Człowiek to nie upadły anioł, ale małpa, która się wzniosła. Kinga Dunin czyta „Rok potopu” Margaret Atwood, „Wysokie góry Portugalii” Yanna Martela i „Nie wiedzą, co czynią” Jussi Valtonena.
Dzisiaj będzie ekologicznie i z szacunkiem dla wszystkich istot żywych, no, może poza gatunkiem ludzkim, który nie potrafi żyć w zgodzie z naturą. Nie wiem, czy jest to literatura wystarczająco nieostrożna, taka, jakiej pragnie Dariusz Gzyra, ale widać w niej, że pytania o nasz stosunek do zwierząt, również tych najmniejszych, przyrody, naszego miejsca na Ziemi mogą być ważnym tematem literackim. Poza Olgą Tokarczuk współczesna polska literatura chyba jeszcze go nie odkryła.
***
Margaret Atwood, Rok potopu, przeł. Marcin Michalski, Prószyński i S-ka 2017
Kto pielęgnuje Ogród,
Ten Ogród tak zielony?
Drugi tom trylogii, równie dobry, chociaż długo musimy czekać, żeby znowu spotkać bohatera, którego porzuciliśmy w dosyć dramatycznym momencie w tomie pierwszym. Przypomnijmy, że w wyniku zarazy prawie cała ludzkość wyginęła, przyroda powoli powraca do życia.
Tym razem towarzyszymy innym ocaleńcom – dwóm kobietom. Jednak głównym bohaterem jest tu sekta Bożych Ogrodników – wegańska, żyjąca zgodnie z naturą i w ogóle szalenie ekologiczna. Jej wyznawcy oczekiwali na kolejny potop – Potop Bezwodny, do którego przetrwania się przygotowywali. Jak mało której sekcie się to zdarza – doczekali się i nawet część z nich przeżyła.
Poznajemy ich jednak wcześniej, a powieść przeplatana jest religijnymi hymnami i kazaniami skierowanymi do współwyznawców, Współstworzeń i Współssaków. Poznajemy z nich teologiczne i etyczne przekonania sekty, w których ogromną rolę odgrywa szacunek dla wszystkich istot żywych i praw natury. Poznajemy także całe mnóstwo świętych – każdy dzień ma kilku patronów i każdy z nich przysłużył się w jakiś sposób przyrodzie albo wiódł godny naśladowania żywot. Większość z tych imion i nazwisk niewiele nam mówi, nie miałam cierpliwości, żeby wszystko sprawdzać. W każdym razie jest wśród nich jeden Polak – św. Aleksander Zawadzki z Galicji. Nie słyszeliście o takim świętym? Ja też nie. 1798-1868, biolog, wykładał botanikę i fizykę na uniwersytecie we Lwowie, mentor Mendla. A wszystkich hymnów Bożych Ogrodników można posłuchać!
Jeśli komuś wydaje się, że opowieść o takiej słusznej sekcie będzie nudna, to spieszę uspokoić. Nie jest ona aż taka święta. Kazania są dla maluczkich, kierownicy duchowi – Adamowie i Ewy – są również pragmatyczni, mają swoich szpiegów i układy w świecie złych korporacji, wspierają ekoterroryzm, o ile nie wiąże się z zabijaniem, a członkowie sekty są poza tym zwyczajnymi ludźmi, nie wolnymi od przywar, a nawet poważnych grzechów, a zabijania zwierząt (w ostateczności wolno to robić) uczą się od dziecka. Poza tym świat się wali, więc poza medytacją jest też akcja.
czytaj także
***
Yann Martel, Wysokie góry Portugalii, przeł. Paweł Lipszyc, Albatros 2017
Tomas postanowił iść piechotą.
Pewno nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że szedł tyłem. Ma to związek z żałobą, jaką przeżywa po śmierci ukochanej kobiety i synka. Każda z trzech opowieści składających się na powieść ma bohatera, który jest w żałobie. Każda z tych historii jest inna i dzieje się w innych czasach – rok 1902, 1939, początek lat 80. Toczą się te historie dość powolnie – mnie to trochę nudziło. O podróży automobilem, jednym z pierwszych, przez Portugalię w poszukiwaniu tajemniczego krucyfiksu, o bardzo dziwnej sekcji zwłok oraz, ostatnia, o panu, który zamieszkał w maleńkiej portugalskiej wiosce razem z szympansem.
Przyznaję, nie jestem wielką fanką autora Życia Pi i uważam go za lepszego Coelho, ale trzeba przyznać, że puenty tych historii są naprawdę zaskakujące i splatają się one w ciekawą i nieoczekiwaną całość. I też jest ekologicznie, powiedzmy, że morał z powieści jest taki: człowiek to nie upadły anioł, ale małpa, która się wzniosła.
***
Jussi Valtonen, Nie wiedzą, co czynią, przeł. Sebastian Musielak, W.A.B. 2017
Wpatrywał się we włączony przez kogoś telewizor, zahipnotyzowany dobiegającym z niego dźwiękiem. Miał wrażenie, że owady są tu z nimi, bo stary dom skrzypiał i trzeszczał, chociaż byli daleko, na wybrzeżu drugiego oceanu.
Znakomita powieść fińskiego pisarza.
Joe Chayefski jest zdolnym biologiem, na początku akademickiej kariery w Stanach, jednak zakochuje się w Fince, przenosi do Finlandii i zatrudnia na fińskim uniwersytecie. Na świat przychodzi dziecko. Joe docenia różne socjalne udogodnienia i z podziwem patrzy na państwo opiekuńcze, ale na prowincjonalnym uniwersytecie dusi się. Brak konkurencji, innowacyjności, układy; irytuje go fiński konserwatyzm, ksenofobia, nieufność, ogólna zapyziałość. W tych warunkach nie może się rozwijać, wraca więc do Stanów, pozostawiając żonę i dziecko. Zakłada nową rodzinę, żona także znajduje nowego partnera, syn dorasta właściwie bez kontaktu z ojcem. Staną jednak po dwóch stronach barykady.
Ojciec ociera się o Nobla, jego badania mają praktyczne zastosowania w leczeniu groźnych chorób, ale prowadzi je, eksperymentując na zwierzętach. Syn staje się aktywistą ruchu obrony praw zwierząt, działa w Stanach, FBI ściga go w związku z podejrzeniami o ekoterroryzm.
W tej powieści nie chodzi jednak o to, który z nich ma rację, ani o prawdę, która leży po środku. To szczegółowa analiza tego, co sprowadziło ich na tak różne ścieżki życiowe. W przypadku syna to bardziej kwestie indywidualnych doświadczeń, które skłaniają go do silnych reakcji moralnych, zresztą dobrze zrozumiałych. Ojciec natomiast, chociaż także kwestie psychologiczne nie są tu be znaczenia, jest produktem pewnego systemu i to w jego drapieżnym, amerykańskim wydaniu. Po prostu taka jest logika tego systemu i jeśli chce się coś osiągnąć, nie można działać wbrew niej.
Ojciec jest produktem pewnego systemu i to w jego drapieżnym, amerykańskim wydaniu.
Joe nie jest złym człowiekiem, zdaje sobie też sprawę, z tego, że wiele badań na zwierzętach wykonywanych jest bez sensu, próbuje zorganizować działania przeciwko komercjalizacji nauki, wie, jak funkcjonują koncerny farmaceutyczne, w jaki sposób perfidne mechanizmy marketingowe wpływają na ludzkie wybory. Czuje się lewicowym liberałem, ale w sytuacji zagrożenia zgodzi się, aby w jego domu znalazła się broń. Bojąc się o bezpieczeństwo rodziny, zrezygnuje z wielu zasad, co też nietrudno zrozumieć. Atakowany i hejtowany przez obrońców zwierząt, odda się w ręce speców od pozycjonowania w internecie.
Świat, który programuje bohatera, to także świat nowych technologii pozwalających uciec do rzeczywistości wirtualnej – to wątek futurystyczny, dotyczący także relacji między pokoleniami, gdy starsi nie nadążają za młodszymi.
W powieści Valtonena nie znajdziemy żadnych prostych recept, nie ma w niej też ostentacyjnego moralizowania. W pewnym sensie jest ona bezradnym przyznaniem, że świat jest, jaki jest, i nie oznacza to, że nie istnieją w nim już żadne wartości. Okazuje się jednak, że zgoda na to, co jest, może być bardzo kosztowna. Ludzie tacy jak Joe, jak większość, bardzo długo „nie wiedzą, co czynią”, są trybikami w mechanizmie kapitalistycznej i technologicznej ekspansji, ale nie można wiecznie udawać, że nie wiemy, co czynimy.