PiS wykorzystuje zamachy w Brukseli, żeby narzucić przepisy typowe dla państwa policyjnego.
Prawo i Sprawiedliwość wykazuje się dużą umiejętnością wykorzystywania bieżących wydarzeń dla forsowania niedemokratycznych rozwiązań i narzucania uzasadniającej je narracji propagandowej. Napływ fali uchodźców do Europy pomógł PiS wygrać wybory, głupota posłów PO dotycząca wyboru sędziów do Trybunału Konstytucyjnego – sparaliżować Trybunał, tchórzostwo posłów PO, którzy bali się dyskusji nad projektem ustawy wykonującej wyrok Trybunału w sprawie inwigilacji – przeprowadzić ustawę legalizującą inwigilację Internetu, dziwne zachowanie wdowy po Kiszczaku – zorganizować kampanię podważającą genezę III RP.
Obecnie PiS wykorzystuje zamachy w Brukseli, żeby narzucić przepisy typowe dla państwa policyjnego, a niemała część opozycyjnie nastawionych dziennikarzy i polityków wyraźnie nie ma śmiałości, żeby otwarcie zakwestionować tę „dobrą zmianę”. Nie są jeszcze znane szczegółowe propozycje MSWiA (a jak wiadomo „diabeł tkwi w szczegółach”), ale ogłoszone do tej pory wstępne założenia są już wystarczająco groźne:
1. ABW będzie miało dostęp w drodze teletransmisji do wszystkich baz danych.
Należy zakładać, że chodzi tu nie tylko o informacje gromadzone przez administrację państwową, ale również przez przedsiębiorców prywatnych. Gdyby chodziło tylko o dostęp do informacji posiadanych przez te podmioty, to przepis ten jest zbędny, bo ABW już teraz może żądać informacji od instytucji państwowych lub samorządowych oraz zwracać się o takie informacje do innych podmiotów. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś odmówił przekazania informacji ważnej dla zwalczania terroryzmu. Istota sprawy tkwi w słowach „w drodze teletransmisji”. Oznaczać to może, że funkcjonariusz ABW będzie mógł on-line uzyskiwać dowolne wrażliwe informacje np. o działaczach opozycji i nikt z zewnątrz nie będzie miał żadnej wiedzy o takim procederze.
2. Zostanie wprowadzona możliwość dokonywania zatrzymań i przeszukań w godzinach nocnych.
Dopuszczone przez obecne przepisy dokonywanie działań służb o 6 rano sprawiło, że wchodzenie funkcjonariuszy do domów obywateli o tej porze stało się rutyną nawet wtedy, kiedy nie ma po temu żadnego uzasadnienia. Jakiś czas temu funkcjonariusze ABW wkroczyli o 6 rano do domu człowieka znanego jako „Antykomor”, podejrzewając go o działania o charakterze terrorystycznym, bo umieścił w internecie grę komputerową polegającą na strzelaniu do prezydenta (akcja ABW, skądinąd absurdalna, wywołała histeryczną reakcję posłów PiS, nawet na forum Parlamentu Europejskiego).
Ewentualny przyszły „Antyduda” będzie mógł spodziewać się ABW o każdej porze dnia i nocy.
3. Służby będą mogły zatrzymywać podejrzanych o terroryzm do 14 dni bez postawienia zarzutu.
Przepis jest zarówno zbędny, jak i niebezpieczny. Zbędny, bo w przypadku uzasadnionego podejrzenia o działalność terrorystyczną zgoda sądu na aresztowanie jest oczywista. Znany był w ostatnich latach przypadek zgody sądu na dłuższy pobyt w areszcie młodego człowieka, który ogłosił w internecie, ze przechodzi na islam i przystępuje do dżihadu. Kłopot w tym, że ów „terrorysta” był chory psychicznie, co potwierdzały stosowne badania. Zatrzymanie 14-dniowe otworzyłoby furtkę dla praktyki zatrzymywania przez ABW potencjalnych podejrzanych bez żadnych dowodów, w nadziei, że przez dwa tygodnie coś się na nich znajdzie albo sami się przyznają.
Naprawdę groźna jest jednak perspektywa wykorzystania tego przepisu do walki z opozycją, wystarczyłoby tylko uznać marsze KOD lub pikiety Partii Razem za działania o znamionach terroryzmu. Komunistyczna bezpieka, zwłaszcza pod koniec lat 70., lubiła zatrzymywać opozycjonistów na dozwolone przepisami 48 godzin. Każde przekroczenie tego terminu było złamaniem prawa (niżej podpisany przesiedział kiedyś 51 godzin, co skrzętnie odnotował Komunikat KSS KOR i Wolna Europa), dlatego ubecy wymyślili zatrzymywanie na kolejne 48 godzin niezwłocznie po uwolnieniu. Autora przepisu o 14-dniowych zatrzymaniach ówczesna bezpieka z pewnością by ozłociła.
4. Obowiązek rejestrowania pre-paidów.
Skuteczność tego przepisu w walce z terroryzmem jest iluzoryczna, bo terroryści przyjadą do nas z zagranicy i przywiozą ze sobą tam zakupione telefony. Natomiast obowiązek taki był od niepamiętnych czasów postulowany przez polskie służby, które mają nadzieję skuteczniej namierzać dzięki temu mniej lub bardziej pospolitych przestępców.
Jest tematem do dyskusji, czy dla jakiegoś trudnego do określenia zwiększenia skuteczności walki z przestępczością chcemy zrezygnować z tego kawałka naszej wolności, ale nie oszukujmy się, że ma to jakikolwiek związek ze zwalczaniem terroryzmu.
5. Możliwość zawieszania imprez masowych i zgromadzeń publicznych.
To chyba najgroźniejszy pomysł tej ustawy, wprost umożliwiający zwalczanie opozycji. Wprawdzie to uprawnienie władz ma zostać obudowane jakimiś warunkami, ale intencja dotycząca możliwości zakazania zgromadzeń organizowanych przez przeciwników PiS wydaje się oczywista. Już przecież miał miejsce przypadek, że demonstrację KOD organizatorzy rozwiązali po anonimowym telefonie o podłożeniu bomby. Gdyby taka decyzja zależała nie od organizatorów, ale od władz, to sprokurowanie informacji o zagrożeniu terrorystycznym stanowiłoby przysłowiowy „mały pikuś”.
6. ABW będzie mogła podsłuchiwać cudzoziemców przez 3 miesiące bez zgody sądu, MSWiA – nakazywać wydalenie cudzoziemca w trybie natychmiastowym, snajperzy – wykonywać „złoty strzał”, żeby zabić terrorystę.
Te rozwiązania szczęśliwie nie dadzą się zastosować przeciwko opozycji, natomiast wątpliwości może budzić ich zgodność z Konstytucją RP (możliwość stosowania pozasądowej kontroli operacyjnej wobec cudzoziemców znalazła się w projekcie ustawy o ABW przyjętym przez rząd koalicji PO-PSL w 2014 r. i porzuconym później na etapie prac sejmowych, już wtedy propozycja ta budziła zastrzeżenia konstytucyjne).
Byłoby dobrze, gdyby te przepisy mógł ocenić Trybunał Konstytucyjny, niestety właśnie został sparaliżowany.
Zapowiedziany projekt ustawy antyterrorystycznej nadaje służbom, zwłaszcza ABW, rozmaite dodatkowe uprawnienia, natomiast w żadem sposób nie odnosi się do kwestii kontroli wykonywania tych uprawnień. Obecnie taka kontrola jest realizowana jedynie w trybie „audytu” dokonywanego przez nową ekipę po wyborach wobec poprzedników. Ponieważ rządzący PiS ma aspiracje do sprawowania władzy przez wiele kadencji, nawet ta forma kontroli może zaniknąć. Na świecie znane są systemy kontroli służb specjalnych, np. przez niezależny organ kontrolny, co u nas postulował niejednokrotnie Rzecznik Praw Obywatelskich. Gdyby ktoś patrzył służbom na ręce i dawał gwarancję, że nie przekraczają swoich uprawnień wobec obywateli ani nie są wykorzystywane do rozprawy z opozycją, łatwiej byłoby rozważać ewentualne przyznanie tym służbom konkretnych, uzasadnionych kompetencji związanych ze zwalczaniem terroryzmu.
***
Tomasz Borkowski – był oficerem UOP i ABW, a w latach 2011 – 2015 pełnił funkcję Sekretarza Kolegium ds. Służb Specjalnych.
Czytaj także:
Katarzyna Szymielewicz, Jakub Dymek: Antyterroryzm po polsku, czyli ustawa z Twittera
**Dziennik Opinii nr 87/2016 (1237)