Nie? To cytując za ukochaną przecież w Polsce Konstytucją RP, wywłaszczenie jest dopuszczalne, gdy jest dokonywane „na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem”.
Państwo może i z kartonu, ale na pewno nie ludzie – chciałoby się powiedzieć, patrząc na ten zryw pomocy, który przetacza się przez Polskę z okazji wojny.
Sęk w tym, że wolontariusze i NGO-sy bez pomocy państwa polskiego tak długo nie wytrzymają. A nawet jeśli im się uda, to są rzeczy nie do przeskoczenia. Na przykład zakwaterowanie.
Owszem, istnieje pewna pula osób, które się samodzielnie zgłaszają ze swoimi mieszkaniami, ale i ona nie jest bez dna. W końcu ogromny popyt na mieszkania w Polsce bierze się właśnie też stąd, że Polakom wciąż za ciasno. Dodatkowo, dopóki nie wejdą przepisy o dofinansowaniu, utrzymanie uchodźców jest na koszt utrzymujących. A ile osób w kraju jest w stanie utrzymać kilka dodatkowych osób?
Zresztą sam proponowany przez Morawieckiego pomysł dofinansowania też jest kontrowersyjny, albowiem pieniądze mają otrzymywać nie Ukraińcy, ale ci, którzy udostępniają im mieszkania. Co może się skończyć patologicznymi pomysłami rodem z prywatnych domów opieki.
Stąd potrzeby pomocy rządu. W jaki sposób mógłby rząd pomóc na już w problemie mieszkaniowym? Po pierwsze – przeznaczeniem wszystkich tych wypoczynkowych ośrodków budżetówki na potrzeby przybywających z Ukrainy. To kropla w morzu potrzeb, ale te ośrodki i tak zwykle o tej porze roku stoją przecież puste.
Po drugie, budynki szkolne. Czytamy, że nawet dwieście szkół i przedszkoli zostało pustych po niesławnej reformie edukacyjnej PiS-u. Jasne, sporo z nich zostało już zagospodarowanych albo sprzedanych, ale myślę, że wciąż pokaźna część stoi pusta. I samorządy nie za bardzo wiedzą, co z nimi zrobić, bo kupców, zwłaszcza na prowincji, jest przecież jak na lekarstwo. Przeznaczenie ich na tymczasowe schroniska dla uchodźców wydaje się dobrym pomysłem.
Trudniejsza sprawa to adaptacja rozmaitych pustostanów. Szacuje się, że w Polsce jest do 11 proc. pustostanów na wsi i połowę tego w miastach. To bardziej skomplikowane, bo do przejmowania pustostanów potrzeba odpowiednich narzędzi prawnych, być może też ekonomicznych, żeby zadośćuczynić przejęcie majątków. W dodatku adaptacja i remontowanie takich budynków trwa i kosztuje.
Jeden jacht cudów nie czyni. Jeszcze dużo trzeba zrobić, by rosyjscy oligarchowie odczuli sankcje
czytaj także
Ale dlatego jest jeszcze jedno rozwiązanie.
Otóż na skutek pandemii część biur stoi pustych. To się nieco zmienia i popyt się odbudowuje, ale jednak wciąż aż do 12 proc. to ponoć puste biura. Mało tego, pandemia pokazała, że aż tak wielkie biura wcale nie są potrzebne temu rzekomo racjonalnemu biznesowi i spokojnie dałoby się powszechnie zmniejszyć ich liczbę. Zwłaszcza że część przedsiębiorstw i tak została w trybie rotacji pracowników (tydzień w domu, tydzień w biurze), co z kolei oznacza dodatkową nieużywaną przestrzeń biurową.
Czy wobec tego państwo mogłoby w jakiś sposób te biura wykorzystać? Z pewnością, z finansowym wsparciem UE udałoby się je podnająć. Wszystko to zależałoby od kwoty i chęci najemców, ale mam wrażenie, że presja społeczna i jednak, mimo wszystko, jakiś zysk sprawiłyby, że udałoby się w miarę szybko dojść do porozumienia. A co, jakby się nie dało?
czytaj także
Otóż zgodnie z art. 21 ust. 1 ukochanej przecież w Polsce konstytucji „wywłaszczenie jest dopuszczalne jedynie wówczas, gdy jest dokonywane na cele publiczne i za słusznym odszkodowaniem”.
Skoro celem publicznym może być budowa drogi, kiedy to dopuszczano wywłaszczanie za odszkodowaniem właścicieli działek, to trudno, aby nie była nim pomoc osobom uciekającym przed wojną czy w ogóle budowa centrum pomocy społecznej. Czy to dla uchodźców, czy dla obywateli z Polski.
Wydaje się to oczywiste. Wywłaszczenie wymaga oczywiście słusznego odszkodowania. Jako że to zwykle bazuje na cenie rynkowej, to mogłoby okazać się zbyt dużym obciążeniem dla budżetu. Dlatego warto pomyśleć o „wywłaszczeniu czasowym”, w którym nawet nie tyle nabywano by własność biura na zawsze i płaciło ich wartość rynkową, ile czasowo zajmowałoby się puste biura, płacąc określony, uczciwy czynsz właścicielowi.
Wyszłoby o wiele taniej. Ostatecznością jest po prostu przymusowe zajmowanie pustych biur, czyli standard prawny, który w różnych krajach obowiązuje na przykład podczas rozmaitych stanów wyjątkowych, w tym zwłaszcza wojennych.
Rozwiązań jest kilka, pewnie wymagałyby szybkiej ścieżki legislacyjnej, w czym akurat PiS jest mistrzem. W międzyczasie jednak ludzie koczują na dworcach, bo baza mieszkań w Polsce jest zbyt mała.
Nawet jeśli wojna w Ukrainie szybko się skończy i uchodźcy wróciliby do swoich domów, to będzie miała Polska przećwiczone rozwiązania błyskawicznego zakwaterowania biur i lokali na określone potrzeby. Wymagałoby to pewnej odwagi w rządzeniu państwem, ale czasy mamy przecież takie, że odwaga zaczyna dla niektórych państw oznaczać nawet ich być albo nie być na mapie.