Możliwe, że część grup społecznych rzeczywiście czuje się bezpiecznie przy funkcjonariuszach i dlatego chce oddać w ich ręce również osoby pracujące seksualnie. Nas taka chęć niepokoi z uwagi na świadomość przemocy i dyskryminacji, których doświadczają ze strony służb osoby pracujące seksualnie – mówią współtwórczynie nowego raportu na temat policyjnych nadużyć.
Paulina Januszewska: 3 marca obchodzimy Międzynarodowy Dzień Praw Osób Pracujących Seksualnie. W tym roku towarzyszy mu premiera raportu Na celowniku wszystkich stron, nad którym pracowałyście z przedstawicielkami dziesięciu innych krajów europejskich, badając wpływ policji na dostęp osób pracujących seksualnie do wymiaru sprawiedliwości. Co leżało u podstaw tego przedsięwzięcia?
Agata Majewska: Pomysł narodził się około 2021 roku i w ramach Europejskiego Sojuszu na rzecz Praw Osób Pracujących Seksualnie, który wówczas prowadził badania na inny temat – dostępu osób migranckich pracujących seksualnie w Europie do wsparcia ze strony policji w przypadku doświadczenia przemocy. Okazało się, że w dotarciu do wymiaru sprawiedliwości najwięcej barier stwarza policja.
Agata Dziuban: Postanowiłyśmy przyjrzeć się temu dokładniej, zwłaszcza że we wszystkich krajach Europy praca seksualna odbywa się w dość represyjnych albo restrykcyjnych modelach prawnych.
Czyli jakich?
A.D.: Do represyjnych modeli należy kryminalizacja zmierzająca do zniesienia pracy seksualnej, zaś do restrykcyjnych – te, które legalizują pracę seksualną, ale robią to w sposób wykluczający. Pełna kryminalizacja obejmująca osoby pracujące seksualnie i trzecie strony, czyli wszystkich, którzy organizują i ułatwiają ich pracę, obowiązuje między innymi w Macedonii i Armenii. Model szwedzki, wprowadzony we Francji i Szwecji, zakłada kryminalizację klientów i trzecich stron, w tym choćby właścicieli udostępnianego lokalu, pośredników w kontakcie z klientami, kierowców czy ochrony. W krajach z modelem częściowej kryminalizacji – na przykład w Polsce. Hiszpanii i Wielkiej Brytanii – również kryminalizowane są trzecie strony, a w konsekwencji miejsca pracy i wszelkie relacje pracownicze, w których funkcjonują osoby pracujące seksualnie.
Sekspracownicy w pogoni za amerykańskim snem [Majmurek o filmie „Anora”]
czytaj także
A.M.: W Holandii, Grecji i w Szwajcarii praca seksualna jest legalizowana, ale wiąże się to z istnieniem szeregu przepisów określających to, gdzie, kto i na jakich zasadach może pracować seksualnie. Niestety wiele przepisów paradoksalnie uniemożliwia podejmowanie legalnej i bezpiecznej pracy.
Dlaczego?
A.M.: Bo na przykład przepisy zawierają ograniczenia terytorialne (choćby takie, że usługi seksualne można świadczyć jedynie w konkretnej części miasta), ze względu na status migrancki lub ekonomiczny. To oznacza, że osoby najmniej uprzywilejowane i tak wpadają w skryminalizowany sektor, gdyż nie są w stanie sprostać nałożonym regulacjom, np. nie stać ich na wynajęcie lokalu w dzielnicy objętej pozwoleniem na wykonywanie pracy seksualnej lub nie mogą podjąć pracy w sposób zgodny z obowiązującym prawem ze względu na niespełnienie formalnych zobowiązań związanych np. z ich możliwością legalnego pobytu w danym kraju.
A.D.: W Europie obserwujemy trend wprowadzania coraz bardziej restrykcyjnych, karceralnych rozwiązań, zakładających, że narzędzia prawa karnego pozwolą znieść pracę seksualną – podobną logiką rządzi się też polityka migracyjna. Dzieje się to poprzez wspomnianą już kryminalizację trzecich stron, penalizację samej pracy seksualnej, ale także kryminalizację klientów obecną w modelu szwedzkim. Policja zaś niezależnie od przyjętego modelu jest jedną z podstawowych instytucji implementujących prawo zorientowane na karanie, nadzór i dyscyplinowanie osób pracujących seksualnie (w granicach prawa lub nie), ale już nie ich dostęp do ochrony i dochodzenia sprawiedliwości.
