Prawie cztery miesiące po wyborach parlamentarnych sytuacja polityczna w Czechach jest w dalszym ciągu daleka od stabilizacji.
Ponowny wybór Miloša Zemana na urząd prezydenta pod koniec stycznia wcale nie ułatwił Andrejowi Babišowi misji utworzenia rządu, a jedynie dodał kolejny element do i tak już skomplikowanej układanki.
Styczeń obfitował nad Wełtawą w wydarzenia polityczne. W połowie miesiąca Izba Poselska zdecydowała o nieudzieleniu wotum zaufania mniejszościowemu gabinetowi ruchu ANO Andreja Babiša oraz o uchyleniu immunitetu samego premiera, który jest podejrzany o wyłudzenie dotacji z funduszy europejskich. Publikacja raportu unijnego urzędu kontrolnego OLAF dotyczącego tzw. afery Bocianiego Gniazda po raz kolejny potwierdziła, że zarzuty, które miliarderowi i zwycięzcy zeszłorocznych wyborów stawia policja, nie były jedynie zagrywką polityczną. Babiš jest oskarżony o działania z czasów, kiedy był jeszcze właścicielem spożywczego holdingu Agrofert. Same zarzuty dotyczą fikcyjnego przekazania projektu budowy ośrodka konferencyjnego do spółki-córki w celu wyłudzenia dotacji dla małych przedsiębiorstw.
Dalsze śledztwo w tej sprawie zdecydowanie ogranicza pole manewru premiera. Po pierwsze, zmniejsza szanse na zawarcie umowy koalicyjnej zapewniającej stabilną większość w parlamencie. Liderzy tradycyjnych partii wykluczają bowiem na razie współpracę z politykiem, przeciwko któremu toczy się śledztwo. Po drugie zaś, po złożeniu dymisji los Babiša coraz bardziej zależy od prezydenta, którym pod koniec stycznia ponownie został Miloš Zeman. To on ma teraz w rękach konstytucyjne narzędzia do wymuszenia przyspieszonych wyborów lub przeciwnie – do wymuszenia na parlamencie akceptacji mniejszościowego gabinetu ANO.
czytaj także
Miloš Zeman uzyskał reelekcję, zdobywając 51,36 procent głosów w drugich w historii bezpośrednich wyborach prezydenckich w Czechach. Jego triumf nad Jiřim Drahošem, byłym prezesem Czeskiej Akademii Nauk, uważany jest – wraz ze zwycięstwem ANO w wyborach parlamentarnych – za przejaw wzbierających nastrojów populistycznych w kraju. Zemanowi po raz kolejny udało się zmobilizować wyborców z biedniejszych regionów, niezadowolonych z sytuacji politycznej i obawiających się napływu imigrantów. Warto odnotować, że uzyskał nieco więcej głosów niż przed pięcioma laty, a frekwencje sięgnęła rekordowych 66,6 procent. Znamiennym symbolem nowej konstelacji w czeskiej polityce była obecność w sztabie zwycięzcy przedstawicieli zarówno komunistów, jak i skrajnie prawicowej populistycznej partii SPD Tomia Okamury.
Zemanowi po raz kolejny udało się zmobilizować wyborców z biedniejszych regionów, niezadowolonych z sytuacji politycznej i obawiających się napływu imigrantów.
Aktualnie obie te partie wyrastają na głównych rozgrywających w podzielonej Izbie Poselskiej. W dziewięciopartyjnej układance coraz mniejszą rolę odgrywają tradycyjne partie, takie jak ludowcy, ODS lub rozbita po wyborach socjaldemokracja. Dlatego niewykluczone, że to właśnie od komunistów i SPD zależeć będzie los rządu Babiša. Co ważne, do uzyskania większości konieczne byłoby wsparcie obu populistycznych partii, choć niekoniecznie w formie umowy koalicyjnej. W Pradze coraz częściej mówi się o poparciu gabinetu ANO w zamian za konkretne ustawy. Sam Babiš nie wydaje się jednak szczególnie przekonany do współpracy z tak nieobliczalnymi partnerami, choć oficjalnie prowadzi z nimi negocjacje i skłania się ku poparciu niektórych ich inicjatyw. Należy wspomnieć, że obie te partie są zwolennikami wystąpienia Czech z Unii Europejskiej, a komuniści forsują również wystąpienie z NATO.
Drugim możliwym scenariuszem jest utworzenie rządu z tradycyjnymi partiami. Mowa o konserwatywnym ODS, którego dobry wynik w wyborach przełożył się na 25 miejsc w Izbie Poselskiej, co razem z ANO zapewniłoby stabilną większość, lub o kontynuacji układu z ludowcami i socjaldemokratycznym ČSSD, który rządził Czechami w latach 2013-2017. W obu przypadkach problemem jest głównie niechęć do współpracy z samym Babišem. Wśród socjaldemokratów dodatkowo rozpowszechnione jest przekonanie, że to spory wewnątrz rządu w poprzedniej kadencji doprowadziły do porażki w wyborach, a koalicja z ANO była układem, na którym zyskała tylko jedna strona. Niemniej jednak wszystko zależy od zjazdu ČSSD, który odbędzie się w połowie lutego i którego głównym zadaniem jest rozliczenie porażki wyborczej, konsolidacja partii oraz właśnie dyskusja nad perspektywami współrządzenia.
czytaj także
Do koalicji z ANO popycha socjaldemokratów także perspektywa trzeciego scenariusza, którym są przyspieszone wybory. Wymagająca wysokich nakładów kampania prawdopodobnie doprowadziłaby partię do ruiny. Przyspieszonych wyborów nie wyklucza jednak Babiš. Niestabilność rządu i afera kryminalna nie wpływają bowiem w sposób znaczący na notowania ANO, które prawdopodobnie znów zdobyłoby najwięcej głosów. Wybory przyczyniłyby się także do wzmocnienia pozycji komunistów, SPD oraz Piratów, czyli partii, które otwarcie kontestują zastany porządek polityczny i przedstawiają się jako antyestablishmentowe.
Prezydent Zeman w pierwszej po reelekcji rozmowie z Babišem wykluczył jednak rozpisanie przyśpieszonych wyborów. Jednocześnie zapowiedział, że po raz drugi powierzy liderowi ANO misję tworzenie rządu i nie będzie go „szantażował” zbyt krótkim terminem. Warto zauważyć, że czeska konstytucja daje w tym miejscu prezydentowi dość szerokie pole manewru, zarówno jeśli chodzi o czas, jak i narzucanie swojej woli, włącznie z mianowaniem rządu na wniosek przewodniczącego Izby Poselskiej, którym jest polityk ANO.
czytaj także
Nie ma wątpliwości, że obecna sytuacja polityczna w Czechach osłabia pozycję kraju na arenie międzynarodowej. Choć sam Babiš jest pragmatykiem w relacjach z Unią Europejską, a deputowani ANO należą w Parlamencie Europejskim do frakcji liberałów, to współpraca z SPD i komunistami grozi zaostrzeniem kursu Pragi wobec Brukseli, a w skrajnym przypadku nawet rozpisaniem referendum o członkostwie kraju w UE. Należy przy tym zaznaczyć, że jedynie 33 procent Czechów uważa, że członkostwo ich kraju w Unii jest czymś dobrym (Eurobarometr 2017), a pomysł referendum popiera sam prezydent Zeman.
Drugie niebezpieczeństwo wiąże się właśnie z rolą prezydenta, który po wygranych bezpośrednich wyborach może swobodnie kontynuować swoją ostentacyjnie prorosyjską i prochińską politykę zagraniczną. Co prawda jego możliwości konstytucyjne są w tej kwestii bardzo ograniczone, ale siła głosu niestabilnego rządu może być zbyt słaba, by całkowicie go skrępować.
czytaj także
Obecnie w grę wchodzą więc cztery scenariusze. Pierwszym jest współpraca ANO z populistami z prawej i lewej strony sceny politycznej w formie koalicji lub poparcia udzielonego mniejszościowemu rządowi. Taki układ byłby ekstremalnie niestabilny i przyczyniłby się prawdopodobnie także do zaostrzenie retoryki antyimigranckiej i antyunijnej. Drugi wariant to koalicja z jedną z tradycyjnych partii, gdzie stabilność byłaby jednak stale zagrożona przez radykalną dysproporcję sił i śledztwo w sprawie Bocianiego Gniazda. Trzecim scenariuszem jest przeforsowanie przez ANO w parlamencie przyspieszonych wyborów, które prawdopodobnie przyniosłyby dalsze osłabienie tradycyjnych partii i wzrost poparcia dla populistów. Czwarta możliwość to natomiast kontynuacja obecnego pata dzięki współpracy premiera i prezydenta. Trudno jednocześnie ocenić, który z powyższych scenariuszy jest obecnie najbardziej prawdopodobny. Niewiele wskazuje więc na to, żeby sytuacja polityczna w Czechach miała się w najbliższym czasie ustabilizować.
Tekst ukazał się pierwotnie na stronie global.lab
**
Kajetan Stobiecki – absolwent historii i filozofii w Kolegium Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych i Społecznych na Uniwersytecie Warszawskim. Aktualnie studiuje Global History na Humboldt Universität i Freie Universität w Berlinie. Jego zainteresowania koncentrują się na Europie Środkowo-Wschodniej, ze szczególnym uwzględnieniem Czech i Słowacji.