Rozmowa z ojcem zamordowanego słowackiego dziennikarza śledczego Jána Kuciaka po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego głównych podejrzanych o zlecenie zabójstwa: biznesmena Mariana Kočnera i jego współpracowniczkę Alenę Zsuzsovą.
Dowiedz się więcej o wyroku słowackiego sądu:
Dlaczego wypuścili domniemanych zleceniodawców zabójstwa Kuciaka i Kušnírovej?
czytaj także
**
Filip Harzer, seznamzpravy.cz: Czy po usłyszeniu wyroku uniewinniającego ma pan jeszcze siłę walczyć?
Jozef Kuciak: Byliśmy zszokowani, ale już jakoś sobie z tym poradziliśmy. To wszystko tylko utwierdziło nas mocniej w przekonaniu, że musimy walczyć dalej.
Kilka miesięcy temu rozmawialiśmy w domu pana i pańskiej żony. Mówiliście wówczas, że wierzycie w wydanie wyroku skazującego, ale obawiacie się, że problemy pojawią się, kiedy sprawa trafi do najwyższej instancji. Jak patrzy pan na to po wczorajszym wyroku?
Obecnie to wygląda inaczej. Zmieniła się sytuacja w Sądzie Najwyższym – jego były prezes i kandydat na prezydenta Štefan Harabin nie ma tam już swoich ludzi. Dlatego wierzymy, że zakończenie sprawy może być dobre. Musimy w to wierzyć.
Rodzina Kuciaka wyznaje: „Syna zabiły brudne pieniądze, nie wierzymy w sprawiedliwość”
czytaj także
Jest szansa na unieważnienie wyroku przez Sąd Najwyższy w sprawie morderstwa pana syna?
Tak, szansa jest na pewno. Teraz dużo zależy też od tego, jak prokurator i nasi przedstawiciele prawni napiszą odwołanie. Nie przestaję wierzyć w unieważnienie wyroku i pociągnięcie sprawców do odpowiedzialności.
Nie wysłuchali państwo całego wyroku. Wyszliście, zanim zabrzmiało uzasadnienie decyzji.
Uzasadnienie właściwie usłyszeliśmy, bo było online w internecie. Wiemy, na czym się opiera.
Co państwo o nim sądzą? Głównym argumentem sądu było to, że nie zebrano wystarczających dowodów winy, a jedynie poszlaki.
Ja nie mam wykształcenia prawniczego. Rozmawialiśmy z naszymi prawnikami. Z jednym rozmawialiśmy także o przeprowadzonych przez Unię Europejską badaniach na temat egzekwowania sprawiedliwości. Słowacja była na szarym końcu listy.
Dowiedzieliśmy się, że sąd potraktował dowody dosłownie. To znaczy, że nie brał pod uwagę dodatkowych okoliczności. Nawet jeśli elementy układanki do siebie pasują, to musiał mieć dowody bezpośrednie [żeby skazać oskarżonych – red.].
Tymczasem w Europie zapadło mnóstwo wyroków, w których wzięto pod uwagę również poszlaki, i sprawcy zostali skazani. To kwestia poglądu prawnego, a kolegium, które rozpatrywało sprawę, ma akurat taki pogląd, a nie inny. Musimy to zaakceptować, ale też wierzyć w zmianę.
Ufa pan kolegium, które rozpatrywało sprawę morderstwa pana syna?
Żadnego z członków kolegium nie znam osobiście, ale na podstawie tego, co słyszeliśmy z różnych stron, jest mniej więcej jasne, że przewodnicząca kolegium chciała skazać oskarżonych, a dwóch ławników było przeciw. Nie wiem, czy była to jedynie kwestia poglądu prawnego, czy też istniały inne przyczyny, dla których sąd wydał taki wyrok…
Jak ocenia pan cały przebieg procesu, włącznie z zainteresowaniem mediów? Często dochodziło do przecieków informacji… Uważa pan, że miało to jakiś wpływ na cały proces?
Według mnie powinno to pomóc procesowi, bo ludzie chcą być informowani, chcą wiedzieć. Sam jestem za tym, żeby byli informowani o wszystkim, ale to też jest kwestią opinii sądu. Możliwe jest też to, że właśnie z powodu dużej presji medialnej sędziowie zdecydowali tak, jak zdecydowali. Ale to wszystko tylko domysły.
Słowacja po zabójstwie Kuciaka: Nacjonaliści i neofaszyści u bram
czytaj także
Czy gdyby odwołanie do Sądu Najwyższego skończyło się podobnie jak wczorajszy proces i sąd definitywnie uniewinniłby Mariana Kočnera i Alenę Zsuzsovą, podejrzanych o zlecenie morderstwa pana syna, pogodziłby się pan z takim wyrokiem?
Nigdy bym się z nim nie pogodził. Ale dalej nie ma już żadnego odwołania. Możemy się odwołać do Trybunału Europejskiego, ale on nie może unieważnić orzeczenia.
Przypuszczam, że Kočner nie wyjdzie teraz zupełnie na wolność. Został skazany za fałszerstwo i czeka na niego jeszcze kilka spraw. Zsuzsovą też.
Gdyby zostali oni skazani też za zlecenie zabójstwa, byłoby to [dla nas – red.] pewne zadośćuczynienie. Ale nie jest to w naszych rękach. My już nigdy nie będziemy usatysfakcjonowani. Zawsze pozostaną wątpliwości, kto był ostatnim ogniwem zlecenia morderstwa, czy nie było jeszcze kogoś nad Kočnerem w tej czy w innej grupie. Widzimy, jak codziennie wychodzą na jaw powiązania słowackich sądów z władzą wykonawczą… W XXI wieku to niemal nie do pomyślenia.
Kto zamordował Jána Kuciaka?
Wygląda na to, że możliwe są dwa wyjaśnienia: albo zlecający zabójstwo byli jakimiś genialnymi przestępcami, albo policja i prokuratura nie wykonały dobrze swojej pracy. Pan sugeruje jeszcze inną możliwość. Czy ufa pan słowackiej policji i prokuraturze?
W tym wypadku ufam pracy, jaką wykonała policja. Nie mam też nic do zarzucenia prokuraturze, która pracowała z tym, co dostała od policji. Mówię raczej o tym, jak sprawę ocenili sędziowie. Tak, mieli poszlaki, ale łączą się one w spójną całość. W przypadku takich ludzi jak Kočner czy Zsuzsová trudno się spodziewać, że natrafimy na bezpośredni dowód, że będą do siebie mówić: „zlecamy zabójstwo tego a tego, teraz wam za to płacę, a jeszcze zrobię sobie zdjęcie”. I jeszcze pod tym uwierzytelniony podpis, żeby to był wystarczający dowód dla prawników.
Teraz badane są także sprawy kolejnych zabójstw [także zleconych przez podejrzanych w procesie Kuciaka – red.]. Nam pozostaje wierzyć, że uda się tę sądową walkę wygrać i że wszystko skończy się pomyślnie.
czytaj także
Sąd Najwyższy zajmie się odwołaniem najprawdopodobniej dopiero na wiosnę. Co czeka was do tego czasu?
My właściwie możemy tylko czekać. Nie mamy innych planów. Jest jeszcze jedna sprawa, ale nie dotyczy ona samego zabójstwa, lecz wszystkich spraw, które badał i opisywał Ján. Byliśmy ze Zlaticą Kušnírovą w Brukseli i złożyliśmy wniosek o to, żeby prokuratura europejska nadzorowała niektóre sprawy związane z artykułami Jánka. Zobaczymy, jak się to wszystko skończy.
Rozmowa ukazała się na portalu seznamzpravy.cz. Przetłumaczyła Olga Słowik. Skróty i edycja wersji polskiej od redakcji.