Ciekawe, że organy ścigania państwa polskiego nie zainteresowały się pewnym raperem, który nawijał: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Młodzi aktywni radykalni, nikt nie powstrzyma naszej wielkiej armii”. A dalej obiecuje, że „poleje się krew zdrajców”. Najwyraźniej taka zmiana słów jest dla Polski OK. Felieton Jasia Kapeli.
Zatem już oficjalnie jestem poetą wyklętym. Za rzekome naruszenie PRL-owskiej Ustawy o godle, barwach i hymnie Rzeczypospolitej Polskiej zostałem prawomocnie skazany na zapłacenie 1000 złotych grzywny oraz poniesienie kosztów sądowych.
Wyrok to w sumie dosyć łagodny, w stosunku do tego, czego chcieli komentatorzy w internecie. Oprócz pomysłów wtrącenia mnie do celi z arabskim półświatkiem oraz zgwałcenia mi rodziny, domagano się co najmniej kary chłosty, a nawet kary śmierci. Oczywiście komentarze takie świadczą o rażącej nieznajomości polskiego prawa, które nie przewiduje kar cielesnych, ani tym bardziej pozbawienia życia. No ale rozumiem, że niektórym trudno się połapać w polskim prawie. Tyle tych wszystkich przepisów, że niewykluczone, że prawie każdy Polak popełnił jakieś przestępstwo lub wykroczenie, tylko większości z nas jeszcze nie złapali.
czytaj także
Oczywiście trochę mnie dziwi, że państwo polskie woli zajmować się ściganiem poetów zamiast ludzi, którzy grożą im śmiercią, ale najwyraźniej takich gróźb otwarcie kierowanych do własnych obywateli Polska nie uważa za coś równie groźnego jak zmienianie słów w piosence.
W końcu hymn to coś więcej niż zwykły tekst. Sędzia Sebastian Mazurkiewicz, który odrzucił naszą apelację, wypowiedział znamienne słowa, że wolność słowa nie może być absolutna i ma swoje ograniczenia. Zupełnie się z tym zgadzam, a jednak nie jestem pewien, czy akurat mój utwór powinien być represjonowany.
Co ciekawsze, państwo polskie chyba samo nie jest przekonane co do swoich racji, bo utwór ciągle jest dostępny na platformie youtube, gdzie umieściłem go prawie trzy lata temu. Jakoś policja, prokuratura ani sąd nie przedsięwzięły żadnych kroków, żeby ten – ponoć godzący w polski porządek i spokój publiczny – utwór usunąć z internetu, skazano jedynie mnie.
Jeszcze Polska nie zginęła,
Kiedy my żyjemy,
Nasza bieda już minęła,
Migrantów przyjmiemy.
Marsz, marsz, uchodźcy,
Z ziemi włoskiej do Polski,
Za naszym przewodem,
Łączcie się z narodem.
Przejdźcie Wisłę, przejdźcie Wartę ,
Bądźcie Polakami ,
Dał nam przykład Bonaparte,
Jak obcych kochamy.
Marsz, marsz, uchodźcy,
Z ziemi włoskiej do Polski,
Za naszym przewodem,
Łączcie się z narodem.
Jak Czarniecki do Poznania
Po szwedzkim zaborze,
Dla ojczyzny ratowania
Przypłyńcie przez morze
Marsz, marsz, uchodźcy,
Z ziemi włoskiej do Polski,
Za naszym przewodem,
Łączcie się z narodem.
Już tam ojciec do swej Basi
mówi zapłakany:
– Słuchaj dziecko dzisiaj naszych
uchodźców witamy!
Marsz, marsz, uchodźcy,
Z ziemi włoskiej do Polski,
Za naszym przewodem,
Łączcie się z narodem.
słowa: Józef Wybicki feat. Jaś Kapela
muzyka: melodia ludowa
Więc może wcale nie chodzi o to, żeby takie utwory nie istniały w przestrzeni publicznej, a jedynie, żeby mi dokopać? Oczywiście łatwiej ścignąć poetę (choć i to zajmuje prawie trzy lata), niż walczyć z globalną korporacją, ale żaden przedstawiciel administracji państwowej mnie nawet o usunięcie z sieci filmiku nie poprosił. Czy nie świadczy to o ewidentnej słabości naszego państwa i absurdalności naszego systemu karnego? Ostatecznie, jeśli utwór słowno-muzyczny zagraża i godzi w porządek publiczny, to może więcej sensu miałoby jego usunięcie niż karanie autora grzywną? Najwyraźniej nie chodzi jednak o to, żeby chronić symbole narodowe, tylko żeby karać jednostki, które mają inną wizję świata i Polski.
fot. Ewa Zielińska
Opublikowany przez Ewa Zielińska na 13 czerwca 2014
Jeśli chcielibyśmy uznać za wykroczenie wszelkie utwory parafrazujące hymn, to trzeba by zacząć od ocenzurowania Pana Tadeusza i zawartego tam opisu koncertu cymbalisty Jankiela. A to musiałby być dopiero początek gigantycznego przepisywania historii. Jak czytamy w artykule „Z dziejów recepcji Mazurka Dąbrowskiego — wieki XVIII i XIX” pierwsza parafraza utworu pojawiała się już rok po jego napisaniu. Kazimierz Władysław Wójcicki dodał do istniejącego utwory cztery kolejne zwrotki. Z czasem powstawały liczne kolejne przeróbki. Pieśń autorstwa Józefa Wybickiego zyskała na tyle dużą popularność, że została nawet przerobiona na „Hymn wszechsłowiański”, który z czasem stał się hymnem Słowacji, a potem również Jugosławii czy Serbii i Czarnogóry. Do dziś pieśń wzorowana na Mazurku jest hymnem narodowym Ukrainy. Trudno pozwać nieżyjących poetów i nieistniejące państwa, ale ciągle możemy nałożyć jakieś sankcję na Ukrainę. Czy czytają to jacyś pogromcy banderowców, czy sam muszę zgłosić Ukrainę do prokuratury?
Oczywiście dziś też różni twórcy odwołują się do Mazurka Dąbrowskiego i parafrazują jego tekst. Pisałem o tym w zeszłym roku, gdy zapadł pierwszy wyrok w tej sprawie.
Jak nie otoczyłem należną czcią Hymnu i zostałem poetą wyklętym
czytaj także
Jakoś jednak organy ścigania nie zainteresowały się raperem Bęcu, który nawijał: „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy. Co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy. Młodzi aktywni radykalni, nikt nie powstrzyma naszej wielkiej armii”. A dalej obiecuje, że „poleje się krew zdrajców”. Najwyraźniej taka zmiana słów jest ok. Problem dla polskiego państwa powstaje, gdy zamiast wzywać do przelewania krwi ktoś, a konkretnie ja, zaczyna śpiewać o tym, że powinniśmy przyjąć uchodźców.
Uchodźca, społecznik, prawdziwy Polak. Historia Elmiego Abdiego
czytaj także
Czy na tym ma polegać PiS-owska sprawiedliwość? Że na podstawie PRL-owskich ustaw skazujemy ludzi, którym nie pasuje nacjonalistyczna wizja świata? Gdy wchodziłem do budynku sądu na ul. Solidarności, żartowałem sobie, że do wykutego na budynku napisu „Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej” należałoby dodać na początku: „Prawo i…”. Ale wtedy jeszcze miałem nadzieję na pomyślny obrót sprawy. Dziś już przestaje to być żart – dziś bardziej prawdziwa jest maksyma „Prawo i Sprawiedliwość jest ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej, a jak ci się to nie podoba, to słuszna kara się należy”.
Tymczasem, jak pisały moje prawniczki w apelacji: „międzynarodowy standard w zakresie prawa do wolności wypowiedzi nie pozostawia żadnych wątpliwości co do objęcia przekazu o charakterze artystycznym zakresem gwarancji dla wolności ekspresji wyznaczonym w międzynarodowych traktatach ochrony praw człowieka, w tym przede wszystkim Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności”.
A wiec jak już wygramy w Strasburgu, to państwo Polskie będzie mi płacić odszkodowanie. Cieszy mnie to. O ile wcześniej nie zostanie na mnie wykonany samosąd. Tylko trochę szkoda, że tracimy wszyscy tyle nerwów i czasu na obronę podstawowych standardów demokratycznych. Ostatecznie to tylko tysiąc złotych, zniosę i to. Co więcej – ciągle pozostaję optymistą i wierzę, że możemy żyć w bardziej przyjaznym i mniej represyjnym kraju. Czego sobie i Państwu życzę.
PS. A jeśli Państwo również wolą żyć w takim kraju, to polecam wpłacić parę złotych na działalność Krytyki Politycznej. To pewnie nie pierwszy i nie ostatni raz, gdy przyjdzie nam walczyć o demokrację, a bez waszej pomocy może się to nie udać.