Wsparcie Wspieraj Wydawnictwo Wydawnictwo Dziennik Profil Zaloguj się

Zawsze jest ktoś, kto nas potrzebuje, ale czasem nie da się tego znieść

Kinga Dunin czyta „Orlandę” Jaqueline Harpman i „Zawsze jest ktoś” Petry Soukupovej.

1

Jacqueline Harpman, Orlanda, przeł. Katarzyna Marczewska, Art Rage 2025

Scena otwierająca rozgrywa się w Paryżu, naprzeciw Gare du Nord, w lokalu noszącym ambitną nazwę Brasserie de l’Europe. Wystrój – sztuczny zamsz, chrom i plastik – może przyprawić o neurastenię każdego, kto okaże się na tyle nierozważny, że zacznie mu się przyglądać. Minęła pierwsza po południu. Niektórzy klienci jedzą faszerowane jajka, inni kanapki. Aline Berger, lat trzydzieści pięć, czyta.

W paryskiej dworcowej kawiarni Aline czyta Orlando Virginii Woolf i się nudzi, zna dobrze tę książkę, czytała ją już kilka razy, zna opracowania krytyczne na jej temat i wszystkie dozwolone interpretacje. Czyta, bo niedługo ma wygłosić wykład na jej temat – pracuje na uniwersytecie – a jest osobą solidną. Czyta więc i się nudzi, trochę irytuje. To atrakcyjna kobieta, ale zbyt opanowana, konwencjonalnie elegancka i powściągliwa, by rzucało się to w oczy. W jej konwencjonalności jest jednak drobniutka rysa. Od lat związana jest z mężczyzną, który – co za miły zbieg okoliczności – mieszka w sąsiednim mieszkaniu, więc mieszkania te połączyli. Nie mają jednak ślubu ani dzieci.

Przy sąsiednim stoliku siedzi zaś piękny, choć zaniedbany dwudziestolatek. I nagle coś się dzieje, stłamszona i wyparta przez Aline chłopięca część jej psychiki (konkretnie dwunastoletnia) wymyka się z niej i kolonizuje ciało młodzieńca, wypierając z niego jego dotychczasowego właściciela. Zachowuje przy tym wszystkie wspomnienia i wiedzę Aline. Wybiera sobie nowe imię – Orlanda, bo jednak jest częścią kobiety. Kobiety heteroseksualnej, więc tak jak ona będzie pożądał mężczyzn. Dla świata jednak jest Lucienem Lefrene.

Tak się składa, że obydwoje wybierają się tym samym pociągiem do Brukseli. Ona wróci do swojego uporządkowanego życia. Orlanda wypielęgnuje swoje nowe ciało i ruszy na seksualne łowy, spełni też młodzieńcze pragnienie Aline, która pożądała starszego mężczyzny.

Orlanda początkowo nienawidzi Aline, która więziła go przez tyle lat, ale będzie mu jednak czegoś brakowało, podobnie jest z Aline. Coś ich do siebie przyciąga i zaczną się spotykać. Jak to się skończy? No cóż, pistolet, który pojawi się na początku, na końcu będzie musiał wypalić. A ostatnie zdanie powieści to: „Nigdy nie aspirowałam do pisania historii o słusznej wymowie moralnej”.

Mamy tu zatem dość klasyczną opowieść bizarną, w której dochodzi do przejęcia czyjegoś ciała przez cudzą osobowość, jednak potraktowaną z przymrużeniem oka.

Jest też dość oczywisty klucz interpretacyjny. Aline na dworcu czyta fragment powieści Woolf, w którym Orlando zamienia się w kobietę. Harpman przerabia ją na podobną, lecz odwrotną sytuację. I kryje się za tym dość prosta diagnoza: jako dziecko Aline była pełnym człowiekiem, miała też cechy przypisywane chłopakom, jednak została wytresowana do tego, żeby ich się wyzbyć i zostać wzorową dziewczynką. Ta wyparta część jej osobowości uwolniła się i znalazła swoją manifestację w postaci Orlandy. Cechy męskie to energia, siła, wigor seksualny, kobieta to konformizm i umiarkowanie. I morał, że potrzebna nam jest i anima, i animus.

Dziś mamy bardziej złożone poglądy na temat tożsamości płciowej. Radość Orlanady, że ma naprawdę męskie ciało, że nie musiał robić „niedorzecznych operacji”, bo „jest to złuda, przebranie, które nie dotyczy umysłu, obleka ciało w kostium i zabija pożądanie”, że wcielił się w ciało „nienaruszone skalpelem”, nie przeszła by dziś testu politycznej poprawności. Powiedzmy, że tłumaczy autorkę data urodzenia – 1929 i wydania powieści – 1996.

Tak więc nie za to kochamy Orlandę. Jest w niej dużo więcej atrakcji niż „niesamowita opowieść” (to jest fajne!) i rozważania o socjalizacji dziewczynek i płci. Jest obecna narratorka, często dowcipna, która nie ma pełni władzy nad bohaterami, bo bywa, że ich poczynania ją zaskakują, a w pewnych momentach, tych intymno-seksualnych, po prostu odwraca oczy. Nie jest jednak pruderyjna – scena, w której Orlanda po raz pierwszy ogląda swoje genitalia, jest wspaniała. Jest tu przemyślana konstrukcja i zabawa literacka. Dużo rozmów o literaturze i bliskie memu sercu rozważania o braku oryginalności humanistyki. I może nieco staroświecki, wyrafinowany język, którym to jest opisane.

