Świat

Mniej ekościemy spółek paliwowych w mediach

bełchatów

Brytyjski dziennik „The Guardian” ogłosił, że przestaje publikować reklamy spółek sektora paliw kopalnych. W komunikacie z 29 stycznia brytyjski dziennik wskazał na negatywny wpływ koncernów paliwowych na kryzys klimatyczny, a także na ich nieetyczne praktyki lobbingowe wymierzone w ochronę klimatu. Decyzja „Guardiana” to dobry przyczynek do rozmowy o tym, jak ważne jest odcięcie spółek paliwowych od możliwości greenwashingu, czyli prania wizerunku za pomocą reklam – komentuje Marek Józefiak, rzecznik prasowy Greenpeace Polska.

Gigantyczne budżety na kampanie reklamowe sektora paliwowego są ogromnym zagrożeniem dla debaty publicznej o ochronie klimatu. Wielkie spółki, których ślad węglowy liczony jest w dziesiątkach miliardów ton dwutlenku węgla, łożą grube pieniądze na reklamę i lobbing. W 2019 roku think tank InfluenceMap szacował, że piątka światowych gigantów paliwowych – na czele z BP i Shellem – w ciągu kilku lat od podpisania porozumienia paryskiego (tj. od grudnia 2015 roku) wydała na te cele ponad miliard dolarów. Wydatki szły dwutorowo: z jednej strony łożono na lobbing przeciwko regulacjom mającym na celu ochronę klimatu, a z drugiej strony – opinia publiczna była mamiona zielonym PR-em, w którym firmy przedstawiały się jako świadome wyzwania klimatycznego. Szczytem hipokryzji było opracowanie przez BP kalkulatora śladu węglowego, którym koncern zachęcał ludzi do sprawdzenia ich indywidualnego śladu węglowego. A może najpierw porozmawiamy o waszym śladzie węglowym, co BP?

Żarty żartami, ale groźba utraty bogatego reklamodawcy może działać jak kaganiec dla wydawców, i to nawet jeśli spółki paliwowe dopuszczają się tak absurdalnych prób odwrócenia uwagi od swojej szkodliwej działalności jak BP. W niechlubnym rankingu firm o największym śladzie węglowym BP jest na szóstym miejscu na świecie. Od 1965 roku firma była odpowiedzialna za emisję 34 miliardów ton CO2 (nomen omen przeczytacie o tym w „The Guardian”). Media mogą się obawiać, że pisząc o ochronie klimatu, spowodują, że taki reklamodawca już do nich nie wróci.

Problem greenwashingu – czyli zabiegów marketingowych pokazujących fałszywy, „zielony” obraz firm, które w istocie niszczą środowisko – dotyczy również Polski. Ostatnio głośno było o kampanii wizerunkowej Polskiej Grupy Energetycznej. Koncern PGE – największy emitent gazów cieplarnianych w Polsce – o rocznych emisjach większych od niejednego europejskiego kraju (ok. 70 mln ton dwutlenku węgla rocznie) – wyprodukował reklamy, w których pracownicy i pracownice grupy śpiewają Zielono mi (piosenkę Osieckiej i Wróblewskiego, którą Andrzej Dąbrowski wykonał na festiwalu w Opolu w 1970 roku).

Trudno o większy rozdźwięk między kreowanym obrazem firmy a jej rzeczywistymi działaniami niż w przypadku PGE. W 2018 roku firma wydała zaledwie półtora procent swoich nakładów inwestycyjnych na odnawialne źródła energii. To i tak lepiej niż rok wcześniej, gdy ten udział wyniósł około jednego procenta. Jednocześnie PGE nadal masowo inwestuje w węgiel. Grupa ukończyła właśnie dwa wielkie bloki węglowe w Opolu i stawia kolejny w Turowie. Jednocześnie PGE planuje budowę kolejnej wielkiej kopalni węgla brunatnego w Złoczewie. Ma ona za zadanie przedłużyć działalność największego niszczyciela klimatu w Europie – elektrowni Bełchatów. Ta jedna elektrownia emituje więcej dwutlenku węgla, niż pochłaniają wszystkie rosnące w Polsce lasy. Odkrywka Złoczew ma kosztować – bagatela – około siedemnastu miliardów złotych. Również w miliardach liczone będą straty w rolnictwie spowodowane odkrywką – wynika z analizy doktora Benedykta Peplińskiego z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu.

„The Guardian” po raz kolejny pokazuje, co to znaczy odpowiedzialność czwartej władzy w czasach kryzysu klimatycznego. Gazeta nie tylko regularnie pisze na czołówce o klimacie, ale także podejmuje zmiany na swoim podwórku: odchodzi od inwestycji w paliwa kopalne, zmieniła język, w jakim informuje o klimacie („kryzys klimatyczny” zamiast „zmiana klimatu”), a teraz – odcina możliwość pozyskiwania wpływów finansowych od reklamodawców paliwowych. Na decyzję „Guardiana” mogła mieć wpływ petycja brytyjskiego Greenpeace’u podpisana przez 125 tysięcy osób, w której domagano się zakazu reklamy spółek paliwowych w mediach, ograniczenia podobnego do tego, którym objęty jest inny szkodliwy biznes – tytoniowy.

Popkiewicz: Polska musi przestać trzymać się zębami węglowej futryny

Gdyby reklamy PGE miały mieć cokolwiek wspólnego z rzeczywistością, aktorzy powinni śpiewać „brunatno i sucho mi”. Wszak województwo łódzkie, w którym leży bełchatowskie zagłębie jest – paradoksalnie – najszybciej pustynniejącym regionem Polski. W przypadku producentów papierosów nie daliśmy się dłużej mamić i reklam papierosów zakazano. Przystojni kowboje już nie spoglądają na nas z billboardów i nie wciskają nam kitu, że palenie to styl życia. Dlaczego nadal dajemy się oszukiwać, że koncerny, które niszczą naszą bezpieczną przyszłość, są w porządku?

Tekst ukazał się dzisiaj na stronie Fundacji Greenpeace Polska.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij