Jeszcze na początku lat 80. większa część obszaru klasycznych Chin pozostawała niedostępna dla podróżników z Zachodu.
„Czy pan podróżuje sam?” – z tym pytaniem Colin Thubron, autor reportażu podróżniczego Za murem, będzie spotykać się wielokrotnie. Po raz pierwszy to pytanie pojawia się już na pierwszej stronie podczas zdawkowej rozmowy ze współpasażerką. Naturalnie kryje się za nim coś więcej. Czego Thubron szuka w Chinach, jeśli nie możliwości ubicia lukratywnego interesu? Po co mu ta wyprawa po drodze liczącej niemal piętnaście tysięcy kilometrów aż po kres Wielkiego Muru na północnym zachodzie? Wreszcie, gdzie są jego żona i dzieci? Spotkanym przez niego Chińczykom idea samotnego Brytyjczyka włóczącego się po bezdrożach orientu po prostu nie mieściła się w głowie.
Tymczasem Thubron podróżował, bo mógł. To nie takie oczywiste, bo jeszcze kilka lat przed jego wyjazdem – akcja toczy się gdzieś w połowie lat 80. – większa część obszaru klasycznych Chin pozostawała niedostępna dla podróżników z Zachodu. Otwarcie na turystów wpisało się w szerszy trend reform: wejście Chin w kapitalistyczną gospodarkę międzynarodową, powstanie pierwszej strefy ekonomicznej w portowym mieście Shenzhen czy dekolektywizację rolnictwa, która, co ciekawe, zaczęła się oddolnie, od buntu kilku rolników z wioski Xiaogang, którzy uznali, że nawet śmierć z ręki komunistów będzie lepsza niż śmierć z głodu. Cała dekada sygnalizowała więc nadchodzący przełom, ale z uwagi na katastrofalną historię kraju trudno było uwierzyć, że zmiany będą trwałe. U Thubrona ta podejrzliwość przejawia się na przykład w zmianie kilku nazwisk, „na wypadek gdyby surowe czasy miały powrócić”.
Śladów trudnej przeszłości jest o wiele więcej. Niedawna rewolucja kulturalna – jej koniec datuje się na 1976 rok, kiedy aresztowano bandę czworga – zamieniła całe pokolenie trzydziestolatków w zjawy, które właściwie nie mają przed sobą przyszłości (bez edukacji, bez domu), a o przeszłości nie za bardzo chcą pamiętać. Aż dziwne, że Thubron nie nosi ze sobą jakiegoś protonowego plecaka, który by pomógł mu się przed nimi obronić. A może nie musi, bo łapie duchy w inny sposób? W Za murem wiele jest portretów postaci przegranych i zrezygnowanych, ale też dziwnie obojętnych. Gdy w ogrodzie zoologicznym Thubron próbuje wypytać swojego rozmówcę o charakterystyczne dla północnych Chin zwierzęta, dostaje w zamian opowieść o głodzie i okrucieństwie. „Na północy, w prowincji Shanxi wieśniacy są tak biedni, że ścięli wszystkie drzewa. Zabijają i zjadają wszystko, co się rusza”. We wsi tego człowieka – jak i w wielu innych – topiło się dziewczynki, bo te nie dziedziczą. Okrucieństwo w tym świecie jest i było zresztą wszechobecne.
Thubron nieustannie zastanawia się, kim byli jego rozmówcy w czasie rewolucji? Co zrobili? I komu? Rzadko kiedy uzyskuje odpowiedź.
Może i dobrze, bo u jego rozmówców nawet przyzwoitość jest jakoś naznaczona. Poznana w Luoyangu kobieta tłumaczy mu na przykład, dlaczego choć wstąpiła w szeregi hunwejbinów, nigdy nie zaangażowała się w działalność gwardii. „Kiedy kogoś ciężko bito… czułam… zbyt wielką litość”.
Molowy nastrój zabarwia zresztą całą opowieść Thubrona. Piękne wioski widziane z pociągu? „Dobrze jednak wiedziałem, że w tych budynkach lęgnie się nędza”. Jedzenie? „Nic, co jadalne, nie jest święte. Taka postawa odzwierciedla pradawną bezlitosność Chińczyków”.
Zastanawiam się, na ile obraz Chin, który przedstawia, jest produktem samotności, zmęczenia i wyobcowania? Thubron czasami przypomina jedną z postaci klasycznej chińskiej powieści Hónglóu Mèng (Sen czerwonego pawilonu), która mówi: „Wieśniacy są niewyrafinowanymi stworzeniami. Przypominają kawałki cyprysowego drewna, z którego robi się młoteczki do gry na litofonie. Z zewnątrz wyglądają przyzwoicie, ale w środku kryje się żółć”. Podróżnika drażni „umysłowa i ruchowa powolność”, drażnią go peany wygłaszane na cześć kapitalizmu – naiwne, ale w kontekście straszliwej polityki Mao jakoś zrozumiałe. Drażnią go w końcu przygodni towarzysze podróży, na przykład przedstawiciel handlowy Jianming, który porzucił obowiązki, by towarzyszyć cudzoziemcowi w podróży. Thubron jak najszybciej zbywa irytującego go handlowca, i z upartą determinacją rusza dalej w trasę.
„Czy pan podróżuje sam?” – w kółko dziwią się napotkani po drodze Chińczycy. Czytelnik się nie dziwi. Thubron po prostu nie wydaje się najlepszym towarzyszem podróży.
Colin Thubron, Za Murem. Podróż po chinach, przeł. Paweł Lipszyc, Czarne 2015
**Dziennik Opinii nr 90/2015 (874)