Alona z Ukrainy trafiła za posiadanie amfetaminy do rosyjskiego więzienia. Oto jej historia.
W czerwcu tego roku dziennikarz portalu „Meduza” został zatrzymany i oskarżony o posiadanie kokainy i wprowadzanie jej do obrotu. Iwan Gołunow pisał o transakcjach korupcyjnych w moskiewskim merostwie. Dziennikarz zaprzeczył wszystkim zarzutom i twierdził, że narkotyki mu podrzucono, a cała sprawa wymierzona jest przeciwko niemu ze względu na jego działalność dziennikarską. Dzięki mobilizacji Rosjan oraz ważnych osób na całym świecie Gołunow w krótkim czasie został wypuszczony.
Tak zakończyła się sprawa Gołunowa, ale nie on jeden musiał mierzyć się z zarzutami o posiadanie narkotyków. Podobnych spraw, zdaniem oskarżonych – sfabrykowanych, jest w Rosji tysiące. Część oskarżonych wciąż siedzi w więzieniu.
czytaj także
228 – to numer artykułu rosyjskiego kodeksu karnego, który obrońcy praw człowieka w Rosji nazywają „najbardziej represyjną z ustaw”; dotyczy posiadania narkotyków. Tylko w 2018 roku za narkotyki do więzienia trafiło 92 428 osób.W 2017 roku – nieco ponad 100 tysięcy. Wśród nich największy odsetek, czyli 40%, stanowią młodzi ludzie w wieku między 18 a 29 lat.
Ukrainka wyjeżdża do Moskwy
Z artykułu 228 oskarżona została Alona Dumaszewa, 23-letnia dziewczyna z Charkowa. W kwietniu wyszła z rosyjskiego więzienia. Spędziła w nim półtora roku za posiadanie narkotyków.
Przeprowadziła się do Moskwy w 2016 roku, w wieku 19 lat. Chciała zamieszkać w wielkim mieście, więc złożyła papiery na studia na Moskiewskim Państwowym Uniwersytecie Lingwistycznym. Mogła aplikować dzięki programowi bezpłatnego nauczania dla młodych osób z krajów Wspólnoty Niepodległych Państw. Dostała się.
Na zajęcia chodziła w kratkę. Kiedy po jakimś czasie do Moskwy przyjechała jej dziewczyna, zamieszkały razem. Pod koniec semestru zimowego Alona rzuciła studia – nie mogła dłużej łączyć nauki z pracą.
– Tak naprawdę nie chciałam studiować na uniwersytecie, stypendium to była okazja, żeby nie płacić za mieszkanie. To był najprostszy sposób, żeby się przeprowadzić – mówi szczerze Alona.
Dziewczyna zaczęła brać narkotyki jeszcze w Charkowie. Mówi, że od amfetaminy uzależniła się szybko. Po tym, jak przeprowadziła się do Moskwy, na chwilę ją odstawiła, bo nie umiała znaleźć dilerów. W końcu dziewczyny znalazły pośredników, a potem już kupowały „zakładki” przez internet.
czytaj także
System „zakładek” działa w Rosji w następujący sposób: na specjalnych stronach internetowych, na które można wejść przez sieć TOR, kupuje się narkotyki, płaci się przelewem z portfela Qiwi, po czym „zakladcik” (dystrybutor, a dosłownie „ten, który chowa” – przyp. red.) zostawia narkotyki gdzieś na mieście i podaje adres klientowi.
Z początku Alonie wszystko się układało. Żeby mieć pieniądze na narkotyki, musiała pracować. I pracowała. – Miałam porządną pracę. Zajmowałam się mediami społecznościowymi. Później, jak wróciłam do narkotyków, brałam się za różne niskopłatne prace: byłam administratorką w jakimś szemranym hotelu, pracowałam jako kurierka, animatorka w zoo, sekretarka. Tam nikt nie zwracał uwagi na to, jak się czuję i jak wyglądam – opowiada Ukrainka.
W ten sposób Alona i jej dziewczyna spędziły w Moskwie rok.
– Żyłam z amfetaminą. O wiele ciekawiej jest iść do pracy, kiedy wszystko dookoła ciebie jest takie szybkie, ty myślisz szybciej niż wszyscy inni ludzie dookoła. Co tu dużo mówić, z amfetaminą żyje się łatwiej – dodaje.
Były policjant: Konferencje prasowe z narkotykami to szkodliwa szopka
czytaj także
Patrzyła w różne strony
Wieczór. Alona wraca do siebie do domu. Mieszka przy stacji metra Moskiewski Pierścień Centralny. Żeby trafić do siebie, musi przejść przez las. Pada deszcz. Biały samochód zauważa jeszcze przy wyjściu z metra. Wcześniej wzięła trochę amfetaminy. Resztę ma ze sobą. I jeszcze trochę haszyszu, jak sama relacjonuje. Prawie zawsze ma ze sobą narkotyki. Zwykle chowa je w różnych miejscach, ale tym razem po prostu rzuciła je do torebki. W końcu co może się wydarzyć w ciemnym lesie na obrzeżach miasta?
Alona idzie dalej przez las. Z ciemności wyjeżdża na nią samochód, zatrzymuje się gwałtownie. Wyskakuje czterech facetów w cywilnym ubraniu. Powalają dziewczynę na ziemię i krzyczą: „Stój! Jesteś zatrzymana!”.
– Było ciemno, myślałam, że zaraz mnie zabiją albo zgwałcą – wspomina Alona.
Mężczyźni odebrali jej telefon, torebkę i zaczęli dopytywać, czy ma narkotyki. Dopiero później przedstawili się jako funkcjonariusze Generalnej Dyrekcji ds. Kontroli Narkotyków (GDKN) przy rosyjskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
Gdzie jesteśmy po dziesięciu latach wojowania z narkotykami?
czytaj także
– Gdybym wiedziała, że to gliniarze, to pewnie rzuciłabym gdzieś narkotyki – mówi Alona.
Ale na to było już za późno. Szybko się poddała i zeznała, że ma 2 gramy haszyszu oraz 1 gram amfetaminy, które kupiła przez internet i odebrała rano tego samego dnia. Sama wyjęła je z torebki. Później zajęli się przeszukiwaniem jej telefonu. Powiedzieli jej, że sprawdzają, czy nie jest dilerką.
Alona od razu zaproponowała im pieniądze, pół miliona rubli (równowartość 29,5 tysiąca złotych – przyp. red.). Nie miała takiej kwoty przy sobie. Liczyła, że się zgodzą, a później pożyczy pieniądze od rodziny. Odmówili. Mówi, że gdyby to była zwykła policja, to łapówka mogłaby zadziałać. Jej znajomi nieraz ratowali się w ten sposób. Na nieszczęście Alony był to specjalny oddział do zwalczania narkotyków.
Nic nie nauczyła nas walka z narkotykami. Dlaczego tak samo walczymy z dopalaczami?
czytaj także
Skąd GDKN mogła wiedzieć o Alonie? Dlaczego zatrzymali akurat ją? Jak ją wyśledzili?
W zasadzie nawet nie musieli wiedzieć, że Alona ma przy sobie nielegalne substancje. Od lat na terenie Rosji trwa operacja zwalczania narkotyków pod kryptonimem „Mak”. Funkcjonariusze organów ścigania mają pozwolenie na zatrzymywanie i przeszukiwanie kogokolwiek.
W okresie sprawozdawczym policjanci muszą wykazać się określoną liczbą wykrytych przestępstw. Co jednak istotne, ujawnionych i rozstrzygniętych spraw nie może być mniej niż w poprzednim okresie sprawozdawczym. Innymi słowy, jest nieustające zapotrzebowanie na nowych przestępców.
Policjanci, którzy zatrzymali Alonę, napisali w zeznaniach: „Zauważyliśmy dziewczynę, która podejrzanie się zachowywała, patrzyła w różne strony, szybko się poruszała w ciemnym lesie w deszczu i była cała mokra”.
– Przecież każdy człowiek, który idzie nocą przez las, będzie się rozglądać dookoła! – komentuje Alona.
czytaj także
Mała wielka różnica
W mokrym ubraniu, zmarznięta i bez jedzenia spędziła noc na komisariacie. Ze stresu dostała miesiączki. Dopiero po wielokrotnych błaganiach wyprosiła jedną podpaskę. Później musiała używać papieru toaletowego.
Policjanci zachowywali się bardzo niemiło, pozwalali sobie na różne chamskie komentarze. – Mówili do mnie, że zabiję się tym gównem. Że po co mi to było, że teraz pójdę do więzienia szyć – relacjonuje Alona.
W nocy przewieźli ją do innego miejsca, żeby zbadać krew i mocz. Nie mogła się skontaktować z rodziną, dopóki nie przyszedł śledczy, czyli do godziny 16:00 następnego dnia. Przyprowadził ze sobą jej adwokata z urzędu.
czytaj także
Wtedy nie rozumiała w pełni powagi swojej sytuacji. Myślała, że zaraz wszystko się szybko skończy. Współpracowała z policją, nie zaprzeczała, że miała narkotyki przy sobie i we krwi. Myśl, że za gram narkotyków, który miała wyłącznie dla siebie, mogą wsadzić ją do więzienia, wydawała się zupełnie absurdalna. Alona była pewna, że miała przy sobie najwyżej tylko gram, bo tyle właśnie kupiła. Ewentualnie trochę mniej, bo sprzedawcy nierzadko kantowali na ilości.
– Adwokat poprosił mnie na korytarz, gdzie powiedział mi prosto w twarz, że muszę zapłacić mu 100 tys. rubli, żeby w ogóle zaczął pracować. Oczywiście powiedział, że może pracować za darmo, ale podkreślił, że lepiej zapłacić te pieniądze, żeby był jakiś efekt. Odmówiłam – mówi dziewczyna.
Kiedy przyszły wyniki ekspertyzy, śledczy powiedział Alonie, że miała ze sobą 1,15 grama amfetaminy i 1,8 grama haszyszu. Adwokat podpisał dokumenty i zatwierdził te wyliczenia.
– W tamtym momencie nie rozumiałam różnicy między 1 gramem a 1,15 grama. Więc nie protestowałam. Zmęczona, w stresie, bez narkotyków. Nie wiedziałam wtedy do końca, co się dzieje – mówi Alona.
Zapytałam dziewczyny o narkotyki i seks na polskich festiwalach
czytaj także
Później w sądzie do samego końca będzie twierdzić, że miała 1 gram amfetaminy.
Czy 0,15 grama to dużo czy niedużo?
150 miligramów to tyle co nic. Ale różnica między 1 gramem a 1,15 grama w przypadku narkotyków to różnica kolosalna. Według 228 artykułu rosyjskiego kodeksu karnego za zakup i posiadanie narkotyków w znacznej ilości bez zamiaru wprowadzania ich do obrotu grozi kara administracyjna lub pozbawienie wolności do lat trzech. Nie jest to poważne przestępstwo. Za to w drugiej części tego samego artykułu czytamy, że zakup i przechowywanie narkotyków w dużych ilościach bez zamiaru handlu kwalifikuje się już jako ciężkie przestępstwo i przewidziana za nie kara to pozbawienie wolności od lat 3 do 10. To jak według art. 228 zostanie zakwalifikowane przestępstwo związane z narkotykami, zależy od wagi skonfiskowanych narkotyków.
czytaj także
Ta niewielka różnica w wielu sprawach powiązanych z narkotykami jest krytyczna. Według statystyk sądowych z drugiej części 228 artykułu karane są osoby, u których znaleziono stosunkowo małe dawki narkotyków – nieznacznie przekraczające pierwszy limit wagowy decydujący o kwalifikacji przestępstwa. Takich osób są dziesiątki tysięcy. Za posiadanie naprawdę dużych ilości osadzają jednostki.
W 2018 roku za posiadanie „znacznej” („znaczna” to wbrew intuicji najniższa kategoria – przyp.red.) ilości narkotyków do więzienia trafiło 6 380 osób, za „dużą” 12 584, a za część „w wyjątkowo dużej ilości” tylko 175 osób. Widać, że system jest nastawiony przede wszystkim na ściganie użytkowników, a nie handlarzy.
Instytut problemów egzekwowania prawa przy Uniwersytecie Europejskim w Petersburgu w 2017 roku opublikował badanie, w którym odpowiada na pytania, jakie narkotyki i w jakich ilościach są konfiskowane w Rosji. Naukowcy przebadali kryminalne statystyki i stwierdzili, że w większości przypadków policja konfiskuje niemal dokładnie takie ilości marihuany, haszyszu, heroiny i kokainy, które pozwalają zakwalifikować ich posiadanie jako przestępstwo kryminalne dot. „dużej” illości narkotyków.
Trochę powyżej grama
Alona jest obywatelką Ukrainy, dlatego prokuratura nie mogła zastosować wobec niej łagodnych środków zapobiegawczych – nie mogła odpowiadać w trakcie procesu z wolnej stopy ani skorzystać z aresztu domowego. Czekała na wyrok w areszcie śledczym.
czytaj także
Wyrok: półtora roku pozbawienia wolności. Zanim go usłyszała, odsiedziała już pół roku w największym żeńskim areszcie w Rosji, areszcie śledczym nr 6 w Moskwie. To były trudne miesiące. Przez pierwsze dwa tygodnie cierpiała z powodu odstawienia narkotyków. Do mieszkania w wąskich i długich pomieszczeniach mających pomieścić 50 kobiet też musiała się przyzwyczaić. W więzieniu mówi się na nie „chaty”, ale z tego, co opowiada Alona, powinno nazywać się je raczej tunelami. Zachorowała po kolei na ospę wietrzną i odrę, bo spała przy wentylacji, która łączyła ich chatę z chatą dla matek z dziećmi.
Po wyroku trafiła do więzienia dla kobiet we Włodzimierzu. To więzienie „czerwone”, czyli takie, gdzie administracja więzienna bardzo rygorystycznie kieruje zakładem. W przeciwieństwie do „czarnego” więzienia, w którym to więźniowie są silniejsi od administracji.
czytaj także
Wszyscy osadzeni za narkotyki, których Alona spotykała w zakładach karnych, mieli przy sobie trochę powyżej jednego grama: 1,07 grama, 1,010 grama, 1,11 grama, 1,17 grama.