Słusznie Pan przypomina, że nie można być obojętnym, gdy ktoś jest stygmatyzowany. Dlaczego zatem nie odnosi się Pan w swojej kampanii do szczucia PiS na osoby LGBT+? – pyta w liście jeden z naszych czytelników.
Szanowny Panie!
W niedzielę we Wrocławiu przypomniał Pan słowa Mariana Turskiego: nie bądźcie obojętni, gdy ktoś jest stygmatyzowany. I połączył je Pan – słusznie – z tym, czego nie powinien robić prezydent Rzeczypospolitej Polskiej: jemu zwłaszcza nie przystoi obojętność.
Jak sądzę, obojętność nie przystoi również tym wszystkim, którzy aspirują do objęcia urzędu prezydenta, w tym Panu; przy czym uważam, że zobowiązanie się do niebycia obojętnym dotyczy nas wszystkich. Niestety, mam jednak poczucie, że w Pana działaniach nie widać braku obojętności w dwóch fundamentalnych kwestiach ostatnich dni.
czytaj także
Andrzej Chyra zaproponował, by akronim LGBT rozwinąć jako: Lepiej, Gdy Będzie Trzaskowski. Propozycję tę podjęto (po prawdzie, nie bardzo licznie) w mojej internetowej bańce. Zrobili to także nieheteronormatywni znajomi. Pominę fakt, że propozycja ta w ogóle budzi mój dyskomfort i uważam ją za niepoważną – zbyt wiele cierpienia, zmagań o uznanie naszej tożsamości i godności wiąże się z tym akronimem, żeby rozwijać go jako hasło w polityce wyborczej (również cierpienia dzieci, choćby pozbawionych polskiego PESEL-u, do czego przyczyniła się i Pana decyzja). Chcę natomiast podkreślić, że nie umiałem połączyć tego rozwinięcia z Pana milczeniem na temat prowadzenia kampanii wyborczej przez Andrzeja Dudę i Zjednoczoną Prawicę w oparciu o jawnie już faszyzujące wypowiedzi na temat osób nieheteronormatywnych.
Zabieg ten jest podwójnie naganny – jako wykluczenie i dehumanizacja dużej części polskiego społeczeństwa oraz jako sposób na odciągnięcie uwagi publicznej od kompromitujących działań władz, na przykład w kwestii zakupu respiratorów. Mówiąc wprost, dyskursem nienawiści wobec osób LGBTQIAA dokonuje się odwrócenia uwagi. Takie działania wymagają – w moim poczuciu – stanowczej i bezpośredniej riposty w imię pryncypiów etycznych i fundamentalnych ludzkich praw. Zbywanie tego milczeniem nie jest nawet obojętnością, ale przyłożeniem ręki do uprawomocnienia takich działań. Podobnie jest z mową ezopową, którą zastosował Pan we Wrocławiu, gdzie, jak pisze Michał Danielewski: „po raz pierwszy – choć jak zobaczymy, nie do końca wprost” odniósł się [Pan] do szczucia Dudy na osoby LGBT”.
W swojej kampanii zwraca Pan uwagę na znaczenie wspólnoty inkluzywnej, porozumienia, na odróżnianie kogoś, z kim się nie zgadzamy, od wroga. To wszystko wydaje mi się niezwykle cenne. Pamiętajmy jednak, że takie odwołania mogą przesłaniać wykluczenie, przemoc i bezprawie. Tak jest w przypadku Europy. Luminarze myśli liberalnej potrafili być rasistami, europejska demokracja zaś – jak pokazuje Achille Mbembe – ukonstytuowana była na bezprawiu kolonii, plantacji, wyzysku niewolników.
czytaj także
Nie bez kozery bieżące protesty w USA, skierowane przeciw wciąż żywemu, także strukturalnemu, rasizmowi i stygmatyzacji z powodów etnicznych, zaangażowały amerykańską społeczność LGBT. Wykluczenia potrafią się nawarstwiać, co pokazał dobitnie choćby „czarny feminizm”. Tutaj także Pana reakcja wydała mi się symptomatyczna – dotyczyła tylko oczyszczenia warszawskiego pomnika Kościuszki z napisów nawiązujących do protestów w USA. Nie znam (mogłem coś przegapić) Pana wypowiedzi, które wsparłyby walkę z rasizmem, pokazały, co dziś etycznie powinno być ważne, starały się wytłumaczyć, jaką treść niosły te napisy i jaką niosą protesty, także ten pod ambasadą USA w Warszawie. A byłyby to słowa potrzebne. Biorąc pod uwagę, jak zmanipulowany jest obraz tych protestów w polskich mediach – do tego stopnia, że zareagowali na to zjawisko amerykaniści z UW – oraz Pana popularność, oczekiwałbym pokazania społeczeństwu sedna sprawy, a nie pozostawienia nas z przekazem, że mamy do czynienia po prostu z wandalizmem.
Morderstwo George’a Floyda: Co łączy kradzież z protestem przeciwko rasizmowi? Więcej, niż sądzicie
czytaj także
Słusznie Pan przypomina, że nie można być obojętnym, gdy ktoś jest stygmatyzowany. Chciałbym zatem zapytać, dlaczego Pan w prowadzonej kampanii wydaje się właśnie obojętny?
Dlaczego brak obojętności i w odniesieniu do spraw osób LGBT, i rasizmu nie cechuje Roberta Biedronia? Dlaczego przeciw kampanii wobec osób LGBT mógł się wypowiedzieć Szymon Hołownia? A Pan – nareszcie – zdecydował się tylko na aluzje? Nie może być to chyba kwestia nastrojów społecznych; komentatorzy wiążą próbę osłabienia przez funkcjonariuszy Zjednoczonej Prawicy swoich wystąpień anty-LGBT z badaniami fokusowymi.
A zatem – dlaczego?
Z poważaniem
Marcin M. Bogusławski, doktor filozofii, Łódź