Zróbmy z aborcji temat numer jeden (zamiast czepiać się stypendium dla Jasia Kapeli)

Stypendium na musical o aborcji spotkało się z niezadowoleniem polityczek lewicy, które przywróceniem Polkom prawa do aborcji wciąż nie mogą się pochwalić. Przykro nam, ale nie jest nam przykro.
Jaś Kapela na gali MMA. Fot. Jakub Szafrański

Polityczki lewicy besztają ministerstwo, które przyznało Jasiowi Kapeli stypendium na musical o aborcji. Odpowiadamy: dla nas prawo do aborcji jest i będzie tematem numer jeden.

Słyszeliście? Dzięki stypendium Ministerstwa Kultury Jaś Kapela będzie przez rok dostawał 6 tysięcy zł miesięcznie z waszych podatków na przygotowanie musicalu z piosenkami o aborcji. Śmiechowo, co?

W sprekaryzowanym świecie artystycznym ministerialne stypendia owiane są legendą. Wielu o nich słyszało, ale czy ktoś je widział na własnym koncie? Minimalna krajowa za głupkowatą „pracę” w stylu pisania książek, piosenek, rzeźbienia i fotografowania to łakomy kąsek. Zwłaszcza dla piszących, bo im potrzeba tylko długopisu i kartki papieru!

Oczywiście stypendialne okruchy z pańskiego stołu wyglądają cokolwiek biednie, gdy popatrzy się na 68 milionów, które od ziobrystów przytulił ksiądz salcesoniarz, czy choćby skromne dwie bańki kaucji, jakie z tylnej kieszeni spodni wyciągnął rektor Collegium Humanum po tym, jak sprzedał politykom większości polskich partii lewe dyplomy za studiowanie na szemranych studiach MBA. Bliższe są raczej stypendiom z ZAiKS-u, które organizacja i tak woli przeznaczyć na finansowanie nagród prywatnego tygodnika.

Paszporty „Polityki”, czyli kultura zabetonowana w schronie przeciwczasowym

Ale znajmy proporcje. Politykom KO i PiS te miliony się po prostu należały. Jasiowi Kapeli, który w spektakularny sposób pożegnał się w poprzedni weekend z pełną perypetii karierą zawodnika MMA, te 6 koła trzeba odebrać, choćby grono ministerialnych osób eksperckich oceniło jego projekt na pełne 100 punktów, a nie – jak w tym przypadku – na 90.

Wiadomo było jednak, że artystyczne sukcesy Jasia nie będą w smak prawicy. To oczywiście prawdziwa ironia losu, że dowiedzieli się o nich z wywiadów po gali freak fighterów – bo o przyznaniu stypendium nasz kolega z redakcji wydawnictwa Krytyki Politycznej informował już kilka tygodni temu, bez większego odzewu. Hipokryzja niezbyt zainteresowanych współczesną literaturą i teatrem krzykaczy najlepiej objawia się, gdy wychodzi na jaw, że informacje o kulturze czerpią z oglądanych ukradkiem rozrywek dla gawiedzi, którymi oficjalnie się brzydzą.

Ale że do rozliczania artysty oktagonu i teatru zabiorą się polityczki lewicy – to już jednak kabaret, tym bardziej że stypendysta pracuje nad musicalem. Może byłoby lepiej, gdyby Barbara Nowacka, Dorota Spyrka czy Anna Maria Żukowska podrzuciły trochę śmiesznych pomysłów na szlagiery?

Wcześniej wypadałoby zerknąć do książki Aborcja i demokracja Marcina Kościelniaka, która zainspirowała naszego poetę do twórczego działania i żmudnego wypełniania ministerialnych wniosków.

Dobrze, że ta znakomita książka z oporami, ale jednak przebija się do debaty publicznej, o czym świadczy rozmowa z Kościelniakiem w OKO.press i tekst Witolda Mrozka dla „Wyborczej”. Opublikowanie w „GW” artykułu o książce, w której Adam Michnik pojawia się jakieś 200 razy jako antybohater – to jest odwaga w debacie publicznej (i dojrzałość samego medium), jakiej pilnie potrzebujemy.

Tymczasem pytana o stypendium Kapeli Nowacka mówiła w czwartek mediom: „Mam nadzieję, że pani ministra kultury przemyśli sprawę”, zapominając na chwilę, że MKiDN to jednak nie MEN. Nowacka, która w każdej sprawie ugina się pod presją Kościoła i PSL, teraz wydaje instrukcje koleżankom z rządu, nazywając stypendium „pośrednim wspieraniem patostreamingu”.

Niestety, lewicowe krytyczki musicali i ministerialnego rozdawnictwa niewiele zrobiły po 15 października 2023 roku dla bezpośredniego wspierania prawa do aborcji. Dla pośredniego pewnie też nie aż tak dużo jak Jaś Kapela – chyba że jako wsparcie potraktujemy krytykowanie cudzych stypendiów przy jednoczesnej bierności własnej. Dlatego próba podpięcia się pod hejt katolików i konfederatów i ugrania paru głosów na koniunkturalnym oburzeniu i waleniu w osoby sojusznicze wygląda tak krindżowo.

Polityczne MMA: soft power budowane pięściami

Lepiej wyciągnąć wnioski z ostatniego tekstu Kuby Szafrańskiego o tym, jak dziś przez MMA robi się politykę. Osobom o większych potrzebach duchowych, mogących jednocześnie pochwalić się silnymi nerwami i żołądkami, polecam zaś lekturę Kościelniaka. Być może wspólnymi siłami sprawimy, że aborcja na nowo stanie się „tematem numer jeden”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Łukasz Łachecki
Łukasz Łachecki
Redaktor prowadzący, publicysta Krytyki Politycznej
Zamknij