W raporcie nazywacie funkcjonariuszy gatekeeperami. Co to znaczy?
A.D.: Policja jest zazwyczaj pierwszą instytucją, z którą osoby pracujące seksualnie mają kontakt w ramach ich relacji z państwem. Z uwagi na represyjny lub restrykcyjny charakter przepisów odnoszących się do pracy seksualnej, szeroki zakres posiadanej władzy, ale i inne czynniki, jak uprzedzenia własne lub społeczne, funkcjonariusze nie tylko reglamentują dostęp do wymiaru sprawiedliwości, ale także dopuszczają się nadużyć.
A.M.: Nie jest to specjalnie zaskakujące. Na co dzień, pracując w organizacjach działających na rzecz osób pracujących seksualnie, obserwujemy przypadki przemocy, niesprawiedliwości czy problemów formalnych z udziałem policji.
Skoro tak jest, to po co badać oczywistość?
A.M.: Aby urealnić ten obraz. Brakuje twardych i jednocześnie rzetelnych danych pozwalających potwierdzić intuicję, że negatywne doświadczenia osób pracujących seksualnie w kontakcie z policją są znaczącym problemem. Wycinek rzeczywistości, do którego dotarłyśmy jako przedstawicielki organizacji od lat wspierającej na różne osoby świadczące usługi seksualne, sygnalizuje istnienie problemu i jego znaczenie dla codziennego funkcjonowania grupy, z którą pracujemy.
Do tej pory mogłyśmy się posiłkować jedynie policyjnymi statystykami dotyczącymi tzw. przestępstw okołoprostytucyjnych dotyczących trzecich stron, w których osoby pracujące seksualnie nie są nawet uważane za pokrzywdzone. To jednak niewielki wycinek rzeczywistości, w dodatku zupełnie nieuwzględniający przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy.
A.D.: Kluczowa jest tu także skala przeprowadzonego badania. Jest ono pierwszą tak kompleksową analizą sytuacji osób pracujących seksualnie w Europie. Udało nam się zebrać bezprecedensową liczbę wywiadów, które dzięki przyjętemu doborowi próby odzwierciedlają wewnętrzne zróżnicowanie społeczności osób pracujących seksualnie. Wśród nich są osoby o nieudokumentowanym statusie migranckim, reprezentujące rozmaite sektory rynku pracy (na zewnątrz i w zorganizowanych miejscach, z udziałem osób trzecich lub bez), płci kulturowe, orientacje psychoseksualne, kraje i modele prawne.
W pracownice seksualne nie rzuca się dziś kamieniami. Ale boją się wstępować do związków [rozmowa]
czytaj także
A.M.: Warto podkreślić, że nie byłoby to możliwe bez zaangażowania wielu organizacji, które od dawna znajdowały się blisko społeczności osób pracujących seksualnie, a więc miały ułatwiony, ale też wypracowany w ramach wzajemnego zaufania dostęp do bezpośrednich doświadczeń rozmówczyń i rozmówców. Proces zbierania danych jakościowych poprzedziły także specjalne szkolenia, które uwzględniały etyczny wymiar pozyskiwania informacji.
Czytam w raporcie, że policja zazwyczaj stawia znak równości między osobami pracującymi seksualnie a przestępcami/przestępczyniami, nawet gdy te pierwsze zgłaszają jakieś przestępstwo lub są jego świadkami/świadkiniami. Czy relacje z funkcjonariuszami należy więc określić jako jednoznacznie złe?
A.M.: Zdarzało się, że osoby określały swoje kontakty z policją jako „dobre” i niekiedy otrzymywały różne formy wsparcia, na przykład w postaci rozpatrzenia zgłoszenia przestępstwa, którego ofiarami padły. Jednak gdy wnikałyśmy dalej w szczegółowy przebieg interakcji z funkcjonariuszami i funkcjonariuszkami policji, okazywało się, że ich granice, komfort i/lub prawa zostały przekroczone. Nierzadko słyszałyśmy, że rozmówcy i rozmówczynie doświadczały „jedynie” przemocy werbalnej, a nie spodziewanej fizycznej albo seksualnej, więc uznawały, że wszystko jest w porządku.
Z czego to wynika?
A.D.: Na przykład z faktu, że przemoc policyjna wobec osób pracujących seksualnie jest powszechna i znormalizowana. W naszym badaniu ponad 70 proc. osób zgłaszających się jako ofiary przestępstw doświadczyło dyskryminacji, gróźb i innych form przemocy ze strony policji. Przez tę wszechobecność przemoc i dyskryminacja wydają się wpisane w codzienne doświadczenie osób pracujących seksualnie (i innych marginalizowanych czy kryminalizowanych grup). Wydają się oczywiste, a z czasem także – gdy przybierają „lżejsze” formy – niewidzialne i nieproblematyzowane.
Możecie podać jakiś przykład?
A.M.: Mam na myśli na przykład sytuacje, w których policja jest w trakcie przyjmowania zgłoszenia, czynność toczy się zgodnie z procedurami, ale w międzyczasie ze strony funkcjonariuszy padają słowa, które nie powinny paść wobec osoby, która właśnie zgłasza przestępstwo, doświadczenie, które jest dużym obciążeniem psychicznym. Rubaszny humor i pytania „ile za godzinę” nie są w tej sytuacji na miejscu. Takie zachowanie potęguje u zgłaszających poczucie zagrożenia. A osoby zgłaszające przestępstwo po przekroczeniu intymnych granic potrzebują społecznego wsparcia i spokoju, by móc sprawnie wrócić do psychicznej równowagi.
A.D.: Nasze badania pokazują, że działania policyjne zorientowane są przede wszystkim na nadzorowanie i karanie. Spośród osób uczestniczących w badaniu 82 proc. miało kontakt z policją w ramach patroli i kontroli dokumentów, czyli de facto sprofilowanych interwencji. Funkcjonariusze wykorzystują całe spektrum przepisów, często niemających nic wspólnego z pracą seksualną, do tego, by zatrzymywać i przeszukiwać osoby pracujące seksualnie, a także często wlepiać im mandaty, które wpychają osoby pracujące seksualnie w długi.
A.M.: Dodatkowo status ofiary przestępstwa z miejsca jest odbierany osobom tylko dlatego, że pracują seksualnie. Opierając się na krzywdzących stereotypach, odmawia się im: poczucia godności – poczucia własnej wartości i szacunku do samej siebie oraz szacunku ze strony innych, moralności, a nawet możliwości doświadczenia zgwałcenia i innych form przemocy seksualnej w myśl zasady, że „skoro pracują seksualnie, to są zawsze seksualnie dostępne i nie mogą powiedzieć nie”. Niestety, takie społeczne postawy mają swoje odzwierciedlenie w orzecznictwie sądowym. Prawnicy i prawniczki, z którymi współpracuje Kolektyw Kamelia, dążą do tego, by osoby, które przetrwały gwałt, były uznane za osoby pokrzywdzone przestępstwem zgwałcenia, a nie tylko oszustwa.
A.D.: Osoby pracujące seksualnie są najczęściej obarczane winą za krzywdę, której doznały. To znaczy – sam fakt świadczenia usług seksualnych w sposób nieodłączny wiązany jest z przemocą, niebezpieczeństwem i ryzykiem. W konsekwencji samo zaangażowanie w pracę seksualną utożsamiane jest z dobrowolnym wystawianiem się na zagrożenie. Na takim przekonaniu oparte są wszystkie modele prawne funkcjonujące w Europie i otwierające organom ścigania drogę do przerzucania odpowiedzialności ze sprawcy na ofiarę.
Piszecie, że obok poniżenia i stwierdzenia: „zasłużyłxś na to, co cię spotkało” czy braku reakcji na doświadczenie przemocy zdarzają się „dodatkowe” kary. Jakie?
A.M.: Osoby pracujące seksualnie obawiają się kontaktu ze służbami państwowymi na przykład ze względu na możliwość ograniczenia im praw rodzicielskich.
