W niedzielę wybory w Kraju Basków. Czy pomogą rozwiązać polityczny impas w całej Hiszpanii?
25 września odbędą się wybory do parlamentu jednej z kluczowych wspólnot autonomicznych Hiszpanii: Kraju Basków. Urzędujący szef baskijskiego gabinetu Iñigo Urkullu (Baskijska Partia Nacjonalistyczna, PNV) zdecydował się wyznaczyć wybory wcześniej niż się powszechnie spodziewano. Skłoniła go do tego nadal niewyjaśniona sytuacja polityczna w Hiszpanii, gdzie mimo powtórzenia wyborów do Kortezów (pierwsze w grudniu 2015, drugie w czerwcu 2016) ciągle nie udało się wyłonić nowego rządu i coraz głośniej mówi się o konieczności wyznaczenia kolejnej, trzeciej już daty wyborów. Urkullu zdecydował o przyspieszeniu terminu, by – jak tłumaczył – kwestie polityki ogólnohiszpańskiej i niepewność związana z powołaniem nowego rządu nie wpływały na kampanię w Kraju Basków.
Jednak nie udało się tego wpływu uniknąć. Pod koniec wakacji urzędujący premier Mariano Rajoy znów próbował sformować rząd – ponownie bez skutku, a lewicowe partie biorące udział w wyborach baskijskich nie omieszkały wykorzystać tego faktu, nawołując do odnowy polityki i piętnując korupcję, z którą kojarzy się nie tylko rządząca w Hiszpanii Partia Ludowa, ale również sprawująca dotąd władzę w Kraju Basków PNV.
Według sondaży PNV ciągle ma największą szansę na wygraną, jednak tuż za jej plecami rosną w siłę partie żądające realnej zmiany: koalicja izquierda abertzale (patriotycznej lewicy baskijskiej, związanej z organizacją ETA) startująca jako EH Bildu (czyli Zjednoczony Kraj Basków albo Kraj Basków Razem) oraz Elkarrekin Podemos, lokalna odsłona ogólnohiszpańskiej parti antyestablishmentowej.
Tym razem koalicja PNV z socjalistami z PSE ma małe szanse uzyskać większość absolutną potrzebną do sformowania lokalnego rządu.
Być może PNV zapewni sobie jednak wsparcie Partii Ludowej (PP), w zamian za powstrzymanie się od głosowania przeciwko ponownej inwestyturze Rajoya w Kortezach. Z drugiej strony EH Bildu według sondaży uzyska zaledwie kilka miejsc w parlamencie mniej niż PNV, a jeśli sprzymierzy się z Podemos oraz socjalistami, może to jej zapewnić władzę.
Czy jednak te trzy formacje dojdą do porozumienia?
Głównym tematem przedwyborczym okazała się kwestia Arnalda Otegiego. Przywódca EH Bildu i były członek ETA został usunięty przez Komisję Wyborczą z listy, której liderował, ponieważ wyrok sądowy pozbawił go biernego prawa wyborczego. 1 marca Otegi opuścił więzienie po sześciu i pół latach odsiadki za udział w tzw. sprawie Bateragune, w której skazano przywódców sympatyzujących z ETA formacji politycznych za próby wskrzeszenia zdelegalizowanej partii Herri Batasuna. Otegi dostał wówczas wyrok dziesięciu lat więzienia plus zakaz sprawowania funkcji publicznych oraz pozbawienie biernego prawa wyborczego. Po bataliach sądowych wyrok został skrócony do sześciu i pół roku, jednak prawnicy do tej pory spierają się, czy utrzymano dziesięcioletni termin kar administracyjnych. Ostatecznie 6 września Trybunał Konstytucyjny podtrzymał decyzje Komisji, jednak Otegi nadal pozostaje twarzą kampanii wyborczej EH Bildu. Jest charyzmatycznym liderem proniepodległościowej lewicy baskijskiej, dla wielu bohaterem, człowiekiem, który brał aktywny udział w ogłoszeniu przez ETA jednostronnego złożenia broni. Trudno było sobie wyobrazić wystawienie innej osoby jako lidera list EH Bildu i jej kandydata na lehendakari, czyli szefa lokalnego rządu. Na wiecach Otegi zbiera tysiące zwolenników, zyskał sobie także uznanie polityków z całego świata, po wyjściu z więzienia zaproszono go nawet do Parlamentu Europejskiego. Jest to najbardziej rozpoznawalna twarz izquierdy abertzale. Pod jego przewodem liczy ona na odzyskanie przewagi i zdystansowanie PNV. Już dzień po ogłoszeniu ostatecznego usunięcia z list wyborczych Otegi zapowiedział, że nie odsuwa się od polityki, lecz będzie wspierał kandydatów EH Bildu z tylnego siedzenia, licząc na zdobycie władzy przez swoją partię i uzyskanie stanowiska, którego wyrok nie zabrania mu objąć – może zostać na przykład zastępcą lehendakari.
Otegi zyskał sobie sympatię wielu baskijskich wyborców, niezadowolonych z tego, że Trybunał Konstytucyjny w Madrycie decyduje o tym, który z baskijskich polityków może startować w wyborach. Jednak wcale nie musi to przełożyć się na głosy na EH Bildu, chociaż koalicja stara się na odrzuceniu swojego przywódcy ugrać jak najwięcej, wskazując, że naród baskijski ma prawo głosować na swoich przywódców, a Madrytowi nic do tego. EH Bildu stawia również na wyrazisty program społeczny, który w dobie ciągnącego się kryzysu gospodarczego ma zapewnić jej szersze poparcie. Pod koniec sierpnia zaproponowała Elkarrekin Podemos, a także PNV i związkom zawodowym zawarcie paktu socjalnego, broniącego praw pracowniczych i obywatelskich, wraz z mapą drogową prowadzącą w stronę rozwiązania palącej kwestii więźniów powiązanych z ETA oraz poszerzenia autonomii. Kraj Basków miałby stać się regionem, w którym nie obowiązywałaby polityka cięć prowadzona przez rząd hiszpański, a jednocześnie prowadzonoby rozmowy z Madrytem na temat uznania odrębności baskijskiej. Izquierda abertzale nie ukrywa, że dąży do niepodległości, jednak w jej programie najbardziej podkreśla się to, żeby sami Baskowie mogli się na ten temat wypowiedzieć w wiążącym referendum. Ta ostrożność to między innymi skutek sukcesu Podemos. Partia ta wyrasta na istotną konkurentkę po lewej stronie politycznej i chociaż jej liderzy, w tym sam Pablo Iglesias, wypowiadali się pozytywnie na temat baskijskiego referendum, nie ciąży na niej odium ETA. Elkarrekin Podemos chętnie podnosi sztandar programu socjalnego izquierdy abertzale, za to mniej skwapliwie odpowiada na wezwania EH Bildu do opracowania wspólnego programu powyborczego. Powyborcza koalicja wydaje się tutaj najlepszym wyjściem, ale wygląda na to, że Podemos nie chce ani ostatecznych deklaracji, ani odsłonięcia wszystkich swoich kart. Niewykluczone, że nie chce zamykać sobie drogi do koalicji z PNV. W takim układzie nacjonaliści mogliby odrzucić sojusz z socjalistami i dać Podemos więcej, niż partia ta mogłaby uzyskać w trójczłonowej koalicji stricte lewicowej.
W czerwcowych wyborach generalnych w Hiszpanii partia Podemos wygrała właśnie w Kraju Basków i Katalonii. To Podemos zabrali w Kraju Basków elektorat dwóch głównych partii: ludowców i socjalistów. Ale również… EH Bildu. Od momentu powstania Podemos kreuje się na siłę polityczną zdolną odnowić targaną aferami korupcyjnymi i ogólną indolencją politykę hiszpańską. Jednak w Kraju Basków Podemos musi grać ostrożnie. Już wcześniejsze wypowiedzi jej lidera Pablo Iglesiasa, który dopuścił podczas wieców przed wyborami generalnymi możliwość rozpisania referendum w sprawie niepodległości baskijskiej, kosztowały go utratę poparcia w innych regionach, ponieważ wielu Hiszpanów nadal postrzega Basków jako terrorystów, których celem jest rozbicie jedności ich państwa. Te nastroje sprawnie wygrywa rządząca Partia Ludowa, której poparcie nie zmienia się znacząco, mimo ujawnianych kolejnych afer korupcyjnych z politykami tego ugrupowania w rolach głównych. Z kolei dla Podemos, które ciągle nie może przekroczyć pewnego progu poparcia, przejęcie władzy w jednym z regionów, w dodatku tak istotnym z punktu widzenia hiszpańskiej polityki, może być oczekiwanym przełomem.
Warto więc zagrać o Kraj Basków i szukać koalicji, w której możliwe okaże się nadawanie politycznego tonu.
Elkarrekin Podemos od początku nie chce stać w cieniu koalicji izquierdy abertzale i walczy o uzyskanie nad nią przewagi, która dałaby szansę na liderowanie w tym ewentualnym powyborczym sojuszu. Dyskontując sukces osiągnięty w Kraju Basków w wyborach generalnych, partia Iglesiasa wykonała interesujący krok do przodu, wystawiając jako kandydatkę na lehendakari Pili Zabalę, siostrę zamordowanego przez GAL (skompromitowane tajne służby, które szerzyły terroryzm w Kraju Basków w odpowiedzi na ataki ETA) José Ignacia Zabali. Przez lata Pili Zabala była symbolem rodzin ofiar terroryzmu państwowego. Ta działaczka na rzecz pokoju i porozumienia uważana była przez kręgi powiązane z EH Bildu za „swojego człowieka”, chociaż zawsze odżegnywała się od walki zbrojnej. Jej przejście pod sztandar Podemos uznano w szeregach izquierdy abertzale za prawdziwy cios. Jest na tyle rozpoznawalna, że może zdecydować o kolejnych tysiącach głosów, które z EH Bildu przejdą na Podemos.
Symbolizuje cierpienie narodu baskijskiego, ale… nie kojarzy się jednoznacznie z ETA.
Jednak ten zdecydowany ruch okazał się może przedwczesny. Po kilku tygodniach od ogłoszenia jej kandydatury nie da się już ukryć, że Zabala nie ma zdecydowanych poglądów w najbardziej palących politycznych kwestiach – albo strategicznie unika ich ujawniania. Ten brak wyrazistości kandydatki nie działa na korzyść Podemos. Tak więc, gdy lewica, moralnie przynajmniej, gromadzi się wokół sprawy Otegiego, Elkarrekin Podemos ogłasza program socjalny, zakładający poszerzenie programu podstawowego dochodu gwarantowanego, poprawienie warunków pracy, w tym odejście od prekaryzacji, szczególnie w ochronie zdrowia. Proponuje też działania zapobiegające defraudacji pieniędzy publicznych.
Programy Elkarrekin Podemos i EH Bildu są do siebie dość zbliżone i z pewnością po 25 września dojdzie miedzy obiema formacjami do rozmów. Jednak nie będzie to łatwy czas, a wszystko zależy również od ostatecznego układu sił w parlamencie. Baskom pozostaje żywić nadzieję, że w ich wspólnocie autonomicznej nie dojdzie do takiego politycznego impasu, jaki od dziewięciu miesięcy trapi całą Hiszpanię.
Katarzyna Sosnowska jest tłumaczką i redaktorką. W ramach stypendium Baskijskiego Instytutu Etxepare w 2016 roku uczyła się języka i poznawała kulturę Kraju Basków. Obecnie przygotowuje książkę o tym zakątku świata.
**Dziennik Opinii nr 267/2016 (1467)