Powtórzone wybory parlamentarne w Hiszpanii nie wyjaśniły sytuacji – wciąż nie wiadomo, komu uda się sformować rząd.
Po wyborach w grudniu 2015 roku w hiszpańskiej izbie deputowanych zasiadły dwie partie, które kompletnie dominowały w pejzażu politycznym Hiszpanii od upadku dyktatury Franco w 1975 roku: prawicowa PP i socjaliści z PSOE (PP zdobyło w grudniu 29%, a PSOE 22%). Po raz pierwszy jednak partie te znalazły się tam w towarzystwie nowych partii antyestablishmentowych: lewicowego Podemos („Możemy”), na które głosowało wtedy 20,66%, i prawicowego Ciudadanos, czyli „Obywateli” (14% głosów). Tym samym do historii przeszedł system dwupartyjny w Hiszpanii.
Przez pół roku próbowano w różnych konstelacjach utworzyć z tego stabilny rząd. Na próżno – stąd kolejne wybory, które odbyły się w niedzielę 26 czerwca. Jednak niewiele się zmieniło, żadna partia nie uzyskała większości. „Jesteśmy pogrążeni w absolutnej niepewności”, komentuje Cayetano Núñez, profesor Uniwersytetu w Walencji.
Prawica się umacnia
Konserwatywne PP, założone przez spadkobierców frankizmu, jest nadal pierwszą siłą polityczną Hiszpanii i urosło do 33%, co przełoży się na 137 mandatów w liczącej 350 miejsc izbie deputowanych. Wydaje się, że skandale korupcyjne w szeregach partii i ujawniony kilka dni temu skandal, w który zamieszany jest minister spraw wewnętrznych z PP, nie osłabiły partii, a tylko zmobilizowały jej elektorat.
Umocnienie PP odbyło się kosztem Ciudadanos (ci spadli do 13%). Z kolei PSOE straciło w stosunku do poprzednich wyborów sto tysięcy głosów i 5 mandatów, ale utrzymało miano drugiej największej siły partyjnej. To niespodzianka, ponieważ wszystkie sondaże w ostatnich tygodniach przed wyborami przewidywały, że PSOE zostanie wyprzedzone przez koalicję między Podemos a Izquierda Unida („Zjednoczoną Lewicą”), startująca pod nazwą Unidos Podemos (czyli „Zjednoczeni Możemy”). Wydarzyło się to tylko w nielicznych częściach kraju. W Kraju Basków i a także w okręgu Barcelony i Tarragony w Katalonii Unidos Podemos jest teraz nawet pierwszą siłą polityczną. W skali kraju jednak Unidos Podemos otrzymało tylko 21,11% i 71 mandatów, plasując się na trzecim miejscu za PP i PSOE. Lewicowa koalicja straciła też ponad milion głosów w stosunku do sumy uzyskanej przez Podemos i Zjednoczoną Lewicę w grudniu.
Widmo Brexitu krąży nad Europą
Dużo spekulowało się na temat możliwego wpływu Brexitu na wynik wyborów. I rzeczywiście, umocnienie prawicy, która jest symbolem statusu quo i przypisuje sobie wzrost gospodarczy notowany w Hiszpanii od połowy 2014 roku, można odczytywać jako efekt Brexitu i zasianej przez niego niepewności. Tak też rozumieć można rozczarowujący wynik Unidos Podemos.
Cayetano Núñez opowiada o kampanii strachu prowadzonej przeciw Unidos Podemos.
Unidos Podemos miało być odpowiedzialne za kryzys gospodarczy w Wenezueli, miało też uśmiercić tak długo wyczekiwany wzrost gospodarczy w Hiszpanii. Wzrost ten przecież, choć zbudowany na prekariacie, trzeba wielbić i chronić. To strach przed powrotem w nicość. Unidos Podemos pozwolić by też miało Katalończykom na referendum dotyczące odłączenia się od Hiszpanii. Kolejny exit. Brexit pomógł uwiarygodnić ten strach.
