Juncker od samego początku stara się walczyć o swoją niezależność od Berlina i Angeli Merkel. Dowody? Choćby nominacja dla Pierre'a Moscovici.
Najważniejsze pytanie, jakie należy sobie zadać, myśląc o nowej Komisji Europejskiej kierowanej przez Jeana-Claude’a Junckera, brzmi: na ile będzie ona kontynuować politykę cięć deficytu i redukcji wydatków publicznych (austerity) forsowaną przez komisję Barroso?
Sam Juncker w kampanii wyborczej podkreślał swoje przywiązanie do europejskiego modelu socjalnego, do dziedzictwa społecznej gospodarki rynkowej, które na kontynencie budowali przede wszystkim chrześcijańscy demokraci – a z ich właśnie szeregów wywodzi się także nowy szef KE. Z drugiej strony głównym adwokatem cięć i wymuszonych oszczędności jest Berlin – politycznie i gospodarczo najsilniejsza stolica w Europie. Kluczowe znaczenie ma tu skład nowej komisji, wybór nowych komisarzy i komisarek. Jak wygląda on z punktu widzenia polityki ekonomicznej przyszłej komisji?
Komisja przeciw Niemcom?
Jak zauważyli komentatorzy „The Wall Street Journal Europe” i „Le Figaro”, nominacje komisarzy zajmujących się polityką finansową wspólnoty pokazują, że Juncker od samego początku stara się walczyć o swoją niezależność od Berlina i Angeli Merkel. Dostali je bowiem przedstawiciele dwóch krajów najsilniej krytykujących lansowaną przez Berlin politykę finansową. Krytykujących z dwóch zupełnie odmiennych pozycji, dodajmy.
Tekę komisarza ds. usług finansowych otrzymał Brytyjczyk Jonathan Hill. Hill, zawodowy lobbysta, ekspert w dziedzinie politycznego PR, były doradca premiera Johna Majora (1990-1997), bezpośrednio przed brukselską nominacją pełniący funkcję przewodniczącego Izby Lordów, uważany jest za przedstawiciela londyńskiego City w Komisji. Rząd Camerona krytykował próby regulacji sektora finansowego przez komisję Barroso, argumentując, że zdusi to City. Nominacja Hilla jest wyjściem naprzeciw tym skargom. Jest także gestem wobec eurosceptycznej części opinii publicznej na Wyspach, mającym ją przekonać, że Bruksela jest gotowa na elastyczność wobec żądań Wielkiej Brytanii – i do głosowania za pozostaniem Zjednoczonego Królestwa w ramach UE w planowanym przez Davida Camerona referendum.
Na drugim biegunie wobec Hilla sytuuje się pochodzący z Francji nowy komisarz ds. ekonomicznych, walutowych, fiskalnych i ceł – Pierre Moscovici. Minister finansów w rządzie Jeana-Marca Ayrault, zwolennik głębszej integracji Europy, ekonomicznie keynesista, przekonany, że z kryzysu gospodarkę mogą wydobyć pobudzające popyt inwestycje, nie polityka podażowa. Jego nominacji do ostatniej chwili miał się sprzeciwiać Berlin. Francuska centrolewica uznaje ją za swój wielki sukces i za dowód niezależności Junckera. Część europejskiej lewicy patrzy na nominację Moscoviciego z nadzieją, w nowym komisarzu widząc przeciwwagę dla narzucanej przez Angelę Merkel i jej ministra finansów Wolfganga Schäuble polityki walki z deficytem nawet za cenę zduszenia gospodarki.
Czy Moscovici będzie w stanie spełnić te nadzieje? Kim właściwie jest nowy komisarz i jak trafił na eksponowane europejskie stanowisko?
Komisarz z Komunistycznej Ligii Rewolucyjnej
Moscovici działalność publiczną zaczynał na radykalnej lewicy. Tradycje zaangażowania społecznego wyniósł z domu rodzinnego. Oboje jego rodzice byli aktywnymi politycznie publicznymi intelektualistami. Ojciec, Serge Moscovici, pochodzi z Rumunii. Uciekł z kraju w 1947 roku jako młody chłopak i osiadł w Paryżu. Tam udało mu się dostać stypendium umożliwiające studiowanie psychologii na Sorbonie. Po studiach kontynuował karierę akademicką, nie tylko we Francji, ale także w takich ośrodkach jak Cambridge, New School of Social Research, Princeton i Stanford. Zajmował się przede wszystkim psychologią społeczną – uważany jest za jednego z pionierów tej dyscypliny we Francji. Politycznie zawsze na lewo, w ostatnich dekadach Serge Moscovici związany był z ruchem Zielonych – można go uznać za jednego z jego założycieli nad Sekwaną. Matką obecnego komisarza jest psychoanalityczka Marie Bromberg. Jej rodzina przyjechała do Francji z terenów międzywojennej Polski. Bromberg związana była z Francuską Partią Komunistyczną. Jej nazwisko widnieje pod słynnym Manifestem 121 – listem otwartym francuskich intelektualistów do opinii publicznej z września 1960 roku, domagającym się poszanowania prawa Algierczyków do samostanowienia.
Sam Pierre Moscovici działalność zaczynał w Komunistycznej Lidze Rewolucyjnej, małej, nieznaczącej partii politycznej o orientacji trockistowskiej, należącej do Zjednoczonego Sekretariatu IV Międzynarodówki – zgrupowania rewolucyjnych i antystalinowskich partii lewicy założonego przez Lwa Trockiego w 1938 roku. KLR założona została (jako Liga Komunistyczna) na fali wydarzeń 1968 roku. Lider ugrupowania, Alain Krivine, był przekonany, że rok 1968 będzie dla Francji tym, czym dla carskiej Rosji był rok 1905. I że politycznym zadaniem jest przygotowywanie zbliżającego się „francuskiego roku 1917”. Gdyby historyczna matematyka Krivine’a się zgadzała, rewolucja we Francji powinna nadejść gdzieś około 1980 roku. Jak wiemy, nic takiego się nie stało, trudno także uznać, że było nią zwycięstwo socjalisty François Mitteranda w wyborach w 1981 roku.
Pierre Moscovici porzucia KLR w 1984 roku. Kończy wtedy studia w prestiżowej École Nationale d’Administration – tradycyjnej kuźni francuskich elit polityczno-urzędniczych, szkole „szlachty państwowej”. Jego profesorem jest tam Dominique Strauss-Kahn, socjaldemokratyczny ekonomista, późniejszy prezes Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zmuszony do rezygnacji po oskarżeniu o gwałt. To Strauss-Kahn miał przekonać swojego studenta, że dalsza działalność na trockistowskiej kanapie nie ma sensu, i namówić go do zasilenia szeregów rządzącej Partii Socjalistycznej. Moscovici słucha rady starszego kolegi i zaczyna swoją karierę w partii i rządzie.
Federacyjny keynesista
Obok Strauss-Kahna jego głównym patronem w partii jest Lionel Jospin. Gdy ten zostaje w 1988 roku ministrem edukacji narodowej, młodzieży i sportu w rządzie Michela Rocarda, Moscovici po raz pierwszy otrzymuje posadę w kierowanym przez Jospina ministerstwie. W 1997 roku, w środku pierwszej kadencji Jacques’a Chiraca, Partia Socjalistyczna wygrywa wybory. Lionel Jospin zostaje premierem, a Moscovici ministrem ds. europejskich.
Choć Moscovici dwukrotnie porzucał Parlament Europejski, by wrócić do krajowej polityki (w 1997 i w 2007 roku), to pozostaje on jednym z największych orędowników ściślejszej federalizacji Unii Europejskiej na podzielonej w tej kwestii francuskiej lewicy.
Ta często w Unii Europejskiej widzi neoliberalny, niedemokratyczny twór, dla którego alternatywą miałoby być socjalne i demokratyczne, suwerenne państwo narodowe.
Moscovici jako minister w gabinecie Jospina odgrywał kluczową rolę w przygotowaniach traktatu z Nicei – dokumentu umożliwiającego rozszerzenie i dalszą integrację Europy. W 2003 roku razem ze Strauss-Kahnem zakłada think-tank Á gauche, en Europe (Na lewicy, w Europie), mający promować federacyjne idee wśród europejskiej socjaldemokracji. W jego radzie programowej zasiadali tacy politycy z kontynentu, jak były premier i minister spraw zagranicznych Włoch Massimo D’Alema, były premier Danii Poul Nyrup Rasmussen, minister spraw zagranicznych Blaira Robin Cook, obecny sekretarz generalny NATO (wcześniej kierujący rządem Norwegii) Jens Stoltenberg, a z polskich polityków Bronisław Geremek. Think tank i Moscovici osobiście angażowali się w przekonywanie Francuzów do głosowania na „tak” w referendum w sprawie ratyfikacji konstytucji europejskiej.
Gdy z powodu swoich problemów w Stanach Strauss-Kahn wycofał się z walki o nominację Partii Socjalistycznej w wyborach prezydenckich w 2012 roku, Moscovici zdecydował się przyłączyć do obozu Hollande’a. Ta dwójka pracowała już zresztą wcześniej razem: w 1991 roku panowie opublikowali nawet wspólnie książkę L’Huere de choix (Czas wyboru), krytykującą politykę gospodarczą Pierre’a Bérégovoy, ministra finansów w rządach Rocarda i Edith Cresson (i premiera w latach 1992-1993). Moscovici został szefem sztabu Hollande’a w prawyborach w Partii Socjalistycznej, a Hollande wygrał wybory dzięki krytyce polityce wymuszanych przez Niemiec oszczędności. Nominacja znanego z keynesowskich poglądów Moscoviciego na ministra finansów budziła nadzieję, że retoryka z kampanii wyborczej przełoży się na politykę nowego rządu. Zamiana Ayraulta na stanowisku premiera na Manuela Vallsa i usunięcie z jego rządu krytycznego wobec niemieckich pomysłów na politykę ekonomiczną Europy ministra Arnauda Montebourga można odczytywać jako zwrot rządów Hollande’a na prawo. Nominacja dla Moscoviciego – o którą Hollande walczył z Berlinem – jest gestem w drugą stronę.
Komisja jednak niemiecka?
Jakie jednak realne możliwości działania będzie miał Moscovici w komisji Junckera będzie miał? Podobno z samym Junkcerem francuski komisarz dogaduje się bardzo dobrze, ale jak z pozostałymi komisarzami? Jaki jest właściwie układ sił i interesów w nowej komisji?
Brytyjski liberalny tygodnik „The Economist” twierdzi, że mimo pozornych gestów niezależności komisja pozostaje w dużej mierze niemiecka. Wprawdzie niemiecki komisarz Günther Oettinger dostał „jedynie” tekę „gospodarka i społeczeństwo cyfrowe”, ale Angeli Merkel udało się zabezpieczyć ważne stanowiska dla swoich ludzi (wśród nich brytyjski tygodnik wymienia Donalda Tuska) albo polityków bliskich jej światopoglądowo. Wśród nich wymienić trzeba przede wszystkim dwóch uważanych powszechnie za „jastrzębi austerity” wiceprezydentów Komisji odpowiedzialnych za koordynację polityki gospodarczej wspólnoty: byłego premiera Finlandii Jyrkiego Katainena (odpowiada za zatrudnienie, wzrost gospodarczy, inwestycje i konkurencję) i byłego premiera Łotwy Valdisa Dombrovskisa (odpowiedzialnego za euro i dialog społeczny).
Resort Moscoviciego znajduje się w obszarze mającym podlegać koordynacji Katainena. Co w praktyce będzie tu oznaczać „koordynacja”? „The Economist” twierdzi, że Juncker zrywa w końcu z iluzją „równości” wszystkich komisarzy i tworzy w komisji trójstopniową, hierarchiczną strukturę. Co oznaczałoby, że Katainen byłby faktycznym szefem Moscoviciego. Z kolei francuska dziennikarka zajmująca się Unią Europejską, Claire Gatinois, pisze w „Le Monde”, że o żadnym nadzorze ze strony Katainena nie może być mowy.
Jak będzie naprawdę, zobaczymy. Na pewno pozycja Moscoviciego w KE będzie zależała od tego, czy będzie miał partnerów. Nie tylko w Komisji, ale także w innych centrach władzy w Europie. Ostatnio politykę austerity zaczął także krytykować szef Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi.
Gdyby za tą zdawkową krytyką poszła polityka EBC, Draghi razem z Moscovicim mogliby tworzyć tandem realnie zdolny równoważyć żądania Angeli Merkel.
Wiele będzie też zależało od rządów europejskich, od tego, na ile będą w stanie prowadzić efektywnie politykę inną niż oszczędnościowo-podażowa. Na razie nawet rząd francuski nie jest tu pewnym sojusznikiem. Moscovici jest kandydatem Hollande’a, nie Vallsa. I choć rząd Vallsa nawet po rekonstrukcji daleki jest marzeń Berlina (w dniu nominacji Moscoviciego ogłosił zresztą, że nie spełni w tym roku założonych celów redukcji deficytu budżetowego), to nie będzie on dla Moscoviciego wielką pomocą. By nowy komisarz spełnił pokładane w nim nadzieje, będzie musiał wykazać się wielkim talentem i determinacją. I mieć szczęście.
***
Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych