Projekty ustaw konopnych, nad którymi pracuje sejmowy zespół ds. legalizacji marihuany, mają być gotowe 20 kwietnia. Teraz trwają konsultacje społeczne. Autorzy odeszli od pomysłu legalizacji rekreacyjnego użycia marihuany, tłumacząc, że nie sprzyja temu klimat polityczny. Teraz będą postulować depenalizację. Dlaczego? Wyjaśniamy.
Parlamentarny Zespół ds. Legalizacji Marihuany powstał w grudniu 2019 roku z inicjatywy posłanek Lewicy i Zielonych. W jego skład wchodzi 19 parlamentarzystów i parlamentarzystek: większość jest z Lewicy i Koalicji Obywatelskiej, ale trzech przedstawicieli ma w nim Konfederacja. Celem zespołu jest zmiana porządku prawnego dotyczącego produkcji i używania marihuany. Obecnie jedno i drugie to przestępstwo zagrożone karą do 10 lat pozbawienia wolności.
Prace parlamentarzystów skupiają się nie tylko na marihuanie do użytku rekreacyjnego. Korzystanie z marihuany medycznej jest dozwolone w Polsce od 2017 roku, jednak produkcja z takim przeznaczeniem wciąż jest niedopuszczalna, co posłowie chcą zmienić. Pracują także nad liberalizacją przepisów dotyczących upraw konopi w celach przemysłowych.
Wypracowane przez zespół założenia każdej z trzech ustaw analizują teraz inne podmioty w ramach konsultacji społecznych, które odbywają się między 18 stycznia a 12 lutego. Posłowie rozesłali je m.in. do organizacji zajmujących się polityką narkotykową, organizacji prozdrowotnych, producentów konopi siewnych, organizacji branżowych, lekarzy i pielęgniarek, samorządowców oraz instytucji państwowych, np. Polskiej Izby Handlowej. Ostateczny kształt projektów ustaw poznamy 20 kwietnia. Na termin złożenia w Sejmie wyników prac posłowie wybrali Światowy Dzień Marihuany.
Pięć gramów i cztery krzaki
Pierwotnie w ramach projektu dotyczącego marihuany rekreacyjnej rozważano nie tylko depenalizację posiadania, ale także legalizację. Różnica jest zasadnicza – depenalizacja to zniesienie kar, które dziś grożą za posiadanie nawet grama marihuany, legalizacja to ustanowienie w pełni legalnego rynku psychoaktywnych konopi. Jednak w toku prac i konsultacji zdecydowano się poprzestać na depenalizacji.
– Na tym etapie różne środowiska prędzej zaakceptują zniesienie stosowania kar niż pełną legalizację. To zwiększa szanse na powodzenie projektu. Mamy konserwatywny parlament i zdajemy sobie sprawę, że przegłosowanie ustawy w jakimkolwiek kształcie będzie trudne, ale mimo to trzeba próbować – wyjaśnia Urszula Zielińska, posłanka partii Zieloni i sekretarzyni zespołu. Proponowana przez niego depenalizacja odnosi się do posiadania niewielkich ilości, które zostały określone na pięć gramów suszu oraz cztery krzaki rosnące.
czytaj także
Ku takiemu rozwiązaniu skłaniali się także przedstawiciele organizacji zaproszonych do udziału w konsultacjach społecznych. Umiarkowane szanse na powodzenie ustawodawczej inicjatywy widzi Agnieszka Sieniawska, prezeska fundacji Polska Sieć Polityki Narkotykowej. – Mamy bardzo konserwatywny rząd i parlament, których nastawienie do polityki narkotykowej nie jest entuzjastyczne. Chociaż pamiętajmy, że to ta władza uchwaliła prawo umożliwiające używanie marihuany do celów medycznych – tłumaczy.
Szansy powodzenia można też upatrywać w wynikach sondaży, które wskazują, że większość Polaków jest za zniesieniem kar za posiadanie niewielkich ilości marihuany. – Być może na prawicy coś drgnie pod wpływem wyników badań. Bo to nie jest tylko temat lewicy, ale wszystkich – tłumaczy Andrzej Dołecki, prezes stowarzyszenia Wolne Konopie. Dołecki powołuje się na badania, które na zlecenie stowarzyszenia przeprowadził jesienią CBOS. 60 proc. respondentów uważa, że posiadanie marihuany na własny użytek nie powinno być karane więzieniem. To samo przed wyborami prezydenckimi badała pracownia KANTAR – latem poparcie dla zniesienia kar wyniosło 55 proc.
– Dowiedzieliśmy się też, że ponad połowa zwolenników premiera Morawieckiego popiera nasze działania. Zwolenników przybywa też wśród osób starszych, które dzięki marihuanie medycznej przekonały się, że to nie takie straszne. Młodzi i tak są za, ale zmiana wśród starszych to sygnał dla rządu, że nie będą mieć przeciw sobie części elektoratu – tłumaczy Dołecki.
Mimo entuzjastycznych wyników sondażu Dołecki nie ma wątpliwości, że przy obecnym składzie koalicji rządzącej sprawy związane z marihuaną trzeba próbować regulować małymi krokami.
– Zespół parlamentarny na początku opowiadał się za legalizacją, ale strona społeczna była jednogłośna, że to tylko wzbudzi opór. Zacznijmy od depenalizacji. Kolejnym krokiem powinna być dekryminalizacja [czyli usunięcie posiadania marihuany z Kodeksu karnego – przyp. red.], w końcu: legalizacja – opowiada prezes Wolnych Konopi.
czytaj także
Ile waży „nieznaczna ilość”
Polska Sieć Polityki Narkotykowej w ramach konsultacji zaproponowała własny projekt ustawy. Według przedstawicielki fundacji idealnym rozwiązaniem byłoby uregulowanie przez państwo rynku substancji psychoaktywnych.
– Tak jak to zrobił Urugwaj. Ale z uwagi na uwarunkowania społeczno-polityczne w Polsce optymalnym rozwiązaniem na dziś jest wprowadzenie wartości granicznych poszczególnych substancji zakazanych – tłumaczy Sieniawska.
O co chodzi? Projekt Polskiej Sieci Narkotykowej odnosi się do art. 62a Ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, który pozwala umorzyć postępowanie karne, jeśli „przedmiotem czynu są […] środki odurzające lub substancje psychotropowe w ilości nieznacznej, przeznaczone na własny użytek sprawcy […]”. Jednak termin „ilość nieznaczna” nie został nigdy doprecyzowany, co rodzi problemy natury interpretacyjnej. Dlatego fundacja w swoim projekcie chce zobowiązać rząd do wydania rozporządzenia, w którym znajdzie się lista środków i substancji wraz z odpowiadającymi im wartościami granicznymi.
Koniec z karami za posiadanie. Polska Sieć Polityki Narkotykowej domaga się reform
czytaj także
– Taka tabela pozwoli doprecyzować, kiedy można odstąpić od wszczęcia postępowania karnego w przypadku posiadania narkotyków do wskazanej w rozporządzeniu „wartości granicznej”. To jest minimum, żeby sędziowie i prokuratorzy wiedzieli, czym się kierować w przypadku prowadzenia drobnych przestępstw narkotykowych, polegających najczęściej na posiadaniu nieznacznych ilości narkotyków. Nie musieliby powoływać biegłych, sprawy kończyłyby się szybciej, zmniejszyłyby się koszty postępowania i przede wszystkim skończyłaby się niepotrzebna i nieskuteczna kryminalizacja użytkowników narkotyków – tłumaczy Sieniawska. I przywołuje badania, z których wynika, że niekaranie osób, które posiadają do 5 gramów marihuany, zmniejszyłoby liczbę wszczynanych postępowań karnych o 80 proc.
Przegląd doświadczeń z zagranicy
W przygotowaniach projektów ustaw konopnych uczestniczy też Biuro Analiz Sejmowych. Zespół parlamentarny zaangażował je do zestawienia rozwiązań światowych i europejskich. O tym, na których krajach mogłaby wzorować się Polska, opowiada Jan Stola, szef międzynarodowej organizacji Youth Organisations for Drug Action. – Myślę, że należałoby zbadać, przy jakim modelu regulacji marihuany w polskich realiach mielibyśmy najlepszy stosunek zysków społecznych do kosztów. Na pewno pozytywem byłyby wpływy do budżetu, przeznaczone na profilaktykę uzależnień i ogólnie ochronę zdrowia, a także zmniejszenie kryminalizacji obywateli, szczególnie młodych ludzi. Przy odpowiednich rozwiązaniach udałoby się to osiągnąć bez wzrostu liczby osób używających marihuany. W wielu krajach o surowej polityce narkotykowej zażywa ją więcej osób niż w tych o stosunkowo liberalnych przepisach.
Wśród przykładów wymienia Urugwaj, gdzie hodowlę i obrót marihuany reguluje państwo. W Europie Stola wskazuje trzy modele, w których marihuana jest w pewien sposób uregulowana, a przynajmniej używanie jej nie jest kryminalizowane: Hiszpanię ze społecznymi klubami konopnymi, których członkowie hodują marihuanę i dystrybuują ją między sobą; Holandię, gdzie handel jest teoretycznie nielegalny, ale przepisy nie są egzekwowane przez prokuratorów w pewnych sytuacjach – na przykład, gdy marihuana sprzedawana jest wyłącznie dorosłym obywatelom w coffee shopach, które nie sprawiają problemów sąsiadom; oraz Czechy, gdzie odstąpiono od karania za posiadanie i hodowanie w określonych ramach.
czytaj także
Zróżnicowane regulacje obowiązują w poszczególnych stanach USA. Stola zwraca jednak uwagę, że należy uważać, aby nie dopuścić do mającej w niektórych miejscach sytuacji, w której sprzedaż marihuany zdominowana jest przez biznes nastawiony na maksymalizację zysków. A co za tym idzie, czasami stosuje chwyty marketingowe mające na celu przyciągnięcie nowych klientów. – Na szczęście jesteśmy bogatsi o pewne doświadczenia i nikt już nie dopuści do bezrefleksyjnej promocji palenia marihuany, jak miało to miejsce z tytoniem w XX wieku. Naszym głównym celem jest ograniczenie szkód zdrowotnych i społecznych związanych z substancjami psychoaktywnymi, a odpowiednia regulacja marihuany wbrew pozorom wcale nie stoi z tym w sprzeczności.