Tyrania wyboru w czasach wojny peloponeskiej. Zmagania z „Assassin’s Creed: Odyssey”.
Już na pierwszej z kilkudziesięciu wysp dostępnych w Assassin’s Creed: Odyssey, Kefalonii, gracz staje przed trudnym wyborem. Opanowana przez zarazę wioska Kausos została spalona przez kapłanów, cudem ocalała tylko jedna rodzina. Chociaż nie widać po nich żadnych objawów, rodzice i dwójka dzieci przyznają, że również są zarażeni. Kapłan chce ich zabić by powstrzymać rozprzestrzenianie się wirusa, ci natomiast błagają o litość. Utrzymują, że choroba jest we wczesnym stadium i uda im się ją pokonać. Postać kontrolowana przez gracza może zabić kapłanów albo odejść i pozwolić by rodzina zginęła. Decyzja ta będzie miała konsekwencje nie tylko na to jak postać będzie odbierana w przyszłości, ale także na dalsze losy wyspy.
Tego typu sytuacji jest w grze bardzo dużo. Ponad 30 godzin scenek dialogowych i dziewięć różnych zakończeń pokazuje jak poważnie twórcy traktują kwestię wyboru.
Już na samym początku stajemy przed ważną decyzją: wybieramy płeć. Można grać jako Aleksios lub Kasandra, poznając starożytną Grecję oczami mężczyzny lub kobiety. Ja grałem Kasandrą.
Kasandra wojownicza księżniczka
Trwa wielka wojna peloponeska, więc jesteśmy między 431 a 404 rokiem przed naszą erą, co oznacza, że podstawy pod tytułowy Zakon Asasynów zostaną położone dopiero za 400 lat. Kasandra niestety nie będzie mieć wpływu na rezultat konfliktu. Spoiler: Sparta wygrywa. Bohaterka jest mysthios, najemniczką, odnalezioną i uratowaną przez kłopotliwego Markosa. Ponieważ ten ciągle wpada w długi, pierwszym zadaniem gracza będzie bronienie go przed Cyklopem – jednookim osiłkiem.
Gra nie unika elementów mitycznych. Już na samym wstępie młodziutka Febe wyznaje Kasandrze, że uważa ją za bóstwo. Kobieta też kilka razy podaje się za boginię, ale kierując się szlachetnymi pobudkami. O jej nadnaturalnych zdolnościach ma świadczyć chociażby możliwość kontrolowania orła Ikariosa. Ten może być zarówno zwierzęciem, jak i daimonem, duchem opiekuńczym kobiety.
Kasandra nie jest pierwszą kobiecą bohaterką gier z serii Assassin’s Creed. Przed nią były Aveline de Grandpre (Assassin’s Creed III: Liberation) i Shao Jun (Assassin’s Creed Chronicles), a przede wszystkim Evie Frye (Assassin’s Creed Syndicate), uważana za jedną z najlepszych grywalnych postaci w historii serii. Mimo szacunku jakim cieszą się kobiece postacie, w materiałach promocyjnych gry o wiele częściej pojawiał się brat Kasandry, Aleksios. Nawet w reklamie stylizowanej na starożytną wersję monologu otwierającego film Trainspotting pojawia się jedynie mężczyzna.
Czyżby Ubisoft obawiał się reakcji fanów na kobiecą protagonistkę? Biorąc pod uwagę jak wielkie kontrowersje towarzyszyły włączeniu kobiet-żołnierzy do poświęconej drugiej wojnie światowej Battlefield V, nie byłoby to zaskakujące. Kobieca postać to jednak naturalna konsekwencja rozwoju Assassin’s Creed. Twórcy ostatecznie odrzucili linearność i stworzyli typową grę RPG. Jeśli gracz może modyfikować swoją postać, decydować o tym co nosi i czym walczy, czemu nie pozwolić także na wybór płci bohatera?
Wróćmy na chwilę do Battlefield V. Trailer gry, która ma się ukazać 20 listopada, ma prawie 150 tysięcy więcej negatywnych ocen. Dlaczego? Sądząc po komentarzach, bo twórcy mieli czelność uczynić bohaterką gry kobietę. Kobieta znalazła się też na okładce gry. „A przecież kobiety nie były wtedy żołnierzami!!!111jeden” – utyskują w komentarzach niektórzy gejmerzy. Najlepiej do całej sytuacji odniósł się producent gry, gdy przyznał z żalem, że gdyby mógł cofnąć czas, kobiety pojawiłyby się już w pierwszej części Battlefield.
