Kyle Rittenhouse „poczuł się zagrożony” na demonstracji, więc zastrzelił dwie osoby z karabinu, którego nie miał prawa posiadać. Sąd właśnie go uniewinnił, a młody obrońca prawa i porządku ma już legalną broń – dostał ją w prezencie.
Kilka dni temu słuchałam rozmowy konserwatywnych amerykańskich dziennikarzy na temat Peng Shuai, chińskiej tenisistki, która zaginęła po tym, jak oskarżyła wicepremiera Chin o atak na tle seksualnym. Panowie nie mogli uwierzyć w cywilizacyjne zacofanie komunistów, próbując wyobrazić sobie podobny skandal w Stanach. Niemożliwe – doszli do wniosku, cywilizacyjnie niemożliwe. Tak samo reszta świata (i mniej więcej połowa Ameryki) myśli o procesie Kyle’a Rittenhouse’a, 18-latka z Kenosha w Wisconsin, który zastrzelił dwie osoby z nielegalnie posiadanego karabinu AR-15 i nie tylko nie poniesie żadnych konsekwencji, ale właśnie został bohaterem prawicowych mediów. Tylko w Ameryce!
W sierpniu 2020 r. policjant z Kenosha oddał siedem strzałów do czarnego Jacoba Blake’a (Blake przeżył, ale jest sparaliżowany). Odpowiedzią była fala protestów Black Lives Matter w USA i kilkudniowe zamieszki w mieście. Do miasteczka przybył wtedy, między innymi, 17-letni wówczas Rittenhouse, który mieszkał pół godziny drogi stamtąd, w stanie Illinois. Rittenhouse fascynuje się kulturą policyjną, brał udział w treningach dla przyszłych policjantów, a w mediach społecznościowych wyrażał podziw dla ruchu Blue Lives Matter (który podkreśla bohaterstwo policjantów i jest reakcją na ruch Black Lives Matter, walczący z przemocą policji wobec Afroamerykanów).
Przebieg zdarzeń z 25 sierpnia 2020 jest chaotyczny, a jego zapis jeszcze bardziej. Mamy nagranie, na którym Rittenhouse mówi dziennikarzowi, że przyjechał tu ze swoją strzelbą i apteczką, żeby pomagać strzec porządku. Potem widzimy, jak parę osób go goni, ktoś inny oddaje strzał w powietrze. W chwilę później okazuje się, że dwie osoby nie żyją, bo próbowały zabrać mu broń. Obaj zastrzeleni mężczyźni byli biali, podobnie jak trzeci, postrzelony przez Rittenhouse’a w ramię. Rittenhouse, który właśnie zabił dwie osoby, spokojnie wrócił do domu – i wtedy dopiero został aresztowany.
czytaj także
Najważniejszym punktem w procesie była kwestia samoobrony w amerykańskim prawie, które ostatecznie pozwala na posiadanie i/lub noszenie (zależy od stanu) broni. Prawo do samoobrony brzmi sensownie, jednak gdy broń jest powszechna na ulicy, sprawa zaczyna wyglądać inaczej. Każda próba przechwycenia przez kogoś tej broni lub atak na uzbrojoną osobę zasadniczo traktowane są jako sytuacje, w których posiadacz broni czuje bezpośrednie zagrożenie dla życia i ma powód jej użyć.
Prokuratura postawiła Rittenhouse’owi zarzuty morderstwa i te zarzuty zostały odparte, bo pośród dwunastu ławników, którzy decydowali o winie lub niewinności oskarżonego, musiał się znaleźć ktoś (pewnie więcej niż jedna osoba), kto – niezależnie od tego, co myślał o postępkach Rittenhouse’a – nie mógł stwierdzić, że „ponad wszelką uzasadnioną wątpliwość” (beyond reasonable doubt) nastolatek zamierzał zabić kogoś tej nocy. Prawie wszyscy ławnicy byli biali, jednak prawdą jest również, że taki skład odzwierciedla przekrój lokalnej społeczności.
Biały chłopak zastrzelił sześć Azjatek – Ameryka zastanawia się, czy to rasizm
czytaj także
Oczywiście, tu pojawia się długi wątek rzeczy, które prokuratura mogła zrobić inaczej i jakie mniejsze zarzuty mogła postawić, by Rittenhouse został jednak ukarany. Sędzia oddalił zarzut posiadania nielegalnej broni, a prokuratura w ogóle nie wykorzystała tego kierunku. Nie skupiła się więc na najważniejszym: na tym, że Rittenhouse’a w miasteczku w ogóle nie powinno być i że swoją uzbrojoną obecnością postawił i siebie, i ludzi wokół w sytuacji zagrożenia.
Ale przecież nie o tym tak naprawdę toczy się ta dyskusja. Nie chodzi o to, jak wygrać pojedynczy proces. A kiedy republikański poseł z Florydy Matt Gaetz proponuje Rittenhouse’owi staż w Waszyngtonie, też nie chodzi mu przecież o tego konkretnie dzieciaka. Procesem Rittenhouse’a Ameryka udowodniła sobie po raz kolejny, że istnieje coś takiego jak dobra amerykańska przemoc i że rolą białego fiuta jest asystować policji w obronie porządku. Gdy policji nie ma, policjantem jest biały typ ze spluwą – to stara dobra tradycja Johna Wayne’a. Tyle że na demonstracji w Kenosha policjanci nie tylko byli obecni, ale dziękowali samozwańczym stróżom porządku: „doceniamy waszą robotę”, mówili. No i pozostaje pytanie: czy proces zakończyłby się tak samo, gdyby Rittenhouse był czarny?
Spora część Amerykanów jest przekonana, że dostęp cywilów do broni jest fundamentem, na którym opiera się amerykańską wolność – i przeciwnie, brak broni w rękach obywateli wydaje się im w zasadzie gwarancją totalitaryzmu. Nawet gdyby mogli się jakimś cudem bezpiecznie pozbyć broni z ulic USA, czego nie uważają za realne, zawsze pojawia się argument, że porządni ludzie muszą mieć broń, bo w przeciwnym razie będą ją mieć tylko ludzie źli.
Cena, jaką za to płacą, to po prostu obecność broni w życiu codziennym – potencjalnie w tle wszystkich społecznych interakcji. A jest to broń spod znaku super-size-me, bo przecież w Ameryce wszystko musi być potrójne i największe. Jak stwierdza zawodowy morderca Harry Waters w filmie, któremu z niewiadomych powodów nadano w Polsce tytuł Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj (In Bruges, 2008), gdy wręczają mu uzi: „Nie zamierzam rozstrzelać dwudziestu czarnych dziesięciolatków z przejeżdżającego vana. Potrzebuję normalnej spluwy, żeby zastrzelić normalną osobę”.
W weekend po ogłoszeniu wyroku Rittenhouse udzielił wywiadu prawicowej telewizji Fox News. W chwili gdy to piszę, wywiad nie został jeszcze wyemitowany, ale kilka platform medialnych ma już parę spoilerów. Z Rittenhouse’em rozmawia Tucker Carlson, jeden z najbardziej kontrowersyjnych dziennikarzy w Stanach, który nie stroni od sensacji. Na razie wiemy, że Rittenhouse mówi w wywiadzie: „Popieram ruch Black Lives Matter, nie jestem rasistą i popieram pokojowy protest”.
WATCH: Kyle #Rittenhouse tells Tucker Carlson: "This case has nothing to do with race…I support the BLM movement…"
— Election Wizard (@ElectionWiz) November 22, 2021
Wisienka na torcie: wcześniej Rittenhouse nie miał swojej spluwy, bo był za młody, żeby ją sobie kupić, więc trzymał broń u kolegi. Teraz wreszcie ma. Organizacja Gun Owners of America właśnie sprezentowała mu AR-15 za walkę o prawo do posiadania broni.
Republikanie mają więc swojego męczennika, niezłomnego obrońcę konstytucji. A dla demokratów z kolei Rittenhouse to tylko jeden krok od powtórki z 6 stycznia tego roku, czyli do szturmu uzbrojonych cywilów na wzgórze kapitolińskie.
Szaman, owszem, był zabawny, ale szturm na Kapitol to nie groteska