Miara się przebrała, przelał kielich goryczy, fanatyzm i okrucieństwo zakazu stały się oczywistą oczywistością.
Wreszcie!!! Wreszcie kobiety naprawdę się wkurzyły. Dużo kobiet. I mężczyzn.
Wkurzyły się te, które od ćwierć wieku są wkurzone, a niektóre już otarły się o politykę. Młode, które nie zdążyły się wkurzyć wcześniej. Takie, które nigdy dotąd się nie angażowały, i te, których twarze znamy z mediów z ekranu. Wkurzyła się Krystyna Janda. I nawet Marta Kaczyńska się wkurzyła. Wkurzyły się matki, córki i babki. Kraków, Wrocław, Poznań, Rzeszów i wiele innych – jak Polska długa i szeroka. Studentki i studenci. Dziennikarki i dziennikarze „Gazety Wyborczej” (może będzie kolejna odsłona „byliśmy głupi”, bo „GW” długo zwlekała z zauważeniem, że ktoś kobietom odbiera podstawowe prawa). Wkurzyło się Razem, które zainicjowało „Czarny protest”, i PO, które w tej sprawie ma sporo za uszami, chociażby wieloletnie przymykanie oka na to, że nawet istniejące prawo nie było respektowane. KOD, który do niedawna unikał tego tematu, i Nowoczesna, chociaż wiemy, że jest raczej staroświecka.
W szczerość wkurzenia prawicowych polityków niekoniecznie musimy wierzyć, ale na jutrzejszej demonstracji każdy się przyda.
Po raz pierwszy, odkąd sięgam pamięcią, zaczęło się mówić, że działania rządu, czyli wyreżyserowany szoł wokół przewidywalnej zmiany w gabinecie, może mieć na celu także przykrycie problemu z propozycją całkowitego zakazu aborcji. Dotąd to zawsze spory o aborcję były nazywane zastępczymi.
Protestują autentycznie wkurzeni i tacy, którzy chcą dokopać PiS-owi. Mam nadzieję, że absolutnie wszyscy przyjdą na sobotnią demonstrację (godzina 13 pod Sejmem), którą tym razem wymyśliła Inicjatywa Polska. Jej główna twarz, Barbara Nowacka, od dawna konsekwentnie wypowiada się za liberalizacją prawa aborcyjnego i stanie ramię w ramię z Adrianem Zandbergiem.
Wspólnym mianownikiem jest protest przeciwko zaostrzeniu prawa, co w swoim oświadczeniu jasno mówi Razem, które przecież w programie ma dużo więcej. Wygląda na to, że ci, którzy popierają zakaz aborcji zwany kompromisem, i ci, którzy domagają się respektowania praw reprodukcyjnych człowieka (kobieta to też człowiek), wystąpią wspólnie. Nie będzie dwóch demonstracji w jednym miejscu, patrzących na siebie wilkiem. Nikt nikomu nie będzie zarzucał, że się gdzieś wcina na bezczela.
3 października z kolei „strajk islandzki”. Czy się uda? Nie bardzo wierzę w to, że w pobliskich sklepach zobaczę za kasą tylko panów. Strajk będzie jednak widoczny w mediach, internecie, a kobiety, które z różnych powodów nie mogą zrezygnować ze swoich zajęć (a nawet zapracowani tego dnia mężczyźni), zdążą na demo o 15.30 na Placu Zamkowym (lub na jedno z licznych wydarzeń, które tego dnia odbędą się w całej Polsce, ich listę znajdziecie tutaj).
Pewno nie zastrajkują też te kobiety, które byłyby szczególnie skuteczne – żony, córki i matki panów z listy hańby, do której należałoby dopisać także publicystów. Nie odmówią im tego dnia zupy.
Po prostu miara się przebrała, przelał kielich goryczy, fanatyzm i okrucieństwo zakazu stały się oczywistą oczywistością.
Oczywistymi pozytywami tej akcji jest społeczna mobilizacja kobiet i powrót kwestii aborcji. Cieszy też konsolidacja, oby udana – mimo dawnych animozji i oczywistych równic w wielu kwestiach. Również w tej podstawowej, jaką jest funkcjonujące wciąż prawo, czyli prawie całkowity zakaz aborcji obłudnie zwany kompromisem. Czy przełoży się to na inne dziedziny i wspólne akcje? Czy kobiety dadzą dobry przykład? Może za wcześnie na prognozy, ale może jest światełko nadziei.
A co to naprawdę da? Sądzę, że PiS nie ustąpi całkowicie, choćby dlatego, że byłoby to przyznanie racji PO chcącej utrzymać „kompromis”. Jest jeszcze Kościół i kościółkowi posłowie oraz ich elektorat, tego fundamentalizmu nie da się skruszyć. I wreszcie Prezes-no-i-co-mi- zrobicie?, ze swoją godnością.
Władza zapewne trochę ustąpi, czyli zmodyfikuje projekt Hordy Iuris. A to oznacz, że będzie nowa ustawa. Czy, jak wielu uważa, spróbuje przewlekać procedowanie w komisji sejmowej? Czy raczej zechce zakończyć sprawę szybko, licząc, że z czasem protesty osłabną, a do końca kadencji wszyscy się przyzwyczają i zapomną? Jeśli protesty będą trwały, to drugie wyjście może się okazać wygodniejsze.
Tak czy inaczej, utrzymanie obowiązującego prawa dziś jest maksimum tego, co może uda się osiągnąć. Zresztą nowa ustawa (sorry!) byłaby nam bardziej na rękę.
Pozostawienie dotychczasowej dałoby poczucie pozornego zwycięstwa i zablokowało ją na lata. Przeciwko zaostrzonym przepisom, nawet zmodyfikowanym, będą już prawie wszyscy, choćby w ramach walki z PiS. A to oznacza, że podczas kolejnych wyborów będzie musiało stać się to tematem, którego kandydaci nie będą mogli ominąć.
I wtedy, kto wie… Ruch na rzecz zmiany, i to takiej prawdziwej, może będzie silniejszy niż dotąd.
Krytyka Polityczna dołącza do Strajku Kobiet. W #czarnyponiedziałek, 3 października, nie pracujemy, nie odpisujemy na mejle. Spotkacie nas na demonstracjach i akcjach społecznych, gdzie będziemy się upominać o prawo kobiet do decydowania o własnym ciele.
**Dziennik Opinii nr 273/2016 (1473)