Unidos Perdemos, czyli raj utracony
Kolacja wyborcza Unidos Podemos narodziła się zaledwie miesiąc temu. Podemos zdecydowało się tym razem startować razem ze Zjednoczoną Lewicą, w której skład wchodzi Partia Komunistyczna. Co ciekawe, wielu przywódców Podemos, w tym Pablo Iglesias, wywodzi się ze Zjednoczonej Lewicy. Jednak kiedy kilka lat temu Podemos stawiało pierwsze kroki, ostro krytykowało Zjednoczoną Lewicę, odcinając się od jej klasycznej lewicowej symboliki.
Sondaże przedwyborcze dawały koalicji Unidos Podemos między 22,5 a 25,6% i sytuowały ją przed PSOE. Analitycy potwierdzali, że zgodnie z ordynacją wyborczą koalicja zdobędzie nawet o 14 mandatów więcej, niż w sytuacji gdyby dwie partie startowały osobno. Prasa zagraniczna zaczęła zwiastować Iglesiasowi fotel premiera.
„Decyzja o wspólnym starcie w wyborach to była podwójna gra Iglesiasa: dla przyciągnięcia tradycyjnej lewicy wystartujemy razem ze Zjednoczoną Lewicą, ale będziemy używać dyskursu politycznego centrum, aby odbić też część elektoratu PSOE. W efekcie nikt nie był zadowolony”, tłumaczy Cayetano Núñez. „Ci ze Zjednoczonej Lewicy jeszcze nie zapomnieli Iglesiasowi zniewag, jakimi niedawno ich częstował. Część elektoratu Podemos źle znosiła obecność czerwonych flag z sierpem i młotem na wiecach przedwyborczych. Z kolei lewicowe skrzydło Podemos rozczarował coraz bardziej centrowy dyskurs partii”.
„Staramy się teraz zrozumieć, co stało się z tym ponad milionem głosów, które straciła lewica pd grudnia”, mówi Núñez. To pytanie zadaję też Fernando Casado, dziekanowi z Narodowego Instytutu Studiów Wyższych w Ekwadorze, a z pochodzenia Hiszpanowi.
„PP urosło na głosach, które wcześniej trafiły do Ciudadanos i PSOE. Natomiast lewica pojechała na plażę albo uległa kampanii strachu, ale nie głosowała na żadną z dwóch partii tradycyjnych ani na Ciudadanos. Stąd niższa niż w grudniu frekwencja” – mówi Casado.
Czy decyzja o wspólnym starcie jako Unidos Podemos okazała się błędna? – dopytuję. Czy przyniosła w efekcie Unidos Perdemos („Razem Przegrywamy”)?
„Jeszcze za wcześnie, aby to osądzić”, mówi Casado. „Pewnie część ludzi z Podemos rzeczywiście postrzegało ten sojusz jako mezalians. Zjednoczona Lewica ma jednak nieco nadszarpniętą reputację u wielu głosujących. Łatwo było też prawicy i centrum postraszyć komunistami. Ale jednak nie jest to „Razem Przegrywamy”, bo system wyborczy zadziałał tak, ze choć koalicja dostała ponad milion głosów mniej niż jej części składowe w grudniu, to i tak liczba miejsc w parlamencie została zachowana. Teraz mają 71 miejsc, przedtem rozłożone na 69 dla Podemos i dwa dla Zjednoczonej Lewicy”.
Lato niepewności
Co dalej? Powtórka z rozrywki – negocjacje międzypartyjne. Rozpoczyna je przywódca PP Rajoy. „Trudno odmówić Rajoyowi próby sformowania rządu, tym razem różnica między pierwszym a drugim miejscem jest dużo większa niż po wyborach grudniowych”, mówi Cayetano Núñez.
Najpierw PP postara się utworzyć większościowy rząd z PSOE. Jeżeli próba się nie powiedzie, PP spróbuje z kolei utworzyć rząd mniejszościowy – w pojedynkę lub razem z Ciudadanos. Jeżeli i to się nie powiedzie, przyjdzie kolej na próby ze strony PSOE i ewentualną koalicję lewicową z Unidos Podemos, być może wspieraną przez regionalne partie nacjonalistyczne lub Ciudadanos. Hiszpanię czeka lato niepewności.
**Dziennik Opinii nr 179/2016 (1379)