Zapowiada walkę z nacjonalizmem, militaryzmem, autorytaryzmem, dyskryminacją i wyzyskiem.
Partia rządząca w Macedonii potrafiła w dobie największego kryzysu ekonomicznego lekką ręką wydać ponad 600 milionów euro na budowę ponad setki pomników w centrum stolicy. Dziś ich liczba przypadająca na głowę jednego mieszkańca Skopje jest największa na świecie.
Od początku 2015 roku lider opozycji Zoran Zaew zaczął publikować nagrania, które rozpętały w Macedonii aferę podsłuchową. Taśmy miały trafić w jego ręce – jak twierdzi – od jednego z agentów wywiadu. Podsłuchiwanych było ponad 20.000 osób, a nagrania dowodzą manipulacji wyborczych, nepotyzmu, korupcji i malwersacji na wysoką skalę. Mimo tego rząd Nikoły Gruewskiego odpierał zarzuty i odmawiał podjęcia dymisji. Kiedy wiosną dziesiątki tysięcy ludzi protestowały przed budynkiem rządu, nie wspomniała o tym żadna z publicznych stacji telewizyjnych. Po trwającej niemal dwa miesiące okupacji rządowego budynku, manifestujący ostatecznie dopięli swego. Latem, rozmowy pomiędzy Gruewskim a opozycją, którym pośredniczyli wysłannicy UE, zakończyły się porozumieniem o wcześniejszych wyborach i utworzeniu rządu technicznego, który przejął władzę w minioną niedzielę, 27 grudnia.
Wybory odbędą się 26 kwietnia, tymczasem część ludzi zaangażowanych w protesty utworzyła nową macedońską partię polityczną o nazwie Levica. Jak do tego doszło?
„Kreatywna” polityka
Macedonia powstała w 1944 roku głównie dzięki dobrej woli Josipa Broza Tity. Macedończycy powinni być mu wdzięczni do dziś. Również za to, że jako słabo rozwinięty region, młoda republika była beneficjentem centralnego systemu rozdzielania pomocy gospodarczej. Dzięki wsparciu bardziej zamożnych republik federacji południowych Słowian budowano tu zakłady przemysłowe, drogi i elektryfikowano wsie. Wiele wskazywało na to, że przyszłość Macedonii w socjalistycznej Jugosławii będzie stabilna.
W 1991 roku, po rozpadzie federacji, Macedonia ogłosiła niepodległość i czerwone gwiazdy zastąpiono żółtymi słońcami.
Entuzjazm nie trwał długo. Ponieważ była to jedna z najbardziej zacofanych republik Federacji Jugosłowiańskiej, a w 1991 roku jej udział w produkcji dóbr i usług wynosił niecałe 5%, młode państwo stanęło przed szeregiem trudności. Przeciągający się spór z Grecją o nazwę kraju, konflikty etniczne z mniejszością albańską, zatargi o uznanie tożsamości i języka czy przyznanie autonomii cerkwi prawosławnej trwają do dziś.
Zaraz po uzyskaniu niepodległości zaczęto wdrażać zasady wolnego rynku i prywatyzować państwowe przedsiębiorstwa. Poziom bezrobocia w 1990 roku wynosił nieco ponad 20%, a już kilka lat później skoczył do 35. Dziś balansuje w okolicach 30 i niewiele wskazuje na to, że miałby spaść, choć rządząca partia premiera Nikoły Gruewskiego twierdzi inaczej. Ogłoszony niedawno jako sukces spadek bezrobocia o jeden punkt procentowy to w istocie „kreatywna” polityka urzędu pracy, który osobie zarejestrowanej jako bezrobotna co najmniej od dwóch lat może zaoferować pracę bez względu na jej wykształcenie, umiejętności i preferencje, o ile miejsce pracy nie jest oddalone od miejsca zamieszkania więcej niż dwie godziny jazdy transportem publicznym. Taka osoba, jeżeli odrzuci ofertę, nie będzie mogła zarejestrować się w urzędzie pracy przez następny rok. Dzięki temu w latach 2011-2012 liczba bezrobotnych spadła o ponad 70 tysięcy osób, ale liczba zatrudnionych wzrosła jedynie o nieco powyżej 20 tysięcy.
Neverending transformacja
Przemiana ustrojowa trwa. Punktem kulminacyjnym ma stać się wejście do Unii Europejskiej. Jest to postulat rządzącej od 2006 roku konserwatywno-nacjonalistycznej VMRO-DPMNE (Wewnętrzna Macedońska Organizacja Rewolucyjna – Demokratyczna Partia Macedońskiej Jedności Narodowej) i opozycyjnej, socjaldemokratycznej SDSM (Socjaldemokratyczna Unia Macedonii).
