Sytuacja na Krymie była poważna, ale dopiero sobotnia decyzja Rady Federacji Rosyjskiej wywołała na Ukrainie przerażenie.
Rada Federacji Rosyjskiej poparła wniosek prezydenta Rosji Władimira Putina, aby wprowadzić wojska na terytorium Ukrainy. Uzbrojona w karabiny „samoobrona” przejęła kontrolę nad Krymem. Nie oznacza to jednak, że musi dojść do interwencji.
Oficjalnym powodem, dla którego Putin zwrócił się do Rady Federacji, miała być śmierć obywateli Rosji w wyniku strzelaniny na Krymie. Jak mówił agencji Interfaks Andrij Jurow, członek Rady do spraw Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka przy prezydencie Rosji i ekspert Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, to między innymi dlatego głosowano nad decyzją w sprawie udzielania zgody na inwazję na Krymie. Do tej pory nie ma jednak żadnego potwierdzenia takiej informacji.
Kilka dni temu na Krymie pojawiły się uzbrojone oddziały, które przejęły kontrolę nad regionem. Zajęły między innymi Radę Najwyższą Krymu, budynek rządu autonomii, lotniska; ustawiono patrole przy wjeździe na półwysep. Na budynkach wywieszono rosyjskie flagi. Oddziały nie miały na sobie żadnych oznakowań. Po Krymie zaczęły przemieszczać się wojska z rosyjskiej bazy wojskowej. Władze regionu ogłosiły referendum w sprawie rozszerzenia autonomii. Początkowo miało się odbyć 25 maja, w dniu wyborów prezydenckich, jednak wczoraj uznano, że zostanie przeprowadzone już 30 marca.
Także w innych regionach ruszyły separatystyczne protesty. W Doniecku kilkutysięczny tłum wybrał „ludowego” gubernatora, wywiesił flagę Rosji na radzie obwodowej. Domagano się przeprowadzeni referendum, na skutek którego obwód doniecki wszedłby w skład Federacji Rosyjskiej. W Charkowie na czele kilkutysięcznej akcji stanął mer miasta Hennadij Kernes. Doszło do starć z uczestnikami tamtejszego Euromajdanu, którzy blokowali radę obwodową.
Prawie sto osób jest rannych, wśród nich pisarz Serhij Żadan.
Także tam wywieszono rosyjską flagę. Jak się później okazało, zrobił to mieszkaniec Moskwy.
Chociaż sytuacja na Krymie była poważna, to dopiero sobotnia decyzja Rady Federacji Rosyjskiej wywołała na Ukrainie przerażenie. Ogłoszono, że jedność terytorialna Ukrainy jest zagrożona. Wieczorem pełniący obowiązki prezydenta Ołeksandr Turczynow zapowiedział, że ukraińskie siły zbrojne są postawione w stan pełnej gotowości bojowej. – Jesteśmy gotowi, aby bronić swojej suwerenności.
– Jesteśmy przekonani, że Rosja nie dopuści się interwencji wojskowej na terytorium Ukrainy. To oznaczałoby początek wojny i zerwanie wszystkich stosunków z Rosyjską Federacją – mówił z kolei premier Arsenij Jaceniuk. Rano szef Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Andrij Parubij poinformował, że zaczęła się mobilizacja – obywatele są wzywani do jednostek wojskowych.
Sekretarz prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow poinformował, że Putin nie podjął jeszcze decyzji w sprawie wprowadzenia kontyngentu na Ukrainę. – Ona będzie zależała od tego, jak będzie rozwijała się sytuacja – przyznał Pieskow. Prezydent Rosji zapewnił o tym także Jaceniuka. Wcześniej jednak w Dumie uznano, że przeprowadzenie demokratycznych i legalnych wyborów na Ukrainie jest niemożliwe ze względu na niezgodne z prawem przejęcie władzy i „narzucenie swojej woli mieszkańcom wschodnim i południowo-wschodnich regionów kraju”.
Po 2008 roku Gruzja w wyniku konfliktu zbrojnego utraciła kontrolę nad Abchazją i Osetią Południową, które ogłosiły niepodległość. Nie zostały jednak uznane przez społeczność międzynarodową, podobnie jak mołdawskie Naddniestrze, które od 1990 roku deklaruje niepodległość. Co jakiś czas te prorosyjskie parapaństwa wydają oświadczenia, że chcą wejść w skład Federacji Rosyjskiej.
Krym może stać się kolejnym takim regionem i tak trzeba traktować pomysły o rozszerzeniu jego autonomii. Niewykluczone, że wschodnie regiony Ukrainy także będą do tego dążyć. W ten sposób Rosja uzyska kolejny instrument nacisku, gdy nowe ukraińskie władze będą chciały się zbliżyć do Unii Europejskiej.
Autor dziękuję Instytutowi Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego za umożliwienie wyjazdu do Kijowa.