Świat

Pocztówki z Iranu II: Pustynne kontrrewolucje

Oczywiście nie wszystko się w Iranie zmieniło.

Zaraz za Esfachanem zrobiłem zdjęcie takiej jednej góry. Całkiem ładnej góry. No dobrze, zupełnie przeciętnej, ale chciałem mieć wiele fotografii z tego wyjazdu. Pod górą w kadrze znalazł się mur z drutem kolczastym. Na murze wisiała co prawda tabliczka „No photo”, ale jakoś mi umknęła.

Chwilę później dogonił nas i zatrzymał samochód Sił Dyscyplinarnych Islamskiej Republiki Iranu. Pan skonfiskował nasze paszporty i kazał jechać do wnętrza sfotografowanej bazy. Tam zajęło się nami kilku kolejnych nie do końca smutnych panów, z których prawdopodobnie każdy dowodził kolegą obok i każdy miał kompletnie inny mundur, a jeden po prostu garnitur. Jako że zapobiegliwie zastrzegłem, że ja po persku ni w ząb (co nie jest zresztą tak dalekie od prawdy), chłopcy czuli się przy nas swobodnie i obgadywali nas w najlepsze. O ile jednak zrozumiałem, mojej pasji fotograficznej nie zauważyli, a zatrzymali nas ot tak, żeby nudno nie było i żeby nas zarejestrować. Po dłuższym dywagowaniu, po co my tu do cholery z Polski z rowerami się pchaliśmy, oddali nam paszporty i zaopatrzyli w zimne napoje na drogę.

Cenzura też hula, jak hulała. Nadal po wpisaniu do przeglądarki adresu gazeta.pl czy Onet.pl dostajemy w odpowiedzi ekran z kolorowymi kwiatkami. Stosowne aplikacje mobilne padają przy uruchomieniu jak muchy.

Niezmienna pozostała – tym razem na szczęście – irańska gościnność. W Warzane na pytanie do przejeżdżającego kierowcy o nocleg usłyszeliśmy gromkie „Mój dom to wasz dom!” – i tak poznaliśmy sympatycznego biznesmena z jego żoną, córką i srającymi, gdzie popadnie, dwoma kurczaczkami. Wyjście do restauracji skończyło się ugotowaniem nam obiadu przez nieśmiałego studenta, który za punkt honoru przyjął sobie mistrzostwo w staroperskich grzecznościowych ta’arofach. W Neduszanie z kolei wszystko było w pakiecie – nocleg w reprezentacyjnej sali miejscowości, tj. w meczecie, a do tego kolacja i śniadanie.

Czy zmieniła się pozycja kobiet na wsi? Trudno powiedzieć. Z jednej strony nadal przy oficjalnych rozmowach z gośćmi muszą stać z boku lub siedzieć u podnóżka. Z drugiej – nikt ich od obcych oficjalnie już nie odpędza, co do niedawna w Iranie i dziś w wielu krajach arabskich jest nie do pomyślenia.

Nie zmieniła się za to pustynia, jak zawsze piękna w swej grozie, jak zawsze bezkresna w niekończących się liniach żwirowych dróg. A jednak:

Gdy będziesz pustynią kroczył tęsknotą wiedziony do Ka’by,
Kolce, cierń, chaszcze, burzany zadadzą rany – ty się nie smuć!
Choć przejścia są dróg niebezpieczne i celu jeszcze nie widać,
Każda droga ma swój koniec i kres omanu – ty się nie smuć!

Ale o Hafizie innym razem.

**Dziennik Opinii nr 125/2016 (1275)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Larczyński
Tomasz Larczyński
autor książki „Pocztówki z Iranu”
Doktor nauk historycznych oraz analityk rynku kolejowego. Autor książki „Pocztówki z Iranu”. Publikuję m.in. w „Kurierze Kolejowym” i „Transporcie Publicznym”. Pracownik PAN Biblioteki Gdańskiej. Tworzy zespół Krytyki Politycznej w Trójmieście. Członek partii Razem.
Zamknij