Komisja Europejska uruchomi wobec Polski artykuł 7.1 traktatu UE. Opozycja ma poważny problem. Opcja „suwerennościowa”, pod jaką podpisują się PiS i Kukiz, ma mocne poparcie połowy społeczeństwa.
Polacy są wyjątkowo podzieleni w sprawie nacisków UE na polski rząd i parlament. Jak dowiadujemy się z raportu Fundacji Batorego, „według sondażu z czerwca 2016 roku 42 proc. badanych uważa, że krytyczna dla Polski opinia Komisji Europejskiej mówiąca o zagrożeniu praworządności jest uzasadniona. Za nieuzasadnioną uznał ją jednak co trzeci ankietowany (34 proc.). Prawie jedna czwarta respondentów (24 proc.) nie miała w tej kwestii opinii”. I dalej: „według 41 proc. badanych krytyczna ocena Komisji Europejskiej wynika z niechęci do PiS i obecnych władz, zaś niemal tyle samo (38 proc.) uważa, że jest podyktowana troską o praworządność w Polsce. Znów, podobnie jak w przypadku pytania o zasadność opinii Komisji Europejskiej, duża część respondentów (odpowiednio 20 oraz 21 proc.) nie potrafi udzielić odpowiedzi”. Ponad rok później podział był równie silny: 22 procent wyborców akceptowało prawo KE do naciskania na Polskę włącznie z sankcjami, 24 procent uważało, że KE powinna naciskać, ale bez sankcji, 48 procent uważało, że KE „nie powinna ingerować w wewnętrzne sprawy Polski”.
czytaj także
Komisja Europejska zdecydowała w środę, że uruchomi wobec Polski artykuł 7.1 traktatu UE. Opozycja ma poważny problem. Opcja „suwerennościowa”, pod jaką podpisują się PiS i Kukiz, ma mocne poparcie połowy społeczeństwa; druga połowa ma wątpliwości, chce niuansować, być może boi się przyznać, że bardziej boi się nieograniczonej władzy Kaczyńskiego niż kontroli biurokratów z Brukseli. Nie od dziś również wiemy, że elity – zwłaszcza te polityczne – umownie zwane liberalnymi, zawsze były od społeczeństwa bardziej zachowawcze, przypisywały swym wyborcom konserwatyzm i nacjonalizm większe niż w rzeczywistości. Czy ulegną nacjonalistycznej histerii, jaką po decyzji KE niewątpliwie rozkręcać będzie PiS?
Dziś i PO, i Nowoczesna są w bardzo trudnej sytuacji – podobnie jak w sprawie uchodźców, gdy postawa kunktatorska („trochę się z Unią zgadzamy, a trochę nie”) skompromitowała liderów opozycji, zaś prawicy dodała tylko wiarygodności („a zatem coś jest na rzeczy”). Sprawę należy postawić jasno: z wprowadzonymi już, bądź za chwilę podpisanymi ustawami o sądownictwie, Polska nie zostałaby przyjęta do Unii Europejskiej. Fakt, że Węgrzy już wcześniej robili gorsze rzeczy ma tu niewielkie znaczenie – po prostu dziś w UE panuje inna atmosfera. Wyjście „suwerennistycznej” Wielkiej Brytanii i zwycięstwo Macrona we Francji przesunęły granice tego, co w polityce unijnej możliwe. A to, czy przy okazji łamania przez polski rząd i jego nieformalny „ośrodek dyspozycyjny” Konstytucji ktoś – np. prezydent Francji – chce upiec swą własną polityczną pieczeń, to osobna sprawa. Ten czynnik w niczym działań PiS nie usprawiedliwia, natomiast Polsce w obecnej sytuacji z pewnością nie pomaga.
Efekty uruchomienia procedury „atomowej” zależą przede wszystkim od tego, do jakiej interpretacji przekona Polaków opozycja. Jeśli większość ich uzna, że PiS w imię zyskania kontroli nad kolejnymi sferami życia publicznego złamał reguły właściwe dla zachodniej demokracji i naraził społeczeństwo na koszty materialne, a potencjalnie na ryzyko geopolityczne – otworzy się szansa na to, że PiS jeśli nie zawróci, to przynajmniej wyhamuje antykonstytucyjny walec. Jeśli jednak liderzy opozycji swą postawą zasugerują, że PiS tak naprawdę broni naszego wspólnego prawa do samostanowienia („mamy wątpliwości”, „pan Timmermans posunął się jednak za daleko”, „to sprawy do załatwienia między Polakami”) – pogrzebią nie tylko własne szanse na dobry wynik wyborczy, nie tylko ułatwią PiS zaoranie demokracji do końca, ale pomogą zepchnąć Polskę na geopolityczną równię pochyłą.
Nietrudno się domyślić, że każdy głos przeciwko PiS wzywający rząd do opamiętania będzie ukazywany jako zdrada narodowa i realizacja wrogich Polsce interesów. Dlatego właśnie dzisiejsza decyzja Komisji to może największe wyzwanie polityczne i intelektualne dla opozycji, wymagające wielkiej subtelności. Trudno o lepszą ilustrację tezy, że idee miewają potężne konsekwencje.