Świat

Los Białorusi zależy od urzędników i milicji [rozmowa z Nextą]

„Zaczęło się od zdjęcia, które dostaliśmy od pracownika Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych. Potem zaczęliśmy dostawać zdjęcia od ludzi wszelkich zawodów, ale największe zainteresowanie budziły te, na których widać było fragment służbowej legitymacji, kawałek pagonów. Bo w dużej mierze to od zachowania i postawy tych ludzi zależą losy najbliższych wyborów” – mówi Nexta, najpopularniejszy białoruski bloger.

Paulina Siegień: Kim właściwie jesteś? Dziennikarzem, blogerem? Człowiekiem, który zbiera informacje i przekazuje dalej?

Stsiapan Putsila: Trudno to określić jednoznacznie. Powiedziałbym, że Nexta to zjawisko medialne. Mamy kanał na YouTubie i na Telegramie, teraz prowadzimy go w zespole czteroosobowym i staramy się rozwijać. Wcześniej pracowałem w telewizji Biełsat, prowadziłem program młodzieżowy Subiektyw, więc mam doświadczenie dziennikarskie, ale Nexta nie jest klasycznym projektem dziennikarskim. To nowoczesny projekt medialny, w którym korzystamy z najnowszych technologii komunikacji i który nie jest podporządkowany klasycznym standardom dziennikarskim.

Na czym więc projekt Nexta [czyt. niechta, biał. „ktoś”] polega?

Zaczęło się pięć lat temu, kiedy założyłem kanał na YouTubie. To był projekt muzyczny, mieliśmy z kolegami zespół i nagraliśmy jeden teledysk o wyborach w Białorusi w 2015 roku. Klip był dość popularny, ale potem przez dwa lata nic nie robiliśmy z tym kanałem. W 2017 wymyśliłem rubrykę Nu i nowosti. To było takie podsumowanie najważniejszych newsów, które pojawiało się raz na tydzień i zaczęło zyskiwać popularność.

W Białorusi możliwości tworzenia niezależnych mediów są bardzo ograniczone, państwo ma właściwie monopol, jeśli chodzi o media. Nie bałeś się, że poniesiesz konsekwencje takiej oddolnej działalności?

Nie miałem wątpliwości, że poniosę, czy raczej sądziłem, że poniósłbym, gdybym mieszkał w Białorusi. Bo kiedy na całego zaangażowałem się w kanał Nexta, mieszkałem już w Polsce, dokąd przyjechałem na studia. Mimo to w 2018 roku do mojego domu rodzinnego przyszła milicja z nakazem rewizji. Sprawa dotyczyła rzekomej obrazy urzędu prezydenta, czyli Łukaszenki. Od tamtej pory nie byłem w Białorusi.


Działalności medialnej nie zaprzestałeś.

Nie, ale po przeszukaniu powstał kanał na Telegramie. To komunikator, który jest w Europie Wschodniej popularny dzięki swoim zabezpieczeniom przed ingerencją z zewnątrz, np. służb specjalnych. A wtedy – to była wiosna 2018 roku – zaczęły się problemy z YouTube’em. Władze białoruskie próbowały wykorzystać systemowe możliwości, żeby blokować nasze treści. Na przykład zgłaszając naruszenie praw autorskich, bo publikowaliśmy krótkie fragmenty z państwowych mediów z omówieniem. Dzięki Telegramowi i dzięki temu, że mieszkam w Polsce, projekt Nexta dalej się rozwijał i możemy swobodnie działać.

Dzisiaj mamy czteroosobowy zespół. Teraz, kiedy więcej niż połowa liczących się białoruskich blogerów siedzi w więzieniu, nie mam wątpliwości, że gdybym był w Białorusi albo tylko pojechał do domu odwiedzić rodzinę, to siedziałbym z nimi.

Masz prawie pół miliona subskrybentów. To ogromna popularność i ogromny wpływ, ale przy okazji duża odpowiedzialność. Byłeś na to gotowy?

Ten zasięg nie wydarzył się nagle, bo projekt Nexta ma trzy lata i wzrost liczby subskrybentów był stopniowy. Popularność mnie szczególnie nie dziwi, bo ludzie po prostu potrzebują informacji. W Białorusi nie ma mediów, które mogą mówić całą prawdę. Nasz projekt najzwyczajniej w świecie nie miał konkurencji w białoruskiej przestrzeni medialnej.

Popularność Nexta w dużej mierze zawdzięcza temu, że publikuje informacje na temat łamania prawa przez urzędników państwowych i funkcjonariuszy różnych służb. Skąd bierzecie te informacje?

Dostajemy je od naszych subskrybentów. Po prostu nam je przesyłają, a my je w miarę możliwości weryfikujemy. Ludzie nam zaufali, bo wiedzą, że nie jesteśmy w Białorusi i nikt nie może na nas wywierać nacisku. W ciągu tych paru lat zbudowaliśmy sieć informatorów w różnych instytucjach, w mundurówce, nawet w ministerstwach. Można powiedzieć, że wszędzie mamy swoich ludzi.

No właśnie, to kanał Nexta publikował zdjęcia, z których wynikało, że wśród pracowników instytucji państwa jest wiele osób niezadowolonych z rządów Łukaszenki, a wydawałoby się, że to przede wszystkim na tych osobach opiera się reżim.

Nie miałem nawet wątpliwości, że jest bardzo wielu ludzi, którzy pracują w strukturach państwowych, ale nie popierają reżimu Łukaszenki, bo to od nich często dostajemy informacje o łamaniu prawa, zdjęcia lub skany dokumentów. Mimo to nawet dla mnie pewnym zaskoczeniem było to, jak wiele takich osób wzięło udział w internetowym flash mobie, który powstał dość spontanicznie.

Zaczęło się od zdjęcia, które dostaliśmy od pracownika Ministerstwa Spraw Nadzwyczajnych, z popularnym antyłukaszenkowskim hasłem „Jest nas 97 procent, stop karaluch”. Potem zaczęliśmy dostawać zdjęcia od ludzi wszelkich zawodów, ale największe zainteresowanie budziły te, na których widać było fragment służbowej legitymacji, kawałek pagonów. Bo w dużej mierze to od zachowania i postawy tych ludzi zależą losy najbliższych wyborów.

Białoruska rewolucja jest kobietą

czytaj także

Co będzie po wyborach?

Wszystko wokół tych wyborów dzieje się szybko i nagle. Jeszcze chwilę temu nikt nie mógł przewidzieć, kto będzie głównym konkurentem Łukaszenki w wyborach i że będzie to Swiatłana Cichanouska. Sądzę, że ani Łukaszenka, ani nawet białoruskie służby specjalnie nie były w stanie przewidzieć rozwoju wydarzeń. Ja też nie podejmuję się prognoz dotyczących tego, co będzie.

Nastroje wśród ludzi są jasne, ludzie pragną zmian. Prawie w każdym mieście odbywają się protesty, demonstracje. Więc można się spodziewać, że jeśli wybory 9 sierpnia zostaną sfałszowane, to odbędą się duże protesty. Ale czy te protesty staną się, że tak powiem, wygraną sprawą – tego nie wiem.

W kontekście białoruskim ciągle wraca wątek niewidzialnej, a czasem zupełnie widocznej ręki Kremla. Nie obawiasz się, że to wszystko jest jednak wielka społeczna inżynieria sterowana z Moskwy?

To możliwe. Ale warto przyjrzeć się oficjalnym sygnałom z Kremla, temu, co mówi Putin, co mówią jego urzędnicy. W tej chwili temat białoruski nie jest przez władze Rosji szczególnie eksplorowany i instrumentalizowany. Wcześniej rozważano kwestię integracji Rosji i Białorusi, żeby umożliwić Putinowi wydłużenie rządów. Ale poprawki do konstytucji i głosowanie, które niedawno się odbyło w Rosji w tej sprawie, zamknęły ten wątek.

Najważniejszy problem Putina się rozwiązał, dzięki zmianie konstytucji zostanie na kolejną kadencję. Pojawiły się za to nowe problemy, bo także w Rosji ludzie są zmęczeni władzą i protestują. Więc jest nadzieja, że Kreml nie będzie się zbyt mocno angażować w Białoruś. Jeszcze niedawno były poważne lęki, że Rosja wobec Białorusi zastosuje scenariusz krymski, czyli zbrojne zajęcie, ale nie spodziewam się jego realizacji. Białoruś to nie Krym, to oddzielne państwo. Doskonale rozumieją to zarówno Białorusini, jak i Rosjanie.

W tej chwili ciągłe powtarzanie, że wszystko to dzieło Kremla, jest na rękę Łukaszence. To jest jego główny argument, że protesty, kandydaci i nieprzychylne media to wszystko jest sprawka Kremla i że tylko on, Aleksander Łukaszenka, może uratować suwerenność Białorusi. Chociaż doskonale pamiętamy, że w 1991 jako deputowany Rady Najwyższej białoruskiej SRR w ogóle odmówił udziału w głosowaniu o niezależności Białorusi.

Spotykasz się z oskarżeniami, że działasz z inspiracji służb? Rosyjskich, białoruskich…

Polskich, amerykańskich, brytyjskich. Wszystkich. Cały czas słyszę takie oskarżenia, bo są tacy ludzie, którzy uwierzyli w goebbelsowską propagandę z lat 30., do dzisiaj bardzo wygodną i powtarzaną przez autorytarne władze, że człowiek nie jest zdolny do samodzielnych działań i jeśli podejmuje jakieś działania społeczne czy polityczne, to na pewno ktoś mu za to zapłacił.

Z Veraniką Laputską rozmawiałyśmy o politycznym wyczerpaniu dotychczasowej białoruskiej opozycji. Jak sam stwierdziłeś, Nexta to nowoczesny projekt medialny na miarę cyfrowych technologii. Ty jesteś młodym liderem opinii. Jak ta stara opozycja się do ciebie odnosi?

To prawda, że białoruska opozycja stała się bardzo słaba, ma niskie poparcie społeczne i dzisiaj właściwie nie odgrywa żadnej roli politycznej. Także dlatego, że opozycja w Białorusi nie miała dostępu do mediów i do środków finansowych. Część postaci tego obozu się zdyskredytowało. Czynników, które wpłynęły na taki stan rzeczy, było wiele, w każdym przypadku trzeba sądzić indywidualnie. To, co nazywa się białoruską opozycją, to bardzo różni ludzie i różne formacje.

Czy ta stara opozycja jest gotowa na pokoleniową zmianę, na nowe twarze, na takie projekty jak Nexta? Bo niezależnie od wszystkiego zabierasz pole.

Nie dostaję negatywnego feedbacku, raczej wyrazy wsparcia.


Po raz kolejny mamy do czynienia z sytuacją, kiedy jakaś forma komunikacji elektronicznej zaczyna odgrywać ważną rolę podczas masowych protestów. W Białorusi w ostatnich tygodniach kluczowe okazały się livestreamy.

Dostajemy sygnały, że władze będą blokować internet. Podczas akcji solidarności w czerwcu tego roku były już takie sytuacje: w centrum Mińska sygnał był bardzo słaby. Nic dziwnego, władze mówią otwarcie, że transmisje na żywo, zwłaszcza Radia Swoboda, to nie działalność dziennikarska, tylko organizacja i koordynowanie protestu. To otwarta groźba pod adresem dziennikarzy.

Planujesz powrót do Białorusi czy już zapuściłeś korzenie w Polsce?

Kiedy tylko będzie taka możliwość, chcę od razu wrócić do Białorusi, bo najlepiej byłoby mówić o Białorusi, będąc na miejscu. Ale na razie, dopóki czuję, że w kraju nie byłbym bezpieczny, dopóki dostaję ze swoich źródeł sygnały, że kiedy pojadę do Białorusi, to zostanę zatrzymany, wolę zostać w Polsce i robić swoją robotę stąd.

Co sądzisz o porównaniach sytuacji politycznej w Polsce z reżimem Łukaszenki?

Nie będę ukrywać, że nie mam czasu śledzić polskiej polityki i nie orientuję się w niej zbyt dobrze, więc trudno mi porównywać. Wiem, że młodzi ludzie w Polsce też chcą zmian i że w Polsce w odróżnieniu od Białorusi odbywają się uczciwe wybory.

Czego nowego dowiedzieliśmy się o wojnie polsko-polskiej

Pierwsze nowoczesne państwo białoruskie było państwem ludowym. Jaka Białoruś marzy ci się po Łukaszence?

Chciałbym europejskiej, demokratycznej Białorusi. Gdzie społeczeństwo ma wpływ na to, co się dzieje wokół, gdzie nie prowadzi się inwestycji, które szkodzą ludziom, gdzie prezydent nie ma pełni władzy jak Łukaszenka obecnie. Mamy świetnych ludzi, którzy wiedzą, czego chcą i jak to osiągnąć, potrafią działać. Tylko muszą mieć możliwość działania.

**

Nexta – medialny projekt Stsiapna Putsily, który skupia się na demaskowaniu nieprawidłowości i przestępstw w białoruskich organach władzy. Dotychczas kanały Nexta na Telegramie i YouTubie zebrały łącznie około 800 tys. subskrybentów, stając się jednym z ważniejszych niezależnych mediów Białorusi.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Paulina Siegień
Paulina Siegień
Dziennikarka i reporterka
Dziennikarka i reporterka związana z Trójmiastem, Podlasiem i Kaliningradem. Pisze o Rosji i innych sprawach, które uzna za istotne, regularnie współpracuje także z New Eastern Europe. Absolwentka Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego i filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim. Autorka książki „Miasto bajka. Wiele historii Kaliningradu” (2021), za którą otrzymała Nagrodę Conrada.
Zamknij