Świat

5 rzeczy, które w 2018 zachwycały w internecie

Fot. facebook grabari.pl

Nie obejrzycie tego w TVP, nie przeczytacie o tym w ulubionym tygodniku. Takie rzeczy tylko w internecie.

„Kocham Ciebie, mój Ty drogi, mój Ty wielki i światowy internecie. Jesteś dobry, jesteś dobry i praktyczny nawet w lecie. Internecie, mój Ty bliski, mój jedyny, dobry, wierny przyjacielu. Ma Cię wielu, bardzo wielu, Kocham Ciebie przyjacielu”. To niestety nie moje słowa, tylko Gracjana Roztockiego. Wyśpiewał je dekadę temu w legendarnym kawałku Mój internet, perle w koronie rodzimego YouTubowego trashu.

Lepiej niż Gracjan bym tego nie ujął. Nie ma lepszego przyjaciela niż internet. Nic nie przynosi takiego ukojenia, jak wypłynięcie na bezbrzeżny ocean youtubowego kontentu. Nic tak nie przywraca nadziei na lepsze jutro, jak ładnie skrojony wpis wypatrzony po przescrollowaniu setek kilometrów śmieciowych treści na Facebooku. Dzięki Instagramowi autentyczne i prawdziwe życie celebrytów, polityków i sportowców jest wreszcie na wyciągnięcie kciuka, 24 godziny na dobę, a nie tylko wtedy, kiedy TVN zorganizuje kolejnego Big Brothera. A za niewielką miesięczną opłatą przyjaciel internet otworzy wrota eskapizmu idealnego – wielogodzinnych serialowych produkcji dostępnych na platformach streamingowych.

 

Oto za co w tym roku jestem wdzięczny mojemu internetowi.

Siedem sekund

Peter Jablonski, młody policjant z Jersey City pędzi przez zaśnieżoną drogę. Uderzenie i huk. Wychodzi z auta. Pod zderzakiem zmiażdżony rower. A w rowie czarny nastolatek. Jablonski nie wie, co zrobić. Decyzja zajmuje mu siedem sekund.

Ostatecznie nie on ją podejmuje, tylko koledzy z posterunku w samochodzie zaraz za nim. Tak zaczyna się jeden z najlepszych seriali tego roku, Seven Seconds autorstwa Veeny Sud, kanadyjskiej scenarzystki i producentki, która stała za sukcesem hitu z 2011 roku, The Killing.

Seven Seconds zasługuje na wyróżnienie za hipnotycznie wciągający scenariusz, perfekcyjnie dobraną obsadę i aktorstwo bezlitośnie szarpiące za najwrażliwsze emocjonalne struny. Regina King wcielającą się w rolę matki potrąconego chłopaka zmusza widza do empatii – gwarantuję, że najwięksi ironiści i cynicy wymiękną i zaczną kibicować jej w walce o sprawiedliwość. Zresztą nie tylko King jest tak niesamowicie przejmująca. Dramat każdego z bohaterów mógłby być pełnowartościowym materiałem na osobny serial. Jakimś cudem jednak te wszystkie napięcia zgrywają się w historii rezonującej z jednym z najbardziej bolesnych tematów amerykańskiej polityki – przemocy policji wobec czarnych. I co jeszcze bardziej zdumiewające, twórcom tego miniserialowego dramatu udaje się uniknąć okładania widza zgranymi politycznymi sloganami.

Netflix nie zdecydował się promować Seven Seconds z taką samą pompą jak swoje pierwszoligowe produkcje: House of Cards, Narcos, czy Mindhunter. Dlatego tym bardziej warto wpisać produkcję Veeny Sud na listę serialowych zaległości do obejrzenia.

Popkulturowa sieczka na fejsie

Zmarnowaliście półtorej godziny i obejrzeliście Plagi Breslau Patryka Vegi wyprodukowane dla Showmax? Albo widzieliście zwiastun Króla lwa w CGI i nie wiecie, co sądzić o realistycznym Mufasie? Pikachu z najnowszego filmu Warner Bros też doprowadza was do szału, ale nie macie pojęcia dlaczego? No to zapraszam na fanpage „Liczne rany kłute”.

Wygląda to trochę tak, jakby z klatki w ogrodzie zoologicznym uciekło wygłodniałe wszystkożerne zwierzę. Autor „Licznych ran kłutych” wciąga wszystko, co się rusza i nie rusza – filmy, gry, seriale, komiksy, książki, plakaty, wspomnienia z najntisów, showbizowe afery i artystyczne shitstormy. Pożera, trawi, miesza, a potem wydala facebookowe wpisy. W jednym poście Bertolucci, w drugim analiza zdjęcia Sary Jessiki Parker z kampanii reklamowej biustonoszy. Obydwie kulturoznawcze miniatury tak samo zabawne i błyskotliwe.

A zatem: jeśli szukacie drogowskazu na krętej drodze popkulturowej sieczki, obserwujcie „Liczne rany kłute”.

Ona zmieni Amerykę

Kiedy dwa lata temu robiłem wywiady z działaczami Berniego Sandersa w Nowym Jorku wszyscy po wyłączeniu dyktafonu mówili to samo: „Pewnie, że chcielibyśmy, żeby liderem amerykańskiej lewicy była jakaś młoda latynoska, a nie siedemdziesięcioletni, biały facet”. Wołania nowojorskiej lewicy zostały wysłuchane. Alexandria Ocasio-Cortez najpierw wygrała prawybory u Demokratów z przedstawicielem partyjnego establishmentu, a później dzięki zwycięstwie w wyborach do Izby Reprezentantów została najmłodszą kobietą wybraną do Kongresu.

