Miałem plan: napiszę felieton przyjemny, bez oburzenia i żółci, o czymś neutralnym, niegroźnym, ale na tyle osobliwym, żeby nadawało się to na sensacyjny artykuł w dzienniku „Fakt” albo „Superexpress”. Chciałem napisać o ośmiornicach nadrzewnych. Albo o wiwisekcji sandwicza. Albo o sesji zdjęciowej, jaką Piotr Adamczyk odbył dla magazynu „Viva” razem ze swoją świeżo poślubioną żoną, Kate Rozz. Dawniej Kasią. Nazywa się Kate Rozz, bo zmieniła nazwisko na takie bardziej światowe. I co jej to dało, skoro teraz będzie się nazywać Adamczyk? Na zdjęciach Adamczyk, sam ubrany od stóp do głów, z dumą prezentuje światu swoją żonę w bieliźnie, a dokładnie w kusej męskiej koszulinie, odsłaniającej nogi. Właściciel dumny ze swojego nowego nabytku.
Niestety, moje plany zostały storpedowane przez tak zwany Kościół katolicki. Znowu wykonali coś, o czym nie mogę nie napisać.
„Gazeta Wyborcza” na pierwszej stronie krzyczy: „Kościół wyznaje grzechy. Watykan rozlicza się z pedofilią”. No proszę. Lepiej późno niż wcale – chciałoby się powiedzieć. Czy księża-pedofile zostaną odsunięci od pracy duszpasterskiej? Czy pójdą do więzienia? Czy biskupi, którzy ich kryli, zostaną ukarani?
Nic z tych rzeczy. „Rozliczenie z pedofilią” ma polegać na tym, że w Watykanie odbędzie się czterodniowe sympozjum pod śliczną nazwą „Ku uleczeniu i odnowie”, oczywiście zamknięte dla mediów. Niestety, zamknięte także dla organizacji walczących o prawa ofiar księży-pedofilów – tych organizacji nie zaproszono. Podczas specjalnego nabożeństwa księża z siedmiu zakonów poproszą o przebaczenie. Tylko kogo, skoro nawet nie chcą rozmawiać z przedstawicielami tych, których skrzywdzili?
W jednym z filmów Felliniego był Pokaz Mody Duchownej. Po wybiegu chodzili modele i modelki w sutannach i habitach. I tutaj też mamy do czynienia z czymś takim. Specjalny show, którego celem jest to, aby Kościół katolicki był pięknie przystrojony – tym razem w designerski, doskonale skrojony worek pokutny. Chociaż sympozjum jest zamknięte dla mediów, to dla nich jest zorganizowane – i im bardziej media nie są zaproszone, tym więcej o nim gadają.
Żeby można było mówić o jakimkolwiek rozliczeniu z pedofilią w Kościele katolickim, winni księża musieliby zostać postawieni przed sądem. Tak samo jak biskupi, którzy robili wszystko, żeby zatuszować ich zbrodnie. Przed pośmiertnym sądem musiałby stanąć także Jan Paweł II, który chronił tych, co chronili pedofilów. Taki sąd zresztą pięknie by się wpisał w papieską tradycję: w średniowieczu pewien papież kazał wydobyć z grobu zwłoki swojego poprzednika, żeby wytoczyć im publiczny proces. Ale spokojnie, nie domagam się ekshumacji. Domagam się sądu symbolicznego.
I czekam, aż szambo-bomba (bomba w szambie) wybuchnie w Polsce. Bo nie wierzę, żeby pedofilia w polskim Kościele ograniczała się do tych kilku przypadków, które wyszły na jaw. To czubek góry lodowej. Znając naszą narodową skłonność do zamiatania kłopotliwych spraw pod dywan, możemy być pewni, że pod tym dywanem jest niezły śmietnik. A wiedząc, jak bardzo bezwzględni i prymitywni bywają polscy księża, możemy się spodziewać, że skandale, kiedy już wybuchną, będą bardzo szokujące i bolesne. Pod tym względem rzeczywiście będziemy drugą Irlandią. Tam wyszło na jaw nie tylko molestowanie, ale i mordowanie. Co wyjdzie na jaw w Polsce? Co Kościół katolicki ma dla nas w zanadrzu?
No. Powiedziałem swoje. To teraz możemy wrócić do Piotra Adamczyka. Panie Piotrze, ta czarna koszula to zupełnie jak z Pokazu Mody Duchownej. Ma bardzo smutne guziczki, które krzyczą głośno: czystość, czystość i celibat.