O ile prounijne ambicje łączą dwóch głównych aktorów macedońskiej sceny politycznej, o tyle wewnętrzna dynamika podzieliła kraj na zwolenników partii rządzącej premiera Gruewskiego i blok opozycyjny pod przywództwem Zorana Zaewa. Opozycja wiosną tego roku organizowała wielotysięczne protesty, domagając się ustąpienia rządu, a swoje żądania manifestując pod hasłami poszanowania praw obywatelskich, demokracji, transparentności i wolności słowa. Protesty niewiele wniosły do debaty o ekonomii.
W kraju, gdzie są największe dysproporcje majątkowe w regionie, cenzura polityczna, korupcja na wysoką skalę i regresywne ustawodawstwo, problem polega na tym, że żadna ze stron nie jest w stanie zaproponować rozwiązania wychodzącego poza neoliberalne nadzieje.
Macedonia to kraj, w którym najbardziej radykalną prywatyzację wśród krajów powstałych w miejsce Jugosławii, przeprowadziła partia socjaldemokratyczna, a dzisiejsza konserwatywna i neoliberalna VMRO-DMPNE jest u władzy między innymi dzięki pustym, prospołecznym postulatom, jak wprowadzenie płacy minimalnej, za którą nie da się przeżyć do końca miesiąca.
Podatkowy raj, pracownicze piekło
Jedną z przesłanek dobrych relacji premiera Nikoły Gruewskiego z Unią Europejską, która przymykała oko na jego niesmaczne tendencje do nadużyć, jest prawdopodobnie strategia ekonomiczna, która pozwoliła magistrowi ekonomii ze środkowej Macedonii ogłosić kraj „podatkowym rajem”. W istocie dziś Macedonia to kraj o jednej z najniższych stóp podatkowych na poziomie 10%. Szeroko reklamowana neoliberalna polityka Gruewskiego, dofinansowania i ułatwienia proceduralne przy zakładaniu firm, miały przyciągać zagranicznych inwestorów, ale ich odsetek wciąż jest jednym z najniższych w regionie. Ekstremalnie tania siła robocza i niskie podatki skusiły przede wszystkim branże tekstylną i odzieżową. Dziś takich przedsiębiorstw jest w Macedonii ponad pięćset, ale zamiast stanowić godne miejsca pracy, służą raczej cyrkulacji kapitału, który gromadzi się w rękach kilku menedżerów kosztem pracowników fabryk, wśród których 80% stanowią kobiety.
Mimo biurokratycznych i ekonomicznych ustępstw dla inwestorów, pensje dalej nie są wypłacane na czas, a 50% pracodawców przyznało, że umyślnie obchodzi przepisy: według Center for Research and Policy Making nawet 40% pensji wypłacanych jest na czarno. Takie praktyki przynoszą straty dla budżetu państwa w wysokości trzech milionów euro, a zatrudnieni bez umów nie mają prawa do żadnych świadczeń socjalnych, ubezpieczenia w miejscu pracy czy – tak czy inaczej – fatalnej opieki zdrowotnej. Główną przyczyną tej sytuacji jest to, że większość Macedończyków po prostu nie ma innego wyboru niż podjąć pracę w szarej strefie, a z drugiej strony, stopień zaufania do instytucji państwowych jest bardzo niski, dlatego pracownicy decydują się pobierać płace bez odprowadzania składek.
Według Clean Clothes Campaign, w przeciągu dwudziestu lat, warunki pracy w macedońskim przemyśle tekstylnym uległy radykalnemu pogorszeniu. W dobie socjalistycznej Macedonii, pracownicy mieli zagwarantowane umowy o pracę, emerytury, opłacane nadgodziny, „trzynastki”, ciepły posiłek i transport na miejsce pracy. Według CCC w dzisiejszych zakładach pracy nie tylko brakuje tych benefitów, ale również w przeliczeniu na ówczesny kurs, płace spadły o więcej niż połowę. W Jugosławii, niektóre z tych przedsiębiorstw miały własne przedszkola czy instytucje opieki zdrowotnej. Dziś CCC przytacza historie kobiet, które były zmuszone dokonać aborcji, żeby nie stracić pracy, w której zarobki to najczęściej równowartość krajowego minimum – 143 euro – czyli najmniej w całym regionie. Dla porównania, w Albanii jest to 160, w Kosowie 170, a w Grecji 683 euro.
Macedonia to kraj o największych nierównościach ekonomicznych nie tylko w Europie, lecz również pomiędzy państwami powstałymi po upadku ZSRR. Fatalna kondycja służby zdrowia, wciąż malejące zasiłki socjalne (w okresie 2007-2012 roku spadły o 40%, a liczba rodzin przyjmujących pomoc społeczną wynosi niemalże tyle samo, co w dużo lepiej rozwiniętej ekonomicznie Słowenii), rosnące ubóstwo (według statystyk Banku Światowego z 2010 roku, 14% społeczeństwa żyje za mniej niż dwa dolary dziennie) to – wydawać by się mogło – świetny grunt dla społecznej mobilizacji i argument dla poważnych żądań zmian systemowych. Mimo dużego niezadowolenia społecznego, fatalnych warunków pracy oraz kolejnych afer podsłuchowych i dowodów na malwersacje finansowe, macedońskie społeczeństwo zaczęło mobilizować się dość wolno, za to całkowicie oddolnie.
Nowa partia
Serię protestów rozpoczął rok temu jesienny strajk i manifestacje studentów, okupacja uniwersytetu w Skopje, a później w innych miastach. Wiosną 2015 roku, od początku maja ludzie zbierali się na ulicach codziennie, a 17 maja odbył się największy w historii Macedonii protest antyrządowy i kilkumiesięczna okupacja budynku rządowego. Lewicowe Stowarzyszenie Solidarność, ruch na rzecz sprawiedliwości społecznej Lenka, studenci i inni aktywiści działali wówczas razem, a społeczna mobilizacja dziś dojrzała na tyle, że powstała nowa partia – Levica.
„Autentyczna lewicowa partia”, jak o sobie mówią, jest jeszcze bardzo świeża, choć jej członkowie mają spore doświadczenie w organizacjach pozarządowych. Levica zaczęła odważnie i z impetem. W logo dwie zaciśnięte ręce odbite jakby w czerwonym drzeworycie. Na swojej stronie, w pięciu językach, „wojownicy o świat kolektywnego postępu” zapowiadają walkę o „społeczeństwo wolne od dewastującego wpływu nacjonalizmu, militaryzmu, autorytaryzmu, konserwatyzmu, korupcji, dyskryminacji, wyzysku i klasowej stratyfikacji”.
Teraz partia musi zebrać tysiąc podpisów, żeby móc się zarejestrować, i ma na to 90 dni. Zaczęli 16 listopada.
W Macedonii nie jest to łatwa procedura. Nie wystarczą długopis i dowód osobisty. Potrzebne jest też zaświadczenie o macedońskim obywatelstwie z MSW lub sądu zatwierdzone przez notariusza. To kosztuje i czas, i pieniądze. Nawet jeżeli jest to trzysta macedońskich denarów, czyli jakieś pięć euro, nie zapominajmy, że Levica to partia, która chce bronić interesów tych, którzy trzysta denarów zarabiają przez cały dzień pracy. W związku z tym nowa partia jeszcze w czasie zbierania podpisów wydała interpelacje o zmianę procedury rejestracji partii politycznej.
Wyjątkowość Levicy nie polega jedynie na zdecydowanej i świadomej wymowie, która pozwala traktować tę partię poważniej niż Sojusz Lewych Sił Tito, który w wyborach w 2008 roku zdobył niecałe ponad ćwierć procenta poparcia. Levica jest pierwszą partią ponadnarodową, w której działają również reprezentanci macedońskich mniejszości etnicznych.
Partia będzie musiała mierzyć się nie tylko z rozbudowaną maszynerią propagandową, ale również z nacjonalizmem, autorytaryzmem, homofobią, które coraz częściej stają się pożywką dla macedońskiej polityki.
Macedoński dyskurs polityczny jasno daje do zrozumienia, że nie chce mieć żadnej bezpośredniej więzi z socjalistyczną przeszłością. Lewicowe postulaty dyskredytuje się zarzutami o rzekomy antydemokratyczny charakter, a ich zwolenników nazywa „Jugozombi”, czy bardziej pieszczotliwie „Jugo-nostalgikami”. Kilka lat temu sprzed gmachu muzeum miejskiego zniknęło popiersie Josipa Broza Tity, a dla rozwiania wątpliwości w centrum stanęło Muzeum Ofiar Reżimu Komunistycznego.
Ze względu na takie retoryczne posunięcia oraz manipulacje i propagandę sukcesu rządzącej VMRO-DPMNE, nowa lewicowa partia nie będzie miała łatwo.
Wymuszone przez protesty przedwczesne wybory odbędą się w kwietniu 2016 roku. Szanse młodej partii są na razie niewielkie. I to nawet jeżeli premier Gruewski nie zdecyduje się płacić za głosy czy wyprodukować serii fałszywych dowodów osobistych.
**Dziennik Opinii nr 364/2015 (1149)