Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Finansów rzucają wyzwanie dopalaczom oraz rozprowadzającym je smart shopom.
Kolejny raz pojawia się problem legalności substancji psychoaktywnych. Ministerstwa Sprawiedliwości oraz Finansów rzucają wyzwanie dopalaczom oraz rozprowadzającym je smart shopom. Inicjatywa walki wyszła także od władz niższego szczebla. Samorząd Zgierza postanowił wziąć sprawę dopalaczy w swoje ręce.
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski zapowiedział walkę ze sklepami posiadającymi w swoim asortymencie tzw. dopalacze, które są legalnymi substancjami odurzającymi o działaniu zbliżonym do narkotyków. W Polsce pierwsze takie sklepy pojawiły się dwa lata temu. Rząd natychmiast sprzeciwił się ich działalności, jednakże walka z nimi okazała się nie lada wyzwaniem. Kiedy na listę zakazanych substancji wpisano 9 z tych, które w swoim asortymencie posiadały sklepy z dopalaczami, na ich miejsce pojawiało się 18 nowych, o nieco innym składzie.
Kwiatkowski oświadczył, że na listę będą dopisywane kolejne, pojawiające się na rynku substancje. Minister znając polskie realia ustawodawcze, zdaje sobie nawet sprawę z potencjalnych kłopotów w przygotowaniu bądź nowelizacji ustawy. Potrwać może ona kilka miesięcy. Pojawia się zatem pytanie, czy dopisywanie na listę zakazanych coraz to nowych substancji odurzających ma jakikolwiek sens? Zamiast tracić czas na wprowadzanie nic niedających nowelizacji, należałoby zająć się zmianą prawa narkotykowego w Polsce.
Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza również zakazać reklamy skojarzeniowej, czyli takiej, która nie odnosi się bezpośrednio do produktu, a tylko wywołuje związane z nim skojarzenia. Dotychczas reklamujący dopalacze nie informowali wprost o tym, że można się nimi odurzyć. Sprzedawcy najczęściej wykorzystują reklamy zachęcające do kolekcjonowania klaserów i przedmiotów poprawiających nastrój, a nie o rzeczywistym działaniu dopalaczy. Ministerstwo za tego rodzaju promocję chce nakładać kary.
Najtrafniejszym posunięciem w walce z dopalaczami ma być rozporządzenie ministra zdrowia, na mocy którego wszystkie substancje będą dokładnie badane. Posłuży to ustaleniu, czy owe substancje nie są szkodliwe dla zdrowia. Instytucje będą miały 18 miesięcy na przeprowadzenie badań. Przedsięwzięcie to działa oczywiście na niekorzyść smart shopów, ponieważ nawet przez półtora roku nie będą mogły sprzedawać nieprzebadanych towarów, a „kolekcjonerzy” zostaną bez dostępu do dopalaczy.
Walka z dopalaczami na tym się nie kończy. Kwestią sklepów z dopalaczami zajęło się również Ministerstwo Finansów, które zarządziło przeprowadzanie inwentaryzacji w smart shopach, sprawdzanie zgodności faktur z asortymentem wyłożonym na półkach oraz jego pochodzenie. Wiesława Drożdż z MF oświadczyła, że niektóre towary mogą być rekwirowane, a w przypadku poważnych nieprawidłowości sprawa zostanie przekazana policji.
A co w związku z dopalaczami działo się w Zgierzu? Radni miasta zakazali produkcji i sprzedaży dopalaczy, pomimo braku podstawy prawnej. 29 czerwca tamtejsza Rada Miasta przegłosowała ustawę, w świetle której osobie, która będzie próbowała ominąć zakaz grozi grzywna w wysokości od 20 do 5 000 zł. Przed wejściem ustawy w życie wojewoda musi ocenić, czy jest ona zgodna z prawem. I tutaj pojawia się problem, ponieważ ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii nie daje samorządom prawa decydowania o tym, które substancje w danej gminie są legalne, a które nie. W związku z tym, zdaniem Huberta Izdebskiego – profesora prawa Uniwersytetu Warszawskiego, legalność ustawy uchwalonej przez radnych może zostać zakwestionowana. Sam wojewoda nie mówi o tym, co zamierza zrobić z uchwałą, natomiast jej twórcy, w wypadku odrzucenia, zamierzają odwoływać się do Sądu Najwyższego aż do skutku. Dorota Jankiewicz, rzecznik prezydenta Zgierza wyjaśnia, że wprowadzenie zakazu ma zwrócić uwagę na to, że w Polsce, można legalnie kupić substytuty zakazanych narkotyków.
Parlament pracuje nad nowelizacją ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii, jednakże kolejny raz chodzi tylko o dopisanie kilku pozycji na liście zakazanych substancji. Dopalacze nadal będą legalne, zmieni się jedynie ich skład. Politycy nie radzą sobie z rozwiązaniem problemu dopalaczy, nie potrafią zdefiniować, czym one rzeczywiście są. W tej sytuacji decyzja ministra zdrowia o przebadaniu wszystkich składników legalnych używek wydaje się być trafnym posunięciem. Możliwe, że okaże się, że wszystkie już istniejące i te, które powstaną w celu zastąpienia „zakazanych”, są chemiczną bombą zagrażająca zdrowiu. Mogłoby to otworzyć oczy prawodawców na to, że lepiej byłoby, gdyby ludzie palili czystą marihuanę i nie groziła im za to kara, niż żeby legalnie truli się toksynami, które zagrażają ich życiu.
[Źródła: „Gazeta Wyborcza” z 2 lipca 2010, „TOK FM” 25 czerwca 2010, „Dziennik Gazeta Prawna” z 30 czerwca 2010]