Świat, Weekend

„Wojna wyszła poza Ukrainę”. Kuczerenko: Rosja realizuje swoje żądania na terytorium NATO [rozmowa]

Atak dronów na Polskę to – zdaniem Marii Kuczerenko – kolejny etap rosyjskiej strategii „wynoszenia” wojny poza Ukrainę. „Od żądań Kreml przeszedł do realizacji. Jeśli Europa nie przejdzie z roli mediatora do realnego działania, precedens rozmów USA–Rosja tylko wzmocni Putina”.

Aleksander Palikot: Czy atak rosyjskich dronów na terytorium Polski to nowy etap wojny i znak, że rozmowy pokojowe tak naprawdę dobiegły końca?

Maria Kuczerenko: Atak rosyjskich dronów na terytorium Polski jest naturalną kontynuacją wcześniejszych działań Rosji. Umożliwił go brak zdecydowanej i skutecznej reakcji Zachodu. Negocjacje w takiej czy innej formie będą kontynuowane – trwają one nieustannie, zwłaszcza w zakresie kwestii humanitarnych, takich jak wymiana jeńców czy zwrot ciał.

Ten incydent po raz kolejny dowodzi, że wojna w Ukrainie nigdy nie mogła być wyizolowanym procesem, a Europa powinna aktywniej się w nią angażować nie tylko jako mediator i pośrednik, ale także opowiadać się po stronie Ukrainy czynami. Od samego początku wojny na pełną skalę Rosja wysuwała żądanie „nieposzerzania granic NATO”, a faktycznie cofnięcia ich na zachód. Teraz ostatecznie przeszliśmy od żądań do ich realizacji.

Ogdowski: „Obrona cywilna leży, a Rosja wygrywa wojnę informacyjną” [rozmowa]

W ostatnich miesiącach obserwujemy dyplomatyczną ofensywę Donalda Trumpa mającą doprowadzić do zakończenia wojny. Widzieliśmy awanturę z Zełenskim w Białym Domu, czerwony dywan dla Putina na Alasce i zmieniające się z dnia na dzień deklaracje w mediach społecznościowych. Czy za tym wszystkim stoi jakaś strategia?

Oczywiście, Trump ma strategię. Tyle że nie odpowiada ona realiom, w których żyjemy już od jedenastu lat. Błędne jest przekonanie, że możemy mieć jakieś częściowe rozejmy bez faktycznego mechanizmu ich realizacji.

Trump wciąż powtarza, że to wojna Bidena i gdyby nie on, to nie miałaby miejsca. Ale podczas pierwszej kadencji prezydenta Trumpa również trwała wojna i również podejmowano próby doprowadzenia Federacji Rosyjskiej do stołu negocjacyjnego, a Stany Zjednoczone brały w tym aktywny udział. Specjalista ds. wywiadu Kurt Volker był odpowiedzialny za negocjacje z doradcą prezydenta Federacji Rosyjskiej Władisławem Surkowem i, tak jak dziś, próbowali oni znaleźć format negocjacji, który przewidywałby zawieszenie broni i inne kroki zmierzające do uregulowania sytuacji.

Siegień: Rosyjskie drony mają w poważaniu betonowe jeże Tuska

Strategia Trumpa polega na dążeniu do postępu w zakresie formatu negocjacji. Trump potrzebuje szybkich rezultatów. Ale jakie to mają być rezultaty? Nikt z działających w imieniu amerykańskiej administracji tego nie określił. Nie przypadkiem, bo to wygodne z punktu widzenia demonstrowania swoich sukcesów.

To znaczy, jeśli nie ogłasza się, że musi nastąpić na przykład bezwarunkowe zawieszenie broni, przywrócenie kontroli nad określonymi terytoriami, uszanowanie praw mieszkańców tych terytoriów czy zniesienie nielegalnej paszportyzacji, to za rezultat można uznać cokolwiek. Sam fakt, że Trump rozpoczął bezpośrednie rozmowy z Putinem, może być w pewien sposób przedstawiony przez Trumpa jako pozytywny rezultat. To znaczy, proszę spojrzeć, nikt nie rozmawiał z Putinem, ja zacząłem i teraz mamy pewien progres w kierunku pewnego dealu. Dla niego są tu dwa kluczowe słowa: progres i deal.

Tak było po spotkaniu w Białym Domu, gdy wszyscy ogłosili sukces. Putin ogłosił, że rozpoczął rozmowy z Amerykanami, a Trump – że jest już na drodze do osiągnięcia dealu. Zełenski wrócił z niejasnymi, ale jednak obietnicami dotyczącymi broni. Europejczycy również zaznaczyli swoją pozycję i pokazali, że będą bronić ukraińskich interesów. Jakie są rzeczywiste skutki tego spotkania?

Nie widzimy bezpośrednich skutków, ale jesteśmy w przełomowym momencie. Do spotkania w Anchorage mieliśmy międzynarodową izolację Putina, przynajmniej ze strony USA i zdecydowanej większości państw europejskich. Trump dał zielone światło na spotkania z Putinem. To bardzo zły precedens.

Federacja Rosyjska dążyła do bezpośredniego dialogu z USA w sprawie wojny z Ukrainą przez wszystkie lata wojny, począwszy od 2014 roku. Już wtedy ich linia była taka, że oni rozmawiać będą tylko z tymi, którzy w ich mniemaniu podejmują prawdziwe decyzje, to znaczy nie z Europą, która jest tylko pośrednikiem, ani z Ukrainą, której w ogóle nie uważali za podmiot. Dziś Putin spotyka się teraz z równym sobie. I teraz będzie po prostu dalej forsować interesy Federacji Rosyjskiej.

To znaczy?

W spotkaniu na Alasce nie chodziło o uzyskanie nowej pozycji Rosji, ani nawet nie o wojnę między Rosją a Ukrainą, ale o dwustronne stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. Putin traktuje je jako priorytet, ponieważ stosunki Federacji Rosyjskiej w jej obecnym kształcie ze Stanami Zjednoczonymi – to coś z dziedziny psychologii klinicznej. Jest tu zarówno chęć bycia podobnym do nich, jak i chęć wzniesienia się do ich poziomu. Wreszcie – chęć udowodnienia im, że Federacja Rosyjska jest przeciwnikiem, którego należy szanować. ZSRR przegrała zimną wojnę, więc to mrzonki. Ale Putin potrzebuje tej narracji na użytek wewnętrzny.

Nie bez powodu Ławrow przyjechał na Alaskę w swetrze z napisem ZSRR. Oto główny rosyjski dyplomata wraca na terytoria, które Rosja kiedyś przekazała Stanom Zjednoczonym i teraz będzie dyktować swoją wolę w sprawie negocjacji nie „z Ukrainą”, lecz „w sprawie Ukrainy”.

„Twierdza Ukraina” to optymalne rozwiązanie spośród tych leżących na stole [rozmowa]

Dlaczego Trump zdecydował się na ocieplenie stosunków z Putinem?  Po spotkaniu z Zełenskim i europejskimi liderami w Białym Domu już w zasadzie anonsował spotkanie Zełenski-Putin. Jeśli celem miał być szybki rezultat, to go nie ma, bo spotkanie nie doszło do skutku.

Myślę, że Trump nadal miał nadzieję, że Putin nie oszuka go po raz kolejny. I że strona ukraińska będzie bardziej uległa. W rzeczywistości to, co robi Trump, nie jest dla Ukrainy żadną nowością. Obserwowaliśmy to zarówno w formacie normandzkim, jak i w trójstronnej grupie kontaktowej. Kiedy nie udało się wywrzeć presji na Federację Rosyjską, aby zrobiła pewne kroki w zakresie bezpieczeństwa, zaczęto wywierać na nas presję w kwestiach politycznych. Wyjaśniano to w bardzo prosty sposób. No cóż, nie możemy teraz wywrzeć presji na Federację Rosyjską, ale trzeba wykazać jakiś progres, prawda? No, to proszę go zademonstrować. To samo dzieje się teraz.

W fazie działań wojennych od 2014 do 2022 roku Ukraina była w zasadzie sama w formacie normandzkim – Niemcy i Francja zajmowały się mediacją. Było to pośrednictwo, a nie popieranie strony ukraińskiej. Obecnie Europa została zmuszona przez Trumpa, by przemyśleć swoją rolę. Trump od samego początku swojej prezydentury mówił, że kwestia wojny między Rosją a Ukrainą to sprawa przede wszystkim Europejczyków. Francja i Niemcy zdały sobie sprawę, że Trump nie żartuje. Zaczęły więc mówić, że bezpieczeństwo Ukrainy to bezpieczeństwo całego kontynentu.

Wójcik: Rosyjska ropa w Europie? To kolejny chochoł Trumpa

Tylko czy z tych słów coś wynika? Po ataku rosyjskich dronów na Polskę wybuchła burza. Ale za moment znowu głośni staną się sceptycy mówiący o tym, że to nie nasza wojna.

Jeśli spojrzymy na działalność Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, to oczywiście nie ma żadnej odrębnej kwestii Ukrainy, nie ma żadnej odrębnej kwestii Europy, nie ma żadnej odrębnej kwestii Bliskiego Wschodu, Afryki i tak dalej. To wszystko stanowi spójną, jednolitą strategię, której celem jest przejęcie przez Federację Rosyjską tylu obszarów wpływów, ile tylko jest w stanie utrzymać. Cytując Borysa Jelcyna, „bierzcie tyle suwerenności, ile jesteście w stanie udźwignąć”.

Francja i kraje południa Europy doskonale rozumieją, że wszelka działalność Federacji Rosyjskiej na Morzu Śródziemnym lub na kontynencie afrykańskim jest kluczowa dla kryzysów migracyjnych. I widzimy na przykład skutki działań Federacji Rosyjskiej w Libii, gdzie robi ona to samo, co robiła wcześniej na granicy polsko-białoruskiej.

W Europie – przynajmniej dla służb specjalnych – jest to zrozumiałe. Hasło mówiące, że bezpieczeństwo Ukrainy jest bezpieczeństwem Europy, nie jest tylko jakaś ładną frazą, którą Ukraińcy próbują sprzedać swoim partnerom, aby uzyskać większe wsparcie.

Dlatego choć nie należy oczywiście mówić, że Trump dokonał przełomu w negocjacjach, to udało mu się przyspieszyć przebudzenie Europy. Niestety, szczególnie jeśli mówimy o starej Europie, wnioski specjalistów zajmujących się kwestiami bezpieczeństwa często są sprzeczne z interesami wyborczymi. Zwiększanie wydatków na obronę jest kosztowne.

Rosja nie chce pokoju, a Ukraina, nawet ze wsparciem Zachodu, nie jest w stanie zatrzymać jej na polu boju. To poczucie impasu i wynikający z niego sceptycznym ostatecznie działają na korzyść Rosji. Jak walczyć z tymi nastrojami?

Pod koniec 2022 roku mieliśmy szansę, żeby przejąć kontrolę nad konkretnymi terytoriami, oprócz tych, które już odzyskaliśmy. Ale do tego potrzebne były terminowe i wystarczające dostawy broni. Czy dziś kraje europejskie i Stany Zjednoczone zapewniają wszelką pomoc niezbędną do osiągnięcia przełomu? Nie. Czy sama Europa wkracza na tory militarne i się zbroi? Z wyjątkiem państw takich jak Polska – również nie.

Same zbrojenia zresztą nie wystarczą. Jeśli nie ma kogo zbroić, jeśli brakuje historii gotowości do walki, żaden sprzęt nie pomoże, zwłaszcza drogi i ciężki sprzęt. Konieczna jest zmiana stosunku do idei służby w wojsku. Młodzież musi zainteresować się kwestią obrony swojego kraju.

Lewaczka na dobrowolnej. Dlaczego młodzi Polacy idą do wojska? [reportaż]

Czy Ukraina jest w stanie kontynuować walkę? Według sondażu Gallupa 69 proc. Ukraińców chce jak najszybciej zakończyć wojnę, chociaż na początku wojny na pełną skalę było to 22 proc. Tylko 24 proc. uważa, że Ukraina powinna walczyć do zwycięstwa, choć po inwazji było to 73 proc.

Takie pytanie odbieram jako manipulację, ponieważ zakończenie wojny nie zależy od nas. Czy chcę, aby wojna została zakończona? Oczywiście. Żaden normalny człowiek nie chce wojny. Pokoju nie chce Rosja. Nie jest on korzystny dla Federacji Rosyjskiej i oczywiście ona sama do niego nie będzie dążyć. Od samego początku była to nieprowokowana agresja przeciwko Ukrainie.

Ale co z gotowością ukraińskiego społeczeństwa do dalszych działań wojennych? Problemy z mobilizacją nie są jednak wyłącznie wymysłem rosyjskiej propagandy, tylko jedną z kluczowych bolączek ukraińskiej armii.

Właśnie wróciłam z obszaru działań wojennych na wschodzie, gdzie miałam okazję dużo rozmawiać z wojskowymi, dowódcami brygad. Sytuacja jest bardzo zróżnicowana i niektórzy dowódcy brygad świetnie sobie radzą z rekrutacją. Wyjaśniają ludziom, dlaczego właśnie w tej, a nie innej brygadzie warto służyć – wówczas mobilizacja jest skuteczna.

Czy da się uniknąć poboru?

czytaj także

Wielu dowódców ma do czynienia z osobami powracającymi z tzw. SZCz, czyli samowolnie opuszczającymi jednostkę [w odróżnieniu od dezercji jest to tymczasowy stan – red.]. To znaczy, mogą być z SZCz w odniesieniu do jednej jednostki wojskowej, ale chętnie wracają do innego dowódcy lub na inne stanowisko. Nie możemy mówić, że mobilizacja się posypała, że nikt nie idzie do wojska.

Rozmawialiśmy o negocjacjach, o wpływach rosyjskich, o samej sytuacji na polu boju. Wiemy, że nie warto liczyć na zakończenie wojny za pomocą magicznej różdżki. Czy jesteś w stanie nakreślić negatywny i pozytywny scenariusz na przyszłość?

W negatywnym scenariuszu kraje Zachodu ograniczą pomoc wojskową dla Ukrainy oraz zmniejszą presję sankcyjną na Rosję. Jeśli nie będziemy mieli zasobów, aby kontynuować obronę, a Rosja wyjdzie z międzynarodowej izolacji, presja na koncesje terytorialne ze strony Ukrainy będzie się nasilać. Ale nie doprowadzą one do końca wojny.

Każde terytorium zajęte przez Federację Rosyjską służy jej wyłącznie jako przyczółek do ataku w przyszłości. Od samego początku nie chodziło o Krym, Donieck czy Ługańsk, lecz o kontrolę nad Ukrainą. Rosja chce uczynić z nas strefę buforową pozbawioną własnej woli, bez możliwości wyboru własnego wektora polityki zagranicznej i bez jakiejkolwiek podmiotowości.

Osamotniona i zmuszona do koncesji Ukraina będzie wyczerpana. Wyczerpana przede wszystkim nie w sensie materialnym, ale w sensie zasobów ludzkich, w sensie możliwości stawiania oporu. Gdy nasi zachodni partnerzy nas porzucą, wzmocnią się nastroje antyzachodnie. I to wcale nie wśród wspominających z nostalgią ZSRR staruszków, lecz wśród młodych. Przede wszystkim – wśród żołnierzy.

A optymistyczny scenariusz?

Jeśli Europa zintensyfikuje pomoc, a Stany Zjednoczone będą przynajmniej sprzedawać broń bez zakłóceń, dodatkowych warunków i ograniczeń, to bardzo pomoże to naszej armii. Jeśli dalej, tak jak od końca 2024 roku, wzmacniana będzie kontrola nad przestrzeganiem sankcji wtórnych, rosyjska gospodarka to odczuje.

I w końcu, jeśli wraz z naszymi europejskimi partnerami będziemy w stanie zadawać Rosji pewne asymetryczne ciosy, nie tylko w odniesieniu do frontu rosyjsko-ukraińskiego, lecz również w odniesieniu do obecności Rosji na innych kontynentach, to może to rzeczywiście mieć pewien wpływ zarówno na samą Rosję, jak i na nastroje w samej Europie. Europie będzie się taki partner opłacał.

Globalne Południe nie będzie miało swojego anty-NATO. Oto powody

A co z samymi negocjacjami? Jakie są szanse na koniec pełnoskalowej wojny?

Negocjacje jako takie mogą trwać w stambulskim formacie, tak jak to wygląda obecnie. Europa stoi na stanowisku, że każde porozumienie, bez względu na to, czy będzie szybkie, czy nie, zaczyna się od zawieszenia broni. Naszą rolą jest pokazywać faktyczną niechęć Federacji Rosyjskiej do pokoju, za pomocą konkretnych dokumentów i zestawień danych. Mam nadzieję, że w takim układzie prędzej czy później osiągniemy jakiś format, który przynajmniej pozwoli zmniejszyć intensywność rosyjskich ataków. Obawiam się, że będzie to możliwe najwcześniej dopiero po zakończeniu aktualnej ofensywy rosyjskiej. Raczej nie spodziewam się, że stanie się to jeszcze w tym roku.

*

Maria Kuczerenko – analityczka Centrum Inicjatyw Fundacji „Wróć Żywy”. Była kierowniczka projektów Centrum Badań nad Problemami Społeczeństwa Obywatelskiego. Ekspertka w tematyce konfliktu na wschodzie Ukrainy, rosyjskich elit oraz mechanizmów rosyjskiej okupacji.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij