Ukraina walczy nie tylko z rosyjską ofensywą, ale i z wewnętrznymi kryzysami – spada morale, społeczeństwo jest podzielone, a skandale korupcyjne osłabiają zaufanie do władz. Tymczasem Donald Trump uderza w Zełenskiego i flirtuje z Kremlem. Skutek? W efekcie poparcie dla ukraińskiego prezydenta rośnie, a Europa powoli budzi się z letargu i przymierza do obrony przed Rosją bez wsparcia USA.
W trzecim roku wojny ukraińskie morale spadało na łeb na szyję. Przerwy w dostawach zachodniej broni ograniczyły możliwości obronne Ukrainy, a Rosja wbrew przewidywaniom ekspertów nie wyczerpywała swojego ofensywnego potencjału – powoli, lecz systematycznie odgryzała kolejne kąski terytorium. Poważnym problemem ukraińskiej armii stały się ucieczki żołnierzy z jednostek.
Przyborska po spotkaniu Zełenski, Trump, Vance: To był atak, a nie spotkanie sojuszników
czytaj także
Badania socjologiczne pokazywały, że wymęczeni przedłużającą się wojną Ukraińcy są coraz bardziej spolaryzowani. Nie zgadzają się co do tego, czy z Rosją należy usiąść do negocjacyjnego stołu i jak powinna przebiegać mobilizacja do armii. W społeczeństwie rosło poczucie niesprawiedliwości związane z kolejnymi aferami korupcyjnym oraz tym, że politycznym elitom oraz lepiej uposażonym łatwiej uniknąć obowiązku wojskowego.
Przełożyło się to również na stosunek dla władz. Donald Trump nie miał racji, gdy twierdził, że Wołodymyra Zełenskiego popiera 4 proc. Ukraińców, jednak po ogromnym kredycie zaufania, jakim cieszył się prezydent na początku pełnoskalowej inwazji, niewiele już zostało. Według rozmaitych sondaży w ostatnich miesiącach ufało mu od 40 do 60 proc. Ukraińców.
Trump pogrąża ukraińską ochronę zdrowia. Ludzie po amputacjach zostali bez pomocy [rozmowa]
czytaj także
Atmosfera się zmieniła, gdy Donald Trump rozpoczął swój geopolityczny shit show. Najpierw zadzwonił do Władimira Putina, by zapewnić go, że gotów jest zaspokoić rozmaite rosyjskie żądania, potem zaczął mówić językiem kremlowskiej propagandy. Nazwał Zełenskiego „dyktatorem” (potem się tego wyparł) i obwinił Ukrainę za wybuch wojny. W ubiegły piątek zaszokował świat, bullyingując Zełenskiego w Gabinecie Owalnym. Ta upokarzająca scena rodem z amerykańskich talk-shows klasy B z pewnością zapisze się w historii dyplomacji.
Na marginesie: w pewnym sensie można powiedzieć, że Trump uderzył w Zelenskiego jego własną bronią. Ukraiński prezydent wygrał w 2019 wybory między innymi dlatego, że świetnie radził sobie w logice mediów społecznościowych i publicznym oraniu swoich przeciwników. Halyna Petrenko z portalu Detektor Media porównała wtedy Ze! z niedźwiadkiem Waldo z serialu Czarne lustro, który choć nie miał programu, zdobył serce wyborców, bo tak atrakcyjnie nabijał się z kontrkandydatów.
Ukraiński prezydent nie dał się jednak stłamsić. Prostował głoszone przez Trumpa i J.D. Vance’a nieścisłości, pozwalał sobie na złośliwe riposty. Gdy amerykański prezydent zarzucił mu, że bez amerykańskiego sprzętu Ukraina przegrałaby wojnę w dwa tygodnie, odpalił: „W trzy dni. Słyszałem to już. Od Putina”.
Ten akt asertywności – podobnie jak słynne słowa z początku wojny o tym, że „nie potrzebuje podwózki, lecz broni” – wywołał u wielu Ukraińców poczucie dumy. Media społecznościowe zalały wyrazy solidarności z prezydentem, a wielu komentatorów zgodziło się co do tego, że Zełenski wpadł w zastawioną przez Amerykanów zasadzkę. W sieci pojawiła się zbiórka na rozpoczęcie przez Ukrainę budowy broni jądrowej, na którą w ciągu 20 godzin wpłacono prawie 30 milionów hrywien (ok. 3 miliony złotych). Zbiórka była żartem – jak zapowiada jej założyciel, pieniądze zostaną przeznaczone na cele charytatywne. Jednak jej sukces pokazuje, jak silne wstrząsnęły Ukrainą emocje.
Zasoby naturalne w zamian za prawo do życia? To neokolonialna propozycja
czytaj także
Kiedy zaczęły opadać, pojawiły się głosy krytyczne wobec Zełenskiego. Serhij Sydorenko, redaktor naczelny „Europejskiej Prawdy”, pochwalił prezydenta za „wyznaczanie czerwonych linii”, ale jednocześnie ocenił, że pyskowanie Vance’owi Zełenski mógł sobie darować. Ostrzej zareagował Giennadij Druzenko, wpływowy prawnik i działacz społeczny, którego zdaniem skutki konfrontacji prezydenta z przywódcami USA mogą być katastrofalne i oznaczać nawet całkowite zatrzymanie amerykańskiej pomocy. „Po każdej brawurowej pijackiej awanturze przychodzi ciężki kac” – napisał Druzenko na Facebooku.
Gdy rozmawiałam dwa tygodnie temu z Druzenką, powiedział mi, że wycieńczoną wojną Ukrainę wciąż napędza wola przetrwania, która przekłada się na motywację do działania. „Energię mają obecnie również Stany Zjednoczone i Rosja, brakuje go za to zbiurokratyzowanej i pogrążonej w kryzysach Europie” – dodał.
Awantura w Białym Domu dostarczyła Ukrainie nowej dawki adrenaliny. W poniedziałek Donald Trump wymierzył jej kolejnego kopniaka, wstrzymując pomoc wojskową i zapowiadając złagodzenie sankcji wobec Rosji. Piłka jest teraz po stronie europejskich liderów. Podczas niedzielnego spotkania w Londynie zapowiadali wzmacnianie europejskiej obronności i wyrażali wsparcie dla Zełenskiego. W poniedziałek przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przedstawiła pięciopunktowy program dozbrojenia Europy, który pozwoli przeznaczyć na obronę 800 miliardów euro. Jeśli za tymi słowami pójdą czyny, mamy szansę wspólnie zapobiec coraz bardziej prawdopodobnemu scenariuszowi, w którym o losach Europy decydować będą Trump z Putinem.