„Klondike” doskonale radziłby sobie artystycznie jako film o współczesnej wojnie doświadczanej przez cywili. W sytuacji, gdy rosyjska agresja weszła w fazę wojny bez granic, zyskuje szczególne znaczenie.
W Klondike nieustannie powtarza się jeden zabieg formalny. Kamera stoi w miejscu i obraca się wokół własnej osi, pokazując krajobraz otaczający wiejski dom młodego małżeństwa, Irki i Tolika. Krajobraz ten nie ma w sobie nic specjalnego, nie jest ani spektakularnie piękny, ani szczególnie szpetny, nie ma w nim wielu znaków szczególnych pozwalających rozpoznać region, jego historyczną tożsamość, kulturę ujawniającą się w tym, jak kolejne pokolenia zmieniają przyrodę swoją pracą. Dla Irki i Tolika ta niewielka i pozornie nieciekawa przestrzeń zakreślana przez kamerę jest jednak domem. Tu chcą pozostać, tu chcą budować życie, wychowywać dziecko, które Irka za chwilę ma urodzić.
W tę domową, własną przestrzeń wkracza jednak brutalnie historia. W nocy młode małżeństwo budzi ogłuszający huk i wstrząs. Gdy wychodzą z sypialni, odkrywają, że ścianę głównego pokoju w ich domu całkowicie zniszczył zabłąkany artyleryjski pocisk. Akcja Klondike rozgrywa się bowiem w Donbasie w 2014 roku, gdy w ramach wojny hybrydowej z Ukrainą Rosja inspiruje utworzenie „separatystycznych republik”.
Film Maryny Er Gorbach pokazuje tę hybrydową wojnę z punktu widzenia jednej rodziny i jej najbliższego społecznego otoczenia. Dawne rodzinne i przyjacielskie więzi zostają wystawione na próbę za sprawą rosyjskiej agresji. Przyjaciel Tolika trzyma z separatystami, pomaga im przejąć władzę nad okolicą, liczy, że sam stanie się dzięki temu ważnym człowiekiem. Stara się też przekonać Tolika, by przyłączył się do separatystycznej sprawy.
Mieszkający na co dzień w Kijowie brat Irki jest z kolei gorącym ukraińskim patriotą, chce walczyć z Rosjanami. Jego przybycie na farmę prowadzoną przez Irkę i Tolika oznacza kłopoty, naraża całą rodzinę na niebezpieczeństwo – wschód Ukrainy, gdzie za sprawą Rosji powstają właśnie „separatystyczne republiki”, nie jest dobrym miejscem do manifestowania podobnych poglądów.
W końcu w życie młodego małżeństwa wkraczają też „separatyści”. Uzbrojeni po zęby najemnicy z Czeczenii i innych odległych peryferii rosyjskiego imperium. Zachowują się jak armia okupacyjna, rekwirują z farmy żywność, za każdym razem, gdy pojawiają się na ekranie, czujemy narastające napięcie, lęk przed przemocą, która za chwilę może wybuchnąć. Sąsiedzi małżeństwa porzucają swoje domy, próbują wydostać się z terenów kontrolowanych przez separatystów. Irka i Tolik stoją przed tym samym dylematem: zostać czy uciekać, porzucić miejsce, wokół którego zbudowali swoje życie, całą swoją własność, czy próbować mimo wszystko trwać, ocalić, co się da, przed wojną.
Film został ukończony przed pełnowymiarową inwazją Putina na Ukrainę z lutego 2022 roku. Zaczął swoją festiwalową wędrówkę na początku tego roku, gdy narastało napięcie wokół Ukrainy, publiczność w kolejnych państwach odkrywała go wraz z kolejnymi fazami konfliktu. W końcu stał się oficjalnym kandydatem Ukrainy do Oscara. Wszystko to sprawia, że produkcja czytana jest trochę jako „film-plakat” pokazujący światu siłę i wytrwałość walczącej Ukrainy, świadectwo oporu napadniętego przez Putina narodu i wezwanie Zachodu do pomocy.
Bez wątpienia film ten pokazuje kilka istotnych kwestii zachodnim widzom. Po pierwsze to, że wojna nie zaczęła się wcale w lutym tego roku, trwa od ośmiu lat. Jak widzimy w Klondike, Donbas był laboratorium raszystowskiego terroru, jaki później rozlał się na całą objętą działaniami wojennymi Ukrainę, aż po przedmieścia Kijowa. Wcześniej to samo pokazywał Donbas (2018) Łoźnicy, ale tamten film przyszedł chyba zbyt wcześnie, by w pełni wybrzmieć.
W Ukrainie trwa kolejny Majdan, tym razem ogólnonarodowy [rozmowa]
czytaj także
W filmie Er Gorbach widzimy też, że od początku hybrydowa wojna Rosji zagrażała nie tylko narodowym i wolnościowym ambicjom Ukrainy, ale całej wspólnocie międzynarodowej. W historię Irki i Tolika wpleciony zostaje oparty na faktach wątek samolotu pasażerskiego zestrzelonego przez separatystów – pasażerowie głównie z Holandii lecieli nim do Malezji. Wrak samolotu rozpada się nad farmą bohaterów, fragmenty rozerwanego kadłuba leżą porozrzucane po całej okolicy, nadając jej surrealistyczny, apokaliptyczny, a przy tym głęboko absurdalny charakter.
Jednocześnie Klondike nie buduje narracji heroicznej. A jeśli już, to w sposób, który zmusza do przemyślenia tego, co tak naprawdę we współczesnych warunkach znaczy „heroizm”. Tolik jest bohaterem idealnie antyheroicznym, jest konformistą, który daje się nieść historii, stara się nie prowokować konfliktów ani ze swoim szwagrem, ani z separatystycznym kolegą. Gdy na farmę przyjeżdżają Czeczeńcy, wykonuje ich polecenia. Ożywia go przede wszystkim strach nie tyle o siebie, ile o ciężarną żonę, o przyszłość swojej rodziny, którą właśnie podkopuje historia.
Irka nie zajmuje żadnego politycznego stanowiska przez cały film. Świetnie odtwarzająca ją na ekranie aktorka Oksana Czerkaszyna – znana też z występów w warszawskim Teatrze Powszechnym – mówiła w trakcie spotkania po pokazie Klondike na Ukraina Film Festiwal w Warszawie, że w tej postaci ciekawe było dla niej to, że z jednej strony podporządkowuje się ona patriarchalnym rolom – żony, żywicielki, matki, strażniczki domowego ogniska – z drugiej strony w warunkach wojny te wszystkie postawy okazują się wyrażać opór wobec wojennej przemocy i agresji.
czytaj także
Er Gorbach zadedykowała swój film ukraińskim kobietom. Pytanie o to, co znaczy być kobietą w trakcie wojny, stanowi główny temat Klondike, odróżniający ten film od innych obrazów konfliktu z Rosją, jakie stworzyło w ostatnich latach kino ukraińskie. Ze szczególną mocą stawiają go ostatnie sceny filmu, przedstawiające graniczne doświadczenia Irki i jej bliskich w chłodny, naturalistyczny sposób, zostawiając widzów z pytaniem, czy to, co widzą, jest wyrazem rozpaczy i tragedii, czy też w dramatycznych obrazach da się dostrzec nadzieję.
Er Gorbach w całym filmie unika łatwego grania emocjami odbiorców. Wybiera estetykę chłodu i powściągliwości, zdystansowane spojrzenie kamery, trzeźwy naturalizm. Reżyserka i jej operator Swiatosław Bułakowski doskonale potrafią opowiadać obrazem, rozumieją jego siłę, to, że potrafi on przekazać głębsze i bardziej złożone treści niż przegadana scena dialogowa.
Obrazem ciągle wracającym w filmie jest ten przedstawiający dom Irki i Tolika ze zburzoną ścianą. Pokój z telewizorem, gdzie, jak się domyślamy, małżeństwo spędzało swój wolny czas, otwiera się na krajobraz, na wojnę, która przekreśla prywatność domowej przestrzeni. Dom przestaje być przestrzenią zamkniętą, dającą w swoich czterech ścianach schronienie przed zagrożeniami świata zewnętrznego.
Klondike doskonale radziłby sobie artystycznie jako film o współczesnej wojnie doświadczanej przez cywili. W sytuacji, gdy rosyjska agresja weszła w fazę wojny bez granic, zyskuje szczególne znaczenie. Zwłaszcza dla widzów z takich miejsc jak Polska, które od tego, co pokazuje Klondike, dzieli naprawdę nie tak wielka odległość.