Świat

Bendyk: Wszystkie ciała Franciszka

Franciszek z Asyżu zakwestionował logikę cywilizacji, jaka powstała jakieś pięć tysięcy lat temu i trwa niezmiennie do dzisiaj. To łączy go z aktywistkami Femenu.

Skoro Franciszek, zacząć należy od papieża, wszak to pierwszy następca Piotra, który odwołał się do  świętego z Asyżu. Kardynał Bergoglio wywołał swą decyzją sporą sensację. Czyżby próbował podjąć dzieło, które 800 lat temu skończyło się porażką św. Franciszka?  Co prawda został kanonizowany, lecz celu zasadniczego – cnoty ubóstwa – nie udało mu się nawet wprowadzić w pełnym wymiarze w zakonie Braci Mniejszych. Dlaczego, wyjaśnia niezmordowany Giorgio Agamben w wydanym właśnie po angielsku The Highest Poverty: Monastic Rules and Form-of-life, czyli kolejnej części Homo sacer.

 

Wszyscy znają doskonale łzawe i banalne opowieści o Franciszku z Asyżu, o tym, jak kochał zwierzątka i życie w biedzie. Agamben banałowi zwieść się nie daje i bada, czytając do ostatniej kropki średniowieczne dokumenty, na czym polegał skandal najwyższego ubóstwa.

 

 

Otóż, Franciszek, podejmując się naśladowania Chrystusa, uznał, że ma ono polegać nie tyle na pragnieniu śmierci na krzyżu, ile na całkowitym wyrzeczeniu się własności. Całej własności, z  życiem włącznie. Życie poświęcone staje się dobrem wspólnym, najwyższą forma ofiary za i dla innych.

 

 

Liberał powiedziałby, że nie widzi problemu – wolny człowiek, może robić ze swoim życiem, co uważa, jeśli nie narusza wolności innych. Margaret Thatcher w ten sposób uznała podmiotowość bojowników IRA, pozwalając im na śmierć głodową. Ba, problem w tym, że Franciszek, wyrzekając się własności do swojego życia, wcale nie chciał umierać. Przeciwnie, chciał żyć pełnią życia uwolnionego od brzemienia własności. Stwierdził więc, że sam fakt życia oznacza prawo do użycia – korzystania z dóbr niezbędnych do podtrzymania biologicznej reprodukcji. 

 

Brat Mniejszy nie ma niczego, rezygnuje nawet z własności samego siebie i zrównuje się ze zwierzętami, innymi Braćmi Mniejszymi. Tym samym jednak staje się Homo sacer, człowiekiem poświęconym i ląduje poza prawem. Jest czystym, nagim życiem, nie sposób go jednak zaklasyfikować pod względem prawnym. Co gorsza, nie dość, że sam, poświęcając, wyłącza się spod prawa, to jednocześnie prawu urąga przez swe roszczenie do użycia, a więc prawo naruszenia własności, by zaspokoić głód i pragnienie.

 

To skandal absolutny, na który nie mogło być przyzwolenia. Dlaczego, wyjaśnia nie tylko Agamben, lecz również David Graeber w swym opracowaniu Debt: The First 5000 Years. Otóż Franciszek z Asyżu zakwestionował fundamentalną logikę cywilizacji, jaka powstała jakieś pięć tysięcy lat temu i trwa niezmiennie do dzisiaj. Cywilizacji opartej na dialektyce własności i długu. Własność jest źródłem i jednocześnie skutkiem przemocy, która powoduje, że ludzie z różnych względów tracący to, co mają, wcale nie zyskują absolutnej wolności, jak chciał Franciszek z Asyżu, lecz stają się niewolnikami. To cena, jaką muszą zapłacić, by zachować biologiczne życie w kontekście niespłaconego zobowiązania wobec tych, co posiadają. Tak było w starożytnej Grecji i tak jest w Grecji współczesnej, pogrążającej się coraz bardziej w kryzysie.

 

Franciszek kwestionował związek własności, przemocy i niewolnictwa, a tym samym podważał fundament ładu społecznego. Czy o takim naśladowaniu Świętego myśli papież Franciszek? Czy za jego pontyfikatu Kościół zmniejszy gorliwość, z jaką zabiegał w Polsce o odzyskanie swojej domniemanej własności od państwa?

 

 

Cóż, obstawiam, że jeśli papież rzeczywiście pójdzie śladami Franciszka z Asyżu, to podobnie skończy. Zostanie pośmiertnie świętym i tyle. Ale jeszcze bardziej stawiam na wariant, że Bergoglio nie ma zamiaru naśladować radykalizmu swego imiennika. 

 

 

Tu znowu trzeba by sięgnąć po Agambena, który wyjaśnia dlaczego nie sposób pogodzić czegoś, co nazwał formą życia, z regułą. Kościół oparty jest na regule, prawie i nie dopuści żadnej formy życia, która by zagroziła rozsadzeniem tego fundamentu. A zadaniem papieża nie jest rozwalanie fundamentów, lecz ich cementowanie. Gdyby Bergoglio spróbował inaczej, to po pierwszej od kilkuset lat abdykacji, jaką zafundował urbi et orbi Benedykt XVI, będzie pierwszy impeachment.

 

Z tego względu rację mają aktywistki Femenu, głosząc na dumnie wypiętych piersiach: Pope No More! Bo to właśnie one przetłumaczyły na język dzisiejszych czasów projekt Franciszka z Asyżu. Femen to najbardziej radykalny i brutalnie bezsilny ruch non violence, jaki kiedykolwiek istniał na świecie. To kobiety zarówno w krajach bogatych, jak i ubogich są ubogimi pozbawionymi de facto wszystkich kluczowych zasobów – kapitału, władzy, przemocy. Pod tym względem patriarchat nie ustąpił ani o krok, co prowadzi do paradoksalnych konsekwencji w związku z procesem emancypacji i liberalizacji. Paradoks ten ujawniła doskonale izraelska socjolożka Eva Illouz w książce Why Love Hurts – kobiety uwalniające się z kolejnych formalnych więzów odkrywają, że jedynym zasobem jaki posiadają w świecie, w którym dominuje wolny rynek, jest kapitał erotyczny. Kwintesencją neoliberalnego kapitalizmu jest pornografia i zglobalizowany przemysł usług seksualnych, czyli, bez eufemizmów, prostytucja i handel żywym towarem.

 

 

Ciało kobiet, jako jedyny ich kapitał, staje się zastawem pod długi zaciągnięte po to, żeby zapewnić dzieciom warunki do życia w sytuacji endemicznego bezrobocia, i po to, żeby spłacić kredyt zaciągnięty na studia wyższe. Trudno o lepszą ilustrację, niż wzrost prostytucji wśród studentek w Wielkiej Brytanii po podwyżce czesnego przez rząd Davida Camerona. 

 

 

Aktywistki Femenu odwracają tę relację – zdzierając w przestrzeni publicznej odzież, odzyskują pełną władzę nad swoimi ciałami i jednocześnie ofiarowują je jako rodzaj dobra wspólnego, przez co przeczą opartej na własności logice komercjalizacji i utowarowienia. 

 

To więcej, niż tylko zakwestionowanie patriarchalnego ładu opartego na własności, długu i przemocy. To przeciwstawienie temu ładowi odmiennej logiki polegającej na darze. Angażując politycznie swe ciała aktywistki Femenu ofiarują dar, na który jedyną właściwą odpowiedzą systemu jest jego rozpad. Każde bowiem zastosowanie przemocy legitymizuje jedynie roszczenia Femenu i delegitymizuje system. Na tej logice polegał skandal Franciszka z Asyżu. Na tej logice polega skandal Femenu. 

 

Nic więc dziwnego, że odpowiedzią jest sojusz sił patriarchatu ponad podziałami. Podczas moskiewskiego procesu Pussy Riot oskarżone mogły liczyć na wsparcie Femen, Władimir Putin mógł zaś polegać na usłużności swojego prokuratora oraz polskich prawicowych publicystów, którzy potępili walczące kobiety. Nie mogły marzyć o większym uznaniu dla swojego rewolucyjnego czynu.

 

 

Edwin Bendyk, publicysta „Polityki”, prowadzi blog Antymatrix II: www.antymatrix.blog.polityka.pl 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Edwin Bendyk
Edwin Bendyk
Dziennikarz, publicysta, pisarz
Dziennikarz, publicysta, pisarz. Pracuje w tygodniku "Polityka". Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012). W 2014 r. opublikował wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim książkę „Jak żyć w świecie, który oszalał”. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi w ramach DELab Laboratorium Miasta Przyszłości. Wykłada w Collegium Civitas, gdzie kieruje Ośrodkiem badań nad Przyszłością. W Centrum Nauk Społecznych PAN prowadzi seminarium o nowych mediach. Członek Polskiego PEN Clubu.
Zamknij