Wygląda na to, że politycy albo nie rozróżniają podstawowych pojęć i nie mają pojęcia na temat migracji, albo udają, że nie mają pojęcia po to, by hasłami podsycać emocje buzujące wśród wyborców.
„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Jagielloński24, Kontakt, Krytyka Polityczna, Kultura Liberalna i Nowa Konfederacja co kilka tygodni wybiera nowy temat do dyskusji a pięć powstałych w jej ramach tekstów publikujemy naraz na wszystkich pięciu portalach.
Dyskusja na temat polityki migracyjnej w Polsce w dużej mierze bazuje na emocjach. Wypowiedzi polityków PO i PiS, dotyczące wycinka zaledwie tematu polityki migracyjnej, jakim jest kwestia przyjmowania imigrantów (w tym uchodźców), przez dłuższy czas przypominały miotanie się od ściany do ściany. Z jednej strony w 2015 r. premier Ewa Kopacz stwierdziła, że Polska jest przygotowana na przyjęcie 10-12 tysięcy uchodźców (słynna wypowiedź „to mniej, niż przychodzi na mecze Legii”, z lubością przytaczana później przez prawicowe media). Ostatecznie rząd Ewy Kopacz zgodził się w 2015 r. na przyjęcie około 7000 uchodźców w ramach unijnego mechanizmu relokacji. Dwa lata później, w maju 2017 r. Komisja Europejska zagroziła Polsce, Węgrom i Austrii rozpoczęciem procedury o naruszenie prawa UE, jeśli kraje te nie przystąpią do relokacji uchodźców. W odpowiedzi na to ówczesny szef MSWiA, Mariusz Błaszczak, stwierdził, że „nie przyjmiemy ani jednego uchodźcy”. Jakby tego było mało, Grzegorz Schetyna w tym samym miesiącu wykonał zwrot o 180 stopni, twierdząc, że jest za tym, by uchodźcy nie przyjeżdżali do Polski (następnie nieprzekonująco tłumaczył się ze swojej wypowiedzi przed Jackiem Żakowskim w radiu TOK FM).
Wygląda na to, że politycy albo nie rozróżniają podstawowych pojęć i nie mają pojęcia na temat migracji, albo udają, że nie mają pojęcia po to, by hasłami podsycać emocje buzujące wśród wyborców. W oczy rzuca się brak rozróżnienia między uchodźcami a imigrantami. Uchodźcy są tylko jedną z grup imigrantów, czyli obywateli innych państw, przyjeżdżających do Polski z zamiarem stałego pobytu – są grupą, która musiała opuścić swój kraj ze względu na zagrożenie zdrowia lub życia w kraju pochodzenia. Jednak to rozróżnienie to tylko jedna z wielu skomplikowanych kwestii, z którymi musi mierzyć się każdy, kto podejmuje decyzje dotyczące polityki migracyjnej.
Do części tych kwestii odnoszą się w swoim artykule Paweł Cywiński i Hanna Frejlak, proponując ogólne kierunki polityki integracyjnej wobec imigrantów (przede wszystkim wskazując na wartości, które te kierunki dyktują), i – miejscami – konkretne rozwiązania. Część tych rozwiązań uważam za trafne, część – mniej (o tym napiszę więcej w dalszej części artykułu). Przede wszystkim jednak wizję Cywińskiego i Frejlak należy uzupełnić o spojrzenie z lotu ptaka na obecną politykę migracyjną Polski.
czytaj także
Autorzy z „Kontaktu” piszą o tym, że w październiku 2016 r. polski rząd uchylił dokument określający naszą politykę migracyjną, i czytając artykuł, można odnieść wrażenie, że w to miejsce nie pojawiło się nic nowego. Nie chcę bronić rządu PiS, którego działania w tym zakresie oceniam krytycznie, jednak choćby z czysto formalnych przyczyn należy zauważyć, że w marcu br. pojawiły się nowe priorytety polityki migracyjnej. Dziwny to dokument, gdyż próżno szukać go wśród oficjalnych strategii i planów. Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju przedstawia te priorytety w publicystycznej wersji na swojej stronie internetowej, a same priorytety w postaci trzystronicowego pliku PDF po dłuższych poszukiwaniach znaleźć można na stronie Komisji Europejskiej na temat migracji – a i tu nie przez wejście na stronę, a przez Google’a. Dokument zawiera w nader skróconej formie cele i kierunki polityki migracyjnej, a także związane z nimi działania. Omawiając propozycje Cywińskiego i Frejlak, odniosę się jednak także do „Priorytetów”.
