Świat

Chaos i dryf, a nie zimna wojna

putin-trump-rysunek

W związku z atakiem chemicznym na Siergieja Skripala kolejne państwa decydują się na wydalenie rosyjskich dyplomatów. USA wydali 60 rosyjskich dyplomatów, Polska 4, a 13 innych państw członkowskich Unii Europejskiej zdecydowało się na podobne działania. Rosja zapowiada „lustrzaną” odpowiedź na akcje Zachodu. Czy to już nowa zimna wojna? Niekoniecznie. Komentarz Piotra Łukasiewicza.

„Dyplomaci żyją na walizkach” – a sześćdziesięciu czterech Rosjan w USA i Kanadzie oraz taka sama ich liczba w Europie właśnie ze smutkiem te walizki pakuje. To prawdziwa życiowa rewolucja, bo na przyjemną placówkę dyplomatyczną po ekspulsji szybko zapewne nie wyjadą. Ich rodziny właśnie zaczęły narzekać i stoicko kończyć swoje sprawy osobiste „w kraju urzędowania”. Dzieci rozstają się ze swymi prestiżowymi szkołami i z przyjaciółmi. Ich rodzice pospiesznie piszą tajne depesze do Centrali z prośbą o wytyczne. Nie, nie do tej centrali przy placu Smoleńskim, gdzie mieści się rosyjski MSZ. Piszą do swoich przełożonych w rosyjskich służbach wywiadowczych SWR lub GRU, by otrzymać instrukcje: co zrobić z prowadzonymi przez siebie aktywami i sprawami. Jak przekazać następcom swoje źródła osobowe. Jak zakończyć prowadzoną być może operację werbunkową lub rozpoznawczą. Centrala w takich sytuacjach zapewne nakazuje wstrzemięźliwość, by nie spalić swoich ludzi w tych nerwowych dniach. No cóż, siatki wywiadowcze się przecież odbuduje…

Nie ulega wątpliwości, że obie strony wykorzystają tę największą od czasów zimnej wojny operację wydalania oficerów wywiadu i dyplomatów do wyczyszczenia pola gry. Może uda się przejrzeć od nowa działania drugiej strony? Może uda się ujawnić jakichś zbyt nerwowych agentów obcego wywiadu, których tego rodzaju akcja skłoni do postawienia nierozważnego kroku?

Niemczyk: Otrucie Skripala to może być powrót zimnej wojny

Twardziel na wewnętrzny użytek

Tajemny świat wywiadu i gier pomiędzy służbami jest łatwiejszy do opisania niż aspekty polityczne tej sytuacji. Po stronie Zachodu (jeśli w ogóle jeszcze istnieje taka wspólnota) ma ona precedensy, acz dość odległe. Ostatni raz na taką skalę akcję przeciwko Rosjanom podjął Ronald Reagan w 1986 roku, kiedy ze Stanów wydalono 55 radzieckich dyplomatów.

To były jednak realia zimnej wojny. Kiedy dwa lata temu Barack Obama wyrzucił 35 dyplomatów za mieszanie się Rosji w amerykańskie wybory, Kreml wzruszył ramionami i nawet nie raczył stosownie odpowiedzieć. Najwyraźniej Władimir Putin i Siergiej Ławrow liczyli wówczas na nowego lokatora Białego Domu i na ułożenie z nim dobrych relacji. Trump też miał – w ich przekonaniu – dokonać nowego otwarcia i ułatwić spełnienie najważniejszej z rosyjskich ambicji: grania na równych zasadach w globalnej rywalizacji mocarstw. Rosja pod rękę z Ameryką miała ustalać porządek na Bliskim Wschodzie, a może nawet dzielić Europę według staromodnych stref wpływów. A przynajmniej obawiali się tego krytycy Trumpa, przerażeni rzekomym „rosyjskim dossier” nowego prezydenta.

Z ówczesnej kordialnej atmosfery zostały ruiny. Im mocniej Donald Trump wikła się w dochodzenie w sprawie zmowy jego sztabu wyborczego z Rosjanami, tym silniej uderza w Rosję. Robi to jednak po swojemu – chaotycznie i nieudolnie. Jeszcze tydzień wcześniej gratulował Putinowi przedłużenia władzy po ustawce wyborczej i nie był skory do oskarżania Rosji o manipulowanie amerykańską kampanią. Obecnie usuwa ze swojej administracji racjonalnych polityków w rodzaju Tillersona czy McMastera i wstawia na ich miejsce antyrosyjskie skamieliny zimnej wojny w rodzaju Johna Boltona czy Mike’a Pompeo. Muszą być naprawdę pewni tego co robią, skoro zdecydowali się by na liście wyrzucanych dyplomatów byli również rosyjscy pracownicy ONZ w Nowym Jorku. Nadaje to aferze większy, międzynarodowy wymiar.

Tillerson, Trump i złoty deszcz zwolnień

Najwyraźniej to oni też stoją za ostrą odpowiedzią, którą suflują im stare wygi z CIA: „gadać z Rosjanami tylko wtedy, kiedy trzyma się but na ich gardle”. Na końcu oczywiście decyzję i tak podejmuje prezydent, to jemu też ostre stanowisko może pomóc w rozwiązywaniu problemów wewnętrznych. Akcja wydalenia dyplomatów na chwilę wygasza kontrowersje wokół jego pożycia małżeńskiego, osłabia wydźwięk śledztwa w sprawie zmowy z Rosjanami i, wreszcie, jest zgodna z republikańską tradycją powstrzymywania Rosjan na każdym polu.  Ta pseudo-Reaganowska stanowczość jeszcze podnosi zatem dobre samopoczucie prezydenta Trumpa, który zdaje się udanie realizować scenariusz wywołania konfliktu po to, by w jego tle i mgle pozbyć się specjalnego prokuratora Roberta Muellera. Ten ostatni bowiem uporczywie  dobiera się do dwóch tematów kluczowych dla Trumpa: jego seksu i jego pieniędzy.

Trump rozdaje światu klapsy, zabiera kieszonkowe i kluczyki do samochodu

Solidarni tak, poukładani niekoniecznie

Ta zaskakująco zdecydowana postawa Amerykanów zachęciła przywódców europejskich, by wspólnie dotrzymali im kroku pod względem liczby wyrzucanych dyplomatów. Amerykanie i Kanadyjczycy usunęli ich aż 64 , Europa tyle samo. Brytyjskie stanowisko zostało tym samym wsparte przez kontynentalną Europę.

Prawie wszystkie państwa unijne podjęły podobne działania, nawet prorosyjski prezydent Czech rozeźlił się absurdalnymi oskarżeniami Rosjan, jakoby to… Czesi wyprodukowali środek bojowy, który zatruł Siergieja Skripala i jego córkę oraz ciężko poranił brytyjskiego policjanta. Również Włosi, pomimo swojej chwiejnej wobec Rosji postawy, nie złamali europejskiej solidarności.  Ukraina idzie jeszcze dalej w zwarcie i wyrzuca aż 13 dyplomatów rosyjskich.

Czeski pat

Nieźle się odnalazł w tej sprawie również polski rząd, który postanowił wydalić 4 dyplomatów, tyle samo co Francja i Niemcy. W tej dyplomatycznej ofensywie ułożył się zatem swoisty „trójkąt weimarski”, a Polska pokazała, że doraźnie potrafi być jednym z liderów w europejskiej odpowiedzi przeciwko Rosji.

Byłaby to odpowiedź niemalże wzorcowa, gdyby nie pewne dziwaczne zaburzenie w postaci aresztowania pracownika polskiego Ministerstwa Energii pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji. Zatrzymanie domniemanego agenta nastąpiło 3 dni przed decyzją o wydaleniu dyplomatów, a jednak zostało ujawnione w tym samym dniu. Stworzyło to wrażenie, że Polska wyrzuca dyplomatów właśnie za szpiegowanie polskiego sektora energetycznego, a nie w ramach europejskiej solidarności z Londynem. Albo jest to efekt bałaganu i słabej komunikacji ABW z MSZ, albo upatrywać tu należy jakichś osobliwych porachunków wewnątrz elit PiS i podważania pozycji obecnego ministra energetyki.

Wątpliwości i fałszywe analogie

Putin wychodzi z tej afery osłabiony. Wyłonił się samodzielnie jako zwycięzca wyborów, ale reakcja państw Zachodu zdaje się odbierać mu słodycz wiktorii. Oskarżają go one o zlecenie morderstwa i grożą bojkotem rosyjskiego Mundialu – brytyjskie książątka nie pojadą na otwarcie, nie będzie tam również prezydenta Andrzeja Dudy i być może innych głów państw podobnego formatu.

Na zachodnie oskarżenia ludzie Putina nie mają dobrej odpowiedzi. Po stronie rosyjskiej mamy do czynienia z dość chaotyczną reakcją w mediach i stonowaną odpowiedzią MSZ: „zastanowimy się co robić, kiedy Zachód przedstawi konkretne kroki dyplomatyczne”. Kreml stwarza wrażenie, jakby był sam zaskoczony próbą zabójstwa Skripala. Nie był to przecież jakiś wyjątkowo groźny podwójny agent – dostał niewielką, jak na zdrajcę GRU, karę 13 lat więzienia. Został wymieniony za agentów złapanych w USA, a jego córka regularnie podróżowała do Rosji. Czy zatem władzom rosyjskim w przededniu wyborów jego zabójstwo było do czegoś potrzebne? Czy to faktycznie był akt zemsty na szpiegu sygnowany przez Putina, czy raczej efekt splotu interesów rosyjskiej mafii, służb specjalnych i pieniędzy usytuowanych na gościnnej angielskiej ziemi, w Londongradzie?

Ważniejsze niż te rozważania jest jednak pytanie o to, w jakim miejscu strategicznych relacji międzynarodowych się znajdujemy. A ściślej: czy zmierzamy w kierunku eskalacji konfliktu pomiędzy liderami światowej rywalizacji?

Porównania do zimnej wojny wydają mi się banalne i nie tłumaczą sytuacji. Owszem, wydalanie dyplomatów to stara zimnowojenna sztuczka. Tamto starcie było jednak wielkim konfliktem ideologii oraz systemów wartości z bronią nuklearną w tle. Obecna sytuacja jest tych ideologii pomieszaniem, a w tle są co najwyżej rdzewiejące głowice, na których konserwację mocarstwa nie chcą wydawać pieniędzy. Wartości? Idee? Tak samo zardzewiały. Trump jako lider wolnego świata? Europejska gotowość do zbrojnego powstrzymania Rosji? Wolne żarty. Nie ma już nawet szpiegów z prawdziwego zdarzenia, są tylko tacy z Facebooka.

Najważniejszy bowiem jest kontekst. To nie nowej zimnej wojny należy się bać, ale dramatycznego ujawnienia konfliktów i problemów wewnątrz wciąż jeszcze liberalnej części świata. Reakcje amerykańskie oceniane są wyłącznie przez pryzmat katastrofalnej prezydentury Donalda Trumpa, człowieka o wyjątkowo marnej jakości. Zabójstwo szpiega w Wielkiej Brytanii ujawnia słabość przywództwa brytyjskiego i dryf Albionu po Brexicie. Wojna w Syrii pochłania kolejne tysiące cywilów, a Zachód nie umie zareagować, ponieważ jest wyczerpany i przestraszony ledwie zakończonymi własnymi wojnami w Iraku i Afganistanie. Obietnica połączenia miliardów ludzi dzięki cudom technologii zamieniła się w pewność, że globalne aplikacje nas oszukują i poszerzają teren ignorancji i nienawiści. Czym się szczyciliśmy, to nas zawodzi. Sami siebie się bójcie, a nie zimnej wojny.

Cambridge Analytica, Hello Kitty i władcy świata

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Łukasiewicz
Piotr Łukasiewicz
Dyplomata, analityk Global.Lab
Jest byłym dyplomatą wojskowym i cywilnym, pułkownikiem rezerwy i ostatnim ambasadorem Polski w Afganistanie, gdzie spędził w sumie 7 lat. Współpracuje z fundacją Global.Lab.
Zamknij