W obecnej sytuacji sankcje powinny być traktowane jako broń, a nie narzędzie dyplomacji, bo etap negocjacji zakończyli w czwartek rano sami Rosjanie. Dlatego należy skorzystać ze wszystkich możliwych opcji – z embargiem handlowym i zablokowaniem Rosji w systemie SWIFT włącznie.
Kreml dokonał otwartej inwazji na Ukrainę, atakując ją z północy, południa i wschodu, z lądu i powietrza. Skali tej inwazji nie przewidywali chyba nawet pesymiści, chociaż publikowane dane wywiadowcze obrazowały właśnie to, co obserwujemy od czwartku we wszelkich środkach przekazu. A Ukraińcy, których dziesiątki lub setki każdy z nas zna, z którymi pracuje lub których spotyka w sklepie i na ulicy, odczuwają to na własnej skórze.
Atak na Ukrainę to właściwie atak na Zachód, gdyż jest formą kremlowskiej kary za prozachodnie ambicje naszego wschodniego sąsiada. Tym bardziej boli fakt, że początkowe reakcje Zachodu były tak wątłe. Kolejne sankcje gospodarcze muszą więc być bez porównania mocniejsze, a ich celem powinno być już nie tyle skłonienie Putina do zmiany agresywnej polityki, bo to raczej niemożliwe, ile radykalne osłabienie rosyjskiej gospodarki – z nadzieją na to, że po rozum do głowy pójdzie rosyjskie społeczeństwo lub przynajmniej te frakcje rosyjskich elit władzy, które najmocniej oberwą po kieszeni.
czytaj także
Ropa i gaz za bitcoiny
Jednym z takich instrumentów, który nieustannie przewija się w debacie o Rosji, jest usunięcie rosyjskich instytucji finansowych z systemu SWIFT. To założone w latach 70. ubiegłego wieku stowarzyszenie instytucji finansowych, które stworzyło infrastrukturę umożliwiającą dokonywanie transakcji międzynarodowych. Obecnie zrzesza ono 11 tys. instytucji z kilkuset krajów. Za pomocą SWIFT wykonuje się kilkadziesiąt milionów transakcji dziennie. Wykluczenie państwa z systemu SWIFT niemal całkowicie uniemożliwia mu prowadzenie międzynarodowej wymiany handlowej – a przynajmniej drastycznie ją utrudnia, gdyż zmusza do korzystania ze znacznie mniej popularnych systemów płatności lub nawet z kryptowalut.
To taki rodzaj sankcji gospodarczych, który faktycznie może zadziałać. Jednym z państw, które doświadczyło blokady w systemie SWIFT, jest Iran. Przez cały XX wiek reżim ajatollahów nic sobie nie robił z zachodnich sankcji, a w pewnym momencie tak się rozzuchwalił, że realna stała się perspektywa zdobycia przez Iran bomby atomowej. W 2012 roku USA i UE nałożyły więc na Iran potężne sankcje gospodarcze, wśród których znalazło się zablokowanie irańskim instytucjom finansowym dostępu do SWIFT, a także europejskie embargo na irańską ropę. Nacisk gospodarczy wymierzony w Iran w latach 2011–2014 faktycznie zadziałał. Doprowadził do spadku PKB o jedną piątą. Kurs riala poleciał na łeb na szyję, Iran został odcięty nie tylko eksportu, ale też importu, w związku z czym w kraju zanotowano galopującą inflację.
Sankcje te przyniosły rezultaty nie tylko gospodarcze. Między innymi dzięki nim właśnie w 2013 roku na stanowisku prezydenta twardogłowego Ahmadineżada zastąpił umiarkowany jak na irańskie standardy Hassan Rouhani. W 2015 roku Iran podpisał porozumienie nuklearne, dopuszczające inspektorów ONZ do tamtejszych instalacji. Oczywiście, od tamtej pory sporo się zmieniło. W 2018 roku Trump wycofał USA z porozumienia, a Iran znów został zablokowany w systemie SWIFT. Jednak w latach 2011–2014 udało się przynajmniej na moment rozbić beton irańskiego reżimu.
Zachód ucierpi…
System SWIFT jest kontrolowany przez USA i Europę, a większość transakcji odbywa się w nim w dolarze amerykańskim, dlatego Rosja i Chiny stworzyły własne, alternatywne systemy płatnicze. Są one jednak znacznie mniej popularne, a kluczem do sukcesu w tym przypadku jest liczba użytkowników oraz powszechność transakcji. Rosyjska alternatywa, czyli system SPFS, funkcjonuje na większą skalę jedynie w Rosji, ale nawet tam obsługuje jedynie jedną piątą transakcji – obejmuje około 400 użytkowników i nie działa w weekendy. Tylko jeden bank chiński dołączył do SPFS.
Niewiele popularniejszy jest chiński system CIPS, który obejmuje ponad 600 podmiotów, a jego skala odpowiada kilku promilom SWIFT. Wykluczenie Rosji z systemu SWIFT nie uniemożliwi jej zatem prowadzenia zagranicznej wymiany handlowej, jednak niezwykle ją skomplikuje. Ewentualni kontrahenci będą musieli szukać pośrednictwa tych nielicznych instytucji, które korzystają z alternatywnych systemów. Wielu kontrahentów w takiej sytuacji zwyczajnie zrezygnuje z transakcji, gdyż będzie się to wiązać ze zbyt dużymi komplikacjami.
czytaj także
Oczywiście, na wyłączeniu Rosji z systemu SWIFT stracą także podmioty z Europy i USA. Podmioty gospodarcze z Europy nie tylko nie mogłyby normalnie handlować z Rosją, ale też nie miałyby jak odzyskać ulokowanych tam lub pożyczonych Rosjanom pieniędzy. Według Reutersa może chodzić nawet o kilkadziesiąt miliardów dolarów. Europa jest w dużej mierze uzależniona od rosyjskich dostaw. Ponad 40 proc. zużywanego gazu w UE to surowiec rosyjski.
Poza tym system SWIFT bywa uznawany za jeden z filarów dolara jako waluty rezerwowej. Odcinanie od niego kolejnych krajów może grozić „dedolaryzacją” światowego systemu gospodarczego, tymczasem na dolarze jako walucie rezerwowej oparta jest amerykańska gospodarka, a przede wszystkim amerykański dług, nie tylko publiczny. Te wszystkie czynniki zniechęcają UE i USA do zastosowania takiej sankcji przeciwko Rosji, której gospodarka jest znacznie większa i głębiej połączona z Zachodem niż irańska.
…ale Rosję zaboli bardziej
Zablokowanie Rosji w systemie SWIFT miałoby więc znacznie dalej idące skutki dla wspólnoty euroatlantyckiej niż sankcje nałożone na Iran. Jednak koszt, jaki poniosłaby Zjednoczona Europa, byłby znacznie mniejszy niż straty rosyjskiego reżimu. Według danych Komisji Europejskiej Rosja jest piątym co do wielkości „partnerem” (cudzysłów nieprzypadkowy) handlowym Unii Europejskiej i odpowiada za 5 proc. jej wymiany handlowej z zagranicą. Dla Rosji zaś Unia jest najważniejszym partnerem handlowym – odpowiada za ponad jedną trzecią rosyjskiego eksportu i importu. Europa ma więc potężne możliwości nacisku gospodarczego na Kreml. Ewentualne wyłączenie Rosji z najpowszechniejszego systemu transakcji międzynarodowych miałoby znaczące skutki finansowe dla nas, jednak dla Rosji bez porównania większe.
Według szacunków z 2014 roku wyłączenie Rosji z systemu SWIFT kosztowałoby ją utratę 5 proc. PKB. To szacunki rosyjskie, więc mamy prawo uważać, że są mocno zaniżone. Jednak nawet jeśli są prawdziwe, to i tak byłby to ogromny cios w rosyjską gospodarkę. Według instytutu IfW Kolonia europejskie embargo na rosyjski gaz kosztowałoby Kreml 3 proc. PKB. Tak więc zablokowanie Rosji w systemie SWIFT miałoby prawie dwukrotnie większe znaczenie niż embargo na ich główny produkt eksportowy.
czytaj także
Zablokowanie możliwości dokonywania międzynarodowych transakcji finansowych bywa nazywane „opcją atomową” wśród możliwych sankcji gospodarczych. Tylko że w tym momencie już nie można kalkulować. Kreml przekroczył dziś wszystkie czerwone linie. Rosja dokonała inwazji na Ukrainę na pełną skalę. Ostrzeliwuje niemal wszystkie duże miasta, z Kijowem włącznie, dokonuje zrzutów spadochroniarzy, którzy z rozbawieniem relacjonują to na TikToku. Są to działania zupełnie barbarzyńskie.
Czas dyplomacji się skończył
Obecnie nie chodzi już o skłonienie Putina do dyplomacji, tylko o jak najdalej idące osłabienie rosyjskiej gospodarki, by uniemożliwić Rosji dalszą ekspansję. A być może także doprowadzić do jakichś przetasowań w rosyjskich elitach władzy. Przecież Rosji nie zamieszkuje wyłącznie Putin, ale też miliony innych osób, także bardzo zamożnych, które mają swoje interesy. Oczywiście, trudno przypuszczać, że przemówimy do sumień tych ludzi. Jednak degradacja finansowa boli mniej więcej tak samo pod każdą szerokością geograficzną.
Pierwsze godziny wojny. „Może to potrwać dziesiątki lat, ale wytrwamy”
czytaj także
Dziś sankcje powinny być traktowane jako broń, a nie narzędzie dyplomacji, bo etap negocjacji zakończyli w czwartek rano sami Rosjanie. Dlatego należy więc skorzystać ze wszystkich możliwych opcji – z embargiem handlowym i zablokowaniem Rosji w systemie SWIFT włącznie. Selektywne sankcje nakładane na poszczególne banki albo oligarchów można było stosować w momencie gromadzenia wojsk przy granicy z Ukrainą.
To prawda, że na surowych sankcjach wymierzonych w Moskwę stracimy mnóstwo pieniędzy. Jeszcze bardziej wzrosną ceny energii, będzie jeszcze większa inflacja. Tylko że Ukraińcy tracą domy, zdrowie i życie. Europa nie może w takiej sytuacji kombinować, jak by tu przy okazji nie stracić zbyt dużo pieniędzy, bo to byłby wstyd, sprzeniewierzenie się własnym wartościom i zdrada zaprzyjaźnionego państwa. Które jest stowarzyszone z Unią Europejską – warto to przypominać, bo chyba nie wszyscy w Europie to sobie zakodowali.