Unia Europejska

Rafa: Postawili mur. Tylko to przyszło im do głowy

Spodobały im się zdjęcia z meczu. Cyganie na nich już trochę mniej.

Dawid Krawczyk: W Michalovcach na Słowacji wybudowano mur oddzielający romskie osiedle od bloków, w których mieszkają „biali”. Kiedy pojechałeś tam po raz pierwszy?

Tomáš Rafa: Przeczytałem kilka newsów w sieci i przyjechałem do Michalovców 31 grudnia 2008 roku – pamiętam to dokładnie, bo wszyscy szykowali się do zabawy na Sylwestra, a ja jechałem filmować mur. Stał tam od niedawna. Obejrzałem go z jednej i z drugiej strony. Nakręciłem materiał do archiwum, ale nie wiedziałem wtedy, co z nim zrobię. Po prostu musiałem ten mur zobaczyć.

Wróciłeś tam po dwóch miesiącach. Dlaczego?

Przyjechałem zagrać z miejscowymi chłopakami w piłkę, bo oficjalnie mur ma służyć do uprawiania sportu. Pograliśmy godzinę, z małą przerwą na jakąś herbatę i kanapki. Był luty i pod murem leżało pełno błota. Jeden z „białych” mieszkańców robił nam zdjęcia i groził, że wezwie policję. Skończyło się na tym, że opluł nas z balkonu. Sfilmowaliśmy to bez żadnych udziwnień, po prostu kręciliśmy dokładnie to, co się działo. Chcieliśmy, żeby wyszło jak najbardziej naturalnie. Powstał z tego jednominutowy film, który został później wyróżniony na festiwalu Filminute 2010. Dzięki temu sprawa zyskała całkiem spory rozgłos w mediach.

A kiedy na murze pojawiły się tęczowe wzory?

Nie od razu. Tam miało być coś całkiem innego. Na spotkaniu z władzami miasta przedstawiłem swój pomysł: duże, kilkumetrowe zdjęcia z meczu, który rozegraliśmy w lutym 2009 roku. Początkowo byli nawet przychylni. Głównie dlatego, że od czasu powstania muru byli ciągle atakowani przez media – przyjeżdżały nawet ekipy dziennikarzy z Japonii. A ja przyszedłem z czymś innym. Pomysł im się spodobał, tylko Cyganie na zdjęciach już trochę mniej. Wysyłałem im w mailach kolejne projekty. Chciałem sprawdzić, jak daleko odbiegnie to od rzeczywistości. Najpierw usunąłem postacie, zostawiłem tylko sylwetki i gołe ściany. Nie podobał im się brud, smutne kolory. Chcieli, żeby grafika była optymistyczna, kolorowa. To wysłałem im w końcu te tęczowe wzory, dla jaj. Dostałem odpowiedź w ciągu pięciu minut – zgodzili się. Ostateczna wersja plakatów, która znalazła się na murze w listopadzie 2011 roku, nie miała już nic z rzeczywistości. Zastąpili ją ilustracją.

To nie jest jedyny mur, którym się zająłeś.

Tak, pojechaliśmy jeszcze malować mury do Sečovców i Ostrovan, a potem wróciliśmy do Michalovców.

W Sečovcach mur też ma służyć do gry w piłkę?

Nie, tam wygląda to inaczej. Na środku osiedla stoi szkoła, do której chodzą praktycznie sami Romowie. Miasto wybudowało ją właśnie po to, żeby dzieci z okolicy miały lekcje blisko domu. Ale wokół szkoły wybudowano mur, żeby Romowie nie zniszczyli budynku. To w zasadzie nie jest mur segregacyjny, tylko ochronny – i tak też oficjalnie jest nazywany. Chroni Romów przed Romami.

Jak w Sečovcach wyglądały negocjacje z miastem?

Pokazałem im to, co powstało w Michalovcach. Zapytali tylko, czy myślę poważnie. Ale później współpracowali ze mną.

A mieszkańcy?

Przyznaję, że miałem pewne obawy, kiedy zaczynaliśmy tam pracę. Przywieźliśmy narzędzia, farby i baliśmy się, że nikt nie będzie chciał nam pomóc. Jednak od pierwszej chwili zajął się nami miejscowy wajda, oprowadził nas po osiedlu. A po piętnastu minutach wszyscy wzięli narzędzia i zaczęli sprzątać – musieliśmy wyczyścić ściany przed malowaniem. Byliśmy mocno podbudowani tą współpracą. Zapomniałem wtedy o wszystkich stereotypach, które media budują na temat Romów. Pracując tam przez kilka dni, uświadomiłem sobie, że to jest system w dużej mierze niezależny od tego, co się dzieje na zewnątrz. No i wszędzie biegały zadowolone dzieci. Oczywiście pracowaliśmy tam w lecie – zimą, jak jest dwadzieścia stopni mrozu, to już nie jest tak kolorowo. Ale kiedy tam byliśmy, to był świat szczęśliwych dzieci.

Ostatnim miejscem, które malowaliście, były budynki na romskim osiedlu Angi Mlyn w Michalovcach. Kilkaset metrów od muru, pod którym grałeś w piłkę kilka lat wcześniej.

Spotkałem tam nawet tych samych chłopaków, z którymi kopałem wtedy pod blokiem. Poznali mnie i od razu wzięli się za pędzle i farby. Teraz mają po kilkanaście lat. Byli prawie wszyscy. Ale jest też kilku, którzy zaczęli ćpać.

A pod murem dalej nikt nie gra?

Samorządowcy mówili, że będzie służył do squasha i koszykówki. Gdybyś zapytał ich o mur, to odpowiedzieliby pewnie, że już niedługo zaczną budować obiekty sportowe. Mur powstał, bo chcieli tego „biali” mieszkańcy bloków. Romowie przechodzili przez ich osiedle, grzebali w śmietnikach, załatwiali się na podwórku. Problem w tym, że oni nie byli w stanie już ze sobą rozmawiać, nikt nie widział szansy na porozumienie. Jedyne, co im przyszło do głowy, to ogrodzenie. Miasto postawiło mur i uznało problem za rozwiązany.

Wywiad pochodzi z „Krytyki Politycznej” nr 31-32 pt. „Wstyd”

Zobacz fotorelację z ostatniej akcji Tomáša Rafy na Słowacji


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij