Spotkanie Prezydenta Andrzeja Dudy z mieszkańcami Leżajska (woj. podkarpackie)
? ZOBACZ I Spotkanie Prezydenta Andrzeja Dudy z mieszkańcami Leżajska (woj. podkarpackie)
Opublikowany przez Kancelaria Prezydenta RP Wtorek, 11 września 2018
Unia Europejska jest wyimaginowaną wspólnotą, z której niewiele dla Polski wynika – uważa prezydent, strażnik konstytucji i polskiej racji stanu Andrzej Duda. – Duda proponuje ścieżkę prowadząca nas na manowce, ale jego słowa są spójne z narracją PiS. To w państwie narodowym jest zbawienie i poprawa jakości życia, a nie w jakiejś Unii Europejskiej – komentuje Adam Traczyk.
„Uczynimy wszystko, abyście państwo mieli to przekonanie, kiedy będą się kończyły nasze kadencje, że (…) ktoś wreszcie myślał o obywatelach, a nie tylko i wyłącznie o jakichś swoich sprawach i o jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika”.
Słowa Andrzeja Dudy o Unii Europejskiej jako „jakiejś wyimaginowanej wspólnocie, z której dla nas niewiele wynika” słusznie wywołały oburzenie. Podważanie sensu polskiego członkostwa we wspólnocie europejskiej jest niezgodne z polską racją stanu, a skutki antyunijnej retoryki mogą być opłakane – nawet jeśli celem Dudy nie jest przygotowanie tym gruntu pod Polexit, lecz lekkomyślność czy bieżące korzyści polityczne. David Cameron też przecież wcale nie chciał Brexitu.
Prawico, lewico, liberałowie, zrozumcie jedno: Unia Europejska jest wybawieniem
czytaj także
Słowa prezydenta Dudy są tym bardziej absurdalne, że wypowiedział je na tle pięknie odrestaurowanego za unijne pieniądze leżajskiego Dworu Starościńskiego. Zresztą lista inwestycji, które Leżajsk zawdzięcza finansowaniu Unii, jest podobnie jak w tysiącach miejsc w całej Polsce wyjątkowo długa. Zgodnie z wyliczeniami Ministerstwa Finansów z budżetu UE od maja 2004 roku do lipca tego roku otrzymaliśmy – na czysto, po odliczeniu naszych składek – 102 365 615 374 euro.
Jeśli więc prezydent Duda pyta, co z obecności w wyimaginowanej wspólnocie dla nas wynika – to najprostsza odpowiedź brzmi: wynika z niej całkiem realne sto miliardów euro. A przecież dodatnie saldo rozliczeń pomiędzy Warszawą a Brukselą to tylko część korzyści wynikających z członkostwa Polski w UE.
Czemu więc prezydent RP mówi takie rzeczy? Z głupoty, niewiedzy, ideologicznego zacietrzewienia? Mimo wszystko, jestem przekonany, że prezydent wie, ile zyskaliśmy na członkostwie w Unii i jak bardzo fundusze unijne wpłynęły na rozwój Polski i poziom życia Polek i Polaków. Sam ciągle nie jestem do końca przekonany, że wyjście Polski z UE jest rzeczywistym celem politycznym prezydenta czy szerzej – środowiska PiS.
czytaj także
czytaj także
czytaj także
A więc o co chodzi? Aby zrozumieć clue przemówienia prezydenta, trzeba odsłuchać je w całości. Andrzej Duda odwołuje się w nim ciągle do potrzeb i aspiracji Polek i Polaków. Po tym, jak w Polsce przez lata dominowała narracja o tym, że to obecność w Unii Europejskiej jest głównym motorem rozwoju naszego kraju, Duda odwraca tę logikę. Ogłasza wszem i wobec, że oto Polska, a konkretnie rząd PiS, jest teraz i będzie odpowiedzialny za poprawę losu wszystkich obywateli. To rząd PiS was doceni – wasz życiowy wysiłek, to rząd poda wam pomocną dłoń w potrzebie, zaspokoi wasze aspiracje. Dla rządu PiS mieszkańcy Leżajska będą (wreszcie!) równie ważni, jak ci z wielkich miast i metropolii. Innymi słowy: to w państwie narodowym zbawienie i poprawa jakości życia, a nie w jakiejś Unii Europejskiej.
czytaj także
Słuchając przemówienia prezydenta z przerażeniem stwierdziłem, że gdybym sam był jego dobrze opłacanym doradcą, to zasugerowałbym mu uderzenie dokładnie w te same tony. Zaryzykowałbym wręcz tezę, że było to najlepsze przemówienie przedstawiciela „dobrej zmiany” od momentu przejęcia przez PiS władzy. Nawet fragment o „wyimaginowanej wspólnocie”, jako zwieńczenie wywodu Dudy, wydawał się logiczny i spójny – w całym kontekście przemówienia robił dużo mniejsze wrażenie niż podany w wyizolowanej wersji przez media. Jego narracja się spięła – a że Duda proponuje ścieżkę prowadząca Polskę na manowce?
czytaj także
Głównymi adresatami przemówienia Dudy nie są eurosceptyczni radykałowie, lecz osławieni „zwykli ludzie” – wyborcy obrotowi, centrowi. To do nich prezydent kieruje swój przekaz ze świadomością, że centrum podgryza z prawej strony, na której krańcu znajdują się twardzi przeciwnicy UE. To dlatego chcąc zaproponować umiarkowanym wyborcom nową wizję modernizacji, Duda i środowisko PiS nie mogą sięgać po prounijną – i dodajmy: mocno już wyświechtaną – narrację „wyciskania brukselki”. Ta obsadzona jest już przez Platformę Obywatelską i ugrupowania satelickie. Dudzie pozostaje zaproponować ludziom wizję zrywającą z liberalnym paradygmatem.
Marine Le Pen krytykując UE mówiła: „Kto zaopiekuje się biednymi? Francja!”. A w domyśle: ona sama i jej Front Narodowy. Dziś Andrzej Duda mówi: „Kto was doceni i zaspokoi wasze aspiracje? Polska!”. W domyśle: on sam i PiS. We Francji pochód Le Pen zatrzymał proponujący nową wizję Europy i modernizacji Francji Emmanuel Macron (i drugorzędną sprawą jest to, czy jego pomysły nam się podobają, czy nie). Czy w Polsce znajdzie się polityk zdolny do zmobilizowania tych wyborców, którzy chcą czegoś więcej niż straszenia ich Polexitem i Kaczyńskim? Zdaje się, że jeden taki zaczął właśnie objazd po Polsce.