Wychowani w PRL-u, doganiający wciąż Zachód, żyjemy w nieładzie i bezładzie, gdzie każdy rządzi się na własnym podwórku.
„Co świetne, to szpecimy / co szpetne, tym świecimy” – to motto z Szekspira otwiera książkę Piotra Sarzyńskiego Wrzask w przestrzeni”*. Publicysta „Polityki” szuka odpowiedzi na pytanie: dlaczego w Polsce jest tak brzydko?
Z jego felietonów wyłania się lista przywar narodowych Polaków, dla których za PRL-u szczytem marzeń była meblościanka, a w latach 90. willa „alla polacca” – ogrodzony domek jednorodzinny w konwencji pseudodworkowej. Wychowani w PRL-u, doganiający wciąż Zachód, żyjemy w nieładzie i bezładzie, gdzie każdy rządzi się na własnym podwórku, a nikt nie rządzi przestrzenią publiczną. „Obchodzi nas przede wszystkim to, co zamknięte za drzwiami naszego mieszkania, ale już nie to, co na klatce schodowej”.
Wśród 15 najbrzydszych rzeczy w Polsce autor wymienia: worki ze śmieciami, chaos urbanistyczny, bazgroły, reklamy, kolejowisko, psie kupy, grodzenia, bazary i targowiska, wielkopłytowe elewacje, neogargamele (czyli wille z pseudogotykami, quasi-arabskimi zdobieniami itp.), domy z katalogu budowane według gotowych wzorów, siding (rodzaj elewacji z lat 90.), dzikie parkingi, kostkę Bauma, dekory… Warto zwrócić uwagę, że uporządkowanie większości spraw z tej „czarnej listy” mieści się w kompetencjach administracji publicznej. Nawet za psie kupy w innych europejskich miastach odpowiada samorząd, który tworzy infrastrukturę przyjazną dla zwierząt i ich opiekunów.
Autorowi „marzy się, by kiedyś [ruch obywatelskiego sprzeciwu] zjednoczył się, jak niegdyś wszystkich niezadowolonych zjednoczyła Solidarność. Uświadomił wszystkim skalę zapaści, trzasnął pięścią w stół i sprawił, że władza wreszcie (po raz pierwszy w historii) dałaby dobry przykład, jak urżnąć hydrze szpetoty jej rozliczne, a na razie mnożące się bez przeszkód, łby”.
Na razie jednak rozkopane centrum Warszawy przypomina wykopaliska archeologiczne, tyle że zamiast szkieletów dinozaurów odkrywamy tu co dzień nową reklamę: na wieżowcu, kamienicy, centrum handlowym, dworcu kolejowym, wejściu do metra. Wszystko w rozmiarach XXL. Zamiast Muzeum Sztuki Nowoczesnej rośnie grodzona „strefa kibica” i buda z McDonaldem. Nawet nad Nowym Światem, wpisanym do rejestru zabytków, fruwają dmuchane piłki oraz… imitacje bramki, a „bramki są dwie”. Tylko jakim cudem wydało na to zgodę Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków? Co na to wszystko Biuro Architektury i Planowania Przestrzennego, w którego kompetencjach jest m.in. prowadzenie spraw związanych z estetyką przestrzeni publicznych, lokalizacją i formą reklam?
Ta dzika komercjalizacja i prywatyzacja przestrzeni publicznej to nie symbole rozwoju, ale biedy i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności ze strony władz miasta.
Piotr Sarzyński, Wrzask w przestrzeni. Dlaczego w Polsce jest tak brzydko?, Polityka Spółdzielnia Pracy, Warszawa 2012