Świat

Protesty w Iranie: Krew na Zajande

Iran

Niespodziewana i spodziewana, kolejna i zupełnie odmienna od poprzednich. Rewolucja bez nazwy, ruch oporu bez liderów i bez oficjalnego przeciwnika, za to – znów – z jak najbardziej realnymi ofiarami. Co właściwie dzieje się teraz w Iranie?

„Tak czy inaczej, jeżeli coś się tu ruszy, to chyba nie w najbliższym roku, raczej w ciągu kilku lat. Za najbardziej prawdopodobne uważam jakąś mutację arabskiej rewolucji albo ewolucyjne przekształcenia, może po ustąpieniu czy śmierci 74-letniego ajatollaha Chameneiego” – pisałem pięć lat temu, po mojej pierwszej wizycie w tym kraju. I stało się. Choć teraz nic się chyba nie zmieni, to wiemy już, że za kilka, najdalej kilkanaście lat zmieni się wszystko. Islamska Republika półmetek swojej historii ma już za sobą.

Pocztówki z Iranu (10): „Wiesz, to Islamska Republika”

Zacznijmy może od krótkiego przypomnienia: 28 grudnia odbyła się nagła, spontaniczna demonstracja w Meszhedzie przeciw podwyżkom, już wdrożonym i tym planowanym (np. benzyny). NADżA (irańska policja) zareagowała zgodnie z przewidywaniami – brutalnie rozpędziła zgromadzenie, używając gazu łzawiącego (choć nie ostrej amunicji). Była to iskra, która spowodowała wybuch w całym kraju. 29 grudnia protesty objęły kilkanaście innych miast, w tym Esfahan, Qom i Reszt, choć – co znamienne – nie Teheran. Tu działania rozpoczęły się 30 grudnia, gdy protestował już cały Iran. Największe natężenie manifestacji miało miejsce jak dotąd około 30 grudnia – 2 stycznia. W chwili, gdy piszę te słowa (poniedziałek wieczór), protesty trwają, lecz jak na razie ich skala słabnie.

Protest continue in Ahwaz last night

9th January 2018 – Day 12 – AhwazProtests continued last night in Ahwaz (8th January – see video below). People are also saying that the old Karoon prison (closed in 2015 due to bad conditions) has now been reopened and that they have seen arrestees being transfered into the facility. Some say a further 400 arrests have been made during the most recent protests in Ahwaz. The prisons must be extremely over-filled. Conditions were already bad before the protests with reports of prisoners sleeping in the toilet areas and corridors. You can imagine what it must be like now. We also know from previous HR reports that in Karoon there are special cells where political prisoners are psychologically and physically tortured, "they are hung upside down and beaten with batons while blindfolded and restrained" (Iran Briefing 2011). 5 people are now reported to have died in prison. Two bodies have been picked up by their families. In Dezful one family has said the body is full of torture marks. Reports are suggesting that the number of arrestees is now around 3200. How many are you going to arrest? You can't imprison, torture and murder us all!#IranProtests #FreeIran #IranUprising #WorkersRevolution #اعتراضات_سراسری #FreeAllPoliticalPrisonersInIran

Opublikowany przez Iranian Protests Live Information 2018 na 9 stycznia 2018

 

Zginęło 23 protestujących, 1 policjant i jeden ze Strażników Rewolucji, wszyscy między 31 grudnia a 2 stycznia, w tym aż 11 w miasteczkach w basenie Zajande, w aglomeracji Esfahanu. Ponadto trzech kolejnych Strażników zginęło 4 stycznia, choć nie jest pewne, na ile miało to bezpośredni związek z demonstracjami. Tyle przynajmniej podają rządowe statystyki, bowiem dostępne mi nieoficjalne informacje opozycjonistów mówią o przynajmniej 47 ofiarach.

Niemal wszędzie scenariusz był podobny: spontaniczne demonstracje w sprawach ekonomicznych, głównie inflacji, które po paru dniach, a czasem po kilkunastu godzinach zmieniały się we frontalny protest przeciw Islamskiej Republice, ze szczególnym uwzględnieniem praw kobiet, lecz także np. wolnych związków zawodowych. NADżA i basidżowie z reguły tłumili protesty w ciągu jednego dnia, ale często odradzały się one w innych miejscach tego samego miasta. Oprócz pokojowych demonstracji organizowane są też dzikie strajki, np. w strategicznej rafinerii w porcie ‘Asaluje w ostanie Buszehr. Jedna z protestujących kobiet z gilańskiego Lahidżanu przekazała mi taką relację: „[Siły NADżA] przyszły do nas i zaatakowały paralizatorami, pałkami i gazem pieprzowym, tylko dlatego, że protestowaliśmy. Nie zrobiliśmy niczego złego. Atakują nas tylko dlatego, że protestujemy i skandujemy «precz z Hamenejem»”.

Students sing revolutionary song at Evin

7th January 2018 – Day 10 – TehranLast night students gathered in front of Evin prison in support of those imprisoned, singing the revolutionary song "Yar-e Dabestani-e Man" (My Schoolmate). Today further arrests have been made, especially in Tehran. One young boy in Baluchistan is also reported to have been arrested for shouting "Death to Khamenei" in a government organised protest.My schoolmateYou're with me and going along with me The alphabet stick is above our headsYou're my spite and my woeOur names have been carvedOn the body of this blackboardThe stick of injustice and tyrannyStill remains on our body This uncivilised plain of oursIs covered with weedsGood, if goodBad, if badDead is the hearts of its peopleMy hand and yoursShould tear up these curtainsWho can, except you and ICure our pain? My schoolmateYou're with me and going along with me The alphabet stick is above our headsYou're my spite and my woeOur names have been carvedOn the body of this blackboardThe stick of injustice and tyrannyStill remains on our body#IranProtests #FreeIran #IranUprising #WorkersRevolution #اعتراضات_سراسری #FreeAllPoliticalPrisonersInIran

Opublikowany przez Iranian Protests Live Information 2018 na 8 stycznia 2018

 

Pierwsze, co nasuwa się na myśl, to porównanie do Zielonej Rewolucji 2009 roku. Jednak różnic jest więcej niż podobieństw i znacząco dają one do myślenia.

Tamta rewolucja wybuchła po ordynarnym sfałszowaniu wyborów prezydenckich, więc od początku dotyczyła przede wszystkim wąsko rozumianej polityki. Z drugiej strony, skupiała się właśnie na procesie wyborczym, nie wchodząc w pełni – częściowo na skutek świadomego samoograniczenia – w kwestie postulatów ustrojowych. Wtedy też jasne było, kim są symboliczni liderzy – Mir-Hosejn Musawi i Mehdi Karroubi, umiarkowani kandydaci w wyborach (choć taktyczne działania były organizowane w dużej mierze sieciowo i samorzutnie). Dziś mamy tylko sieciowość – liderów nie ma w ogóle (ewentualnie, ze zrozumiałych powodów, nie ujawniają się), ruch nie ma nawet swojej własnej nazwy, na wydarzenia najczęściej mówi się po prostu tazochorot 1396, „zamieszki roku 1396”. W mediach pojawiają się próby łączenia protestów z monarchistami lub Ludowymi Mudżahedinami (organizacją zbrojną będącą szyickim odpowiednikiem teologii wyzwolenia, dziś wszakże w praktyce zanikłą), lecz są to bardziej pretensje kierownictw resztek tych ruchów, zaś hasła kojarzone z symboliką Pahlawich to po prostu ogólny sprzeciw wobec systemu. I różnica chyba najważniejsza: Zielona Rewolucja wybuchła w Teheranie, wśród studentów i (w dużym przybliżeniu) inteligencji, do końca mając tu właśnie swoje oparcie. Tymczasem dziś protestują przede wszystkim robotnicy, klasa ludowa i średnie miasta, choć studencki Teheran i tym razem nie milczy.

Ogromna, w sferze werbalnej przynajmniej, jest różnica reakcji „komponentu republikańskiego” w irańskim systemie władzy. Dziewięć lat temu Ahmadineżad nazwał opozycję słynnym później określeniem has-o-hoszok, „śmieciami i badylami”, wprost domagając się jak najbrutalniejszej reakcji sił bezpieczeństwa. Rouchani tymczasem przez parę dni milczał, potem potępił przemoc i trafiające się podczas zamieszek rabunki sklepów, lecz jednoznacznie przyznał prawo do demonstrowania przeciw swemu rządowi. Tu trzeba podkreślić, że faktyczna kontrola nad resortami siłowymi jest sprawowana przez najwyższego przywódcę – czyli „komponent islamski” – więc w praktyce ugodowa postawa Rouhaniego niewiele zmienia, jednak może mieć wpływ na basidżów, działających w jakiejś mierze spontanicznie. Wyraża też opinie pewnego kręgu realnej władzy republiki, sam Rouhani jest bowiem jej ścisłym produktem i do dziś związany jest z establiszmentem. Z kilku miejsc dochodziły informacje o tym, że NADżA niechętnie angażuje się w rozwiązania siłowe, za które odpowiadają głównie fanatyczni basidżowie i Strażnicy Rewolucji. I choć, o ile mi wiadomo, jakaś niesubordynacja ze strony policji jest w najlepszym razie incydentem, to także w przytoczonej relacji z Lahidżanu zwraca uwagę, że NADżA nie używała broni palnej.

Worker speaks out at Hepco Factory Arak

8th January 2018 – Day 11 – ArakHepco factory in Arak have been on strike since 13 days now. A brave worker speaks out: "The police are friends with the big thieves! I don't have any bread, I can't feed my wife and child, and when you switch on the TV all the reports are about Lebanon, Myanmar, Gaza or Imam Hussein! They spend so much money on all of those places, and what do we get? Until midnight they beat drums for Imam Hussein into the ears of my wife and hungry baby. Imam Hussein was 1400 years ago!" The workers then stop him from talking because they are afraid he will be arrested if he continues. Intelligence service attends every strike and protest.#IranProtests #FreeIran #IranUprising #WorkersRevolution #اعتراضات_سراسری #FreeAllPoliticalPrisonersInIran

Opublikowany przez Iranian Protests Live Information 2018 na 8 stycznia 2018

 

Dobrze, ale dlaczego akurat teraz? Dlaczego akurat te podwyżki, nie zaś inflacja ery schyłkowego Ahmadineżada, która w 2013 roku graniczyła z hiperinflacją (35%)? Dlaczego tak gwałtowny sprzeciw wobec podstaw systemu nie miał miejsca podczas ponurych lat terroru drugiej kadencji wspomnianego poprzedniego prezydenta? Paradoksalnie, w jakiejś mierze, Rouhani padł ofiarą własnego sukcesu: wielu czytających to Irańczyków i Iranek może się ze mną nie zgodzić, jednak wygląda na to, że udało mu się przynajmniej nieco poluzować represje, a na pewno – dzięki zawartemu porozumieniu w sprawie programu nuklearnego – wyjść z najgorszej fazy kryzysu gospodarczego. Rozbudziło to jednak aspiracje, których niewydolny, skorumpowany, obrosły dekadami klerykalnej biurokracji system sprostać już nie może, tym bardziej, że część bolesnych sankcji nadal obowiązuje – Iran np. wciąż odcięty jest od światowego systemu bankowego. Tymczasem od lat rząd powtarzał obywatelkom i obywatelom, że muszą „zaciskać pasa” oczekując na zawarcie porozumienia nuklearnego, po którym na pewno będzie lepiej. Były oczywiście też i bardziej bezpośrednie przyczyny – podkreślając udział środowisk wiejskich i małomiasteczkowych, warto zauważyć, że tegoroczna pora deszczowa jest jak na razie wyjątkowo sucha, co zwiastuje kłopoty w rolnictwie, dewastowanym od wielu lat rabunkową gospodarką wodną powiązanych z władzą bogatych plantatorów. No i oczywiście dochodzi do tego udział w wojnie domowej w Syrii. Choć rządowych mediach gloryfikowany jako przykład mocarstwowej pozycji Iranu, coraz bardziej kojarzony jest jednak z ogromnymi kosztami finansowymi, które kontrastują z bardzo niskimi zasiłkami socjalnymi.

Część komentatorów widzi w protestach drugie dno: według nich, stoi za nimi sam Chamenei wraz ze swoim sprzymierzeńcem Ebrahimem Ra’isim, pokonanym przez Rouhaniego w ostatnich wyborach. Przesłanką do tego ma być fakt, że protesty wybuchły w Meszhedzie – bastionie Ra’isiego – oraz skandowanie przez demonstrantów „śmierć Rouhaniemu”. Osoby z Iranu, z którymi rozmawiałem, podchodzą jednak sceptycznie do tej koncepcji i mnie też nie wydaje się ona prawdopodobna. Przestrzegałbym zwłaszcza przed określaniem Meszhedu czy Qomu jako „irańskiej Częstochowy”, w domyśle: miasta fanatycznych szyitów. W Meszhedzie wprawdzie nie byłem, lecz w Qomie – gdzie teraz zamieszki także trwają – już tak i o ile pewne religijne wzmożenie da się tam wyczuć, o tyle jest to normalne, duże, irańskie miasto. Meszhed ma trzy miliony mieszkańców (to drugie największe miasto Iranu). A w samej Częstochowie rządzi przecież lewica…

Jeśli nawet Ra’isi odegrał jakąś rolę w zwołaniu pierwszej demonstracji z 28 grudnia, to sytuacja natychmiast wymknęła mu się spod kontroli, zaś okrzyki skierowane wprost przeciw Rouhaniemu spotykało się głównie w pierwsze dni: potem częstsze było skandowanie „śmierć Chameneiemu”, a więc rzecz, która na taką skalę była kompletnie nie do pomyślenia w 2009 roku. Skanduje się też, że i twardogłowi, i reformiści, są jednym złem.

Co dalej? Dynamika protestów jest nadal nieprzewidywalna, jednak nawet, jeśli istotnie mają się one ku końcowi, to widać wyraźnie, że reżim przegrał całkowicie. I nie jest to tylko rytualne zaklęcie powtarzane przez obrońców praw człowieka przy okazji różnych skromnych ognisk oporu przeciw takiej czy innej dyktaturze na świecie. Uderzające jest przede wszystkim spontaniczne i powszechne przejście od postulatów ekonomicznych do ustrojowych, przejście dokonujące się na dużą skalę i angazujące klasy ludowe. O ile „zwyczajowe” protesty środowisk studenckich łatwo zbyć zarzutem o społeczną alienację, teraz w protestach udział bierze cały przekrój społeczeństwa. Postulaty idą w dodatku znacznie dalej niż w 2009 roku.

I jak wyżej wspomniałem o tym, że Rouhani padł ofiarą własnego sukcesu, o tyle tu napiszę coś jeszcze bardziej kontrowersyjnego: w pewnym sensie ofiarą własnego sukcesu padła Islamska Republika. Myślę tu o autentycznym postępie, którego dokonała na polu edukacji. W dzisiejszym Iranie analfabetyzm praktycznie nie istnieje, a na wyższe studia idzie prawie 60% absolwentów szkół średnich, z czego również 60% to kobiety (dla porównania, przed rewolucją wyższe wykształcenie posiadało 0,77% Irańczyków i Iranek). Uniwersytety są oczywiście podane szariatowi (np. rozdzielność płci) i cenzurowane, niemniej w połączeniu z  nędznymi perspektywami ekonomicznymi dla młodych, a także tradycyjną irańską ciekawością świata (Persja zawsze leżała na skrzyżowaniu wielkich szlaków handlowych) i powszechnym, choć cenzurowanym internetem tworzy to mieszankę wybuchową. Jeśli ktoś sądził, że Iran pójdzie drogą Chin – niepisanej rezygnacji społeczeństwa z walki o prawa polityczne w zamian za dobrobyt i stabilizację – to widać już wyraźnie, że tak się nie stanie. Któraś kolejna, ponownie wywołana „z niczego” iskra może zmieść teokrację, a zbliżającym się krytycznym momentem dla reżimu jest zmiana na stanowisku najwyższego przywódcy. Ajatollah Ali Chamenei ma dziś 78 lat.

Wydawałoby się zatem, że tekst można zakończyć optymistycznie. Tak jednak nie będzie i nie tylko ze względu na pamięć o przynajmniej 20 niewinnych ofiarach ostatnich dni. To już kolejny tekst na tych łamach, w którym ostrzegam przed rosnącym nad Iranem, złowrogim cieniem Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Z każdym kryzysem, z każdym politycznym przesileniem zyskuje on na sile. To, co wszczął Chamenei, by po śmierci Chomeiniego zyskać autorytet wśród ajatollahów, wymyka mu się coraz bardziej spod kontroli i zmierza w kierunku przejęcia struktur państwa przez tę totalitarną, fanatyczną instytucję. Także teraz grała ona rolę w wybuchu protestów i nie chodzi tu tylko o bandy basidżów, krwawo tłumiące protesty – jednym z głównych zarzutów wobec reżimu jest to, że zyski z odmrożonego po sankcjach handlu idą głównie do kieszeni firm powiązanych ze Strażnikami. W połączeniu z demokratycznymi potrzebami społeczeństwa tworzy to szalenie niebezpieczne pole konfliktu, który już teraz przecież wydał krwawe owoce. Pytanie, na ile odporne na wpływy Korpusu okaże się państwo, w tym zwłaszcza NADżA i regularna armia. Jedno jest pewne: decydujące starcie między tymi nurtami będzie końcem Islamskiej Republiki. I tylko nie wiadomo, które z dwóch słów składających się na jej nazwę zniknie.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Larczyński
Tomasz Larczyński
autor książki „Pocztówki z Iranu”
Doktor nauk historycznych oraz analityk rynku kolejowego. Autor książki „Pocztówki z Iranu”. Publikuję m.in. w „Kurierze Kolejowym” i „Transporcie Publicznym”. Pracownik PAN Biblioteki Gdańskiej. Tworzy zespół Krytyki Politycznej w Trójmieście. Członek partii Razem.
Zamknij