Jak nastoletnia aktywistka uświadomiła nam fakt, że niepodejmowanie odważnych działań na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych nie jest mniejszym złem niż kolonialne rządy Brytyjczyków w Indiach, segregacja rasowa w Ameryce czy wojna w Wietnamie.
PRINCETON. „This is all wrong!” – tak być nie może! Tak zaczyna się najbardziej przejmująca czterominutowa przemowa, jaką w życiu słyszałem. Słowa te wypowiedziała nastolatka Greta Thunberg, szwedzka aktywistka klimatyczna, przemawiając w ubiegłym miesiącu na szczycie klimatycznym ONZ w trakcie tygodnia strajków i demonstracji, w których, jak się ocenia, wzięło udział sześć milionów osób.
Na ulice wyszła głównie młodzież, bo to ona będzie ponosić największe koszty kryzysu klimatycznego, o którym mówiła Thunberg. Ton moralnego wzburzenia był więc w pełni uzasadniony – podobnie jak motyw przewodni jej wystąpienia: „Jak śmiecie?”. Greta oskarżała przywódców świata o to, że swoim pustosłowiem pozbawili ją marzeń młodej dziewczyny. Jak mogą mówić, że robią co w ich mocy? Jak mogą udawać, że wszystko zostanie po staremu, a cały problem rozwiążą niewynalezione jeszcze technologie?
Swoje oburzenie Thunberg uzasadnia faktem, że nauka już od 30 lat ostrzega przed zmianą klimatu. Światowi przywódcy puszczali te ostrzeżenia mimo uszu, a szansa, że zdążymy zredukować emisję netto do zera, wymykała nam się z rąk. Dziś, gdybyśmy nawet podjęli heroiczny wysiłek i przez najbliższe dziesięć lat obniżyli emisję gazów cieplarnianych o połowę – podkreślała Thunberg – szansa, że powstrzymamy ocieplenie klimatu, zanim przekroczy półtora stopnia Celsjusza, nadal będzie wynosić jedynie 50 procent.
czytaj także
Przekraczając tę granicę, ryzykujemy uruchomienie sprzężeń zwrotnych, których nie będzie się już dało kontrolować – im silniej planeta będzie się ogrzewać, tym szybciej będzie postępować dalsze ocieplanie. Thunberg zwróciła uwagę na raport Międzyrządowego Panelu do spraw Zmiany Klimatu, w którym wskazano, że jeśli chcemy obniżyć ryzyko ocieplenia powyżej półtora stopnia Celsjusza, tak aby wynosiło tylko jeden do trzech, to od dziś do 2050 roku świat nie może wyemitować więcej niż 350 gigaton dwutlenku węgla. A w obecnym tempie przekroczymy ten limit już w 2028 roku.
Według indeksu działań klimatycznych żadne państwo na świecie nie robi jeszcze dla ochrony klimatu tyle, by zasłużyć na ocenę „bardzo dobrą”. Jak dotąd najlepiej radzą sobie Szwecja, Maroko i Litwa; tuż za nimi są Łotwa i Wielka Brytania. Stany Zjednoczone znajdują się wśród pięciu państw na szarym końcu tej listy – obok Arabii Saudyjskiej, Iranu, Korei Południowej i Tajwanu.
Problem etyczny nie jest więc trudny do rozstrzygnięcia. Nie ma żadnego etycznego usprawiedliwienia dla tego, by bogate kraje, odpowiedzialne za większość dwutlenku węgla wyemitowanego już do atmosfery, miały produkować znacznie więcej gazów cieplarnianych per capita niż kraje o niskich dochodach, których ludność najbardziej ucierpi wskutek zmiany klimatu. Ściąganie na głowę mieszkańców biedniejszych krajów ryzyka ocieplenia o więcej niż półtora stopnia Celsjusza (którego prawdopodobieństwo wynosi jeden do trzech) to gra w rosyjską ruletkę. Przystawiamy rewolwer do głowy dziesiątkom, może setkom milionów ludzi w najuboższych krajach – tyle że bębenek sześciostrzałowca załadowaliśmy nie jednym, a dwoma nabojami. Z kolei dla bogatych krajów konieczna transformacja ku bezemisyjnej gospodarce wiązałaby się z pewnymi przejściowymi kosztami, za to w długiej perspektywie uratowałaby życie wielu ludziom, a wszystkim przyniosła wymierne korzyści.
Jak tego dokonać? Thunberg zakończyła swoje wystąpienie nutą optymizmu: „Nie pozwolimy wam na to. Tu, w tym miejscu, stawiamy granicę, której nie damy wam przekroczyć. Świat się budzi. Nadchodzi zmiana – czy tego chcecie czy nie”.
czytaj także
Czy młodzi ludzie rzeczywiście mogą potrząsnąć światem tak mocno, by zmienić kierunek jego rozwoju? Czy przekonają swoich rodziców? Rodzice z niepokojem patrzą na strajki szkolne – szczególnie ci, którzy muszą znaleźć pomoc do opieki nad dziećmi – ale czy zdołają wpłynąć na polityków? Jakiego rodzaju nacisk na władze państw może je skłonić, by z należytą powagą podeszły do redukowania ryzyka katastrofy?
Międzynarodowy ruch Extinction Rebellion, który zawiązał się w ubiegłym roku w Londynie i rozpoczął działalność od ogłoszenia Deklaracji buntu, propaguje nieposłuszeństwo obywatelskie. Namawia, by aktywiści tysiącami blokowali drogi i ulice wielkich miast całego świata – nie przez jeden dzień, ale tak długo, aż koszty tych blokad zaczną doskwierać państwom i elitom biznesowym. Co ważne, tego rodzaju akcje miałyby się odbywać w sposób bezwzględnie pokojowy, nawet gdyby na ich uczestników miały spaść państwowe represje i przemoc.
czytaj także
Jako pierwszy nieposłuszeństwo obywatelskie stosował masowy ruch Mahatmy Gandhiego (w tym miesiącu przypada 150. rocznica jego urodzin): najpierw w Południowej Afryce, a następnie w Indiach. Najsłynniejszy orędownik tej formy buntu, Martin Luther King, widział w nieposłuszeństwie obywatelskim skuteczną metodę walki z segregacją rasową w Stanach Zjednoczonych. Nieco później nieposłuszeństwo obywatelskie, obok innych form protestu, odegrało istotną rolę w przybliżeniu końca wojny w Wietnamie. W każdej z tych sytuacji uciekanie się do tej formy walki powszechnie uważa się dziś za słuszne i szlachetne. Gandhiemu cały świat wznosi pomniki, a w rocznicę urodzin Martina Luthera Kinga Stany Zjednoczone obchodzą święto państwowe.
Fakt, że władze państw nie podejmują adekwatnych działań, by redukować emisję gazów cieplarnianych, nie jest mniejszym złem niż kolonialne rządy Brytyjczyków w Indiach, segregacja rasowa w Ameryce czy wojna w Wietnamie – a należy się spodziewać, że skala szkód, jakie wyrządzi kryzys klimatyczny, będzie nieporównanie większa. Również i w tym przypadku nieposłuszeństwo obywatelskie byłoby zatem słuszną taktyką, jeśli mogłoby przekonać władze państw, by przyjęły do wiadomości ustalenia nauki i podjęły takie kroki, jakie są niezbędne dla zapobieżenia katastrofalnej zmianie klimatu.
Głód, zniszczenie, choroby, migracje i wojna. Tak, mowa o twoim życiu
czytaj także
Możliwe, że istnieją inne formy pokojowego protestu, których nikt jeszcze nie wypróbował. Pierwszy raz usłyszeliśmy o Thunberg, gdy stanęła samotnie pod gmachem szwedzkiego parlamentu, trzymając w ręku plakat z napisem „Strajk szkolny dla klimatu”. Nikt nie mógł wtedy przewidzieć, że jednoosobowy protest piętnastolatki da początek ruchowi, który przyciągnie miliony młodych ludzi i ogarnie cały świat – ani że rok później Greta Thunberg będzie przemawiać na forum politycznych przywódców świata.
Wciąż jednak musimy przekonywać o zagrożeniach, jakie niesie kryzys klimatyczny, i o tym, że natychmiastowa zmiana kursu jest bezwzględnie konieczna. Wymyślmy, jak to robić skutecznie.
**
Peter Singer jest profesorem bioetyki na uniwersytecie Princeton, profesorem Uniwersytetu w Melbourne i założycielem organizacji non-profit The Life You Can Save. Jest autorem książek Animal Liberation (Wyzwolenie zwierząt, przeł. Anna Alichniewicz, Anna Szczęsna, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2004), Practical Ethics (Etyka praktyczna, przeł. Agata Sagan, Książka i Wiedza, Warszawa 2003), The Life You Can Save (Życie, które możesz ocalić, przeł. Elżbieta de Lazari, Czarna Owca, Warszawa 2011) oraz The Most Good You Can Do.
Copyright Project Syndicate, 2019. Z angielskiego pzełożył Marek Jedliński.