Pisarkę tę poznaliśmy już wcześniej, dzięki wspaniałej powieści Ja, która nie poznałam mężczyzn.

Czytaj także Dobrzy Rosjanie chcą porażki Putina, Ukraińcy chcą porażki Rosji [Kinga Dunin czyta] Kinga Dunin

Przy okazji dowiedziałam się (z posłowia Iwony Komór; lubię, jak książki mają posłowia), że Harpman napisała ją zafascynowana powieścią Marlen Haushofer Ściana. Wiedziałam, czułam, że te powieści coś łączy! I jednak Orlanda mniej mi się spodobała, ale za to jest mniej mroczna. W ogóle nie jest mroczna, jest zabawna. I czy to nie wspaniałe połączenie – bezczelność dwunastolatka, piękne ciało dwudziestolatka i rozum trzydziestopięcioletniej kobiety?

Czytaj także „Siedziałam sama w lesie z krową, psem i kotką” [o powieściach Klickiej i Haushofer] Kinga Dunin

Petra Soukupova, Zawsze jest ktoś, przeł. Julia Różewicz, Wydawnictwo Afera 2025

Wstaję pierwsza, o wiele wcześniej niż muszę, dawno nie nastawiam budzika na szóstą trzydzieści, żeby zrobić dzieciom pierwsze śniadania, drugim do szkoły też nie są zainteresowane.

Veronika jednak lubi mieć rano trochę czasu dla siebie. Ma dobrego męża, pracę, którą uwielbia, i dwójkę dzieci. Powiedzmy szczerze – to para bezstresowo wychowywanych, dość nieznośnych nastolatków. Młodszy chłopak jest stosunkowo bezproblemowy, dopóki się od niego niczego nie wymaga, ot, czasem w szkolę złapie dwóję, starsza córka jest weganką, może nawet z lekkimi zaburzeniami odżywiania, więc trzeba specjalnie dbać o jej posiłki. Powinna uczyć się do egzaminów, które pozwolą jej na dostanie się do liceum, ale bardziej interesują ją koleżanki i makijaże, i nie jest zbyt zdolna. Czy każdy musi iść do liceum? Dla tej rodziny ludzi z wyższym wykształceniem to oczywisty wybór. Są nieźle sytuowani i na razie wszystko z grubsza się układa.

Są też rodzice Veroniki, którzy mieszkają na niezbyt odległej wsi – dość koszmarni, każda wizyta u nich to udręka. Wszytko skrytykują, matka będzie miała sto pretensji, ojciec sto głupich komentarzy, a ostatecznie odwiedziny skończą się jakąś awanturą. Ale wiadomo, rodzina, więc od czasu do czasu trzeba do nich pojechać.  

Cała ta układanka rozsypie się, kiedy matka nagle i niespodziewanie umrze. Ojciec sobie nie radzi, chyba ma początki demencji, ale żadna opiekunka nie może z nim wytrzymać. Vera miota się między ojcem, do którego trzeba dojeżdżać, pracą i domem. Córka przeżywa pierwszą i nieudaną miłość, raczej nie ma głowy do nauki i potrzebuje wsparcia. Syna wyrzucają ze szkoły za przemoc wobec kolegi (ale to w gruncie rzeczy dobre dzieciaki, a ich perspektywę też poznamy). W pracy zawala ważny projekt. Jeden z ukochanych piesków mamy jest chory, ojciec nim się nie zajmie.

Vera coraz częściej sięga po kieliszek, a właściwie kieliszki wina, żeby się uspokoić. Mąż ją wspiera, ale to nie wystarcza, potrzebują jej dzieci, ojciec i praca, a ona już nie daje rady, w jej głowie wciąż odzywa się głos matki, która ją poucza i krytykuje. Vera nie umie zatrzymać się, odpuścić, pozbyć skryptów włożonych jej w do głowy przez matkę. Ale chyba się tego nauczy, bo to w końcu literatura popularna i nie może być zbyt dołująca.

Powiem więcej – to dobra literatura popularna, pisana sprawnym językiem, wartka, bez niepotrzebnej dydaktyki. Cenie ją także za ton tej opowieści – nie nazbyt dramatyczny, raczej w stylu: cóż, tak bywa w życiu. Bo bywa, bywa nawet gorzej.

W Polsce to już kolejna książka tej autorki, o paru napisałam – przyznaję, mam do niej słabość. W Czechach jest nagradzana, czytana i lubiana. Zaufajmy Czechom.

Czytaj także 636 lat samotności Kinga Dunin

Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. Tao gospodyni domowej, Karoca z dyni – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne). Autorka książek Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności, Zadyma, Kochaj i rób.

Tagi:

Komentarze

Krytyka potrzebuje Twojego głosu. Dołącz do dyskusji. Komentarze mogą być moderowane.

Zaloguj się, aby skomentować
0 komentarzy
Komentarze w treści
Zobacz wszystkie