We Włoszech ukazała się właśnie nowa książka dziennikarza Emiliana Fittipaldiego „Lussuria. Peccati, scandali e tradimentti di una chiesa fatta di uomini” („Pożądanie. Grzechy, skandale i zdrady Kościoła złożonego z mężczyzn”). Czy to początek prawdziwej dyskusji o klerykalnej pedofilii we Włoszech?
Nie jest to pierwsza książka, która dotyka problemu pedofilii klerykalnej w kraju, w którego sercu leży Watykan. Z tematem mierzyło się już wielu znanych włoskich dziennikarzy i watykanistów, jednak ich praca była z reguły przemilczana. Na czym polega innowacyjność Fittipaldiego? Dziennikarz znany z tego, że wraz z Gianluigim Nuzzim skończył na ławie oskarżonych w Watykanie za napisanie swojej poprzedniej książki Skąpstwo, dziś mówi nam jasno: „Od 2013 roku w sprawie pedofilii klerykalnej Watykan nie poczynił ani jednego kroku do przodu. Żadnych faktów. Jedynie działania mające poprawić PR”.
W ostatnich miesiącach Fittipaldi jeździł po Półwyspie Apenińskim sprawdzając, co dzieje się z księżmi mającymi na sumieniu grzechy seksualne z nieletnimi (będącymi w rzeczywistości przestępstwami), a także biskupami, którzy powinni wyciągać wobec nich konsekwencje i czuwać nad ofiarami i ich rodzinami.
Fakty opisane w Pożądaniu są wstrząsające. Ksiądz Antonello Tropea z Kalabrii, którego w 2015 r., policja złapała w samochodzie na korzystaniu z nieletniej męskiej prostytutki, nadal jest księdzem, protegowanym i krytym przez swojego biskupa Francesco Milito. Biskup Francesco Oliva z Civitavecchia, nominowany przez Franciszka trzy lata temu, przeniósł do innej parafii swojego innego protegowanego, księdza pedofila Francesca Rutigliano, zawieszonego w 2011 obowiązkach kapłańskich na 4 lata. Po celebracji dwunastu mszy świętych za ofiary i ich rodziny, grzechy seksualnego wykorzystywania nieletnich zostały mu odkupione…
Inny ksiądz, Franco Legrottaglie, skazany w 2000 za akty seksualne z nieletnimi dziewczynkami, nigdy nie miał procesu kanonicznego i nie został zawieszony. Jak to w obyczaju – przeniesiono go do innej parafii, gdzie policja złapała go na kolekcjonowaniu pornografii. Miał w komputerze 2500 zdjęć pornograficznych dzieci i nieletnich, a dokumenty były oznaczone imionami świętych. Taki cynizm jest zresztą we Włoszech bardzo modny, bo inny ksiądz pornograf (też nieukarany) pornografię dziecięcą kolekcjonował w dokumentach oznakowanych imionami papieży.
To jednak nie wszystko. W swojej książce Fittipaldi wraca do słynnej sprawy głuchoniemych ofiar pedofilii z Instytutu Antonio Provolo z Werony (rzecznik stowarzyszenia ofiar opowiedział ich historię w mojej książce Głosy spoza chóru, Warszawa 2013). Specjalna, niezależna komisja kościelna powołana do jej zbadania nie uwierzyła ofiarom, które postanowiły ujawnić się po latach i wskazały odpowiedzialnych księży. Jak na ironię losu – dwa tygodnie temu – jeden ze wskazywanych sprawców, ksiądz Nicola Corradi, został zatrzymany w Argentynie za molestowanie nieletnich…
Jest jeszcze kolejna sprawa wpływowego kardynała Domenica Calcagno, który zrobił karierę pod rządami Benedykta, a papież Franciszek pozostawił go na stanowisku sekretarza Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej. Wiadomo, że hierarcha ten w przeszłości przeniósł z jednej parafii do drugiej księdza Nello Giraudo (także tę historię w mojej książce opowiada jedna z jego ofiar – Francesco Zanardi), dzięki czemu drapieżny pedofil w sutannie mógł popełniać kolejne przestępstwa.
Choć tyle się mówiło i pisało o tym, co papież Franciszek zrobił dla ofiar pedofilii – książka Fittipaldiego pokazuje jasno, że na tym polu w Watykanie nadal bez zmian…
Postanowiła zapytać o to autora Pożądania…, Emiliano Fittipaldiego.
Włochy są nadal białą plamą hańby na światowej mapie pedofili…
Emiliano Fittipaldi: We Włoszech skandal pedofilii tak naprawdę nigdy nie wybuchł. Pod tym względem jest u nas gorzej niż w Polsce. Doliczyłem się 200 włoskich księży pedofilów. To więcej niż odkryli dziennikarze Boston Globe prowadząc dochodzenie Spotlight w 2002 r.
Jakie są tego powody?
Niestety zawsze te same. We Włoszech panuje zmowa milczenia na wszystkich poziomach. Przestępstwa pedofilii nadal się przemilcza. Przemilcza je Kościół, przemilcza włoskie społeczeństwo. Milczą rodziny ofiar i same ofiary. Bycie ofiarą jest nadal wielkim wstydem – dlatego wiele osób woli się nie przyznawać do tego, że w dzieciństwie padło ofiarą drapieżnego pedofila. Z tego powodu dochodzenia i procesy ulegają przedawnieniu, a ci, którzy dopuścili się przestępstwa, nie zostają nigdy ukarani. Jest to zjawisko kulturowe, charakterystyczne dla wielu krajów katolickich. Problem pedofilii nie został jeszcze rozwiązany nie tylko we Włoszech, także w Hiszpanii i w Ameryce Łacińskiej wszystko stanęło w miejscu.
Kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy?
Moim zdaniem odpowiedzialne są osoby znajdujące się na najwyższych szczeblach Kościoła i Watykanu. Powołana przez papieża Franciszka do walki z pedofilią w Kościele Papieska Komisja ds. Ochrony Nieletnich tak naprawdę nie zrobiła nic. Jest tylko fasadą. Jej celem było poprawienie wizerunku Watykanu… Nie udało jej się nawet wprowadzić obowiązku denuncjowania księży pedofilów przez biskupów – pryncypium, które jest najważniejsze. Trybunał dla biskupów, zapowiedziany przez Franciszka, nie istnieje. Hierarchia kościelna ukrywa swoich podwładnych księży pedofilów nadal bezkarnie. Watykan więcej mówi niż robi…
Pan w swojej książce wymienia konkretne nazwiska…
Tak. Mówię o takich kardynałach, jak George Pell, Oscar Maradiaga, Philippe Barbarin, Domenico Calcagno. Nazwiska bardzo znane. Kardynałowie ci są oskarżani o protekcję udzieloną w przeszłości księżom pedofilom. Papież Franciszek powołał ich na ważne stanowiska. Są tam nadal, choć obecna głowa Kościoła obiecała, że rozwiąże problem odpowiedzialności osób na najwyższych szczeblach za ukrywanie przestępstw pedofilii.
Jaka jest więc odpowiedzialność papieża Franciszka w tym wszystkim?
Trzeba bardzo uważać mówiąc o odpowiedzialności Franciszka. Trudno jednak uwierzyć w to, że papież nie zna przeszłości niektórych swoich współpracowników. Widocznie wierzy lub chce wierzyć swoim kardynałom, gdy twierdzą, że są niewinni. Jedno jest pewne – w sprawie pedofilii Franciszek robi mniej niż się mówi…
Poprzednia książka zaprowadziła pana na ławę oskarżonych w Watykanie. Po tamtym doświadczeniu nie miał pan ochoty zmienić tematu?
Nie jestem watykanistą, lecz dziennikarzem śledczym. Książkę o pedofilii napisałam z dziennikarskiego obowiązku, tak jak inni moi koledzy, którzy zajmowali się przede mną tym tematem.
Myśli pan, że tym razem wywoła ona skandal i odsłoni hańbę włoskiej pedofilii klerykalnej.
Mam nadzieję, choć nie jestem tego pewny. I tym razem Watykan zrobi wszystko, by przemilczeć moją książkę. Niestety, książki o pedofilii kościelnej są ignorowane także przez prasę krajową, która nie chce się narażać Kościołowi. To jest częścią „systemu” zbiorowej zmowy milczenia. O Pożądaniu rozmawiają ze mną tylko dziennikarze zagraniczni. Żaden włoski kolega nie chciał przeprowadzić ze mną wywiadu…
Oczywiście obiecuje pan sobie, że następna pana książka nie będzie o Watykanie…
Tak. To na pewno!
Niestety, muszę pana rozczarować…
**
Zakończyłam w ten sposób rozmowę z Fittipaldim, bo wszyscy obiecujemy sobie, że nie będziemy już pisać o Watykanie. A potem dzieją się rzeczy, które muszą, i wychodzą na światło dzienne i to zawsze ci sami dziennikarze zdobywają się na odwagę, aby je opowiedzieć.