Poczuj Berniego!

29-latka nie znalazła się na Instagramie, bo tak jej kazał millenialsowy stażysta ze sztabu. Instastory i relacje live to dla niej naturalne środowisko, a od czasu, kiedy została wybrana na kongresmenkę wykorzystuje je do pokazywania, jak wygląda polityka od kuchni. Jak pisze się prawo? Jak wyglądają biura kongresmenów? Z kim się trzeba użerać i jak wyglądają przygotowania do głosowania? Wszystko na instastory demokratki z Brooklynu.

Nie emocjonuje was polityka za oceanem? Spoko. Obejrzyjcie sobie na Instagramie relację na żywo z kuchni Ocasio-Cortez. Polityczka przygotowuje serową zapiekankę z makaronem i tłumaczy zawiłości amerykańskiej polityki. Gdyby Kuroń żył i ogarniał Instagrama, robiłby to, co dzisiaj robi Ocasio-Cortez.

Alexandria Ocasio-Cortez wzięła Amerykę szturmem

Na kanapie u Grabarczyka

Wyobraźcie sobie, że otwieracie kolorowe pismo czy portal plotkarski i czytacie tam wywiad z gwiazdą sylwestrów z jedynką o prawach osób nieheteroseksualnych. Zamiast wyliczania, kto zasługuje na miarę prawdziwego mężczyzny, a kto jest stuprocentową kobietą – rozmowa o queerowości. Supermodelki opowiadają o problemie homofobii, a gwiazda TVN-owskich reality show wyznaje, że chciałaby zabrać dzieci na Paradę Równości. Brzmi jak koszmar felietonistów prawicowych tygodników albo spis treści biuletynu KPH.

Piotr Grabarczyk, były dziennikarz Wirtualnej Polski, robi na YouTubie paradę równości kilka razy w miesiącu. W WP przeprowadzał wywiady z gwiazdami showbiznesu, w tym roku skupił się na swoim autorskim projekcie. Na kanale „Grabari.pl”, mniej więcej co dwa tygodnie wypuszcza nowy odcinek talk-show Zorientowani. W pierwszym odcinku rozmawia z Michałem Pirógiem o tym, jak wygląda celebrycki coming-out. W następnych autor gości między innymi Beatę Kozidrak, Dodę i Małgorzatę Rozenek.

Na kanapie u Grabarczyka siadają nie tylko celebrytki. W programie gościł m.in. Dominik Kuc, aktywista, który zbadał sytuację osób nieheteroseksualnych w warszawskich liceach. Grabari wrzuca od czasu do czasu występy solo i z przyjaciółmi, gdzie w rozbrajająco szczery i zabawny sposób tłumaczy osobom hetero, „za jakie pytania do gejów można dostać w pysk”. Oczywiście tytuł to prowokacja, a sam film jest świetnym przewodnikiem po tym, co oznacza „heteronorma”.

Najnowszy film Grabariego? Poradnik dla osób LGBT: jak przetrwać święta i odpowiadać na wszystkie pytania o dzieci, homofobiczne uwagi wujków z wąsem. W bonusie: za i przeciw coming-outu na święta.

Szekspir na szczycie jednego procenta

Logan Roy z serialu Sukcesja wyprodukowanego przez HBO to nie jest sympatyczny miliarder-nerd jak Bill Gates, ani fikcyjna wersja Warrena Buffetta, który domaga się wyższych podatków dla najbogatszych, ani nawet ekscentryczny wizjoner typu Steve Jobs. Logan Roy to kapitalista z krwi i kości, który w pierwszym odcinku zastrasza własnego syna i wyłuszcza mu prawdę o biznesie na szczycie najbogatszego promila: „Czasem to jest po prostu wyścig na wielkość kutasa”.

Rodzinę Royów poznajemy w momencie przełomowym. Logan, głowa rodziny, założyciel i prezes zarządu jednego z największych biznesów na świecie (w portfolio firmy znajdują się m.in. media i parki rozrywki) ma oddać stery młodszemu pokoleniu. Do tytułowej sukcesji ma dojść już w pierwszym odcinku, ale… niech wystarczy informacja, że Jesse Armstrong, showrunner produkcji HBO rozpisał historię rodziny Royów na dziesięć odcinków.

W serialu nie ma sceny, ba, nie ma nawet zdania, które byłoby niepotrzebne. Każdy dialog jest idealnie skrojony, żeby zostać później wystrzelony w tempie karabinu maszynowego. Postaci rozmawiają ze sobą jakby napisał je Aaron Sorkin (scenarzysta serialowego Newsroomu), a dramat ich rodziny konsultował chyba sam Szekspir. Twórcom Sukcesji udaje się zbudować niezwykłą galerię postaci – z jednej strony typowych (syn zabiegający o uznanie w oczach ojca; tricksterski bon vivant; eskapista; córka-pupilka; surowy ojciec starej daty), ale z drugiej charakterystycznych i wyjątkowych, bo odegranych arcymistrzowsko.

Jest tu wszystko. Seks, narkotyki i wielkie pieniądze, polityka (w scenariuszu znalazło się miejsce dla drugoplanowej postaci wzorowanej na Berniem Sandersie), napięcie jak w thrillerze, studium rodzinnego rozpadu, wątki z Króla Leara przemielone z popkulturowymi cytatami, a wszystko podane w neoklasycystycznych wnętrzach i wykończone majestatyczną muzyką.

Nawet jeśli wciąż macie internet na impulsy, to i tak warto wydać je na obejrzenie Sukcesji w HBO GO.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij