Polska lewica dyskutuje o skuteczności, w USA kończy się kampania wyborcza. Co ma piernik do wiatraka? Niewiele, ale zainteresowanych skutecznością polityczną może zaciekawić właśnie ten wątek w karierze politycznej Kamali Harris.
Jeszcze nie wiemy, czy Harris wygra wybory prezydenckie, ale już jest wiceprezydentką USA, a przez prawie półtorej godziny, kiedy Joe Biden miał zabieg w pełnym znieczuleniu, pełniła nawet obowiązki prezydenta. Kamala była prokuratorką okręgową San Francisco, prokuratorką generalną Kalifornii i senatorką.
Czy to oznacza, że jest polityczką skuteczną? Na pewno w wygrywaniu wyborów i zdobywaniu poparcia – tak. Co potem z tym poparciem i władzą, jaką dawały jej stanowiska, robiła, to temat wielu analiz, zostawiam go innym. Warto jednak pamiętać, że Harris nawet na wysokich stanowiskach nigdy nie była jedynowładczynią, działała i działa w określonej rzeczywistości społecznej i politycznej. No i finansowej, jak się zaraz przekonamy.
Wiedzieć, jak balansować
Na polskim rynku dostępne są autobiografia Kamali Harris Prawda, która nas niesie. Amerykańska podróż i jej biografia zatytułowana po prostu Kamala Harris. Pierwsza biografia.
Autobiografia ukazała się w 2019 roku. To książka napisana na kampanię – Harris opowiada o sobie, rodzinie, swojej karierze, przedstawia się ludziom. Jak to zwykle w takich autobiografiach, które są rozpisaną na dużo znaków ulotką wyborczą, sporo tu banału i patosu, zdań typu: „Jesteśmy lepsi, niż może się wydawać. Amerykanie są mądrzejsi niż takie przywództwo. Musimy jednak dać temu świadectwo, musimy walczyć, żeby to pokazać”.
Na ile kampanii Harris pomoże wsparcie prominentnych republikanów?
czytaj także
Pierwsza biografia wyszła na początku 2021 roku, czyli wtedy, kiedy Harris i Biden zaczynali urzędowanie w Białym Domu. Kamala Harris Dana Moraina rekonstruuje drogę kariery wiceprezydentki, dużo znajdziecie w tej książce opowieści o tym, jak powstawała kiełbasa wyborcza, czyli z kim Kamala się spotkała, z kim konkurowała, kto ją popierał i jak chodziła za kasą, do czego zaraz wrócę.
„Żeby – jak Harris – zostawić jakiś ślad w kalifornijskiej historii, polityk musi wiedzieć, jak balansować między tymi społecznościami (konserwatywną i liberalną – przyp. aut.). Swoją wysoką pozycję Harris zawdzięcza […] właśnie takim umiejętnościom” – pisze na początku Dan Morain.
Umie się wpasować
W innym miejscu Morain cytuje wypowiedź osoby odpowiedzialnej za pozyskiwanie sponsorów polityczki: „Kamala jest dobrym politykiem. Wie, jak się wpasować w większość sytuacji”. Ludzie, którzy poznali ją w szkole prawniczej, „mówią, że nie wyróżniała się wśród innych”. Według tej biografii Kamala była przeciętną uczennicą, przeciętną pracownicą, ale została całkiem skutecznie wybieraną polityczką (używam frazy „skutecznie wybieraną” zamiast „skuteczną”, żeby uciąć od razu rozmowę, którą, jak pisałam wyżej, zostawiam innym).
W zasadzie od początku kariery, od dnia decyzji o starcie w pierwszych w życiu wyborach polityk czy polityczka muszą chodzić za kasą. W systemie, w którym nie ma finansowania partii politycznych z subwencji budżetowych, jak u nas, partie i politycy ciągle walczą o darczyńców. Super, jak udaje się zmobilizować wielu, którzy wpłacają małe kwoty, ale codzienność to kolacje i spotkania z niewieloma bogaczami, którzy wpłacą na kampanie dużo.
„Pieniądze są ważne w każdej kampanii” – pisze Morain. „Harris nie miała niezależnego źródła dochodu i nie odziedziczyła fortuny po skromnie sytuowanej matce” – dodaje. Kamala w swojej autobiografii mówi o kasie wprost: „Kampania musiała wiązać się […] z dużymi wydatkami, a ja nie miałam doświadczenia w zbieraniu funduszy”.
czytaj także
Jakie są konsekwencje tego, że trzeba chodzić za darczyńcami? Musisz wykroić ze swojego kalendarza czas na przymilanie się do nich, na czym czasem traci rodzina, a czasem praca. Jak np. zostajesz już tą prokuratorką stanową, to od razu zaczynasz myśleć o kolejnych szczeblach kariery, czyli kolejnych wyborach. Dlatego pracownicy prokuratury to sceptyczne grono. Widzieli, jak „kolejni prokuratorzy stanowi przychodzili i odchodzili, w większości pnąc się wyżej, na fotel gubernatora”.
W praktyce, jak pisze Morain, Harris rzadko widywano w siedzibie głównej departamentu. „Wolała delegatury bliżej domu […] w miastach, w których było najwięcej wyborców i darczyńców”. Godzenie roli prokuratora i polityka to wieczne manewrowanie. Każdy, według relacji Moraina, tak robił.
Uwaga na marginesie: tak, w USA prokuratorów wyłania się w wyborach, więc nie dość, że system oparty na uganianiu się polityków za bogaczami jest niefortunny, to jeszcze fakt, że mieszają się porządki podziału władzy i z prokuratorów robi się polityków, sprawia, że prokuratura jest wyjątkowo upolityczniona.
Sojusze i żetony na przyszłość
Morain pisze: „Przez pierwsze cztery lata sprawowania urzędu Kamala nauczyła się po mistrzowsku unikać poruszania tematów nieistotnych z punktu widzenia polityki”. W innym miejscu: Harris „zajmowała stanowisko w pewnych kwestiach tylko wtedy, gdy było to koniecznie lub mogło pomóc jej w karierze politycznej. Szybko pojęła istotną zasadę. Gdy polityk wypowiada się na jakikolwiek temat, zawsze podejmuje ryzyko, że straci część poparcia”.
Dlatego uważano, że jest przesadnie ostrożna albo nijaka, choć jej biograf jest dla niej wyrozumiały i tłumaczy, że po prostu nie wykorzystywała nigdy władzy pochopnie. Elegancko mówi o tym, że „zawierała sojusze i zbierała żetony na przyszłość”. Czy to jest właśnie ta legendarna polityczna skuteczność? No cóż, jeśli chce się ludzi do czegoś przekonać, to trzeba zdobyć ich poparcie. Na drodze zdobywania tego poparcia polityczka nauczyła się, że ludzie są różni, i przekonała się, czym jest kompromis.
W biografii Harris najciekawsze są opowieści o kulisach polityki, ludziach z jej bliskiego kręgu. Od pewnego momentu kariery wszystko zaczyna się kręcić wokół kolejnych wyborów, czyli zbierania funduszy, czyli spotykania się z bogatymi i wpływowymi ludźmi. Polityka i biznes są w USA nawet nie wymieszane, a zmielone w jednolitą papkę.
Kiedy z zewnątrz, np. z lewicowej kanapy w Polsce, czyta się, że siostra Kamali, Maya, była skarbniczką kampanii, a jej mąż został zastępcą prokuratora generalnego, potem zaś doradcą PepsiCo i Ubera, to skóra cierpnie. Maya pracowała następnie w Fundacji Forda i rozdawała milionowe granty, później była doradczynią Hillary Clinton. Córka Mai pracowała w organizacji politycznej Harris, wyszła za dyrektora Facebooka i zasiadła w zarządzie Ubera. W takim właśnie świecie i środowisku po szczeblach kariery politycznej pnie się Kamala Harris.
Wspięła się naprawdę wysoko. Nie zagłębiam się w to, co dzięki temu udało jej się zmienić, ale przytoczę jedną historię. Krótko.
W autobiografii Harris opisuje, jak walczyła z bankami o odszkodowania po krachu na rynku nieruchomości. W biografii Morain pisze: „Sposób, w jaki Harris mierzyła się z kryzysem przez pierwszych 13 miesięcy urzędowania, pociągnął za sobą wiele ofiar, ale ukształtował ją jako prokuratora stanowego, stworzył podwaliny jej wizerunku jako przywódcy i zaważył na jej przyszłości”.
Według planowanej ugody Kalifornia miała dostać od banków od 2 do 4 miliardów dolarów. Harris odchodziła od stołu negocjacyjnego, łamała reguły. Udało jej się – jak sama policzyła w swojej autobiografii – załatwić od banków wypłacenie Kalifornii 18 miliardów dolarów.
Co było dalej? „Gdy rynek nieruchomości powrócił do normy, okazało się, że właściwie niczego nie zyskali” – pisze Morain. Inny dziennikarz napisał, że umowa była „kołem ratunkowym dla banków”. Kamala w autobiografii przyznaje, że ludzie skutki krachu odczuwali i będą odczuwać latami, a etyka banków się nie zmieniła.
Elon Musk jest cool, a lewakami zajmie się wojsko. The Best of Donald Trump
czytaj także
To krótka historia z marnym morałem. Polityczka walczyła, spotykała się, negocjowała, ale banki okazały się silniejsze. Czy to znaczy, że Kamala Harris była nieskuteczna? Czy może w tej rzeczywistości, w której przyszło jej negocjować, niewiele mogła zrobić? A jeśli niewiele mogła, to może powinna od razu olać sprawę i darować sobie? Tylko czy po to szła do polityki, żeby odpuszczać sprawy beznadziejnie trudne?
Czy wygranie wyborów to dużo czy mało?
Czytając autobiografię i biografię Kamali Harris można się zastanawiać, czy jest ona polityczką skuteczną, czy fakt, że potrafiła i potrafi zainspirować ludzi, przekonać wyborców (i darczyńców), to dobry wyznacznik politycznego „dowożenia”.
Gdyby myśleć o polityce jako narzędziu do zmieniania świata, to polityków trzeba rozliczać z tego, co w tym świecie realnie zmienili, a nie z tego, ile głosów wyborców dostali. Z głosów można rozliczać, jeśli uznamy, że polityka to narzędzie przejmowania władzy – no więc jeśli celem jest wygrywanie wyborów, to skuteczny jest ten, kto wygrał, bez względu na to, co potem robił. Można też pomyśleć, że we współczesnym świecie – polityki populistów i nowych autorytaryzmów – dobrym celem jest ich powstrzymanie.
Jeśli Kamala Harris zatrzyma Donalda Trumpa, to zmieni świat i to jest ten moment, w którym skuteczność mierzy się wygraniem wyborów i wzięciem odpowiedzialności za kraj. Możemy z perspektywy naszej lewicowej kanapy uznać, że to marny wskaźnik i bardzo nisko zawieszona poprzeczka. Pewnie tak, ale jak długo w USA (albo w Polsce) lewicowe polityczki i politycy do tak niziutko zawieszonej poprzeczki nawet doskoczyć nie są w stanie, tobym się powstrzymała z krytyką i marudzeniem.