Świat

Marsz przeciwko łajdakom

„Ręce precz od dzieci” – krzyczeli mieszkańcy Moskwy na niedzielnym pochodzie. Tak zareagowali na ustawę zabraniającą Amerykanom adopcji w Rosji.

„Wyszliśmy jako obrońcy dzieci, a nie apologeci USA” – tłumaczył lider Frontu Lewicy Siergiej Udalcow, pytany przez rosyjskie media, dlaczego moskwianie 13 stycznia tłumnie wyszli na ulice. Ze wstępnych szacunków wynika, że liczba protestujących przekroczyła dwadzieścia tysięcy. To rezultat, jakiego opozycji nie udało się osiągnąć od ponad pół roku.

Rosyjskie dzieci nie dla Amerykanów

Tak zwana ustawa Jakowlewa, zabraniająca między innymi adopcji dzieci przez obywateli USA, to reakcja Dumy na uchwałę Kongresu USA. Amerykanie uniemożliwili uzyskanie wizy osobom łamiącym prawa człowieka. Uchwała została przyjęta w związku z przeciągającym się w nieskończoność śledztwem w sprawie prawnika i obrońcy praw człowieka Siergieja Magnitskiego, który zmarł w moskiewskim więzieniu na skutek braku odpowiedniej opieki medycznej.

„Marsz przeciwko łajdakom” przeszedł tą samą trasą co Marsze Milionów – od placu Puszkińskiego do prospektu Sacharowa. Celem władz, które ją wyznaczyły, było zapewne przedstawienie protestujących jako ludzi bez pomysłu (co też podchwycił w wywiadzie dla „Wiadomości Tygodnia” nowy rosyjski obywatel Gérard Depardieu: „Rosyjska opozycja nie ma swojego programu ani niczego innego”).

Ustawa albo ślub

Jadwiga Rogoża z Ośrodka Studiów Wschodnich, powołując się na dane Fundacji Opinii Publicznej (FOM), zauważa, że choć ponad 50 procent Rosjan poparło ustawę Jakowlewa, to w dużych miastach entuzjazm dla niej jest znacznie mniejszy. Absurdalna decyzja rosyjskich władz uderza przede wszystkim w dzieci, które w wielu przypadkach stracą szansę na wyjście z domu dziecka. Jedna trzecia zagranicznych adopcji (około tysiąca dzieci, w tym około 10 procent niepełnosprawnych) dokonywana jest właśnie przez Amerykanów.

Putin – uważany za inicjatora ustawy – w swoim stylu kpił z jej krytyków. Gdy Angelina Jolie wezwała go do jej wycofania, zgodził się na to pod warunkiem, że aktorka weźmie ślub z Bradem Pittem w centrum Moskwy lub Petersburga. Lider Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej Giennadij Ziuganow poparł ustawę, twierdząc tak naprawdę nie chodzi tu o adopcję, tylko handel ludźmi.

Dumo, rozwiązuj się

Tym razem działania władzy poruszyły także osoby, które wcześniej nie angażowały się w ruch protestu, co nadało rozpędu popadającej w marazm opozycji. Na przykład „Nowaja Gazieta” do 1 lutego zbiera podpisy w internecie, aby skrócić obecną kadencję Dumy. W ramach akcji #dawajraspuskajsia („rozwiązuj się”) tylko w grudniu udało się zebrać sto tysięcy podpisów. Władimir Putin zapowiadał na konferencji prasowej, że taka liczba głosów powinna być rozpatrzona przez parlament, jednak teraz jego sekretarz Dmitrij Pieskow twierdzi, że wniosek „nie zasługuje na uwagę”.

„Ręce precz od dzieci” – krzyczeli protestujący na niedzielnym pochodzie. Zdjęcia deputowanych, którzy głosowali za przyjęciem ustawy Jakowlewa, były opatrzone napisem „hańba!”. Do tego też pojawiały się już typowe antyputinowskie hasła. Mimo zapowiedzi policji, że może dojść do prowokacji, demonstracja przebiegła bardzo spokojnie.

Po raz kolejny Putin wraz z rządzącą Jedną Rosją dał pretekst do wyciągnięcia ludzi na ulice. Opozycja starała się tym razem odejść od dotychczasowej symboliki (zrezygnowano z białego koloru, symbolu rosyjskich protestów) i podjęła temat, który naprawdę dotknął społeczeństwo. Jeśli nie popełni błędu i go nie porzuci zbyt szybko, to władze mogę się ugiąć i wycofać kontrowersyjną ustawę. Chociażby po to, żeby nie skłócić rosyjskich elit, które nie zajęły jednoznacznego stanowiska wobec propozycji Kremla.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paweł Pieniążek
Paweł Pieniążek
Dziennikarz, reporter
Relacjonował ukraińską rewolucję, wojnę na Donbasie, kryzys uchodźczy i walkę irackich Kurdów z tzw. Państwem Islamskim. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książek „Pozdrowienia z Noworosji” (2015), „Wojna, która nas zmieniła” (2017) i „Po kalifacie. Nowa wojna w Syrii” (2019). Dwukrotnie nominowany do nagrody MediaTory, a także do Nagrody im. Beaty Pawlak i Nagrody „Ambasador Nowej Europy”. Stypendysta Poynter Fellowship in Journalism na Yale University.
Zamknij