A.D.: Osiem z naszych rozmówczyń straciło prawa do opieki nad dziećmi w wyniku interwencji policji. Trzy zostały deportowane po tym, jak zwróciły się do policji po pomoc, kiedy doświadczyły przemocy.
A.M.: W efekcie ponad 40 proc. osób uczestniczących w badaniu odpowiedziało, że w żadnym wypadku nie zwróciłyby się do policji w celu otrzymania wsparcia zarówno dla siebie, jak i swoich współpracownic.
Jak to wygląda w zależności od kraju i kwestii kryminalizacji pracy seksualnej? Czy przykładowo Szwedki mogą liczyć na lepsze traktowanie niż Armenki?
A.D.: Niekoniecznie, bo trendy w większości kontekstów geograficznych są podobne i niemal niezależne od modelu prawnego obowiązującego w danym państwie. Paradoksalnie natomiast zmienia się chęć sięgnięcia po telefon w sytuacji zagrożenia czy pójścia na komisariat, gdy dojdzie do przestępstwa/przemocy. W modelu szwedzkim o wsparcie poprosiłoby 17 proc. osób uczestniczących w badaniu, w częściowej kryminalizacji (np. w Polsce) – 33 proc., a 65 proc. – w krajach, gdzie obowiązuje całkowita kryminalizacja.
Jak to możliwe?
A.D.: Okazało się, że wiele osób w modelu pełnej kryminalizacji, czyli takim, gdzie karane są również osoby pracujące seksualnie, traktowało zgłoszenia jako strategiczną formę aktywizmu i walki o swoje prawa, w tym prawo do wolności od przemocy i do wsparcia ze strony policji. „Jeśli nie będziemy tego robić, nasza krzywda będzie wciąż niewidzialna” – argumentowały. Warto jednak podkreślić, że w celu zminimalizowania potencjalnej krzywdy najczęściej pójście na komisariat odbywało się w obecności osób trzecich, czyli na przykład prawników i/lub reprezentantów organizacji pomocowych.
Osobom pracującym seksualnie w modelu pełnej penalizacji pracy seksualnej policja odmawia przyznania statusu ofiary oraz udzielenia pomocy. Czy wobec tego wasze badania jakkolwiek wybijają zęby argumentacji przeciwników dekryminalizacji, w tym tzw. radykalnych feministek, które twierdzą, że działają w interesie przede wszystkim kobiet zmuszanych przemocą do świadczenia usług seksualnych?
A.D.: Zacznijmy od tego, że osoby pracujące seksualnie we wszystkich modelach prawnych są ofiarami wieloaspektowej przemocy funkcjonariuszy, która odzwierciedla patriarchalne uwarunkowania systemowe. Opierają się one, między innymi, na wspomnianym już założeniu, że praca seksualna jest z definicji krzywdząca i każda osoba, która pracuje seksualnie, świadomie naraża się na krzywdę lub na nią zasługuje. To pułapka victim blamingu, a więc obwiniania ofiary, który utrwala przyzwolenie na złe traktowanie osób świadczących usługi seksualne niezależnie od powodów, dla których podjęły taką pracę, i od obowiązującej ramy prawnej. Policja nie chroni osób pracujących seksualnie, tylko traktuje z góry jak osoby niezasługujące na szacunek i wsparcie, naruszające dominujące normy dotyczące seksualności, kobiecości, godnej pracy itd.
Ale może mogłaby, gdyby korzystanie z usług seksualnych było zakazane?
A.D.: W modelu szwedzkim, w którym to klienci są karani, a świadczenie usług seksualnych nie jest penalizowane, większość osób uczestniczących w badaniu doświadczyła przemocy ze strony policji. Opowiadały nam też o policjantach kupujących i wymuszających seks. I o tym, że odmawiano im wsparcia, kiedy zgłaszały się po pomoc.
Niewątpliwie więc nasze badania podważają rozumowanie, że osoby pracujące seksualnie „zbawi się” narzędziami prawa karnego i jego brutalnymi i nadużywającymi władzę egzekutorami, a nie na przykład dostępem do praw pracowniczych i socjalnych.
A.M. Praktyki policji wypływają tak naprawdę z prawa, które w polskim przypadku nie ma na celu obrony godności lub bezpieczeństwa osób pracujących seksualnie, ale rozbijanie grup przestępczych i wyeliminowania „zjawiska”, jakim jest praca seksualna. Ale osoby pracujące seksualnie to nie są „zjawiska społeczne”, tylko – indywidualne osoby, które realnie cierpią przez automatyczne kwalifikowanie ich do grup przestępczych.
Nie chcę nikomu wybijać zębów ani wsadzać komukolwiek kija w szprychy. Bardziej oczekuję współpracy w przeciwdziałaniu przemocy policyjnej i szerzej, strukturalnej przemocy. Dlatego chciałabym zaapelować do antyprostytucyjnych feministek i osób, które nie zgadzają się z nami w kwestii ujęcia pracy seksualnej w ramach pojęcia pracy, aby nie podejmowały działań uderzających w osoby pracujące seksualnie. Myślę, że w sprawie tego, że należy ucinać systemowe możliwości krzywdzenia osób pracujących seksualnie, możemy się zgodzić. Dawanie organom ścigania większej władzy jest dawaniem im większego pola do nadużyć.
Może to wynika z założenia, że policja ma jednak pilnować naszego bezpieczeństwa?
A.M.: Ale praktyka jest inna! Możliwe, że część grup społecznych rzeczywiście czuje się bezpiecznie przy funkcjonariuszach i dlatego chce oddać w ich ręce również osoby pracujące seksualnie. Nas taka chęć niepokoi z uwagi na świadomość przemocy i dyskryminacji, których doświadczają ze strony służb osoby pracujące seksualnie. Problem brutalności i przekraczania uprawnień przez policję w Polsce dotyczy nie tylko osób pracujących seksualnie, co dokumentuje RPO lub Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Czy są jakieś rodzaje przemocy, które dominują w konkretnym modelu prawnym, kraju?
A.D.: Z naszych badań wynika, że formy przemocy policyjnej i praktyk karania i represji różnią się stopniem nasilenia, ale występują w każdym kraju. Największe podobieństwa widać w zakresie nadzorowania, inwigilacji, kontroli i profilowania osób pracujących seksualnie zarówno na zewnątrz, jak i w zorganizowanych miejscach pracy.
A.M.: Gdy mowa o nalotach wymierzonych w trzecie strony – na przykład właścicieli agencji, ochronę, kierowców, recepcjonistki, to są one najbardziej powszechne w modelach częściowej kryminalizacji, jak Polska, Hiszpania, Wielka Brytania oraz w krajach z tzw. modelem szwedzkim. Takie naloty często wiążą się z brutalnością policji, nieuzasadnionymi zatrzymaniami, wymuszaniem zeznań czy konfiskatą pieniędzy, prywatnych telefonów i komputerów na wiele miesięcy trwania śledztwa.
Deus sex machina. Wchodzimy w etap „digiseksualizmu drugiej fali” [rozmowa]
czytaj także
A.D.: Uporczywe, zwykle bezpodstawne wystawianie mandatów dotyczy głównie krajów z pełną i częściową kryminalizacją, ale także jest obecne wszędzie. Nakładanie kar finansowych pogarsza i tak trudną sytuację osób, które podejmują się pracy seksualnej z uwagi na problemy ekonomiczne. W Grecji osoby otrzymują nawet kilka mandatów dziennie, podobnie jest w Polsce, gdzie policja nakłada kary na osoby pracujące seksualnie, za co tylko się da, na przykład śmiecenie. To jedynie pogłębia prekaryzację albo wpędza w ubóstwo. Mandaty są bardzo popularne także tam, gdzie świadczenie usług seksualnych poza oficjalnym systemem jest objęte sankcją administracyjną.
Do tego dochodzi dyskryminujące traktowanie, wyśmiewanie, obrażanie i misgenderowanie, które pojawiają się we wszystkich kontekstach. Przemoc psychiczna i emocjonalna w postaci gróźb, szantażu i outowania dominuje nad fizyczną i seksualną (choć ich nie wyklucza) najczęściej w modelu szwedzkim. W tym modelu też policja udostępniała dane pracownic i pracowników seksualnych karanym klientom, którzy dopuszczali się zemsty, a także mediom.
A co z agresją fizyczną?
A.D.: Prawie 30 proc. osób uczestniczących w badaniu doświadczyło tego rodzaju przemocy, głównie w krajach z kryminalizacją i częściową kryminalizacją. Pobicia zdarzały się także po wezwaniu policji na interwencję w wyniku przemocy już doznanej od innych osób. O doświadczeniu napaści seksualnej, zgwałcenia (w tym gwałtów zbiorowych) i molestowania ze strony funkcjonariuszy opowiedziało nam 26 proc. osób.
Jakie grupy pracownic są najbardziej narażone na nadużycia i przemoc?
A.M.: Podobnie jak w przypadku innych grup zawodowych są to przede wszystkim osoby migranckie, niebiałe i queerowe. Jeżeli chodzi o lokalizację pracy, osoby świadczące usługi seksualne na zewnątrz są bardziej wyeksponowane na przemoc bezpośrednią, choć to wcale nie oznacza, że osoby w zorganizowanych lub kolektywnie prowadzonych przez same pracownice miejscach jej nie doświadczają. Wiele osób, które zdecydowały się pracować razem z innymi dla wzajemnego bezpieczeństwa, doświadczało gróźb i podlegało sankcjom karnym za organizację pracy seksualnej.
Wspominałyście, że policjanci korzystają z usług seksualnych lub je wymuszają. Robią to na służbie czy poza nią?
A.D.: W naszych badaniach dokumentujemy trzy rodzaje takich sytuacji. Pierwsza to policjant jako klient po służbie. W teorii osoba pracująca seksualnie może odmówić klientowi policjantowi, ale może się wahać, jeśli wie, że ma on wpływ na jej życie i bezpieczeństwo, gdy jutro włoży mundur.
Drugi kontekst dotyczy policjantów na służbie lub poza nią, którzy wykorzystują swoją pozycję władzy do wymuszania usługi za darmo, niższą cenę lub bez zabezpieczenia. To nic innego jak po prostu gwałt. Takich przypadków zgłaszano nam najwięcej.
Z kolei 18 proc. osób pracujących seksualnie, z którymi rozmawiałyśmy, miało kontakt z funkcjonariuszami działającymi pod przykrywką, którzy udawali klientów i kupowali usługi seksualne w celu gromadzenia informacji, inwigilacji czy inkryminacji osób pracujących seksualnie. Takie policyjne praktyki to forma przemocy seksualnej i naruszenie praw człowieka, w tym prawa do prywatności.
czytaj także
A.M.: Nierzadko stosowaną formą przemocy bywa także przekazywanie osoby pracującej innym służbom, na przykład zajmującym się migracją, gdy osoba pracująca seksualnie jest migrantką. Jedna z rozmówczyń z powodu ogromnej liczby niezapłaconych mandatów, których nie była w stanie zapłacić, trafiła do więzienia, była w nim nękana przez wychowawczynię gardzącą pracownicami seksualnymi. Przez to czas skazania się wydłużał, a możliwości poprawy swojego losu – malały.
To policja, a nie sama praca seksualna będąca często pełną napięcia formą ekonomicznej samoobrony w późnym kapitalizmie, wypaczonej i zafałszowanej rzeczywistości często bezpowrotnie niszczy życia osobom pracującym seksualnie. A przecież zamiast tego społeczeństwo mogłoby zaproponować tym samym osobom inne, lepsze scenariusze.
A.D.: Spośród osób uczestniczących w badaniu 60 proc. ma doświadczenie zatrzymania bądź aresztu, chociaż w dziewięciu z badanych przez nas krajach świadczenie usług seksualnych nie jest nawet zakazane. Zorientowane na karanie działania policji kształtują codzienne doświadczenia, warunki pracy i biografie osób pracujących seksualnie, co jest przejawem strukturalnej przemocy, ale też legitymizuje nadużycia wobec nich. Jeśli większość osób boi się dzwonić po policję, sprawcy czują się bezkarni, czyli de facto organy ścigania stwarzają warunki idealne do nadużyć. Im bardziej represyjne są działania policji wobec osób pracujących seksualnie, tym bardziej osoby te narażone są na niebezpieczeństwa. Potwierdzają to dziesiątki badań naukowych.
Wspominacie też o korzyściach płynących z kryminalizacji pracy seksualnej. Chodzi o usługi seksualne i mandaty, czy coś jeszcze?
A.M.: Nie zapominajmy o konfiskacie pieniędzy i dóbr zgromadzonych przez osoby seksualne. W większości kontekstów prawnych policja przejmuje dobytek nie tylko ze względu na dobro prowadzonego śledztwa (tzw. przepadek), ale na mocy wątpliwych protokołów. W innych przypadkach jest to cena za łagodność kary.
Co to oznacza?
A.D.: Korupcję i haracz. W zamian za to, że nie trafisz do więzienia, oddajesz pieniądze policjantowi. W Armenii za możliwość świadczenia usług seksualnych osoby płaciły funkcjonariuszom 400 dolarów tygodniowo. Podobne sytuacje odnotowałyśmy w Polsce. Mamy także udokumentowane przypadki policjantów działających w zorganizowanych grupach przestępczych, w tym zajmujących się handlem ludźmi w celach seksualnych.
Wasi respondentki i respondenci wskazali także zmiany, jakich żądają w zakresie dostępu do wymiaru sprawiedliwości. Trzy najważniejsze dotyczą: reform prawnych, reformy policji i zdjęcia stygmy z osób pracujących seksualnie. Jakie rozwiązania mogą pomóc spełnić te postulaty?
A.D.: Najliczniej opowiedziano się za dekryminalizacją pracy seksualnej, a także usunięciem wszystkich przepisów prawa karnego oraz administracyjnego, które wykorzystywane są przeciwko osobom pracującym seksualnie (albo przeciwko ich otoczeniu) i uniemożliwiają im zarabianie pieniędzy – włączając w to represyjne przepisy migracyjne. Tutaj pełna zgoda – bez tych działań trudno będzie oczekiwać poprawy.
Czy jednak dekryminalizacja działania osób trzecich nie będzie równoznaczna z przyzwoleniem na działanie stręczycieli czy handlarzy ludźmi?
A.M.: Dekryminalizacja zakłada zniesienie kar ponoszonych przez osoby pracujące seksualnie oraz osoby organizujące ich pracę według warunków kodeksu pracy i innych przepisów dotyczących świadczenia usług. Model ten nie oznacza jednak funkcjonowania świadczenia pracy seksualnej ponad czy poza prawem, jak również tworzenia dla niej osobnych regulacyjnych przepisów. Dotyczy on głównie wpisania funkcjonowania pracy seksualnej w kontekst istniejących przepisów prawa pracy, co daje osobom pracującym seksualnie możliwość egzekwowania praw pracowniczych. Taka sytuacja polepsza pozycję osób pracujących seksualnie względem potencjalnych pracodawców, gdyż taka możliwość pozwala osobom tworzyć związki zawodowe, własne pracownicze kolektywy i spółdzielnie pracownicze.
W sypialni nadal rządzi patriarchat. Podtrzymują go również kobiety [fragment książki]
czytaj także
I tak, wiem, że brzmi to wszystko bardzo abstrakcyjnie, ale przesunięcie społecznych granic pracy na tyle, by zrobić w nich miejsce dla osób, które pracują seksualnie, widzimy jako rozwiązanie lepsze i bardziej humanitarne od dążeń do „eradykacji zjawiska”.
Handel ludźmi jest natomiast przestępstwem, które dotyczy zmuszania do pracy, wykorzystania przemocy oraz ograniczenia wolności osób. Wprowadzenie dekryminalizacji wzmacnia ochronę osób pracujących, ponieważ nie muszą one się już bać zadzwonić na policję, pracując w szarej strefie, a uwaga policji skupia się nie na ściganiu i nalotach na bezpieczne miejsca pracy, a na tych, gdzie rzeczywiście dochodzi do nadużyć.
Dalej mamy reformę policji – jak by się to miało odbyć?
A.D.: Ten postulat jest różnie rozumiany. Pojawiają się głosy na temat konieczności szkolenia policjantów w zakresie etyki i uwrażliwiania ich na potrzeby osób pracujących seksualnie i grup mniejszościowych. Jednocześnie – podobnie jak ruch Black Lives Matter i antykarceralne feministki – spora część osób opowiada się za zniesieniem, czyli abolicją policji. Chodzi tu o działania mające na celu ograniczenie skali, zakresu działania i władzy, którą posiada policja nad społeczeństwem i wszystkimi marginalizowanymi społecznościami.
Dyskusja o tym, czy da się zreformować policję, toczy się w świecie akademickim i aktywistycznym od dobrych kilkunastu lat i wniosek jest taki, że może to być trudne zadanie. Problemu nie stanowią bowiem pojedyncze „zgniłe jabłka”, ale cały system, który wyposaża policję w ogromne prerogatywy prowadzące do nadużyć władzy, za które policja rzadko ponosi odpowiedzialność. Problem stanowi też silnie zakorzeniona systemowa dyskryminacja związana nie tylko z pracą seksualną, ale i z rasizmem, transfobią, seksizmem i tak dalej, co prowadzi nas do trzeciego postulatu, czyli przełamywania stygmy, której utrzymanie jest jednym z kluczowych elementów działania logiki systemu policyjnego i karceralnego wobec osób pracujących seksualnie. I to jest bardzo trudne do zmienienia.
Bardzo ważne okazuje się też tworzenie sieci wsparcia i wzmocnienia poza policją. To znaczy – jeśli zmniejszymy siłę, skalę, władzę i finansowanie policji, to oczywiście pozyskane środki możemy przekazać na wsparcie oddolnych, społecznościowych systemów bezpieczeństwa.
A.M.: Póki to się jednak nie dzieje, istotne jest budowanie zaplecza psychologicznego, prawniczego oraz związanego z opieką zdrowotną. Słowem: jak wszyscy w dobie późnego kapitalizmu – tak osoby pracujące seksualnie potrzebują zaplecza socjalnego i rozbudowanych społecznych sieci wsparcia. Takie sieci tworzą się wśród osób pracujących seksualnie, czego przykładem są działania Kolektywu Kamelia, ale osoby pracujące seksualnie będą bezpieczniejsze, doświadczając wyrazów solidarności również spoza najbliższego sobie społecznego otoczenia.
Niektóre wolałyby całkowitego zniesienia policji. Prawie 27 proc. tak twierdzi.
A.M.: Myślę, że w ten sposób wyrażały to, że widzą ją jako niereformowalną instytucję, ale też emocjonalnie trudną do przyjęcia prawdę. Mianowicie społeczeństwo chciałoby, żeby osoby pracujące seksualnie zniknęły, a jednocześnie policjanci czerpią korzyść z tego, że osoby pracujące seksualnie istnieją – tyle tylko że jako ucieleśnienie zagrożenia dla porządku społecznego.
czytaj także
A.D.: Osoby z Polski, z którymi rozmawiałyśmy, odnosiły się też do innych działań policji – choćby w czasie strajków kobiet czy protestu, który odbył się 7 sierpnia 2020 roku. Biorąc pod uwagę to, jak ogromna i wymierzona szczególnie w grupy mniejszościowe jest skala przemocy policyjnej w naszym kraju, trudno się dziwić brakowi wiary w zreformowanie tej instytucji i krytycznej postawie wobec niej. Apel o zniesienie policji można interpretować jak wołanie o radykalną zmianę na rzecz sprawiedliwego świata, ponieważ instytucja, która w teorii ma nas chronić, jest źródłem przemocy.
A.M.: I nikt nas nie obroni, kiedy policja krzywdzi. Nie mamy wtedy po kogo zadzwonić, musimy liczyć na siebie nawzajem. Stąd tak ważna rola społeczności, oddolnej pomocy i współpracy. Nie wykluczamy konieczności zmian systemowych, ale nieustannie musimy umieć radzić sobie same.
**
Agata Dziuban – socjolożka, współautorka raportu Na celowniku wszystkich stron: wpływ policji na dostęp osób pracujących seksualnie do wymiaru sprawiedliwości. Członkini European Sex Work Research Network (ESWORN).
Agata Majewska – członkini Kolektywu Kamelia, badaczka jakościowa biorąca udział w zbieraniu danych do raportu Na celowniku wszystkich stron: wpływ policji na dostęp osób pracujących seksualnie do wymiaru sprawiedliwości.