Konsekwencją wodzowskiego wizerunku Sikorskiego może być utrącenie w debacie publicznej w czasie kampanii kwestii prawnoczłowieczych. Problemem Trzaskowskiego jest z kolei wizerunek polityka lewicowego, zdejmującego krzyże ateisty, który nawet nie może się obronić, bo jak zacznie opowiadać o Spinozie, przestanie być chłopakiem z podwórka.
Zapowiedziane w sobotę prawybory w Koalicji Obywatelskiej zakończą się błyskawicznie – już 23 listopada ma odbyć się głosowanie, który z polityków, Radosław Sikorski czy Rafał Trzaskowski, zostanie kandydatem na prezydenta.
Obydwaj są zajęci, pełnią odpowiedzialne funkcje, dlatego ważne jest, by jak najszybciej stało się jasne, kto dostanie pełne poparcie całej Koalicji. Prawybory zaproponował Rafał Trzaskowski, bo rywalizacja między nim a Radosławem Sikorskim zaczęła być oczywista, a wciąż nie była oficjalna.
Swój chłopak
Od miesięcy było wiadomo, że to Rafał Trzaskowski najprawdopodobniej zostanie kandydatem KO. Jego nazwisko pojawiało się we wszystkich sondażach, wyborcy mieli dużo czasu, by przywyknąć do myśli, że kolejnym prezydentem będzie właśnie on. Jednak czas mijał, a Donald Tusk wciąż zwlekał z jego namaszczeniem.
Lewica mówi dziś to, co za trzy lata zrealizuje Koalicja Obywatelska [rozmowa]
czytaj także
Trzaskowski kandydatem jest w zasadzie od 2020 roku, kiedy w ostatniej chwili zastąpił wyłonioną w prawyborach, a później dołującą w sondażach Małgorzatę Kidawę-Błońską. Choć zebrał wówczas 10 milionów głosów, przegrał ostatecznie z Andrzejem Dudą, ale uzyskane poparcie miało być kapitałem do zbudowania nowego ruchu społecznego. Ten faktycznie powstał, ale nie dzięki Trzaskowskiemu, a oddolnie, po wyroku TK zaostrzającym prawo aborcyjne.
Z inicjatywy Rafała Trzaskowskiego i Jacka Karnowskiego powstał zaś w 2021 roku Ruch Samorządowy Tak! dla Polski. I to właśnie do samorządowców prezydent Warszawy zwraca się dziś z prośbą o poparcie.
7 listopada w Lublinie Trzaskowski mówił jak przyszły prezydent: o bezpieczeństwie, zagrożeniach, wspólnocie, ale także jak samorządowiec – rozpisując te wielkie słowa na konkrety, którymi zajmują się właśnie władze lokalne – szpitale, drogi, schrony, edukację. Jako prezydent Warszawy tego samego dnia otwierał Współkongres Kultury, gdzie mówił o kulturze jako elemencie rezyliencji, siły społecznej i moralnej obywatelek i obywateli.
Tusk: „Nie ma mowy, żeby ktoś nielegalnie dostał się do Polski”
czytaj także
Trzaskowski już drugą kadencję pełni funkcję prezydenta Warszawy, tak też jest rozpoznawany. Tego, że kiedyś był ministrem cyfryzacji, posłem do Parlamentu Europejskiego, wykładowcą akademickim, że zna pięć języków i jest znawcą polityki zagranicznej – niemal nikt nie pamięta. I nie wiadomo właściwie, czy warto o tym dziś przypominać. Dlatego kreowanie przez niego wizerunku dobrego i współpracującego gospodarza wypada całkiem przekonująco.
Tym, co może być jego mocną kartą w starciu z Radosławem Sikorskim, jest swojskość. Kiedy Trzaskowski jeździ po Polsce i odwiedza inne samorządy, jest jednym z wielu – może mówić w imieniu tych, którzy doświadczyli pisowskiej próby ograniczenia samorządności, przekupstwa, szantażu i upokarzania koniecznością fotografowania się z politykami PiS, którzy zjeżdżali z dalekiej stolicy i pańskim gestem przekazywali wielkoformatowy banknot na załatanie dziury w asfalcie.
Rafał Trzaskowski jako prezydent Polski nie będzie zatem już warszawskim paniczykiem, któremu blisko do kosmopolitycznej brukselskiej śmietanki, ale chłopakiem z ulicy, który doświadczył z innymi chłopakami wspólnej niedoli i wspólnego zwycięstwa. Chłopakiem, który wie jakie są problemy i obawy zwykłych ludzi, swoich sąsiadów. Trzaskowski zapewne z tą myślą rzucił rękawicę Sikorskiemu w Lublinie mówiąc, że trzeba bywać nie tylko „na salonach, ale z ludźmi – tak jak ja dziś z wami”.
Na białym koniu
Notowania Radosława Sikorskiego rosną, ale zdecydowanie nie jest on chłopakiem z boiska. Nie będzie swojakiem do lubienia jak prezydent Duda. Ma kolegów z Oksfordu, synów w amerykańskiej armii, dworek pod Bydgoszczą. W korkach nie stoi, po mleko nie chodzi. Jeśli będzie próbował ocieplić wizerunek, wyjdzie na tym tak jak Rafał Trzaskowski opowiadający o tym, że musimy być jak Trump, jak zaciśnięta pięść.
Choć przypomina coraz częściej, że jest z Bydgoszczy, nie z Warszawy, trudno będzie udowodnić, że jest swojakiem. Co najwyżej swojakiem-wojakiem – czym może przemówić do tych, których dziadkowie czekali na Andersa, a którzy dziś szukają po strychach szabel i z zapałem omawiają właściwości krabów i rosomaków.
Kontekst wojny, nawet potencjalnej, jest tym, do którego Sikorski pasuje. Może wejść w znaną od dawna rolę zbawcy na białym koniu, który swoja fantazją obroni ojczyznę, w której jak dobrze wiemy nie ma schronów, a ochrona zdrowia nie jest w stanie podołać wyzwaniom nawet w czasie pokoju.
To, na co możemy liczyć wobec słabości państwa i jego instytucji, to niestety tylko i aż sprawny wódz i dyplomata, który znajdzie lojalnych sojuszników, otworzy bazę obrony przeciwrakietowej w Redzikowie, okaże się stanowczy i nie odda ani guzika. Sikorski pokazał na forum ONZ w lutym i we wrześniu, że potrafi dać ciętą ripostę przedstawicielowi Rosji, kiedy punktował wszystkie kłamstwa ambasadora Wasilija Nebenzii dotyczące wojny w Ukrainie i manipulacje historyczne, których ten się dopuścił.
Sikorski: Putin nie będzie wieczny. Gdzie jest śmierć, jest i nadzieja
czytaj także
Natychmiast po przejęciu władzy przez koalicję demokratyczną Sikorski razem z Donaldem Tuskiem zabrał się do odbudowy stosunków dyplomatycznych, a przed wyborami w USA okazał się roztropnym politykiem, odwiedzając zarówno znajomych demokratów, jak i republikanów. Nie ustaje we wspieraniu Ukrainy, ale z myślą o wytrenowanym w polityce historycznej elektoracie przypomina sprawę Wołynia. Jego priorytet jest jasny – to zagwarantowanie Polsce bezpieczeństwa. I czy wynika to ze wzniosłego patriotyzmu, czy z ambicji politycznych – można założyć, że grę będzie prowadzić z determinacją.
Wygrana Trumpa sprawia, że najbliższe lata będą pełne wyzwań. Dlatego ambicja Radosława Sikorskiego mogła spotkać się z aprobatą, wszak bezpieczeństwo to motyw przewodni wszystkich przemówień i części działań rządu koalicji. A gdy Tusk zwlekał z namaszczeniem Trzaskowskiego, Sikorski założył swój kanał na YouTube, udzielił „prezydenckiego” wywiadu z małżonką Anne Applebaum, a potem wywiadu dla Sławomira Sierakowskiego w Onecie, gdzie już wprost mówił o swoich ambicjach.
Prawybory
Prawybory mogą ujawnić wszystkie niedoskonałości w wizerunkach obu kandydatów, co da czas, by się z nimi rozprawić. Radosław Sikorski ma pomysł na prezydenturę, dysponuje rozległymi kontaktami dyplomatycznymi, międzynarodową rozpoznawalnością, poparciem Romana Giertycha i kilku innych Silnych Razem, wybitną żoną. Zasobem może okazać się też jego konserwatyzm, poparcie PSL, a być może nawet części wyborców skłaniających się ku Konfederacji.
Jego słabością może okazać się w antysemickim państwie ta sama wybitna żona, brak poparcia w strukturach partyjnych i niemal kompletny brak potencjału na oddolną, wynikającą ze swojskości sympatię. Konsekwencją jego wodzowskiego wizerunku może być zaś utrącenie w debacie publicznej w czasie kampanii kwestii prawnoczłowieczych, w tym praw kobiet, klimatu, sprawnych instytucji. To oznacza, że szerokie grupy społeczeństwa obywatelskiego musiałyby zagłosować na niego jako na mniejsze zło.
Kandydatura Rafała Trzaskowskiego zagwarantuje nam mówienie o bezpieczeństwie nie w wielkich słowach, ale w konkretach. Jest on naturalnym kandydatem środowisk obywatelskich, jako prezydent Warszawy zadbał, by w stolicy był szpital, który przeprowadza terminacje ciąż, adaptuje miasto do zmian klimatycznych, będzie zapewne aktywny w kwestiach obronności cywilnej i rezyliencji.
Problemem jest wizerunek polityka lewicowego, zdejmującego krzyże ateisty, który nawet nie może się obronić, bo jak zacznie opowiadać o Spinozie, przestanie być chłopakiem z podwórka. Trudno będzie do niego przekonać kogoś spoza obozu progresywnego, zwłaszcza tak cynicznego, jak wyborcy PSL-u, którzy mogą równie dobrze poprzeć Trzaskowskiego, jak i Czarnka.