Tennessee „poprawia” konstytucję tak, aby republikańska większość mogła do woli utrudniać dostęp do aborcji.
Czy aborcja w Stanach Zjednoczonych jest legalna? Zasadniczo tak, gwarantuje ją werdykt sądu w sprawie Roe v. Wade z 1973 roku. Jednak różnice w prawie aborcyjnym pomiędzy poszczególnymi stanami wciąż uderzają. Kwestia stosunku poszczególnych stanów do przerywania ciąży pokazuje dwie rzeczy. Pierwsza z nich to dystans między każdym stanem z osobna, a rządem federalnym w Waszyngtonie. Druga: zróżnicowanie kulturowej mapy Ameryki.
Mamy na przykład Tennessee, stan, który ma to osobliwe szczęście leżeć w tzw. „pasie biblijnym”, owej dziewiczej a sielskiej ostoi amerykańskiej moralności, gorliwie pielęgnowanej przez ewangelików oraz innych odrodzonych dla chrześcijaństwa. Nic dziwnego, że liberalna polityka stanu z dawna obrażała tak jego mieszkańców, jak i sąsiadów – stateczne Missisipi, ostrożną Alabamę czy zachowawczą Georgię. Tennessee nazywano nawet „aborcyjnym supermarketem”, który przyciąga klientki z bardziej szanujących się stanów i nic dziwnego, że przyzwoitych obywateli bolała owa „aborcyjna turystyka”. Dlatego, w zeszły wtorek, przy wyborach zdecydowali się coś z tym zrobić.
Nie wiadomo, jakim cudem w 2000 roku w stanowej konstytucji umieszczono zapis: „Konstytucja Tennessee przewiduje ochronę prawa jednostki do podejmowania osobistych decyzji, i do działania na skutek tych decyzji, bez ingerencji ze strony państwa. Decyzja kobiety o przerwaniu ciąży jest właśnie takim nieodmiennie prywatnym i osobistym przedsięwzięciem”. W porównaniu z tym zapisem nawet konstytucja USA wypada blado, ponieważ sama z siebie nie zabezpiecza prawa kobiety do aborcji.
Republikanie z Tennessee pracują nad „poprawką” do konstytucji od czternastu lat i właśnie udało im się ją przeforsować. Tzw. „pierwsza poprawka” modyfikuje skandaliczny zapis z 2000 roku i oddaje wszelkie decyzje co do regulacji aborcyjnych z powrotem w ręce legislatorów. Należy podkreślić, że Tennessee nie było jedynym stanem, który w zeszłym tygodniu głosował nad kwestiami związanymi z aborcją. Wyborcy mieli okazję wypowiedzieć się na ten temat również w Kolorado i Dakocie Północnej – w obu przypadkach ruch pro-life poniósł porażkę. Zdaniem niektórych różnica polegała na tym, że w Dakocie i Kolorado nie owijano w bawełnę. Chodziło o przyznanie płodom tych samych praw co dzieciom, a więc de facto definiowanie życia od momentu poczęcia. To ostudziło zapędy wielu przeciwników aborcji, którzy są skłonni negocjować w przypadku, gdy ciąża zagraża życiu kobiety, w przypadku gwałtu lub kazirodztwa. Jakkolwiek pro-life i pro-choice dzieli Amerykę równo pół na pół, 70% Amerykanów popiera werdykt Roe v. Wade, a więc jakąś formę legalnej aborcji.
W Kolorado próbowano trochę innego triku, organizując kampanię wokół kobiety imieniem Heather Surovik, która straciła dziecko w wypadku samochodowym. Pijany kierowca został co prawda skazany, ale nie nigdy nie oskarżono go o zabójstwo, ponieważ w świetle stanowego prawa płód stanowi część ciała matki, a nie osobny podmiot. „Poprawka Brady’ego” (od imienia nienarodzonego dziecka), nad którą mieszkańcy Kolorado głosowali w zeszły wtorek, nadawałaby prawa człowieka od momentu poczęcia, co z kolei definiowałoby każdą aborcję jako przestępstwo. Należy podkreślić, że Kolorado głosuje w tej sprawie już trzeci raz, za każdym razem konsekwentnie odrzucając ten pomysł.
Dlaczego więc Tennessee? W 2000 roku wspomniany zapis do konstytucji zablokował i uniemożliwił przyjęcie regulacji typowych dla wielu stanów w tym regionie. Bo nie da się całkowicie zdelegalizować aborcji na terenie USA, ale można wprowadzić utrudnienia.
Typowe z nich to wprowadzenie czasu oczekiwania (36, czasem 72 godziny) po przymusowej konsultacji z lekarzem, który ma „upewnić” kobietę w jej decyzji. Inne to wprowadzenie obowiązkowego badania ultrasonograficznego z obowiązkowym oglądaniem zdjęcia płodu. Jeszcze inne to niemożliwe do spełnienia standardy dla klinik, w których dokonuje się aborcji. W rezultacie miejsca tego typu zostają wyparte z rynku (np. w Dakocie Północnej działa obecnie tylko jedna klinika), a kobiety zmuszone są podróżować do innych stanów i ponosić koszta związane z transportem i hotelem (w obliczu obowiązkowego „czasu oczekiwania”). Podnosi to koszt zabiegu, który dla wielu kobiet jest i tak ogromnym wydatkiem, a w wielu wypadkach, może uniemożliwić, lub przynajmniej utrudnić aborcję.
Obecnie 35 stanów zmusza kobietę do konsultacji przed zabiegiem, a 26 wymaga okresu oczekiwania na „przemyślenie”. Jedna czwarta zabiegów w Tennessee dotyczyła kobiet przyjeżdżających tu spoza stanu. 47% Amerykanów jest zdania, że decyzja o aborcji jest indywidualną sprawą kobiety. W grupie tej dominują kobiety, osoby w wieku od 18 do 34 roku życia, mieszkańcy wschodniego wybrzeża, skłaniający się ku partii demokratycznej. „Poprawki osobowe” (personhood amendments), których celem jest nadanie płodowi praw człowieka w momencie poczęcia, a tym samym kryminalizację wszelkiej aborcji, próbowano forsować na szczeblu federalnym w latach 70. i 90. Od tego czasu pojawiły się na na kartach wyborczych w takich stanach jak: Missisipi, Floryda, Nevada, Alaska, Kolorado i Dakota Północna.
Tennessee przyjęło „pierwszą poprawkę” większością 54% głosów, a więc ledwo ledwo, przy czym należy dodać, że wystąpiła duża i przewidywalna różnica w tym, jak głosowały rejony wiejskie i miejskie. Tekst poprawki głosi natomiast, że: „Nic w tej konstytucji nie zabezpiecza prawa do aborcji ani nie gwarantuje jej finansowania. Wyborcy, poprzez wybranych przez siebie posłów i senatorów, zachowują prawo do uchwalania, poprawiania i odwoływania regulacji dotyczących aborcji, włączając w to, lecz nie ograniczając się do, okoliczności ciąży na skutek gwałtu lub kazirodztwa, lub w wypadku zagrożenia życia matki”.
Nie brzmi groźnie, prawda? W tym sęk. Cóż złego w przywróceniu dobrym ludziom w Tennessee prawa do regulowania aborcji? Powrót do demokracji. Drugie zdanie zapisu martwi liberalnych komentatorów szczególnie. Dahlia Lithwick nazywa je „koniem trojańskim”, który sam w sobie nie zmienia nic, lecz otwiera drogę do wszystkich możliwych zmian prawnych w przyszłości. Żeby poddać pierwszą poprawkę pod głosowanie, Tennessee potrzebowało dwóch trzecich ciała ustawodawczego. To mówi nam coś o przewadze republikanów w Izbie Reprezentantów (72/26) i w Senacie (27/6).
Począwszy od stycznia, mogą oni radykalnie zmienić prawa aborcyjne na terenie stanu i nie ukrywają, że mają właśnie taki zamiar.