Duży warszawski szpital właśnie zwolnił kilku specjalistów. Zdziwiło to pracowników, bo wymówienia dostali doświadczeni lekarze. Ja się jednak wcale nie dziwię.
W jednym z dużych wieloprofilowych szpitali w Warszawie dzieci pracowników dostały w tym roku na święta paczki słodyczy. Część lekarzy dostała z kolei informację, że ich kontrakty i umowy o pracę nie zostaną przedłużone. Ze szpitalem pożegna się m.in. trzech okulistów, dwóch ortopedów i czterech neurologów. Zwolnienia zdziwiły pracowników, bo dotyczą specjalistów z wieloletnim doświadczeniem. Ja jednak wcale się nie dziwię, bo zwolnienia wprost wynikają z logiki komercjalizacji szpitali.
Dyrektor pozbywa się pracowników „generujących koszty” na rzecz takich, którzy nic go nie kosztują. Jak to możliwe? Po prostu specjalistów oczekujących godziwych wynagrodzeń zastępuje się rezydentami opłacanymi przez Ministerstwo Zdrowia. System rezydentur został wprowadzony po to, żeby zatrzymać w Polsce młodych lekarzy bez specjalizacji i przy okazji zadbać o odpowiednią liczbę specjalistów w ważnych obszarach, takich jak anestezjologia czy radiologia. To rozwiązanie za niską cenę – bo lekarzom rezydentom wypłaca się pensję zbliżoną do średniej krajowej – zatrzymało exodus i wydawało się rozsądne. Gdy zmieniła się logika funkcjonowania szpitali, zmuszonych dziś przede wszystkim do bilansowania swoich finansów, a nie zaspokajania potrzeb zdrowotnych pacjentów, może ono jednak prowadzić do obniżania standardów leczenia.
Nie trzeba specjalnie wysilać wyobraźni, żeby zrozumieć, jak różni się usługa świadczona przez lekarza z trzyletnim i trzynastoletnim doświadczeniem. Ten drugi nie tylko dłużej praktykuje, ale zdał też egzamin specjalizacyjny. To, że lekarz bez specjalizacji pozostaje formalnie pod nadzorem specjalistów, jest słabą pociechą, bo gdy zmniejsza się ich liczba w szpitalu, na nadzór i uczenie młodych zostaje mniej czasu i energii. Ta sytuacja oczywiście negatywnie odbije się także na poziomie wykształcenia lekarzy w przyszłości.
Nie wiem, jak wygląda skala zwolnień w całym kraju, ale przypadek z Warszawy nie jest raczej odosobniony. Posunięcia dyrektora doskonale współgrają z regułami działania szpitali przygotowanymi przez Platformę Obywatelską. Dzięki Tuskowi i Kopacz będziemy mieli szpitale bez długów, ale takie, gdzie niedokształceni lekarze będą leczyć tylko lekko chorych pacjentów, którzy nie generują zbyt dużych obciążeń dla systemu.