Z dzisiejszego kryzysu nie ma prostej czy nawet znośnej drogi wyjścia. Politycy i komentatorzy wolą jednak nie mierzyć się z tą rzeczywistością.

Z dzisiejszego kryzysu nie ma prostej czy nawet znośnej drogi wyjścia. Politycy i komentatorzy wolą jednak nie mierzyć się z tą rzeczywistością.
To geniusz ruchu Occupy, że od samego początku usytuował się w
roli ucieleśnienia prawdziwej Ameryki – przeciwstawionej cynizmowi globalizacji,
partykularnym interesom Wall Street.
Komentarze w rosyjskiej prasie dotyczące wyroku na Pussy Riot przegląda Paweł Pieniążek.
Po odrzuceniu przez chilijski parlament raportu komisji śledczej badającej nieprawidłowości w tamtejszych prywatnych wyższych uczelniach trwają studenckie protesty w Chile.
Nowa lewica konsekwentnie buduje swoją pozycję. Podejmując tematy, o
których nie mówi się w ukraińskich mediach, zaskarbia sobie uznanie w
środowiskach uniwersyteckich i intelektualnych. Tekst Witalija Atanasowa w opiniotwórczym ukraińskim tygodniku „Fokus”. Czytaj fragment.
Związek równych w Europie, przewidywany w późnych latach 40. przez Roberta Schumana, w naszych
czasach stał się niepewnym okrętem, unoszącym silnych ponad słabymi.
Zainteresowanie zagranicznych mediów i poparcie światowych gwiazd nie pomogło. Pussy Riot zostały właśnie skazane na dwa lata kolonii karnej.
Ryan uosabia darwinizm społeczny tkwiący w samym jądrze dzisiejszej Partii Republikańskiej: wynagrodzić bogatych, ukarać biednych, a cała reszta niech się troszczy sama o siebie.
Mamy już bardzo dużo dowodów świadczących o skuteczności polityki narkotykowej opartej na wynikach badań naukowych i redukcji szkód. Zacznijmy wreszcie je stosować.
To nie przypadek, że wpływowe głowy państw zmieniają sposób myślenia na temat polityki narkotykowej.
Polska prawica wciąż się nabiera na „specjalne stosunki” łączące Polskę i Amerykę. Wizytę Mitta Romneya w Polsce komentuje Agata Popęda.
Ani Obama, ani Romney nie zamierzają przedstawić żadnych poważniejszych pomysłów na wyciągnięcie amerykańskiej gospodarki z dołka. Obaj stawiają na kampanię negatywną pt. byle-nie-ten-drugi.