Skoro nawet kandydatka Zielonych w piątek rano w radiu Tok FM mówiła, że Zielony Ład trzeba poprawić, to przywiązywanie się do słów polityków wydaje się naiwnością. Więc nie przywiązujmy się też do deklaracji ludzi, że pójdą tak tłumnie na wybory.
Dawno nic mnie tak nie zaskoczyło jak wyniki sondażu, w którym prawie 80 proc. pytanych odpowiedziało, że pójdzie i zagłosuje w wyborach do europarlamentu. Byłby to rekord frekwencji nie tylko w naszych rodzimych wyborach do Parlamentu Europejskiego, ale w wyborach w Polsce w ogóle.
Sondaż, o którym wspominam, przeprowadziła pracownia Opinia24 dla Tok FM. W piątkowym radiowym poranku, w którym od pewnego czasu co tydzień rozmawiam o polityce, wyniki sondażu zacytował Jacek Żakowski. Chyba nikt z obecnych w studiu komentatorów nie mógł uwierzyć, że deklaracje respondentów potwierdzą się w wyborach 9 czerwca.
czytaj także
Dla dokładności powiem, że 48,9 proc. respondentów zadeklarowało „zdecydowaną” chęć udziału w wyborach, a 30,2 proc. wybrało odpowiedź „raczej tak”. Razem daje to 79,1 proc.
Wierzę, że ludzie tak odpowiedzieli. Jeśli ten sondaż nie jest ściemą – a nie mam podstaw, żeby twierdzić inaczej – no może poza tym totalnie nieprawdopodobnym wynikiem – to zastanówmy się, co w zasadzie taka deklaracja by oznaczała?
Prawie 80 proc. respondentów zapowiada, że zrobi coś, w co nikt nie wierzy, że zrobią.
Przypomnijmy tylko, że dotychczas frekwencja w wyborach do europarlamentu wynosiła od 20,9 proc. w roku 2004, przez 24,53 proc. w 2009, 23,83 proc. w 2014, do rekordowych 45,68 w roku 2019.
A może odpowiadamy w sondażach tak, jak wypada? Oczywiście, że tak. Głupio się przyznać, że mamy gdzieś wybory, kiedy dopiero co tyle się nasłuchaliśmy o rocznicy wejścia Polski do Unii Europejskiej i dobru, jakie w wyniku tego spłynęło na nasz kraj.
A może jest też inny powód lekkiego ściemniania w sondażach? Może czujemy, że politycy w kampaniach wyborczych obiecują dużo, ale potem nie dotrzymują obietnic, więc nic nie szkodzi, jak my w sondażu powiemy dużo, a potem nie zrobimy tak, jak powiedzieliśmy? Ma to sens.
czytaj także
Skoro ministrowie rządu, który miał przywracać w Polsce rządy prawa, demokracje i co tam jeszcze, mogą zostawić niedokończoną robotę i pakować się, czyli startować w wyborach do PE, żeby jechać do Brukseli, to czemu ja nie miałabym powiedzieć, że wybory do Parlamentu Europejskiego to najważniejsze wybory we współczesnej historii Polski i na pewno pójdę w nich zagłosować, a potem pojechać na grilla na działkę i je olać?
Skoro partia, która miała ekologię w DNA, broni samochodów spalinowych, a jej szef pisze na X: „To się w głowie nie mieści, że PiS wpisał do KPO podatek od posiadania samochodów spalinowych. Tego podatku nie będzie dzięki ministrom @PL_2050. Zielony ład? Tak, ale dla ludzi i metodą zachęt, nie nakazów i zakazów. Musi to na Rusi”, to czemu ktokolwiek ma się przejmować jakimikolwiek deklaracjami?
Skoro nawet kandydatka Zielonych w piątek rano w radio Tok FM mówiła, że Zielony Ład trzeba poprawić, to przywiązywanie się do słów polityków wydaje się naiwnością. Więc nie przywiązujmy się też do deklaracji ludzi, że pójdą tak tłumnie na wybory.
Jednak wszystkich namawiam, żeby 9 czerwca wybrali spacer do komisji wyborczej. A w przyszłości może uda się osiągnąć taką równowagę, że ściema polityków nie będzie napędzać ściemy obywateli, tylko w ogóle przestaniemy sobie wzajemnie ściemniać.