Autorzy z „Kontaktu” w swoim artykule skupiają się przede wszystkim na kwestii integracji migrantów. Opisując cel polityki integracyjnej, twierdzą, że chodzi przede wszystkim o to, by migranci poczuli się w Polsce jak u siebie, i by Polska stała się dla nich ulubionym miejscem do życia. Rodzi się jednak pytanie, od którego nie można uciec – czy możemy i powinniśmy przyjmować każdego? Zdaję sobie sprawę, że nie tego dotyczył tekst Cywińskiego i Frejlak, ale trochę szkoda, bo to jedno z najważniejszych pytań, zwłaszcza w świetle owego miotania się i pomieszania pojęć, o którym pisałem na początku. Czy, jak twierdził min. Błaszczak, nie przyjmować żadnego uchodźcy? Czy przyjmować tak wielu, jak tylko można? A co z imigrantami zarobkowymi?
Z pewnością mieliśmy w ostatnich latach do czynienia z podsycaniem irracjonalnych lęków dotyczących uchodźców. Niestety nie skończyło się na wypowiedziach medialnych. Od objęcia władzy przez PiS rząd polski blokuje zaproponowany przez Caritas, popierany przez Episkopat i sprawdzony choćby we Włoszech, program korytarzy humanitarnych. Program ten ma na celu podjąć kwestię fundamentalną: ratowanie życia. Tu mówię jednym głosem z Cywińskim i Frejlak: solidarność wymaga podjęcia działań i przyjmowania uchodźców. Mówienie o zagrożeniu „interesu narodowego” w przypadku przyjęciu kilkuset osób na leczenie jest absurdalne, a pomoc na miejscu, o której cały czas opowiada rząd, nie jest wystarczającą odpowiedzią na problem, na co wskazywał choćby bp Krzysztof Zadarko. Niestety, w „Priorytetach” także nie znajdziemy ani słowa o uchodźcach; cały dokument podporządkowany jest jedynie logice rynku pracy.
Inną kwestią pozostaje jednak przyjmowanie imigrantów zarobkowych. Czy w ogóle rozdzielać uchodźców i resztę imigrantów, skoro wielu spośród tej drugiej grupy też ucieka przed różnymi cierpieniami, może niedającymi się tak łatwo uchwycić? Niestety nie da się uciec od wyznaczenia priorytetów, zwłaszcza w Polsce, która na tle innych krajów Unii ciągle jest na dorobku. Może zostanę oskarżony o małoduszność, ale powiedzmy sobie otwarcie – nie da się przyjąć wszystkich chętnych, a już zwłaszcza, gdybyśmy chcieli stworzyć tak rozbudowany system integracji, jaki proponują Cywiński i Frejlak (wg ich propozycji miałyby m.in. powstać nowe instytucje – Urząd Pracy dla Migrantów, Rzecznik Migrantów (zapewne z własnym biurem), instytucje edukacyjne; miałyby zostać powołane bezpłatne studia podyplomowe dla urzędników, wprowadzone ulgi w opłatach za studia dla imigrantów etc.). Nie da się pomóc drugiemu, wyniszczając siebie. Zauważa to także Rada Europejska, formułując zręby nowej polityki migracyjnej. Konieczne jest stworzenie systemu, który umożliwi sprawiedliwy wybór tych imigrantów zarobkowych, którzy faktycznie chcą w Polsce zostać, pracować i integrować się ze społeczeństwem. O takim wyborze wspomina się w „Priorytetach”, jednak na tak wysokim poziomie ogólności, że trudno oceniać skuteczność proponowanych rozwiązań.
Częściowo zgodny z propozycjami Cywińskiego i Frejlak jest rządowy priorytet 4, dotyczący wsparcia procesu integracji cudzoziemców. Szczególnie trafne u autorów z „Kontaktu” wydają się propozycje działań mających uprościć procedury i zwiększyć ich przejrzystość (np. platforma ePUAP dla imigrantów, elastyczne pozwolenia na pracę). Wątpliwości budzą natomiast wspomniane już rozwiązania rozbudowujące i tworzące nowe instytucje państwowe, zwłaszcza w warunkach niewydolności tych już istniejących.
Na koniec należy zauważyć, że budzące emocje kwestie dotyczące sposobu przyjmowania i integracji cudzoziemców stanowią tylko część polityki migracyjnej. Elementem polityki migracyjnej są w takim samym stopniu kwestie związane z emigracją Polaków do innych krajów, a ta pozostaje palącym problemem. O ile w końcu roku 2004 liczba mieszkańców Polski, którzy czasowo przebywali za granicą, wynosiła około 1 mln, o tyle w końcu roku 2016 było to już ok. 2 515 000 osób. Liczba Polaków, którzy przebywali w Wielkiej Brytanii, wzrosła pięciokrotnie, a przebywających w Irlandii – ponad siedmiokrotnie. Słusznie Cywiński i Frejlak wskazują na dane mówiące o braku rąk do pracy: w ciągu kilku lat brakować nam będzie miliona pracowników. Jednak należy pamiętać, że za braki te odpowiedzialne są nie tylko zmiany demograficzne związane ze starzeniem się społeczeństwa, ale także, a być może przede wszystkim, masowa migracja do krajów zachodnich w ciągu ostatnich czternastu lat. I o ile oczywiście musimy zadawać sobie wspomniane pytanie o to, jak sprawić, by dla migrantów Polska stała się ulubionym miejscem do życia, o tyle chyba zapomnieliśmy o pytaniu o to, co zrobić, by Polska stała się takim miejscem dla Polaków, którzy wyjechali. Mimo wielu zapewnień dotyczących działań na rzecz powrotu emigrantów do Polski (takie zapewnienia pojawiały się np. w Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, mówił o nich też min. Bartosz Marczuk w wywiadzie dla „Nowej Konfederacji”), nie widać intensywnych działań w tym kierunku. Paradoksalnie jedyne widoczne, choć też pozostające w sferze informacyjnej, działanie zostało podjęte jeszcze przez rząd Donalda Tuska – jest to serwis powroty.gov.pl, prowadzony od 2008 r. przez Centrum Informacyjno-Konsultacyjne Służb Zatrudnienia. Sama informacja na temat możliwości powrotu i wsparcie w załatwianiu spraw formalnych nie stanowią jednak jeszcze wystarczającej zachęty na rzecz powrotu emigrantów do Polski. Tymczasem według cytowanego opracowania GUS, 80 proc. migracji na pobyt czasowy to migracje długookresowe, trwające powyżej 12 miesięcy. Wydaje się uprawnione twierdzenie, że większość z tych ludzi nie wróci. „Priorytety” w tym zakresie pozostają także w sferze powierzchownej – powtarzane jest stwierdzenie o „systemie zachęt”.
Dobrze, że autorzy „Kontaktu” zaproponowali propozycje dotyczące integracji imigrantów. Z pewnością stanowią one punkt wyjścia do dyskusji w sytuacji, w której rząd ma (póki co) do zaproponowania tylko ogólnikowy, przygotowany na kolanie i schowany głęboko w sieci dokument. Jednak należy pamiętać, że polityka migracyjna to obszar złożony i wszechstronny – i że najwznioślejsze wartości prędzej czy później zderzą się z możliwościami realizacji.
***
Jarema Piekutowski – główny ekspert ds. społecznych w Nowej Konfederacji, socjolog, publicysta (m.in. „Więź”, „Tygodnik Powszechny”), współwłaściciel Centrum Rozwoju Społeczno-Gospodarczego, współpracownik Centrum Wyzwań Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, Fundacji Pole Dialogu i Ośrodka Ewaluacji. Główne obszary jego zainteresowań to rozwój lokalny i regionalny, kultura, społeczeństwo obywatelskie i rynek pracy. Autor i współautor wielu publikacji, np. Pomysłowość miejska. Studium trajektorii realizacji oddolnych inicjatyw mieszkańców Warszawy (Fundacja Pole Dialogu 2017). Autor powieści biograficznej G.K.Chesterton, (eSPe 2013).
***
Inicjatywa „Spięcie” wspierana jest przez Fundusz Obywatelski zarządzany przez Fundację dla Polski.