Nowe Assassin’s Creed nie spotkało się z tego typu oburzeniem, mimo że o ile istnieje bardzo dużo niezaprzeczalnych dowodów frontowej aktywności kobiet podczas drugiej wojny światowej, to w czasie wojny peloponeskiej sprawa wygląda trochę inaczej. W monografii Wojna peloponeska Tukidydes tylko raz wspomina o zaangażowaniu kobiet na polu bitwy, pisząc o konflikcie w Korkyrze (teraz Korfu), gdzie walczyły z odwagą „wykraczającą poza ich płeć”, cokolwiek to znaczy.
Przyrodnia siostra Aleksandra Wielkiego, Kynane, to świetny przykład antycznej wojowniczki, która przewyższała swoimi umiejętnościami mężczyzn. Przed nią bohaterstwem wsławiła się królowa Artemizja, walcząca przeciwko Spartiatom pod Salaminą. Jeśli chodzi o samą Spartę, sprawa się komplikuje. Najsprawniejsze i najbardziej wykształcone ze wszystkich kobiet ówczesnej Grecji, Spartanki w wieku osiemnastu lat przechodziły test sprawności i stawały się pełnoprawnymi członkiniami społeczności. Celowo unikam tu słowa obywatelkami, ponieważ obywatel Sparty miał prawa wyborcze i był zobowiązany do obrony kraju. Spartanki umiały walczyć, ale w tak silnie zorganizowanym społeczeństwie miały inne, „eugeniczne” zadania. Nie ulega jednak wątpliwości, że w tamtych czasach ich pozycja była uprzywilejowana. Dlatego jeśli wyobrażamy sobie jakąś antyczną wojowniczkę, najpewniej jest ona Spartanką, choćby z urodzenia. Tak jak Kasandra.
Dobre wybory
Czy sam wybór płci ma wpływ na rozgrywkę? W bardzo małym stopniu. Poza kilkoma kwestiami rzuconymi tu i tam, to czy gramy Aleksiosem czy Kasandrą nie zmienia fabuły. To co ją determinuje to wybory bohaterki, które czasem mogą być bardzo wątpliwe. Kasandra może grać na dwa fronty, walczyć po stronie Spartan i zatapiać ich statki na życzenie Ateńczyków. Może kraść i plądrować cywilów, jak czynili Spartanie podczas wojny, a przy tym zabijać mieszkańców wsi, którzy rzucają się na nią w obronie swoich dóbr.
Podobnie jak poprzednia część serii, Assassin’s Creed: Origins, Odyssey to RPG, gdzie trzeba levelować, żeby iść do przodu, czyli wykonywać poboczne zadania lub wchodzić w interakcję ze światem, w celu zdobycia określonej ilości punktów.
Ogromny, otwarty świat aż prosi się o eksplorację. Gracz podróżuje z wyspy na wyspę własnym statkiem, dba o załogę i toczy morskie walki. Na lądzie stawia czoła innym najemnikom, dzikim zwierzętom, a przede wszystkim wrogim żołnierzom, także podczas bitew. Naprawdę epickich bitew. Te są zrobione z rozmachem i bardzo żywe, jak i całe środowisko otaczające bohaterkę. Starożytna Grecja jest po prostu piękna, mapa ogromna, ale niepozbawiona detali, które tworzą wrażenie autentycznego antyku. Dodatkowym plusem jest, że zrealizowano ją z udziałem autentycznych Greków – Aleksios, Kasandra i wiele innych postaci są odtwarzane przez aktorów pochodzących z tego kraju. Nie wolno zapomnieć jednak, że chociaż pojawia się tu chociażby Sokrates, Odyssey nie jest lekcją historii, a wyidealizowanym obrazem tamtych czasów. Dużo mroczniejszych, brutalniejszych, a przede wszystkim, o wiele mniej równościowych.
Punkt dla twórców za szczerość. Na samym wstępie gry doktor Layla Hassan, dzięki której wyruszamy w przeszłość mówi wprost, że woli podążać za pieśniarzem Homerem niż historykiem Herodotem.