40 lat temu USA ogłosiło wojnę z narkotykami. Jako policjant przez lata służby zatrzymywałem wielokrotnie ludzi, którzy po zwolnieniu z aresztu wracali z powrotem na ulicę, nie otrzymując żadnej pomocy - mówił Jim Pugel, szef policji w Seattle, podczas przemówienia w polskim Sejmie.
Po wielu doświadczeniach doszliśmy do wniosku, że nasza polityka się nie sprawdza. Stworzyliśmy więc program, który ma na celu kierowanie osób zatrzymanych na terapię, leczenie, oraz zapewnienie tym osobom pomocy socjalnej. W Seattle ludzie otrzymują zatem alternatywę – więzienie albo leczenie – realacjonował Pugel.
Podczas wysłuchania obywatelskiego „Więzienie za skręta?”, które odbyło się w Sejmie 17 stycznia z inicjatywy Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej oraz Wandy Nowickiej – Wicemarszałkini Sejmu, Jim Pugel opowiadał o istniejącym od 2 lat programie o nazwie LEAD (Law Enforcement Assisted Diversion). Programem tym objęto w Seattle już 160 osób – w tym osoby sprzedające usługi seksualne, drobnych dilerów narkotykowych i osoby uzależnione. Jak podkreślił Pugel, poprawiło to znacznie bezpieczeństwo oraz relacje pomiędzy policją a społeczeństwem, a wielu osobom dało szansę na rozpoczęcie życie od nowa.
Filozofia redukcji szkód, niesienia pomocy uzależnionym i edukacji osobom używającym narkotyków, o którym opowiadał amerykański gość, to kierunek, który powinna obrać także polska policja. Niestety, w Polsce nadal za posiadanie każdej ilości nielegalnych substancji psychoaktywnych grozi kara więzienia do lat 3, a ściganie osób posiadających nieznaczne ilości narkotyków na własny użytek to ciągle główna praktyka służb mundurowych. Co roku w Polsce 30 tysięcy osób jest z tego powodu zatrzymywanych.
Czy więzienie to dobre miejsce dla osób uzależnionych? Szczególnie, jeżeli ci ludzie nie popełnili żadnego innego przestępstwa – pytała Kasia Malinowska-Sempruch podczas wysłuchania obywatelskiego. – Nie sądzę. Czas zauważyć, że cały świat idzie do przodu, a Polska nadal stoi w miejscu. Świat prohibicji nie jest już rzeczywistością, w jakiej żyjemy – podkreślała.
W ostatnich miesiącach zaszły ogromne zmiany w polityce narkotykowej: w Urugwaju zalegalizowano marihuanę, podobnie stało się w stanach Waszyngton i Kolorado. W tym roku prawdopodobnie kolejne stany USA, jak Alaska, Oregon i Kalifornia pójdą w tym samym kierunku. Warto dodać, że podatek ze sprzedaży marihuany w USA jest bardzo wysoki, a środki finansowe z niego pozyskiwane przeznaczane będą na szkoły. Inną korzyścią związaną z legalizacją marihuany jest walka z kartelami narkotykowymi.
Prezydent Urugwaju woli bowiem, żeby obrót marihuaną był kontrolowany przez państwo, a nie dilerów. Liberalna polityka narkotykowa to zatem nie tylko kwestia zdrowia publicznego, ale kwestia walki z kartelami – odebranie kartelom dochodu – podkreślała Malinowska-Sempruch.
W podobnym tonie wypowiadał się Marek Balicki, lekarz psychiatra, były Minister Zdrowia. To, co dzieje się w Polsce jest przykładem absurdu – mówił. – W naszym społeczeństwie najgroźniejszym narkotykiem jest alkohol i nikotyna. Bardziej niż marihuana. Zatem, my dzieląc substancje psychoaktywne na zakazane i dozwolone, dokonaliśmy tego arbitralnie. A narzędzia, których do tego użyliśmy, nie miały do tego żadnych podstaw w faktach naukowych. Tymczasem formując politykę narkotykową, trzeba określić jasne zasady, którymi się kierujemy. Moim zdaniem tych zasad jest cztery: po pierwsze, skutki używania substancji powinny być traktowane, jako problem zdrowia publicznego, a nie problem prawno-karny. Po drugie, to opieranie się na faktach i dowodach, nie emocjach. Emocje należy zaangażować w sposób pozytywny, czyli pomagać ludziom, a nie ich stygmatyzować i karać. Trzecie – to zasada realizmu, czyli stawianie realnych celów. Tymczasem polska polityka narkotykowa jest przykładem tego, że mamy więcej szkód, bo kryminalizowanie użytkowników prowadzi do większych szkód, niż korzyści. Czwarte wreszcie, to godność i prawa człowieka. Ciągle mamy w Polsce do czynienia z dyskryminacją osób uzależnionych.
Zbigniew Wrona z Najwyższej Izby Kontroli w swoim wystąpieniu podkreślał istotę środków probacyjnych nad prawno-karnymi. Całkowicie zgadzam się z doktorem Balickim, dominantą nie powinny być środki karne – mówił. – Konsumpcyjne posiadanie narkotyków to bowiem ostatnie ogniwo problemu. Prawdziwym problemem jest zorganizowana przestępczość narkotykowa. Ogromnym złem byłoby więc, gdyby środki, które istnieją w prawie, były nakierowane na konsumpcyjnych użytkowników, to byłaby wręcz patologia.
Warto podkreślić, że nowelizacja, która weszła w życie 2 lata temu nie była wielką zmianą, choć dziś pozwala na w miarę łagodne przejście z opresyjnego systemu, ku lepszemu systemowi. Nadal jednak brak w polskim prawie zapisu, czym jest ilość „nieznaczna” narkotyków. To powoduje, że w ręce organów ścigania trafiają tzw. rekreacyjni użytkownicy (szczególnie marihuany) oraz osoby uzależnione.
Nowelizacja ustawy jednak doprowadziła do szerszego stosowania środków probacyjnych. To one umożliwiają zaniechanie środków karnych. Skuteczność stosowania probacji jest także tematem, który mógłby być poddany kontroli NIK już w 2015 roku – dodał Wrona.
Zdaniem Polskiej Sieci Polityki Narkotykowej, organizatora wysłuchania obywatelskiego, polska ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii wymaga zmian. Szczególnie koniecznego uzupełnienia o tabelę wartości granicznych, które pomogłoby organom ścigania i prokuratorom w odróżnieniu dilera od użytkownika. Dzięki niemu nikt nie miałby już problemów prawno-karnych z powodu „skręta”.
Wiezienie za skręta – to dla niektórych jest retoryczne pytanie – podsumowała Wanda Nowicka. Dla nas odpowiedź jest prosta: nikt za przysłowiowego skręta nie powinien iść do więzienia.
–
Zobacz: nagranie video z wysłuchania.