Unia Europejska

Komisarze: wizjonerzy i biurokraci

Poczet szefów Komisji Europejskiej według Jakuba Majmurka.

1 listopada Jean-Claude Juncker, dawny chadecki premier Luksemburga, objął stanowisko szefa Komisji Europejskiej.

To dość paradoksalna posada w światowej polityce. Szef Komisji ma jednocześnie większą i mniejszą władzę niż jakikolwiek szef rządu. Zajmuje kluczową pozycję w ramach jednego z największych ustrojowych eksperymentów w historii – szukania form politycznej i gospodarczej integracji dla 28 państw tworzących największy na świecie obszar demokracji, stabilności i dobrobytu. Z drugiej strony szef Komisji nie ma bezpośredniej demokratycznej legitymacji od „europejskiego ludu”, a jego pozycja ciągle kontestowana jest przez rządy państw członkowskich.

A jak asertywność

Praktycy i teoretycy europejskiej polityki wielokrotnie się spierali, na ile funkcja ta powinna mieć techniczny, a na ile polityczny charakter. Innymi słowy: na ile komisja powinna wypełniać decyzje państw narodowych i występować wobec nich w roli bezstronnego pośrednika, a na ile być samodzielnym ośrodkiem „władzy europejskiej”, silnikiem wspólnej polityki europejskiej i integracji.

Właściwie każdy nowy szef komisji musi określić na nowo swoją pozycję, wywalczyć swój obszar władzy w stosunku do współkomisarzy, innych instytucji unijnych i rządów narodowych. Wspólnota europejska od początku bowiem opiera się na dwóch uzupełniających się, ale i potencjalnie wchodzącym ze sobą w konflikt logikach: wspólnotowej i międzyrządowej.

Komisja i Parlament Europejski to najważniejsze ucieleśnienia logiki wspólnotowej. Komisja ma przynajmniej w teorii sprawować kontrolę nad całą wspólnotą w jej imieniu, jako instytucja kierująca się „europejską racją stanu”, a nie jako forum międzyrządowej współpracy, gdzie uciera się kompromis między różnymi stanowiskami narodowymi.

Nie zawsze jednak europejscy politycy chcą zaufać wspólnotowym mechanizmom i instytucjom, często, zwłaszcza w kryzysowych sytuacjach, sięgają po międzyrządowe. Dlatego szef KE musi być osobą co najmniej asertywną, zdolną do obrony swojej wizji Europy i swoich kompetencji.

Z tą asertywnością różnie do tej pory bywało. W historii KE wśród jej szefów (niestety, do tej pory nie było na tym stanowisku żadnej kobiety) mamy całą galerię bezbarwnych, nieinspirujących biurokratów.

Skład Komisji Junckera

Odzwierciedla to zresztą potoczna pamięć ludzi o historii europejskiej integracji. Pytani o ojców wspólnej Europy bez wahania jesteśmy w stanie wskazać polityków rządów narodowych: Adenauera, Kohla, Gasperiego, Schumanna. Trudniej wymienić nam nazwisko któregoś z szefów KE. Niemniej przynajmniej dwaj z nich, Niemiec Walter Hallstein i Francuz Jacques Delors, zasługują na obecność w społecznej pamięci Europy jako „biurokraci z wizją”, politycy mający swoją koncepcję zjednoczonego kontynentu, odważnie ją realizujący, często wbrew oporom rządów narodowych.

Pierwszy federalista

Walter Hallstein został pierwszym szefem Komisji Europejskiej (1958–1967), gdy stanowisko to zostało utworzone na podstawie traktatów rzymskich powołujących do życia Europejską Wspólnotę Gospodarczą. Hallstein pracował wcześniej w ministerstwie spraw zagranicznych Republiki Federalnej Niemiec. Dał się tam poznać jako zagorzały zwolennik głębokiej integracji politycznej i gospodarczej Europy, utworzenia z zachodniej części kontynentu czegoś w rodzaju superpaństwa z rzeczywistym ponadnarodowym rządem.

Wizję tę starał się stopniowo realizować jako szef Komisji. Wszedł w swoją rolę nie tylko jako urzędnik, ale też jako nieunikający kontrowersji polityk. Doprowadziło to do starcia z generałem de Gaulle’em, od 1958 roku zasiadającym w Pałacu Elizejskim. De Gaulle był przeciwny głębszej federalizacji Europy, pragnął integracji opartej w większej mierze na mechanizmach międzyrządowych niż wspólnotowych. W 1961 roku generał przedstawił plan unii państw europejskich (od nazwiska francuskiego dyplomaty nazywany planem Foucheta), jako alternatywę dla ponadnarodowych instytucji Wspólnot Europejskich. Miała ona także wzmacniać suwerenność państw europejskich wobec Stanów Zjednoczonych, w tym militarną. Stawiało to francuski projekt w opozycji do logiki traktatów rzymskich, postrzegających integrację europejską jako część transatlantyckich struktur bezpieczeństwa. Hallstein, który w Amerykanach, traktujących go trochę na wyrost tak, jakby już był rzeczywistym „premierem Europy”, często znajdował bardziej przychylnych politycznych partnerów niż w europejskich przywódcach, także przywiązany był do idei budowy transatlantyckich więzi.

Plan Foucheta został ostatecznie porzucony ze względu na nikłe zainteresowanie nim poza Francją. Hallstein starł się jednak z de Gaulle’em na innej płaszczyźnie – wspólnej polityki rolnej (CAP). Niemiecki szef komisji silnie zaangażował się w utworzenie jej planu, ponad głową ówczesnego komisarza rolnictwa, do którego teoretycznie należeć powinno to zadanie. Sprawa CAP stała się dla Hallsteina punktem wyjścia do instytucjonalnej reformy Wspólnot, wzmacniającej rolę Komisji i Parlamentu Europejskiego wobec rządów narodowych. Kwestią sporną było to, kto ma finansować CAP. Rządy narodowe, poprzez wpłaty ze swoich budżetów do wspólnego funduszu? Hallstein miał inny pomysł: CAP miał być finansowany z ceł od produktów rolnych i przemysłowych, pobieranych na granicach unii celnej EWG i kierowanych bezpośrednio do instytucji wspólnotowych. W ten sposób, ustanawiając wspólną politykę rolną, Komisja jednocześnie zyskiwałaby niezależne od rządów narodowych źródło dochodów.

Kraje zrzeszone w EWG zareagowały na propozycję Hallsteina w miarę przychylnie, stawiając jednak warunek: wzmocnienie zgromadzenia parlamentarnego Europy, czuwającego nad wydawaniem tych pieniędzy. Hallstein zgodził się na to, tworząc blok polityczny Komisja-Parlament, który w przyszłości często będzie występował razem w obronie wspólnotowej logiki przed międzyrządową.

Propozycje Hallsteina wywołały tak głęboki opór Paryża, że doprowadził on do konstytucyjnego kryzysu w EWG i czasowego wycofania przedstawicieli Francji z instytucji europejskich. Udało się go rozwiązać niewielkim politycznym kosztem tzw. kompromisu luksemburskiego (dającego rządom narodowym prawo weta w kluczowych dla interesu ich kraju sprawach). Mimo tego Hallstein został uznany za postać zbyt kontrowersyjną, by przedłużyć mu kadencję.

Jego dorobek jako szefa komisji należy ocenić bardzo wysoko. To w działaniach Hallsteina można dostrzec zalążek ciągle niezrealizowanej idei Komisji jako politycznej władzy Europy odpowiedzialnej przed demokratycznie wybranym Europarlamentem.

Eurosklerotycy

Hallsteina na stanowisku zastąpił Belg, Jean Rey (1967–1970). Choć nie miał siły wizji i charyzmy swojego poprzednika, udało mu się zrealizować największe marzenie Hallstena: zapewnić Wspólnotom niezależne finansowanie z ceł europejskich, bez którego ich ponadnarodowa funkcja byłaby fikcją. Rey walczył także o wzmocnienie Parlamentu Europejskiego i zwiększenie jego demokratycznej legitymacji. Choć europarlamentarzyści wybierani są w bezpośrednich wyborach dopiero od roku 1979, to bez energii i determinacji Reya mogłoby to się stać jeszcze później lub nawet wcale.

Rey niestety nie znalazł równie dobrego następcy. Lata siedemdziesiąte powszechnie uważane są za okres kryzysu przywództwa w zachodnich demokracjach, w tym w EWG. Europejskie elity, i na poziomie narodowym, i europejskim, nie umiały poradzić sobie z kryzysem naftowym, jego ekonomicznymi (stagflacja, bezrobocie) i politycznymi konsekwencjami. Na czele Komisji staje wtedy seria bezbarwnych biurokratów, których nazwisk poza ekspertami nikt nie pamięta.  Komentatorzy złośliwie nazywali ten okres „eurosklerozą”.

Ojciec Europy, jaką znamy

Przerywają go dopiero rządy Jacques’a Delorsa (1985–1994). Gdy Delors obejmuje urząd, jest już doświadczonym politykiem i ekonomistą. Działalność publiczną zaczynał na francuskiej chrześcijańskiej lewicy jako doradca związkowy, pracował także jako ekspert Banku Francji. Przez pewien czas doradzał premierowi Jacques’owi Chaban-Delmasowi. W rządach pierwszego premiera z administracji Mitteranda, Pierre’a Mauroya, Delors pełni funkcję ministra finansów. Był wtedy na prawym skrzydle początkowo mocno lewicowego rządu, bronił rynkowych mechanizmów przed ambitnymi socjalnymi planami premiera. Ponieważ spotkały się one z bardzo negatywną reakcją rynku, Mitterand nie wytrzymał presji i Mauroya zastapił znacznie bardziej centrowym Laurentem Fabiusem, który mówił o konieczności pogodzenia się francuskiego socjalizmu z rynkiem.

Delors był jednym z głównych konkurentów Fabiusa na stanowisko szefa rządu, ale Mitterand nie postawił na niego.

Ze szczęściem dla Europy – Delors dał Wspólnotom to, czego potrzebowały: wizję, przywództwo i sprawne zarządzanie. To za jego kadencji Wspólnoty Europejskie przekształcone zostały w Unię Europejską.

W wizji Delorsa UE miała być politycznym projektem integracji kontynentu opartym na dwóch ekonomicznych „silnikach” – wspólnym jednolitym rynku i wspólnej walucie.

To właśnie Delors jest ojcem jednolitego rynku europejskiego i unii walutowej, z euro jako wspólną walutą. Oczywiście polityczną decyzję w tej sprawie musiały podjąć rządy narodowe. Ale to Delors i jego współpracownicy byli autorami „map drogowych” prowadzących do tych celów, to ich pracy i determinacji zawdzięczamy to, że przybrały one taki kształt, jaki znamy, że tak głęboka integracja dokonała się w stosunkowo krótkim czasie.

Tak jak Hallstein z de Gaulle’em, tak Delors wadził się z brytyjską premierą Margaret Thatcher. W 1988 roku odwiedził kongres brytyjskich związków zawodowych i obiecał, że Bruksela będzie walczyć o prospołeczną, propracowniczą politykę w całej Europie, w tym na Wyspach. Sprawę rozdmuchały tabloidy, przedstawiając mowę Delorsa jako zamach na brytyjską suwerenność. Zmusiło to Thatcher do umocnienia eurosceptycznych pozycji. Choć to torysi, przy głębokim sceptycyzmie laburzystów, wprowadzili Zjednoczone Królestwo do zjednoczonej Europy, w czasach Delorsa następuje odwrócenie wektorów w brytyjskiej polityce – Partia Pracy staje się coraz bardziej proeuropejska, w Partii Konserwatywnej zaś zaczyna rosnąć populistyczny eurosceptycyzm.

Inną sprawą jest, na ile Delors dotrzymał złożonej brytyjskim związkowcom obietnicy. Tworzący prawne podstawy Unii Europejskiej traktat z Maastricht instytucjonalizuje ekonomiczną ortodoksję początku lat dziewięćdziesiątych. Nakładając na politykę krajów UE monetarystyczne i neoliberalne dogmaty, wyznacza warunki brzegowe, które znacznie utrudniają prowadzanie polityki społecznej. To ta część dziedzictwa Delorsa (choć to nie on sam pisał traktat, winę i zasługę dzielą tu też rządy narodowe krajów Unii), która dziś budzi największe wątpliwości.

Czekając na lidera

Od odejścia Delorsa zjednoczonej Europie wyraźnie brakuje lidera. Komisja Santera (1995–1999) odchodzi w niesławie po korupcyjnych zarzutach. Komisja Prodiego (1999–2004) to zbiór mniej lub bardziej sprawnych technokratów. Na pewno jej wielką zasługą jest przygotowanie rozszerzenia Unii o postkomunistyczne peryferia, co przekreśliło symbolicznie pojałtański podział Europy. Z drugiej strony wykazuje się ona zupełną indolencją wobec neoliberalnej ortodoksji. Komisja Barroso (2004–2014) także w powszechnej opinii nie stanęła na wysokości zadania w obliczu kryzysów, z jakimi zmierzyć się ostatnio musiała UE, z finansowym na czele.

W tym roku po raz pierwszy szef Komisji miał być wybierany przez pochodzący z bezpośrednich wyborów Europarlament. Każda z zasiadających w nim frakcji wystawiła swojego kandydata; starli się oni w kilku transmitowanych na cały kontynent telewizyjnych debatach. Gdybym wierzył w życie pozagrobowe, napisałbym, że Walter Hallstein, patrząc na to uśmiecha się gdzieś w zaświatach.

W debatach kandydatów często – niczym legendarny Złoty Wiek – powracały wspomnienia komisji Delorsa. Na jego dziedzictwo powoływał się i lider europejskich socjalistów Martin Schulz, i przedstawiający najbardziej ambitny federacyjny program liberał Guy Verhofstadt. Nowym szefem KE został luksemburski chadek Jean-Claude Juncker. Czy okaże się przywódcą na miarę Delorsa? Czy raczej skończy jak jego polityczny mentor Santer? A może nie zapisze się w historii Europy niczym szczególnym? Czas pokaże.

Wszystki infografiki opracowała Ada Sokół. Wykorzystano dane Komisji Europejskiej.

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych 


__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij